WYWIADY: PAUL - Hi-Times (1972)


NME (New Musical Express): Czy byłeś zaskoczony faktem, że BBC zabroniła emisji ‘Hi Hi Hi’?
PAUL:  Może nie aż tak bardzo, ale faktem jest, że wszyscy myśleliśmy, że to bardzo możliwe. Tekst mówi tylko o seksie, nic o narkotykach. To coś do zaśpiewania. Nie przejmuję się tekstem. Naprawdę.
- W NME John ostatnio mówił...
PAUL:  Jaki John? 
- John Lennon. Mówił, że całkiem podoba mu się teraz pomysł zagrania z tobą. Jak się z tym poczułeś?
PAUL: Historia w skrócie to fakt, że The Beatles rozpadli się, ale nie rozwiązano ani jednego kontraktu, niczego. Tak więc wszystkie pieniądze The Beatles znajdują się wciąż w tych samych miejscach. The Beatles kontroluje Klein. I to był główny powód tego, że zatrzymałem się i powiedziałem: 'Cóż, ja jego nie chcę'. Chciałem zawsze uporządkowania spraw między nami. Dzisiaj wydaje się to coraz bardziej możliwe. Nasze relacje między nami są naprawdę cool. Całkiem dobre, naprawdę. Trzeba wszystko załatwić i nie dostrzegam żadnego powodu, dla którego nie mielibyśmy zagrać (kiedyś) razem.
- Może to niezbyt... praktyczne myśleć o The Beatles jako o jakimś typie pracodawcy, ale czy wyobrażasz sobie siebie jako pracownika muzycznego, po prostu w pracy na chwilę (w robocie o dzieło) ?
PAUL: Coś takiego może się zdarzać. Ale tak naprawdę wszystko sprowadza się do faktu, że gdy jesteś w pracy, czasem szefostwo źle cię taktuje, w każdym razie zaczynasz sobie myśleć: 'Cóż, to jest życie'  lub inaczej: 'Nie, nie pójdę już tam znowu'. I taki przypadek jest z The Beatles. Naprawdę, wszystko dla nas się już skończyło... Traciłeś już coś dobrego, zdolność komponowania dobrych melodii. To niestety prawda. Pod sam koniec The Beatles  wszystko zostało odarte ze wszystkiego, stało się trochę przygnębiające. Od tego czasu, uważam, że z powrotem zyskałem zdolność do tego w czym jestem niezły - tworzeniu melodii, piosenek.
- Niektórzy ludzie uważają, że zacząłeś się wstydzić swojej zdolności do pisania ładnych melodii.
PAUL: Nieważne co ci mówią, gdy jesteś w zespole, wszystko zostaje jakoś przykryte tym faktem. Gdy zespół się rozpada, słyszysz od innych ludzi z zespołu , 'On jest jak jakiś kurwa Engelbert Humperdinck’. W tym stylu uwagi. Wiesz, zaczynasz myśleć wtedy, że ja ci pokażę kurwa jaki jestem naprawdę, pokażę ci drogi przyjacielu, że mogę grać lepszego niż oni rocka, że stanę się ich kompleksem. I tak zacząłem, przez jakiś okres, odchodząc od normalnych rzeczy. I śmieszne w tym wszystkim, że wszystko sprowadza się co tego. Właśnie teraz.
- Traktujesz siebie jako artystę powiązanego z elitą artystyczną, która wysprzedaje swoją generację dla robienia  prostych rzeczy?
PAUL: Nie, to głupie.
- Jak czujesz się z wrogością różnych ludzi wobec Lindy. Oczywiście z powodu jej obecności w zespole?
PAUL: Kiedy The Beatles się rozpadli buczano już na Lindę i poznaliśmy już to uczucie. Staraliśmy się jednak nie odczuwać presji. Ludzie zaczęli wyskakiwać z rzeczami typu, "stał się pustelnikiem". Oczywiście mogłem czytać te wszystkie gazety, mogłem siedzieć i myśleć: 'Cóż, wcale nie jestem pustelnikiem. Oni oczywiście się mylą. Powiem ci jaki jestem. Nie będe już dłużej w Londynie, ale to nie czyni mnie pustelnikiem". Ale tak nie czułem się i musiałem się z tym zmierzyć. Powiem tak, ludzie, którzy nie akceptują Lindy są bardzo podobni do ludzi, którzy nigdy nie byli w zespole.

- Słyszałem kiedyś, że opisałeś was jako nowych  Nina & Frederick (znany holenderski wokalny duet w latach 50-60) -  rocka ...
PAUL: To nie tak. Ona odgrywa tylko malutką rolę wiesz. Większą, ważniejszą jest to, że ona gra naprawdę inną rolę, mojej żony. To jej najważniejsza rola i całkowicie na niej polegam, ufam jej. Czasem spoglądam na Lindę jak na klawiszowca w moim zespole. Czasem też śpiewa w harmoniach. Ale to przecież nic wielkiego.



- Ranią Cie bardzo te wszystkie ataki na Lindę, czy po prostu masz to gdzieś ?
PAUL: Odpowiem tak, że to raniło ją, mnie, nas ale w przeszłości - uuuu, uuuuu. Są rzeczy, które ranią gdy ktoś je wypowiada - na przykład, kiedy John poślubił Yoko, każdy mówił: 'Pieprzony Japoniec', ale jeśli uważasz, że to ich nie raniło, to mylisz się. Rzecz w tym, że to co się wydarzyło z Lindą i mną, od czasu gdy The Beatles się rozpadli, to to, że wcale nie wytłumaczyliśmy tego co robimy. Gdybyśmy byli jednak bardziej ostrożni, np z 'Ram' lub innymi rzeczami, wynajęli jakąś machinę medialną, coś w tym stylu - może wszystko poszłoby inaczej. Po prostu rzuciliśmy karty na stół z okrzykiem: "Kochajcie nas lub nienawidźcie". No i wielu powiedziało: "Ok, więc nienawidzimy was"

- Czy można już traktować Wings jako gotowy już do koncertowania zespół, nie będziecie już przekładać brytyjskiej trasy?
PAUL: Brytyjska trasa będzie w kwietniu, ale nie mieliśmy zbyt dużo czasu by się do tego przygotować i zgrać. Potrzeba po prostu bardzo dużo pracy, doskonalenia się. Mam na myśli to, że The Beatles mieli trzy, cztery czy pięć lat zanim zrobiliśmy płytę ... byliśmy tyle ze sobą jako zespół.
- Zauważyłem, że publiczność mniej krzyczała. Jakieś uczucia w związku z tym?
PAUL: Lubię gdy publiczność delektuje się muzyką. Odbieraliśmy dobre sygnały po zakończeniu europejskiej trasy. Posłuchaj taśm, to oczywiste, że wciąż jesteśmy nowym, świeżym bandem. Nie ma co temu zaprzeczać, bo to niepoważne. Nie ma w tym nic złego, żadnego powodu do wstydu. Jesteśmy nowicjuszami. Nie jesteśmy jeszcze dobrzy jak np. Stonesi.

Czytałem kiedyś, że jesteś typem osoby, która lubi wszystkim kierować, mieć kontrolę nad całością operacji.
PAUL: Z Wings mogę wszystko zrobić co naprawdę lubię. Są bardzo dobrzy - mogą zagrać wszystko dokładnie tak jak tego chcę. Ale to tak u nas nie działa. Na sesjach siadamy, rozmawiamy, rzucamy pomysły, konsultujemy je.
- Czy nie martwi cie to, że jesteś jedynym ex-Beatlesem, który wciąż produkuje własne albumy?
PAUL: Czasem czuję, że potrzebuję innych producentów, czasem ich wynajmuję. Tak było z Glenem Johnsem, który wyprodukował kilka numerów. Ale mieliśmy wtedy sporo ograniczeń.
- Wspominasz czasem dni z George'm Martinem?
PAUL: Właśnie coś zrobiliśmy z George'm. Nagraliśmy numer na potrzeby filmu z Jamesem Bondem.  ‘Live And Let Die’, które niestety długo poczeka na swoją premierę, ale to dobry numer.
- Jak się mają sprawy z nowym albumem? 
PAUL: Następny album będzie bardzo dobry. Mam taką nadzieję. Nienawidzę o tym mówić bo gdy wypuszczamy coś co wydaje nam się ok, okazuje się, że nie są takie dobre. Na albumie jest dużo dobrego materiału, kilka świetnych kawałków. Jest może bardziej melodyjny ale też daje czadu.

- Użyłeś na nim dużo więcej dodatkowych akcesoriów muzycznych ?
PAUL: Tak, trochę tak, ale najlepszym sposobem na wszystko jest wysłuchanie tego. Wydaje mi się, że zostanie to wydane w lutym i myślę, że to będzie podwójny album. Pomysł był taki, pracować, pracować, pracować. Zostało zrobione sporo materiału. W tym czasie robiłem też show w TV. Wiesz, ludzie krytykują 'Top Of The Pops', ale powiem ci, że wolę oglądac ten program bo to pop niż na przykład codzienne wiadomości.

- Czy w zespole Wings są jakieś ograniczenia odnośnie komponowania piosenek przez innych członków zespołu?
PAUL: Oh nie, Denny napisał wspaniały numer na następny album [następny album Wings to słynny "Band On The Run", gdzie znajdzie się kompozycja Denny Laine'a 'Words', ale jest to wspólna kompozycja z Paulem - RK]. Tak zawsze jest jeśli ktoś pojawi się z dobrą piosenką. Gdy jest taka sobie, rezygnujemy z niej. Na następnym albumie Denny jedną z nich zaśpiewa. Rzecz w tym, że każdemu z nas sprawia satysfakcja bycie razem w TYM zespole. Wszyscy pochodzimy z różnych miejsc na ziemi, wszyscy zostaliśmy też inaczej wychowani. Trudno o większe różnice między nami, by były większe, musieliby grać w zespole Chińczycy. Jesteśmy naprawdę całkiem inni. Ale gdy coś robimy, robimy to razem. Zawsze w ostateczności najważniejsza jest muzyka.

- Nadal dużo podróżujesz? 
PAUL: Taak, choć bez przesady. Czy nie będzie tam nikogo na miejscu ? Latamy na Karaiby gdy tylko możemy, ponieważ tam jest niesamowicie. Wiesz, jak w raju. Jamajka jest świetna. Lubię miejscowych mieszkańców. Wieśniaków. Sami jesteśmy takimi, którzy chcą bawić innych muzyką. To cała idea, która przyświeca mi w życiu. Robienie rozrywki. Tak było już od średniowiecza. Zbierało się kilka osób, robili razem muzykę, zabawiali innych, uszczęśliwiali innych. Tak to rozumiem i to jest to, co robię. Czasem wmieszam się trochę w politykę, czasem napiszę piosenkę dla dzieci. Ale zawsze najważniejsza jest muzyka. Wszystko wywodzi się z niej. Jeśli lubisz ‘Hi Hi Hi’, to polubisz Wings.

___________________  
Muzyczny blog *  Historia The Beatles * Music Blog 
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz