
PRZED HAMBURGIEM
GEORGE: Pamiętam, jak zapytałem mego starszego brata: "Czy na moim miejscu zostawiłbyś pracę i spróbował tego co ja?". Powiedział: "Możesz to zrobić bo nigdy nie wiadomo co będzie. Jeśli ci się nie uda, to i tak niczego nie tracisz. Tak więc zostawiłem pracę i na stałe przyłączyłem się do zespołu. Od tej pory nigdy nie pomyślałem o regularnej pracy. John był nadal w college'u plastycznym, a Paul miał jeszcze jeden ekstra rok w szkole.

![]() | ||
Johnny Gentle, w tyle George, Aloa, Szkocja 1960. |
Nie wiedzieliśmy co się dzieje. To było smutne bo czuliśmy się jak sieroty. Mieliśmy dziurawe buty a spodnie były w opłakanym stanie.
Natomiast Johnny Gentle miał drogi garnitur. (czyt: Johnny Gentle Tour). Pamiętam, jak starałem się zagrać 'Won't you wear my ring around your neck', a on śpiewał numer Elvisa 'Teddy Bear'.

JOHN: Byliśmy straszni. Mówiliśmy Stu, że nie może z nami jeść lub siedzieć. Mówiliśmy mu, żeby sobie poszedł i on szedł. Tak nauczył się bycia z nami. Było to głupie ale tak właśnie było.
![]() |
PAUL : Na trasie szło nam OK. Graliśmy w salach kościelnych w całej Szkocji, w takich miejscach jak Fraserburgh. Było wspaniale - czuliśmy się jak zawodowcy. Bez przerwy dzwoniliśmy do biura Larry Parnesa (na zdjęciu niżej, razem z Billy'm Fury - RK), narzekając, że jeszcze nie nadeszły pieniądze (czytaj także: tutaj). Wiele lat później powiedziałem o tym w radiu i Larry postraszył mnie procesem.

JOHN: Mieliśmy ciągle innych perkusistów, bo ciągle niewielu ludzi miało zestaw perkusyjny. To była droga rzecz.
Mieliśmy prawdziwy zalew perkusistów. Po trzech takich muzykach, został nam jak się okazało prawie cały zestaw perkusyjny. Wtedy Paul zdecydował, że to on będzie perkusistą. Był w tym całkiem dobry. Przynajmniej tak nam się wydawało ale wtedy to wszyscy naprawdę to byliśmy denni. Bardzo pamiętam ten jedyny koncert w takim składzie. Było to przy Upper Parliament Street gdzie facet nazwiskiem Lord Woodbine miał nocny klub ze striptizem. Było popołudnie i w klubie znajdowało się kilku dziwnych kolesiów w płaszczach oraz tamtejsza tancerka. Sprowadzono nas jako zespół akompaniujący jej podczas rozbierania się. Paul grał na perkusji, ja i John na gitarach a Stuart na basie. Dziewczyna podeszła do nas, dała nam nuty i powiedziała, że to jest muzyka do jej występu. My na to: "Co to jest? Nie potrafimy tego przeczytać". Powiedziała,że to nazywa się 'Gypsy Fire Dance'. My na to: "A jak to idzie? W jakim tempie ?" Postanowiliśmy wtedy zamiast tego zagrać 'Ramrod', bo to znaliśmy a potem 'Moonglow'.
The Beatles - 'Ramrod'
PAUL: Jednym z najgorszych miejsc była sala The Grosvenor Ballroom w Wallasey. Było tam stu kolesi z Wallasey patrzących spode łba na stu kolesi z Seacombe i nagle zaczynało się piekło. Pamiętam, że jednego wieczoru zaczęła się zadyma, zanim się zorientowałem o co chodzi. Pobiegłem na scenę by uratować moją dumę i radość tamtych dni - wzmacniacz Elpico, Wszędzie była młócka. Chwycił mnie jeden Ted i powiedział: "Nie ruszaj się, albo jesteś martwy!' Byłem przerażony jak nigdy, ale musiałem się dostać do wzmacniacza.
JOHN: Graliśmy przez jakiś czas w okolicach Liverpoolu, bez żadnych postępów, tak tylko by załapać jakąś pracę. Inne zespoły mówiły nam: "Wszystko będzie all right, któregoś dnia załapiecie się na fajną robotę". No i pojechaliśmy do Hamburga.
The Beatles - 'Ramrod'


GEORGE: Słyszeliśmy o muzykach grających w Stuttgarcie, gdzie były amerykańskie bazy wojskowe. Wiedzieliśmy, że takie rzeczy jak granie w Niemczech się przytrafiają, więc myśl o tym była bardzo podniecająca.
Nasz wyjazd tam miał taką historię. Inny zespół z Liverpoolu, Derry and the Seniors (zdjęcie niżej po prawej), rzucił pracę dla grania załatwionego przez Larry Parnesa. Bardzo się zezłościli, że nie ma czegoś takiego i pojechali do Londynu by pobić Parnesa. Allan Williams powiedział im, że jeśli jadą do Londynu to powinni wziąć ze sobą instrumenty. Zawiózł ich tam i załatwił im granie w klubie "21", klubie w którym odkryto Tommy'ego Steele'a. Nie pobili Larry'ego ale za to spodobali się w klubie.


PAUL: Mona, matka Pete'a Besta, bardzo miła kobieta, pół Hinduska, prowadziła klub Casbah w dzielnicy West Derby. Zaczęliśmy tam zaglądać i skończyło się na tym, że pomalowaliśmy ten klub. Świetnie było być zaangażowanym w powstawanie nowego baru kawowego, bo wtedy były to bardzo ważne miejsca... Po przemalowaniu był to nasz klub. Grali w nim The Beatles. Pete miał zestaw perkusyjny i czasem z nami grywał. Był bardzo przystojny i ze wszystkich facetów w zespole dziewczyny szalały najbardziej za nim...

Jednak przede wszystkim mój tata miał postanowić czy mnie puści. Prosiłem go o to. Wiedziałem, że może się nie zgodzić, bo choć tata nie był surowy, to jednak był dość rozsądnym gościem. To przecież było pozwolenie na to, by jego dzieciak udał się do słynnego światka zepsucia, dzielnicy Reeperbahn. Ta dzielnica miała kiepską reputację. Byli tam gangsterzy, mordowano marynarzy. Pamiętam, że tata dał mi masę rad i musiał podpisać zgodę. To była WIELKA RZECZ.
.
*Muzyczny blog Historia The Beatles Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz