PAUL: 'This One' to kolejny mój bardzo
osobisty utwór – a czasami jest bardzo trudno rozmawiać o naszych
prywatnych sprawach. Dlatego wkładam je do piosenek. 'This One' jest
o relacjach międzyludzkich, partnerstwie. Gdy kogoś kochasz,
starasz się być dla niego najwspanialszym. Ale nie znam nikogo, kto
potrafi być taki cały czas – na pewno nie ja. Mogę być super
przez, powiedzmy tydzień, potem bum, wybucham, i następnie musi się
wszystko uspokoić. Piosenka jest o tym jak zawsze próbujesz być
sobą. O twoim najlepszym wewnętrznym impulsie.
ASTRID KIRCHHERR: Tak naprawdę to Paul
miał prawo narzekać na Stuarta. Stu na serio wcale a wcale nie był
zainteresowany zespołem i nigdy nie ćwiczył na gitarze. Paul już
w wieku 18 był perfekcjonistą. Chciał by jego zespół był
największy na świecie – a tu pojawił się facet, który to
blokował, stał sobie z boku, wyglądał dobrze, nawet bardzo
fajnie. To wystarczało dla Johna, dla Paula nie... Stu nigdy nie
został na stałe w zespole. Był artystą i nigdy nie pozwoliłby,
by zespół przeszkadzał mu w malarstwie. Gdyby gra na basie była
jego pierwszą miłością, nauczyłby się grać. Ale nie był i nie
był tym zainteresowany. Mógł tylko wychodzić na scenie i
udawać...
YOKO (2004): Paul McCartney jest wielce
utalentowaną osobą ale bardzo skomplikowaną. W związku z tym
bardzo cierpi. Jak większość ludzi obdarzonych wielkim talentem
cierpi.
BRIAN EPSTEIN (1964): Paul potrafi być bardzo
zmienny -nastrojowy i wybuchowy i czasem trudno z nim osiągnąć
porozumienie ale obaj się doskonale znamy. Oznacza to, że w czasie
sprzeczek czy słownych starć zawsze znajdujemy kompromis. Jest
świetny wtedy gdy nie chce słyszeć o rzeczach, które nie chce
znać. Wyłącza się wtedy, kładzie nogi na krześle, udaje, że
jest zainteresowany gazetą i nic go więcej nie obchodzi. Na twarzy
oczywiście maska.
Ale jest ogromnie utalentowany,
wewnątrz siebie nosi wspaniałe, czułe, wrażliwe serce, które
czasem okazuje swoje niezadowolenie na zewnątrz. Uważam go, że dla
obcych, łowców autografów, fanów i innych artystów, jest
najbardziej czarującym i dostępnym Beatlesem. Ma ujmujący,
magnetyzujący uśmiech, którym często posługuje się dla
uzyskania zamierzonego efektu.
Paul jest wielką światową gwiazdą,
bardzo muzykalny z głosem bardziej melodyjnym niż John, dlatego
bardziej komercyjnie akceptowanym. Jest, co jest bardzo ważne dla
mnie, bardzo lojalny wobec innych Beatlesów i naszej całej
społeczności wokół zespołu. W związku z tym ignoruję jego
nastroje i darzę go olbrzymim szacunkiem.
Nie ścierpiałbym utraty jego
przyjaźni.
PAUL: (17 maja 1980, w odpowiedzi na
pytanie po powrót Beatlesów oraz pojawiającą się opinię, że ich
ponowne zejście i występ zniszczyłoby ich legendę) Taaa, to
dlatego jeszcze tego nie zrobiliśmy. To prawdopodobnie drugi
prawdziwy powód, dla którego tego nie robimy. Pierwszym powodem
jest to, że się rozdzieliśmy, jak Elizabeth Taylor i Richard
Burton, wiesz, jak już się raz podzielisz, jesteście podzieleni. I
nie jest tak łatwo zejść się z powrotem. Bob Wagner i Natalie
Wood są jedynymi, których znam, którzy się właśnie ponownie
zeszli. To nie jest taka codziennie spotykana rzecz. [obie pary na zdjęciach niżej RK].
PAUL: Na początku było kilku artystów, którzy mieli na nas duży wpływ. Elvis był świetny, dobrze wyglądał,wspaniale śpiewał, miał cudowne piosenki: „Heartbreak Hotel”, „Don’t Be Cruel”, „All Shook Up”. Potem byli inni, jak Jerry Lewis. Buddy Holly miał nas bardzo duży wpływ, ponieważ śpiewał piosenki napisane przez siebie. To była dla nas wskazówka. Pisać i śpiewać własne utwory. To była rewolucja. Nawet Stonesi i inni tego nie dokonali. Tak więc, naprawdę zaczęło się od Buddy’ego. Była też druga grupa i na pierwszym miejscu był właśnie Carl, ponieważ jego piosenki były świetne.
Na początku naszej kariery śpiewaliśmy dobrze znane wszystkim przeboje. Później dochodziło do takich sytuacji, że inne grupy coverowały nasze covery. Nie było z tego ucieczki, chyba że w repertuarze miałeś swoje piosenki. Musieliśmy pisać własny repertuar. Na początku wychodziło nam to kulawo. Napisałem kiedyś utwór „Pinwheel Twist”. To nie była dobra piosenka.
Wracając do Carla. Miał na nas ogromny wpływ. Uwielbialiśmy Carla za pewną jedną małą rzecz. Myśleliśmy, że był sprośny w „Lend Me Your Comb”. On tam śpiewa: „Sugar bugga it’s getting late”. Sądziliśmy, że tam słychać „bugger” ( gnojek). Później nam Carl wyjaśnił, że nie ma tam żadnego „sugar bugger”.
PAUL: Ringo poprosił mnie abym napisał kilka piosenek na jego album „Stop And Smell The Rose”. Nie okazały się przebojami. Żałuję, że nie napisałem lepszych numerów dla niego. Mimo wszystko mieliśmy sporo zabawy.
Umiejętności pisarskie George’a rozwinęły się dosyć późno. Na początku niczego tak naprawdę nie tworzył, dopiero później zaczął pisać. Zajęło mu to jednak trochę czasu. Na początku my z Johnem pisaliśmy utwory: „Do You Want To Know A Secret” dla George’a, czy „I Wanna Be Your Man” dla Ringo. Ale potem George przyszedł z własną kompozycją „Don’t Bother Me”. Pomyśleliśmy sobie: OK. Przypuszczam, że byliśmy nieco protekcjonalni, ponieważ to co napisał George było dobre, ale nie tak dobre jak nasze kawałki napisane dla George’a. Ale on chciał dalej pisać i wychodziło mu to coraz lepiej. Miło było zobaczyć jak się rozwija. Byliśmy zachwyceni.
Kiedy myślę o Johnie, to przypominają mi się czasy gdy razem pisaliśmy takie utwory jak: „ A Day In The Life”. Te chwile są dla mnie cenne. Oczywiście mogę zacząć rozmawiać o tym całym gównie, o pieprzonym Allenie Kleinie. Jednak wolę pamiętać te dobre czasy.
Na początku naszej kariery śpiewaliśmy dobrze znane wszystkim przeboje. Później dochodziło do takich sytuacji, że inne grupy coverowały nasze covery. Nie było z tego ucieczki, chyba że w repertuarze miałeś swoje piosenki. Musieliśmy pisać własny repertuar. Na początku wychodziło nam to kulawo. Napisałem kiedyś utwór „Pinwheel Twist”. To nie była dobra piosenka.
Wracając do Carla. Miał na nas ogromny wpływ. Uwielbialiśmy Carla za pewną jedną małą rzecz. Myśleliśmy, że był sprośny w „Lend Me Your Comb”. On tam śpiewa: „Sugar bugga it’s getting late”. Sądziliśmy, że tam słychać „bugger” ( gnojek). Później nam Carl wyjaśnił, że nie ma tam żadnego „sugar bugger”.
PAUL: Ringo poprosił mnie abym napisał kilka piosenek na jego album „Stop And Smell The Rose”. Nie okazały się przebojami. Żałuję, że nie napisałem lepszych numerów dla niego. Mimo wszystko mieliśmy sporo zabawy.
Umiejętności pisarskie George’a rozwinęły się dosyć późno. Na początku niczego tak naprawdę nie tworzył, dopiero później zaczął pisać. Zajęło mu to jednak trochę czasu. Na początku my z Johnem pisaliśmy utwory: „Do You Want To Know A Secret” dla George’a, czy „I Wanna Be Your Man” dla Ringo. Ale potem George przyszedł z własną kompozycją „Don’t Bother Me”. Pomyśleliśmy sobie: OK. Przypuszczam, że byliśmy nieco protekcjonalni, ponieważ to co napisał George było dobre, ale nie tak dobre jak nasze kawałki napisane dla George’a. Ale on chciał dalej pisać i wychodziło mu to coraz lepiej. Miło było zobaczyć jak się rozwija. Byliśmy zachwyceni.
Kiedy myślę o Johnie, to przypominają mi się czasy gdy razem pisaliśmy takie utwory jak: „ A Day In The Life”. Te chwile są dla mnie cenne. Oczywiście mogę zacząć rozmawiać o tym całym gównie, o pieprzonym Allenie Kleinie. Jednak wolę pamiętać te dobre czasy.
PAUL [1966]: Bob Dylan to fantastyczny kompozytor. Na początku nie bardzo mogłem go zrozumieć. Czasem można się zachwycić samymi kilkoma słowami z jego piosenek. "Jealous Monk" (zazdrosny mnich) lub"magic swirling ship" (magicznie wirująca łódź) to przykłady fantastycznej kombinacji słów, które on stosuje. Nie potrafiłbym pisać tak jak on i zazdroszczę mu tego. jest prawdziwym poetą. Nie bardzo rozumiem protest songów w rodzaju 'Eve of Destruction', która jest absolutnym śmieciem. Dylanowskie 'Masters of War' lub 'God On Our Side' są ok, gdyż rzeczy są tam pokazane w oryginalny sposób, za to w wersji P.F Sloan to dla mnie za dużo.
[Skorzystam z okazji i wstawiam tutaj clip z pierwszym takim prawdziwym w historii rocka protest songiem 'Eve Of Destruction' (kompozycja P.F Sloan) w wersji Barry'ego McGuire, który to singiel we wrześniu 1965 roku dotarł w Ameryce na liście Billboardu do miejsca nr 1. Szkoda, że Paul znający z pewnością już obie wersje - cytowana wypowiedź pochodzi z maja 1966 roku dla magazynu FLIP - tak bardzo skrytykował ten utwór. Moim zdaniem genialny. Cóż, Beatlesi wtedy wcale się nie angażowali w politykę, woleli śpiewać o miłości. Strofowani i pouczani przez ciągle przez Epsteina, unikali jakiegokolwiek zaangażowania w odpowiedzi na zbyt polityczne pytania. Zresztą menadżer zespołu dbał o to, pytania w czasie konferencji prasowych były 'poprawne i bezpieczne'. Wkurzało to najbardziej Lennona. Uwolnił się dopiero na swoim gruncie, w czasie 'domowego' wywiadu dla Maurren Cleave, gdzie poruszył swoiście temat 'popularności zespołu i Jezusa'. Ale to już inna historia - RK]
Ojciec Paula, Jim McCartney z poślubioną w 1964 roku Angelą Williams (z dzieckiem Angeli z poprzedniego małżeństwa, czteroletnią Ruth) |
Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.
HISTORY THE BEATLES
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.
HISTORY THE BEATLES
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz