WYWIADY: TOUR W AMERYCE (1965)

Dzisiaj kolejny tekst z serii WYWIADY. Zbiór pytań oraz odpowiedzi do zespołu The Beatles w czasie ich trasy po Ameryce (USA oraz Kanada). Wypowiedzi (wybrałem te - moim zdaniem - najciekawsze) zebrane z kilku konferencji prasowych w dniach 15-20 sierpnia 1965 w Nowym Jorku, Toronto, Atlanta, Houston, Chicago przez dziennikarza BBC Briana Matthew (na zdjęciu w studiu BBC, 1963), podróżującego z zespołem w ramach dokumentu (audio) 'The Beatles Abroad'. Wywiady Matthew przeprowadzał w różnych miejscach, najczęściej w  hotelach, garderobach oraz w samolocie. Nie zawsze byli przy nim wszyscy czterej Beatlesi. 
  Poniższe wypowiedzi dają nam kolejny obraz Beatlemanii, prywatnego życia Beatlesów. Beatlesi są tutaj bardzo na serio, poważnie i w skupieniu odpowiadają na pytania. Matthew to och przyjaciel z dawnych czasów, krajan, 37 latek w tym czasie, wszyscy czterej Fabsi lubią go i szanują, dlatego nie ma prawie odpowiedzi zbywających, lekceważących, kpiących, jak to najczęściej bywało na większości konferencji prasowych. Matthew stara się także zadawać ciekawsze niż rutynowe pytania, choć nie jest oczywiście najwyższy poziom dziennikarstwa. Najczęściej są to pytania skopiowane z nadsyłanych mu pocztą pytań od fanów. Ale pamiętajmy, że fani chcieli wiedzieć WSZYSTKO! Beatlemania !!!
 
_____________________

Brian Matthew
PAUL: Jest cały czas tak samo jak wcześniej.... hm... w sumie nie ma powodu się denerwować, gdy jest tyle ludzi, gdyż gdy jest ich tak dużo, oni niczego nie słyszą. Wiesz... jeden hałas. Tak więc w zasadzie to my słuchamy ich.
Pytanie: To prawda.
JOHN: Więc nic nie może pójść źle.
P: 80 000 jak sądzę, tam na zewnątrz.
PAUL: Wiesz, problem w tym, że jeśli coś pójdzie nie tak...
P: Nikt nie będzie o tym wiedział, z wyjątkiem was.
PAUL: No nie wiem, może oni też.
P: Ok, poznajmy teraz wasze odczucia związane z koncertem na Shea Stadium. 
JOHN: To było wspaniałe, to był największy tłum ludzi, przed jakim kiedykolwiek graliśmy.
P: Rzeczywiście?
JOHN: Taaa.
P: Nawet wliczając w to Australię?
JOHN: Tak. Gdziekolwiek na całym świecie, to był największy koncert, jaki kiedykolwiek się wydarzył. Tam nam powiedziano.
P: Ta, z pewnością to prawda.
JOHN: I to było fantastyczne. Wspaniałe. Prawie nas mogli słyszeć, zdaje mi się, mimo całego hałasu, mieliśmy lepsze wzmocnienie dźwięku...
P: Tak, było całkiem dobrze. Muszę przyznać - mimo tego - że mogłem rozpoznać tylko trzy z waszych numerów. Jakoś je usłyszałem...
JOHN: Taaa, te które znasz możesz łatwiej odbierać.
P: Dokładnie. Czy wydarzyło się coś na swoich koncertach, czego do tej pory normalnie nie było?
JOHN: Taaa, np. zaśpiewaliśmy "I'm Down", bo wiesz, na płycie zagraliśmy w nim na organach. Zdecydowałem się zagrać na nich na scenie. Po raz pierwszy - naprawdę nie wiedziałem co robić, ponieważ bez gitary czułem się nagi, więc odstawiłem Jerry'ego Lee, grałem nogami, tak, że Paul z George'm nie mogli grać ze śmiechu. Wiesz, grałem tak oczywiście dla zabawy, ale tak naprawdę dzieciaki wcale tego jak skakałem za organami nie widziały. Grałem tylko dwa takty.
P: Zasłaniały was banery wywieszone na trybunach. 
JOHN: Właśnie, taaaa...
P: Było coś, co mnie zainteresowało. Zrobiłem sobie nawet małą notatkę, by o to was zapytać. Zwrot 'jak John powiada, dajcie nam buziaka' (As John Says, Give Us A Kiss). To nie jest coś, czego używaliście w domu, czy tą frazę używacie tylko tutaj?
JOHN: Nie, to zwrot z filmu 'A Hard Day's Night'
P: Aaaa. 
JOHN: Kilku kolesi w pociągu, jeden krzyczy do nas, a ja proszę go o pocałunek. Ktoś o tym wspomniał wczoraj. Nie mogłem sobie tego przypomnieć.
P: Dziwne trochę.
JOHN: Taaa.
P: I nadal są gumy oraz żelki rzucane na scenę... 
JOHN: Ale nie dolatują do nas, jesteśmy za daleko. Ale potrafimy odczytać napisy na plakatach.
P: No, mnie niektóre jednak uderzyły... 
JOHN: Serio? No to, gratuluję. 
...
P: Wielu ludzi prosiło mnie o zadanie wam tego pytania. Czy koncerty nadal was kręcą, dodają wam energii?
JOHN: Jasne, nadal jest tak samo. Zapominasz wtedy kim jesteś... Kiedy zaczyna się show, kiedy już podłączysz gitarę, zaczyna się hałas, jesteś częścią grupy, gdziekolwiek gramy, zapominasz nawet, wiesz... że jesteś Beatlesem, jakie nagrałeś płyty. Po prostu śpiewasz.
P: I jeszcze jedno. Czy wy siebie słyszycie w czasie koncertu, w tym całym hałasie?
JOHN: To zależy od nagłośnienia. Tutaj mogliśmy siebie słyszeć. Nie słyszeliśmy zbyt dokładnie swoich głosów. Wiesz, trochę wraca echo. Słychać je.
P: Bas był kolosalny.
JOHN: Wiesz, mogłeś słyszeć instrumenty. Dawaliśmy czadu na maxa.
P: Taaa, wspaniale.
--

P: The Beatles mieli wspaniałe wejście na Shea w Nowym Jorku. Helikopterem. Myślę, że możemy teraz z George przybliżyć szczegóły tego wydarzenia. Mieliście George wylądować na arenie stadionu? 
GEORGE: Nie
P: Dlaczego tego nie zrobiliście?
GEORGE: Nie pozwolili nam wylądować na stadionie (jak rok temu), więc lądowaliśmy na Wor... - na dachu World Fair. Stamtąd dojechaliśmy na stadion uzbrojoną ciężarówką. To było świetne! Nie wiedziałem, że Wells Fargo nadal funkcjonuje. Myślałem, że lata temu Indianie im dokopali.

P: A później podziemnym tunelem?
GEORGE: Nie...
P: Weszliście na stadion wprost z ciężarówki?
GEORGE: Dokładnie tak... Wprost na płytę stadionu.
P: Około 50 000 osób wstało ze swoich krzesełek, na wprost mnie... Widzieli krążący helikopter nad stadionem.  
GEORGE: Było tak, że mieliśmy helikopter na Wall Street, i zamiast stamtąd iść wprost na koncert, facet zaczął krążyć na stadionem, mówiąc: 'Popatrzcie na to, czyż to nie jest wspaniałe?' Popatrzcie na World's Fairm, popatrzcie na to, a my tam wisieliśmy trzęsąc zębami ze strachu, myśląc sobie: 'Zabierajmy się stąd'.





















  



P: No tak, bez tego mogliście się obejść.
P:  John, macie tutaj problem z jedzeniem, które przecież różni się od naszego w domu, no, przynajmniej w większej części?
JOHN: Taaa, oni mają w sumie te same podstawowe danie, bazę,  ale gdy tylko dorwie się do niej kucharz to ją psuje. Przeważnie tak jest w hotelach, bo gdy jesteśmy u kogoś w domu, gdzie dostajemy jedzenie, to jest ono ok. A jadaliśmy w kilku domach w czasie naszych tour i tam jedzenie było dobre. Chodzi jednak o te hotelowe.
P: No właśnie, przede wszystkim jadacie w hotelach. Co tam wam podają?
JOHN: W zasadzie to samo co w Brytanii czy gdziekolwiek. Zamawiamy po prostu jajka i frytki, ale oni tego tak normalnie nie jedzą, jedzą smażone jajka na śniadania, frytki podają ze smażonymi stekami, więc kombinujemy jakoś i łączymy to, jajka i frytki.
P: I dodają trochę fasoli.
JOHN: Tak i fasola, jeśli ją też tak jadają. Nie mam pojęcia. 
P: A drinki, czy pijecie kawę, czy stałeś się smakoszem kawy?
JOHN: Kawa, taaa, polubiłem ją. Podają nam rano herbatę, w ciągu dnia zazwyczaj jest kawa.  Zwariowaliby gdybyś chciał pić herbatę przez cały dzień 
P: Tak więc,czujecie że jesteście dobrze odżywiani?
JOHN: Tak, czujemy się dobrze i tłusto, o tak.
P: Super, wspaniale.

...
GEORGE: Za każdym razem kiedy jedziemy do Kanady i z powrotem przechodzimy przez kontrolę celną...
P: Czy te kontrole są trochę skomplikowane, czy są dla was ułatwione? 
GEORGE: No wiesz, oni - choć nie wiem - przepuszczają nas prościutko, bez problemów, ale Mal ze wszystkim bagażami stoi za nami.
P: Taa. Dobrze, muszę to powiedzieć. Kiedy dzisiaj ty przyjechałem, każdy ale to każdy w Nowym Jorku mówi tylko o The Beatles. Na lotnisku facet do mnie mówi: 'Jak myślisz, czy oni mogliby wysłać mi swoje autografy na mój adres' i próbuje mi wsadzić karteczkę do kieszeni. Czy zdajecie sobie sprawę z tego, że takie rzeczy tutaj się dzieją?

GEORGE: Taaa.
P: Czy dajecie autografy w czasie odprawy celnej? 
GEORGE: Taaa, zachowujemy się normalnie, wszędzie jest tak samo, czy to Nowy Jork czy inne miejsce, ludzie przychodzą do Biura Odpraw Celnych, Biura Imigracji - wszędzie, byle cię dopaść. W samolocie, w samochodach... Czasami odbywa się to bardzo zwyczajnie, podchodzą, oglądają nas, proszę o autografy. Tak samo zachowują się celnicy, obsługa w hotelach, policjanci. Pukają do drzwi, myślisz, że przyszli ciebie aresztować a oni wyciągają swoje książki z autografami i chcą naszych.
P: Wiesz, wielu ze starszych ludzi w Ameryce mówiło mi w ciągu ostatnich dni, że jesteście tacy biedni, bo nigdzie nie możecie wyjść, musicie pozostawać w hotelach całymi dniami. Jak się z tym czujecie?
GEORGE: Nie dbamy o to ... Kiedy zaczynaliśmy tą trasę, wiedzieliśmy doskonale, że będzie szalona, dzika, z tłumami ludzi wokół nas, że będziemy uwięzieni w hotelach. Wcale nie uważaliśmy, że przyjeżdżamy tutaj zwiedzać, oglądać zabytki. Byliśmy na to przygotowani... Wiesz, gdy jesteśmy w trasie, nie myślimy o tym.
P: Traktujecie to po prostu jako waszą pracę.
GEORGE: Właśnie. W ciągu kilku ostatnich lat przebywania w hotelowych pokojach, znaleźliśmy własne sposoby by się świetnie bawić. Wychodzić na zewnątrz będziemy gdy już wrócimy do domu...
P: Wiecie, nie mogę sobie jakoś wyobrazić kogokolwiek z was, spacerującego sobie po ulicy, Co porabiacie więc?
 
GEORGE: Chodzimy sobie wszędzie. W rzeczywistości, uhm... w Londynie, jest teraz dużo łatwiej, ponieważ jest dużo ludzi takich jak my. Rozumiesz, prawda? Tacy...
P: No tak.
GEORGE: ... którzy ubierają się jak my, wyglądają jak my, jest ich wielu, jest przecież tyle nowych zespołów. Kilka tygodni temu spacerowałem sobie po Carbany Street.
P: ???
GEORGE: Wspaniałe uczucie, wiesz. Rozwaliło to mmnie. Ponieważ szedłem sobie zupełnie sam, kilkoro ludzi przyglądali mi się, ale nie spodziewali się, że to ja, zupełnie sam, bez obstawy.
P: Prawdopodobnie nie wierzyli zapewne, że to możesz być ty.



---- 

RINGO: Wiesz, słuchamy tutaj wszystkich innych grup, gdy tylko mamy czas. Zwracam uwagę na perkusistę,wiesz no... ponieważ wszystkie te bandy mają wspaniałych bębniarzy.
P: Nawet te, które nie są bardzo popularne, bez wielkich nazw? 
RINGO: Taa, bo większość z tych zespołów nie jest popularna, jeszcze. Jest tutaj tylu fantastycznych perkusistów, że czasem aż czujesz się podłamany.
P: Kto jest najlepszy, z tych których słuchałeś? 
RINGO: No więc, to były niewielkie zespoliki. Nie znam nawet ich nazw...
P: Ale kto wg. ciebie jest najlepszych bębniarzem? 
RINGO: Lubię tych w rodzaju Buddy'ego Richa czy Joea Morello. I myślę, że nigdy nie byłbym w stanie grać tak jak oni [niebawem oddzielny post o Ringo i opinie różnych znanych perkusistów o nim - RK].

P: Co charakteryzuje tą wspaniałą grę tych perkusistów, co twoim zdaniem jest takie trudne do uzyskania? 
RINGO: Ich luz, ich gra wygląda na taką prostą, łatwą.Te wszystkie wspaniałe sztuczki, które robią jedną ręką... nie potrafię tego zrobić dwoma... Wspaniałe, po prostu, ale taka gra nie pasowałaby do naszej muzyki, do naszego zespołu.
P: Nie, to oczywiste, że nie.
RINGO: Nie grałbym tego tak po prostu.


P: Jest już powszechnie wiadome i skomentowane, że dwóch żonatych Beatlesów, jako generalna zasada, nie zabiera ze sobą w trasy swoich żon. Ringo, czy jest jakiś szczególny powód, że tak to się dzieje?
RINGO: Przede wszystkim, to byłoby niesprawiedliwe zabierać je ze sobą, bo no wiesz, musiano by nosić, pakować ich walizki tak jak nasze, a to byłaby spora przeszkoda...
P: No tak.
RINGO: ... kiedy jedziemy za granicę.
P: I jeszcze jedna rzecz, często jest wiele pytań na ten temat.Czy wydaje ci się, że dla zespołu sprawia to jakąś różnicę, że dwóch z was jest żonatych?
RINGO: Nie, nie sądzę.
P: Kiedyś to sprawiało różnicę dla pop gwiazd.
RINGO: Tak, gdzieś jak sądzę około 1957, 1958 , wielką tajemnicą było to, czy pop gwiazdy były zamężne, trzymano to w wielkiej tajemnicy.
P: Jak myślisz, dlaczego to się zmieniło?
RINGO: Fani jak sądzę zdali sobie sprawę, że jesteśmy tylko ludźmi, pijemy, palimy papierosy, żenimy się jak wszyscy inni. Wiesz, kiedy pierwszy raz pomyślałem o małżeństwie, strasznie spanikowałem, ale jak sporo o tym rozmawialiśmy, zdecydowałem się na to. I fajne było to, że około 95% listów do nas, to były gratulacje z tego powodu. Bardzo nas to wszystkich uradowało.
P: Dzięki Ringo.
RINGO: Okay, Bri. 

--
P: Bardzo często otrzymuję prośby, by zadać wam to pytanie. Mam teraz okazję o to spytać Paula. Tak więc , jak sądzicie, jak długo będziecie razem, śpiewać, grać, w zespole oczywiście? Czy dajecie sobie jakiś okres czasu, limit ?
PAUL:  Nie, naprawdę nie. Nigdy nie robimy żadnych planów, tym bardziej w tym temacie. Wiesz, nigdy na przykład, nie robiliśmy żadnych planów, ograniczeń, do kiedy będziemy grać w Cavern czy gdziekolwiek indziej... Tak więc po Cavern, nigdy nie robiliśmy żadnych planów odnośnie naszej kariery, jak długo będziemy nagrywać płyty. Nawet kiedy zaczęliśmy kręcić filmy. Teraz to robimy, czego jak wiesz, wcale się nie spodziewaliśmy, i nie określamy sobie do kiedy to, a do kiedy tamto. Wcale... Będziemy grać dopóki nie ustanie kupno naszych płyt, lub sprzedaż biletów na nasze koncerty. Wtedy zakończymy wszystko.
P: Jasne. Czy jesteś w stanie wyobrazić zaprzestanie koncertów grupy...
PAUL: Taaa.
P: ...i siebie, może z Johnem, kontynującego współpracę jako twórców piosenek?
PAUL: Nie wiem, przypuszczam, że coś takiego jest możliwe.
P: Swego czasu miałeś plany, lub takie zalążki planów o napisaniu musicalu, czy one już minęły?
PAUL: Tak, myśleliśmy o tym. Wtedy, kiedy po raz pierwszy o tym myśleliśmy, mieliśmy pomysł na zrobienie czegoś o Liverpoolu, i jak wiesz, nagle Lionel Bard napisał taki ['Maggie Mae' , tradycyjny, musical o liverpoolskiej prostytutce, 1964 -  RK]
P: No tak, napisał już taki.
PAUL: Napisał go w odpowiednim czasie. Tak więc, pomyśleliśmy, że chyba lepiej to odpuścić. Ale cały czas myślimy o tym, ponieważ może uda nam się chociaż z jednym... Jeden i na pewno bardziej nowoczesny.
P: Jestem pewien, że byście mogli coś takiego zrobić.


 
Brian Matthew i jego ulubieńcy.
___________________________________________________________________
Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.

HISTORY THE BEATLES

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz