OSTATNIE DNI JOHNA LENNONA - we wspomnieniach Yoko.

Kiedyś na blogu w ramach opisywania solowej twórczości The Beatles, umieściłem dwa teksty o ostatnim albumie "Double Fantasy", niejako "załatwiając" sprawę piosenek Johna z tego albumu. Z kolei na drugim blogu, którego podstawową częścią jest Mój Top Wszech-czasów, zatytułowany 2016, bo wtedy zacząłem go tworzyć, doszedłem do piosenki "Woman". Nie chciałem go tam dokładnie opisywać, gdyż piosenki Beatlesów opisuję dokładnie tutaj. Ale zrobiłem dokładniejszy tekst o ostatnim singlu Johna, dochodząc przy okazji do wniosku, że każdej piosence Johna z albumu "Double Fantasy" poświęcę także taki sam. No i trochę pouzupełniałem duży tekst o śmierci Johna, który czeka w kolejce na swoją publikację.  Obiecuję, że niebawem. Wpierw  jeszcze "Woman", pierwszy pośmiertny singiel Artysty.
No i wreszcie przetłumaczyłem (prawie bez żadnych skrótów) poniższy tekst, wspomnienia Yoko o OSTATNICH DNIACH JOHNA z 2010 roku. Ich wspólnych. Nie ukrywam, że bardzo mnie ten tekst wzruszył. Po raz kolejny odkrywam mojego idola, który od pół roku widnieje też na moim lewym przedramieniu (autoportret Johna), i ciągle zaskakuje mnie jakże innym człowiekiem stał się John w drugiej dekadzie lat 70-ych. Pamiętamy, że w czasach The Beatles, jego otoczenie określało go często jako złośliwca, "drania", człowieka często okrutnego (swoim humorem, dowcipem, docinkami) dla swego otoczenia. I oczywiście pewnie John nigdy tego swego pazura nie zatracił, ale gdy czytam kolejne wspomnienia Yoko o swoim mężu, rysuje mi się po raz kolejny inny obraz ukochanego muzyka. Romantyka, delikatnego, uczuciowego, rodzinnego. I choć od Yoko już dawno zmieniłem zdanie (początkowo w myśli idei: "to musiała być wspaniała kobieta, skoro John ją tak kochał i kropka, dla mnie też jest już kimś!"), to zawsze takie teksty przypominają mi jak para miała ciężko.
A ich jedyną winą było to, że się kochali, ona była "brzydką Azjatką" a on członkiem pomnikowego zespołu świata, który przez ich związek się rozpadł. Wspaniale opisał Johna George w "All Those Years Ago" (link tutaj). 100% miał Freddie Mercury śpiewając w "Life Is Real", że John był geniuszem. Najwspanialszym facetem XX wieku. Dla mnie na pewno! I za każdym razem, gdy słyszę nowe nagrania Paula (niebawem nowy album "Egypt Station") myślę o tym, ile wspaniałej muzyki mógłby nam wszystkim podarować zamordowany muzyk. Post wstawiam do serii WYWIADY oraz JOHN


 ___________________________________
18 września 2010.

YOKO ONO: Tworzenie 'Double Fantasy' było dla nas dwojga ogromną radością. Ale ten proces był bardzo intensywną pracą, ponieważ musieliśmy go wydać przed Świętami Bożego Narodzenia. John wiedział, przeciwko czemu byłam i ochraniał mnie do samego końca.Gdyby tego nie było, nie byłoby dialogu pomiędzy mężczyzną i kobietą. A gdyby nie miało nie być takiego dialogu, John odmówiłby nagrania. Oto jak było.
  Nikt dla mnie nie był niemiły, ale panowało silne uczucie, że płyta powinna być tylko Johna, a ja byłam ekstra dodatkiem, który musieli znosić. Słyszę teraz wasze "Yes!", facetów, którzy to czytają. Musicie więc zrozumieć jak wtedy czuli się inni ludzie.
 Z powodu tej skomplikowanej sytuacji John musiał zrobić co do niego należało, a jednocześnie chronić mnie. Nawet ze swoją szybką, błyskotliwą zdolnością do obserwacji, nie miał łatwo.Próbował ochronić dumną lwicę swoim owczym sercem, nie dając jej jednak odczuć, że właśnie to robi. Teraz, patrząc wstecz, rozumiem to teraz bardzo wyraźnie.
Dzięki sesjom przy "Double Fantasy" dowiedziałam się jak się robi płyty rockowe.  Ale w sytuacji stresowej schroniłam się w swoich starych klasycznych awangardach. Gitarzysta miał trudności ze znalezieniem dobrego solo do jednej z moich piosenek. Było późno w nocy i po prostu szybko napisałam nuty na kartce papieru i spytałam go, czy zagrałby to w pojedynkę. Jakiś czas wcześniej ktoś powiedział mi, że umie czytać nuty. Pomyślałam więc, że byłoby grzeczniej, gdybym dała mu zapis nutowy, niż pokazanie mu tego, czego chciałam na fortepianie, w takim przypadku cała grupa wiedziałaby, co robię. Powiedział tylko do Johna: "Nie potrafię tego zagrać" dla Johna. John spojrzał na mnie, spojrzał na gitarzystę i wyszedł z pokoju, skinął na mnie, abym poszła za nim. Przed salą kontrolną powiedział: "Pamiętasz? Powinnaś szeptać do mnie! Powinnam szeptać linię muzyczną w uchu Johna ?! Ale w rocku nie krytykuje się muzyków za ich solówki. Po prostu mówisz: "To było dobre. Ale czy możemy spróbować jeszcze jeden raz, tak na wszelki wypadek? Może trochę lżej, może ...". Coś w tym stylu. Więc wiedziałam, że zrobiłam faux pas. Po prostu powiedziałam: "Wiem, wiem" i odpuściłam to. Tak to było.
Potem robiłam “Yes, I’m Your Angel”! Chciałam to zrobić w 3/4. John powiedział: "Zróbmy to rock, 4/4." Więc zrobiliśmy to w 4/4. Kiedy skończyliśmy wszystkie ścieżki, John powiedział: "Tak czy siak, Yoko, zrobiliśmy to?!". Odparłam, że nadal chcę zrobić" Angel "w 3/4. "Och ... prawda! Nigdy nie powinnam była otworzyć ust! Więc wracamy z powrotem". Ale muzycy już się spakowali i opuścili studio. Andy, perkusista, musiał wrócić na Bermudów! Ale zrobiliśmy“Yes, I’m Your Angel” w 3/4. Ale wynikł problem, który polegał na tym, że ten, który zrobiliśmy w wersji 4/4, brzmiał znacznie lepiej. Muzycy grali doskonale w wersjach 4/4 i 3/4. Więc to nie była ich wina.
Coś co było do zrobienia w takcie na 3/4, było takbardzo przewidywalne dla tego rodzaju piosenki, brzmiało to bardziej wymyślnie, wydumanie niż w wersji 4/4, która w porównaniu do wersji na 3/4, co zaskoczyło nas, brzmiała bardziej świeżo. Więc wróciliśmy do wykorzystania tej z 4/4. Muzycy byli zadowoleni, ale nie sądzę, że moja popularność wśród nich się powiększyła. Ale w owym czasie wcale o tym nie myślałam. Ale teraz widzę to, że John pomagał mi wtedy w tym, nie robiąc z tego wielkiej hecy.
Któregoś dnia, w środku prac nad 'Double Fantasy', inżynierowie powiedzieli nam, że potrzebują dwóch godzin na naprawę konsolety. Więc wyszliśmy się na chwilę pospacerować. Cudownie. Po wiekach spędzonych w ciemnym studiu wyjście na światło dnia prawie nas oślepiło. To było prawie jak wiosna. Piękny, przepiękny dzień. Niebo błyszczało błękitem. Czuliśmy się jak dwoje nastolatków, którzy uciekli ze szkoły. John zdecydował, że udamy się do Saksa na Fifth Avenue. Minęliśmy tam kilka stoisk aż zatrzymaliśmy się przy okularach. "Powinniśmy kupić sobie po jednej sztuce". Wyjął kilka, duże, ciemne, przeciwsłoneczne założył mi na twarz. Nagle zaczął przyglądać mi się bardzo poważnie. "O co chodzi John?" "Powinnaś nosić je cały czas". Pomyślałam, że to głupie i chciałam się roześmiać, ale szybko przestałam. Wciąż mnie obserwował. Przypomniałam sobie wtedy nasze pierwsze spotkanie w galerii Indica, gdy tak przyglądał się na moją pracę "“Painting to Hammer a Nail In”. Tym razem patrzył na mnie w okularach, które wybrał dla mnie. "Dlaczego?" Spytałam się go wzrokiem. Wziął mnie za rękę i szybko wyszliśmy na zewnątrz. Czas było wracać do studia. Natychmiast zapomniałam o tym incydencie. Póżniej, te właśnie okulary ubierałam by stanąć twarzą w twarz ze światem. Słyszałam słowa Johna: "Trzymaj wysoko podbródek. Nigdy nie pozwól im wiedzieć, że cię mają!" Tak więc, nawet gdy odszedł, ciągle mnie ochraniał i pomagał mi.

Oboje byliśmy bardzo werbalnymi ludźmi. Kiedyś będąc w windzie tak byliśmy pochłonięci rozmową, że nawet nie zauważyliśmy, że nikt z nas nie nacisnął przycisku windy. Winda stała na parterze i dopiero to zauważyliśmy, gdy weszła do niej jedna starsza pani. Dlaczego mieliśmy sobie aż tak dużo do powiedzenia? Może dlatego, że byliśmy akurat sami, tylko nas dwoje. Spaliliśmy wszystkie mosty i nie mieliśmy nikogo prócz siebie. Johnowi wcale to nie przeszkadzało. Prawdopodobnie miało to związek z tym, że spotkał się i uścisnął dłoń tak wielu ludziom w dniach koncertów Beatlesów, nie mając z nimi zbytniego kontaktu.




Byliśmy także bardzo cichymi, spokojnymi ludźmi. Nie musieliśmy czasem nic mówić. Patrząc na siebie wiedzieliśmy co myśli drugie. Im bardziej świat nas nienawidził, tym bardziej staraliśmy się siebie ochraniać. Podobał mi się w jaki sposób patrzył na mnie i mawiał: "Podnieś podbródek, nie pokazuj im, że cię dopadli". Zawsze kiwałam głową, kiedy to mówił. Ale kiedy był sam, przyłapywałam go zamyślonego, z dalekim wzrokiem młodego/starego żołnierza, który przypomina sobie wszystko. Któregoś dnia powiedział: "Słuchaj, gdy umrę, upewnij się, że..." I dał mi wyraźne instrukcje, co mam zrobić z odrzutami z The Beatles [materiały muzyczne nie wykorzystane, dema itd - tzw. outttakes] Upewnij się, że tak zrobisz. Pomyślałam sobie, że to niezwykłe, że wciąż przejmował się starymi demo. Artysta do artysty. W tamtym czasie podobało mi się takie podejście do tego.
Którejś nocy zaszlochał: "Nie zostawiaj mnie samego. Nie umieraj przede mną". "Ależ John, jestem starsza od ciebie i to naturalne, że odejdę pierwsza". Ale już następnego dnia powiedział spokojnie, "Jeśli umrzesz, zrobię z ciebie zupę i ją wypiję". Będziemy w końcu jednym ciałem". Wydaje się, że ten pomysł bardzo go zaintrygował, bo opowiadał ludziom, którzy z nami pracowali,""Wiesz, gdyby Yoko umarła, zrobię z niej zupę i wypiję ..." Wszyscy mieli kamienne twarze, jakby nie mówił nic niezwykłego. John brzmiał jak mały chłopiec, kiedy to mówił. Mały chłopiec, który pomyślał o świetnym pomyśle.

 Jako para nie byliśmy zbytnio popularni, delikatnie mówiąc. Każdy wokół nas zdawał się myśleć, że gdyby nie było mnie koło Johna, The Beatles mogliby wrócić.Kiedy byliśmy w separacji, Jon powiedział mi, że musiał dać wywiad, że powrót The Beatles jest możliwy. Powiedział, że wytwórnia płytowa czuła, że nie ma szans sprzedać jego płyty jeśli tego nie zrobi. Więc udzielił takiego wywiadu i przesłał mi jego kopię. Kiedy oglądasz video z tym wywiadem, widać, że John czuł się wtedy niezręcznie. Próbuje być zabawny, a to zawsze działało. Dla takiego faceta jakim był John, zrobienie takiego wywiadu musiało oznaczać, że był pod presją. Myślałam, że gdy mieliśmy separację, to może on stanie się znowu takim popularnym facetem, którym był wcześniej.  Ale to nie był jedyny powód, dla którego chciałam naszej separacji. Miałam dosyć bycia osobą, którą nienawidzi cały świat. Cała sytuacja była jednym wielkim piekłem. To stawało się niebezpieczne dla mnie. Dla Johna oznaczało to wpływ na sprzedaż jego albumów. To oznaczało wielki przełom w jego karierze. Czułam się winna. Ale John był napalony na to byśmy byli razem. Tak więc wróciliśmy do siedzenia w piekle i bawiliśmy się tym. Piekło! Czym jest piekło? John na to wszystko: "Będziemy zawsze szczęśliwi, dopóki będziemy razem. Co nam zależy? Nie, Yoko. My nie? Kiedy się zestarzejemy,będziemy sobie wylegać na bujanych fotelach gdzieś w Kornwalii, czekając na pocztówki od Seana".


W okresie "Double Fantasy" odzyskał swoje kreatywne soki, był bardzo ożywiony,pisząc świetne piosenki, no i nagrywając je. Ale w środku nocy miewał koszmary oddzielające nas ponownie. Tym razem przez śmierć.
Zrobiłem projekt okładki "Double Fantasy". Wybrałem dobrą czcionkę dla słów. I użyłam dwóch zdjęć Shinoyamy [Kishin Shinoyama - japoński fotograf, na zdjęciu z Yoko przy projekcie okładki] na przód i tył płyty, z tym że zmieniłam je w czarno-białe. 

Oryginalne zdjęcia były kolorowe. Sądziłam, że odzwierciedlają chropowatość albumu, czyniąc go czarno-białym. Myślałam, że wysyłam wiadomość, że to dokument, a nie fikcja. Ale "Życie jest tym, co dzieje się z tobą, gdy jesteś zajęty robieniem innych planów", jak powiedział John. Kiedy patrzę teraz na okładkę, zastanawiam się, czy w tej mojej historii z czarno- białym zdjęciem nie było czegoś więcej niż w samej mojej kalkulacji.
Skończyliśmy album. Wydaliśmy singla “(Just Like) Starting Over.” Ale singiel nie został Numerem 1. Poszłam do Johna, który siedział sobie rozparty w wygodnym fotelu i czytał gazety. "John, przykro mi, ale singiel stał się tylko Numerem 8". "Nie ruszy?" "Nie". Myślał nad tym przez sekundę, potem spojrzał na mnie i powiedział,"W porządku. Mamy swoją rodzinę".

Miał wielkie plany, gdyby singiel stał się Numerem Jeden. Był przecież Anglikiem i planował zabrać Seana i mnie do Anglii na QE2 [transatlantyk]. Chciał przedstawić Seana ciotce Mimi, no i przywitać się z Liverpoolem. Ale teraz musieliśmy całkowicie odrzucić ten plan. I ostatni weekend był bardzo cichy. Niebo było zachmurzone, ale w taki spokojny sposób, miasto wydawało się jakby spało.

Sobotę rozpoczęliśmy z Johnem od wysłuchania “Walking on Thin Ice". Gdy John był na tym skoncentrowany, pomyślałam, że pójdę do sklepu i kupię Johnowi trochę czekoladek. Uwielbiał czekoladę, ale teraz byliśmy w trakcie diety od cukru. Po uzależnieniu z 60-tych, John chciał byśmy oboje byli czyści i zdrowi. Dla Seana. Ale w tą sobotę, w ostatnią sobotę Johna chciałam mu sprawić trochę radości. I zaskoczyć go. Nie wiem dlaczego tak pomyślałam. Nigdy specjalnie nie przepadałam za czekoladą, więc brak jej specjalnie mi nie doskwierał.Kupiła trochę i wróciłam do domu. Gdy wychodziłam z windy, John zaskoczył mnie otwierając mi drzwi zanim zdążyłam zadzwonić. "Skąd wiedziałeś, że akurat wchodzę w tej chwili?"  "Oh, wiem zawsze kiedy wracasz". Był taki szczęśliwy gdy zobaczył czekoladę. Pamiętam jak się uśmiechał.
Tego samego dnia, John chciał abyśmy przenieśli wszystkie moje prace na górę do dużego białego pokoju. Nie pierwszy raz wystąpił już z tą prośbą, ale w ten weekend poprosił o to znowu. "To niedorzeczne" powiedział. "Mamy takie wspaniałe dzieła i trzymamy je w piwnicy. Chcę się nimi cieszyć". Jak dla mnie, to byłoby nudą oglądać codziennie moje stare prace. W rezultacie piętrzyły się w kurzu w piwnicy. W tamtych czasach zupełnie się tym nie przejmowałam. "John, czy nie możemy tego zrobić po ukończeniu albumu? Jesteśmy teraz trochę zajęci, prawda?" "Nie, zróbmy to teraz. W przeciwnym razie nigdy tego nie zrobisz" Wyczułam w jego głosie smutek, jakby wiedział, że nigdy nie przyniesiemy ich na górę. Nigdy tego nie zrobiliśmy.

Apartament Lennonów w Dakocie.



John puszczał przez cały dzień “Walking on Thin Ice.” Grał to ciagle, bez przerwy. Wciąż nie mieliśmy tam dołożonego gitarowego solo, więc myślałam, że zastanawia się co z tym zrobić. Ale to nie było tak jak zwykle, gdy poświęcał na coś takiego tyle czasu. Poszłam spać. Gdy się obudziłam w niedzielę rano, wciąż leciało “Walk­ing on Thin Ice,” a on spoglądał przez okno na park. Wiedziałam, że ta piosenka jest dobra. Ale myślami byłam przy tym co zrobić w niej muzycznie. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym głębiej, dopiero ostatnio. Przyszło mi do głowy, że być może John postrzegał ją w innym świetle. Walking on thin ice / I’m paying the price / For throwing the dice in the air (Stąpam po cienkim lodzie / płacę swoją cenę / za rzut kotką w powietrzu) Potem to przechodzi w drugim wersie w: But it goes into the middle eight after the second verse: I may cry someday,/ But the tears will dry whichever way / And when our hearts return to ashes / It’ll be just a story (Może zapłaczę któregoś dnia / ale łzy i tak w jakiś sposób wyschną / i kiedy nasze serca obrócą się w popiół / będę już tylko historią).

Nie zdawałam sobie sprawy, że mówiłam "Może zapłaczę któregoś dnia", a nie "Ty zapłaczesz któregoś dnia" czy "My zapłaczemy któregoś dnia".  O czym myślałam? John z pewnością to zauważył, kiedy uważnie słuchał cały dzień tej piosenki. Czy właśnie przez to tak słuchał w kółko piosenki. Czy o czymś wiedzieliśmy? John? Ja? Śmierć była jedynym tematem, o którym nie rozmawialiśmy w ten weekend, ale otaczała nas jak ciężka mgła.


Walking On Thin Ice


  Ostatnia niedziela. Cieszę się, że nie wiedzieliśmy, że to jest nasza ostatnia, tak więc mogliśmy spędzić ją normalnie. Mimo pozorów normalności okazało się, że nie była to jednak taka zwyczajna niedziela. Coś zaczynało się dziać, jak śmiertelna cisza przed tsunami. Powietrze stawało się coraz bardziej napięte i gęstsze, coraz bardziej gęstsze. Widziałam wyraźnie fale powietrza. To były falujące linie, jak na szpitalnych monitorach, tuż przed tym, zanim staną się płaskie, proste. Spytałam się Johna czy wszystko w porządku. Pokiwał tylko głową słuchając głośno "Walking On Thin Ice" Walking on thin ice. Walking on thin ice .. . “John, John, arrre youuuu alllll riiight?” Słyszałam w moim głosie wibracje. Z jakiegoś powodu nie mogłam się do niego zbliżyć. WALKING ON THIN ICE. WALKING ON THIN ICE. WALKING ON THIN ICE. Zdałem sobie sprawę, że oboje byliśmy w dziwnym wymiarze w dziwnej strefie czasowej, tak jakbyśmy byli we śnie. Potem wszystko się zatrzymało. Udałam się na długi, płytki sen, z Johnem, czule mnie całującym.


Poniedziałek. Ostatniego dnia życia Johna, obudziliśmy się gdy na zewnątrz, nad Central Parkiem rozciągało się  błękitne niebo. Ten dzień był pełen jasnych oczu. Mieliśmy tego dnia pełny harmonogram. Sesja zdjęciowa Annie Leibovitz, program radiowy dla RKO oraz od 18.00 praca w studiu. John lubił być punktualnym.  Po południu niebo zrobiło się szare. A John ciągle rozmawiał w radiu RKO, poruszając w czasie wywiadu wiele rzeczy. 
 Prawie spóźniliśmy się na studio. Wskoczyłam do samochodu i zobaczyłem, że John wciąż podpisuje autograf dla faceta przed Dakotą. "John, spóźnimy się!" Pamiętam, że byłam trochę rozdrażniona. Myślałam, "Po co jeszcze jeden autograf?" John powiedział coś w stylu "OK" i wskoczył do samochodu, usiadł obok mnie i wziął mnie za rękę jak zwykle. Samochód odjechał.Wiem, że dużo opowaidam o jego dłoniach. Kochałem je. Mówił, że chciałby mieć takie dłonie jak Jean Cocteau - długie i smukłe palce. Ale dorastałem w otoczeniu kuzynów z tymi arystokratycznymi rękami. Uwielbiałem czyste, mocne, pracowite ręce Johna, któredotykały mnie za każdym razem, gdy była na to szansa. Praca w studiu trwała do ​​późna w nocy. W pokoju obok pokoju kontrolnego, tuż przed naszym wyjściem ze studia, John spojrzał na mnie. Spojrzałam na niego. Jego oczy miały intensywność faceta, który chciał mi powiedzieć coś ważnego. "Tak?" Zapytałam. I nigdy nie zapomnę, jak z głębokim, łagodnym głosem, jakby chcąc wyrzeźbić jego słowa w moim umyśle, powiedział mi najpiękniejsze rzeczy. "Och", powiedziałam po chwili i odwróciłam wzrok, czując się nieco zakłopotana.W moim umyśle, słysząc coś takiego od twojego mężczyzny, gdy byłaś już w drodze ponad 40 lat ... cóż ... Myślałam, że byłam bardzo szczęśliwą kobietą. Nawet teraz widzę jego przenikliwe oczy w moim umyśle. Nie wiem, dlaczego zdecydował w tej chwili, aby powiedzieć to wszystko tak, jakby chciał, żebym zapamiętała to na zawsze. Czy miało to znaczenie, że cały świat nienawidzi cię, jeśli twój facet tak bardzo cię kocha? Kogo to obchodzi, jeśli musiałaś z nim żyć w piekle? Niektóre pary mogą mieć to szczęście, że mieszkają w niebie. Moje życie i Johna było w piekle. I uwielbialiśmy je. Nie chcielibyśmy żadnego innego.




Czytaj: WOMAN - singiel
Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki
HISTORY of THE BEATLES 






3 komentarze:

  1. Łezka w oku się zakręciła i wyschła. Pięknie się czytało.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny tekst. Płakać sie chce. Wiem

    OdpowiedzUsuń
  3. No i kurwa popłakałam się już któryś raz przy czytaniu tego bloga. Piękny wpis, wspaniała Yoko, wspaniały John, wspaniała para. Ogromny żal. Zaciekawiła mnie wzmianka o tatuażu na Twoim przedramieniu. :) Marta (no i cała moja paczka).

    OdpowiedzUsuń