8 grudnia po drugiej sesji z Anne Leibovitz, w czasie której pozował w swojej fryzurze Teddy Boy'a, w czarnej, skórzanej kurtce, niebieskich dżinsach i kowbojkach. Gdyby nie zarys drapaczy chmur i drzew za oknem, mógłby równie dobrze wychodzić za chwilę na scenę w hamburskim klubie Kaiserkeller.
Około czwartej po południu wyszedł z Yoko do Record Plant. Nie doczekawszy się własnej limuzyny, zabrali się z ekipą RKO. Kiedy John wsiadał do samochodu, pojawił się zabójca, w ręku trzymał swój egzemplarz ostatniego albumu Lennonów, na którym John złożył mu koślawy autograf.
- Czy to wszystko, czego chcesz? - miał zapytać John.
Tę chwilę uwiecznił fotograf amator z New Jersey, Paul Goresh, który już od dawna koczował pod budynkiem Dakoty (raz udało mu się wśliznąć do budynku, podając się za fachowca od zepsutych magnetowidów). Zabójca powiedział później, że miał wtedy zamiar wymierzyć swoją karę, ale rozbroiło go przyjazne zachowanie Johna.
Jak wiemy z wcześniejszych tekstów na blogu, kolejne sześć godzin John spędził pracując nad piosenkę Yoko 'Spacerując po cienkim lodzie' (Walkin On Thin Ice), która początkowo miała się znaleźć na albumie. Gdy wychodzili ze studia, Yoko zaproponowała, żeby zjedli kolację w restaurację w pobliskich delikatesach Stage Deli, ale John chciał najpierw wrócić do Dakoty.
Yoko: Ostatnią sprawą, o której myślał, było to, żeby wrócić do Seana i położyć go spać.
Wychodząc ze studia John zdążył jeszcze przystanąć i złożyć ostatni w swoim życiu autograf, operatorowi centrali, Rabiahowi Vincentowi.
Wydawało się, że nie było bezpieczniejszego miejsca niż dom. Noc była tego dnia wyjątkowo łagodna. Limuzyna zamiast wjechać przez strzeżoną bramę na równie strzeżony wewnętrzny dziedziniec, zaparkowała przy krawężniku. Zabójca oddał do Johna pięć strzałów. John szedł jeszcze kilka kroków, wszedł po schodach do przedsionka z portiernią i wtedy upadł, rozrzucając po drodze trzymane w ręku kasety. Kilka sekund później Yoko wpadła do środka krzycząc, że John został postrzelony. Młody portier, Jay Hastings, włączył alarm połączony z policją, a następnie klęknął obok Johna, chcąc, tamować krwotok. Wysiłek jednak okazał się bezowocny. Hastings delikatnie wtedy zdjął okulary Johna i przykrył go swoją służbową marynarką. Dwie minuty później ukazały się radiowozy. W odróżnieniu od wielu innych zamachowców chcących po zamachu odebrać sobie życie, nie mówiąc o ucieczce, zabójca stał spokojnie oparty o ceglany mur naprzeciwko Dakoty, czytając "The Catcher in the Rhye" J.D. Sallingera, na którego stronie tytułowej napisał wcześniej: "To jest moje oświadczenie". Revolver i album 'Double Fantasy' leżały obok.
George Harrison wydał oświadczenie następującej treści: "Po wszystkim, co przeszliśmy razem, darzyłem - i nadal darzę - Johna wielką miłością i szacunkiem. Jestem zszokowany. Obrabować kogoś z życia to dokonać największego rabunku".
W dzień zabójstwa Johna jak i następny, George nagrywał w swoim studiu na terenie swojej posiadłości Friar Park, Henley-on-Thames. Pete Shotton, szkolny przyjaciel Lennona na wieść o tragedii za oceanem przybył do posiadłości Harrisona (na zdjęciu John i Pete).
PETE SHOTTON: Przybyłem do Friar Park krótko po popołudniu. George już został obudzony wiadomością o Johnie. Objął mnie ramieniem i poszliśmy do kuchni napić się herbaty
- Po prostu poczułem, że muszę porozmawiać się z kimś, kto zrozumie" - powiedziałem w końcu.
- Tak, Pete - odparł George. Wiem co masz na myśli.
Wymieniliśmy kilka cichych słów; następnie George odszedł na krótko od stolika, aby nawiązać transatlantyckie połączenie z Ringo.Około godziny później muzycy zaczęli przyjeżdżać na sesję nagraniową, którą George zaplanował już na popołudnie. Spojrzałem na niego lekko zdziwiony i spytałem:
- Mimo tego wszystkiego organizujesz dzisiaj sesję?- Cóż - powiedział George. Naprawdę nic więcej nie możemy zrobić, prawda? Musimy po prostu żyć dalej...
Przypuszczam, że musiało minąć trochę czasu, zanim ta informacja tak naprawdę do niego dotarła. George jak i wielu ludzi, którym John był bliski, długo to sobie uświadamiali - wydawali się odrętwiali i zszokowani przez dłuższy czas. George opowiadał o tym w wywiadach, jakby to było prawie nierealne, jakby to się nie wydarzyło, ponieważ John mieszkał w innym kraju i często go nie widywał, wydawało mu się, że wciąż może gdzieś tam być.
Wiemy, że Johna i George'a poróżniła książka tego ostatniego, biografia "I Me Mine", którą John poczuł się zraniony, gdyż młodszy przyjaciel z zespołu poświęcił mu w niej zbyt mało miejsca i obsadził w mniejszej roli. W wywiadzie w 1987 dla Rolling Stone George'owi zadano pytanie, czy czuł, że mógłby się z Johnem jeszcze zbliżyć, gdyby nie tragedia.
GEORGE: Nie. Czułem się daleko od Johna tylko w sensie fizycznym, ponieważ wiele razem przeszliśmy. Byliśmy razem, gdy pierwszy raz wzięliśmy LSD. Te i inne doświadczenia przeżyte razem. Na LSD jak i inaczej. Medytacje w Rishikesh. Mieliśmy tam kontakt naszych psychicznych ciał. Tak już zostało na zawsze, w jakimkolwiek sensie.
Olivia Harrison, żona George opowiadała, jak George bardzo przeżywał śmierć Johna, że względu na jej gwałtowność. Przekonania religijne jej męża mówiły, że takie przejście powinno odbywać się łagodnie i powoli. Także wydarzenie to przez długi okres czasu wpływało na komfort życia ex-Beatlesa, który zaczął się obawiać o swoje niebezpieczeństwo. Jednocześnie Olivia stwierdziła, że George bardzo przeżył śmierć przyjaciela, ale nie chciał się z tym obnosić publicznie. "Przeżywał w swoim sercu i duszy".
Warto tutaj dodać, że 30 grudnia 1999 roku, a więc niedługo przed swoją śmiercią, George omal nie został zabity w swoim domu przez rabusia. Włamania do Friar Park dokonał 33-letni Michael Abram. Obudzony w środku nocy George zaatakował złodzieja, który w czasie walki wręcz pchnął Beatles kilka razy nożem w klatkę piersiową. Złodzieja zaatakowała także Olivia, ale ten rzucił się na nią. Ostatecznie przybyła policja i złapała Abrama. Prokurator powiedział, że Abram "wierzył, że The Beatles byli czarownicami, którzy latali na miotłach. George Harrison miał go opętać więc Bóg wysłał go z misją zamordowania Beatles, w którym widział samego diabła". Tak więc niewiele brakowało - o czym dzisiaj niewiele się mówi - a drugi z Beatlesów byłby zamordowany przez szaleńca. Opiszę to wydarzenie na blogu.
YOKO (1981): Jesteśmy jakby rodziną. Mówimy czasem różne rzeczy, ale w końcu, wszyscy są bliskimi sobie ludźmi, ze względu właśnie na Johna. To po prostu przeznaczenie – że ci czterej ludzie się spotkali – są jak bracia. Więc czuję to tak, nawet jeśli czasem mnie ranią, wykluczają ze swego grona. Nie potrafię powiedzieć o nich niczego niemiłego. Ponieważ jeśli ich spytasz, może powiedzą, że ja z Johnem zrobiliśmy coś, co ich zraniło. Nie utrzymujemy relacji towarzyskich, ponieważ oni mieszkają w Anglii, ale George dzwonił do mnie, Paul dzwonił także. Dzwonili po tym co się stało w grudniu, i rozmawialiśmy o tym w sposób bardzo spokojny, cywilizowany. Tak jak wtedy gdy umarł Brian Epstein. Myślę, że każdy z nich był nieszczęśliwy i zaszokowany tym. Ale oni są bardzo wrażliwi i nie rozmawiali o tym. Dostrzegam tą sama sytuację teraz. Jestem pewna, że to co się stało, głęboko wstrząsnęło i Paulem i George'm. Ringo wyraził to w najlepszy dla siebie sposób. Ale każdy przeżywa swój własny ból na swój sposób i myślę, że oni nie wiedzą co z tym zrobić.
Czytaj także:
"All Those Years Ago" - piosenka George'a Harrisona w hołdzie Johnowi.
Prawdopodobnie ostatnie, znane zdjęcie obu Beatlesów. 1974 Los Angeles, Klub Troubador. Więcej na blogu w Historii 1970-1980.
Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki
HISTORY of THE BEATLES
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz