MAXWELL'S SILVER HAMMER

Album: Abbey Road  
Kompozycja: Lennon & McCartney (100%)
Napisana: październik 1968, 10 lipca 1969
Wydany: 26 września 1969(UK), 1 listopada 1969 (USA)
Nagrywana: 9, 10, 11 lipca 1969 (Studio 2), 6 sierpnia  1969  (Studio 2)
Miks: 10 lipca 1969 (Studio 2) / 6, 12, 14 sierpnia  1969 (Studio 2)
Wytwórnia: Apple
Producent: George Martin
Inżynier: Phil McDonald, Tony Clark, Geoff Emerick
Asystenci: John Kurlander, Alan Parsons
Podejścia: 27
Długość: 3:24



 

Dostępne na: 
Abbey Road
Anthology 3 






Obsada:
PAUL: wokal, chórki, gitara basowa (1964 Rickenbacker 4001 S), gitara solowa (1962 Epiphone ES-230TD Casino), fortepian (Hamburg Steinway Baby Grand), syntezator (1967 Moog IIIp)
GEORGE: chórki, gitara solowa (1969 Fender Rosewood Telecaster), gitara rytmiczna (1968 Gibson J-200)
RINGO: perkusja (1968 Ludwig Hollywood Maple), 
GEORGE MARTIN:  organy (1967 Hammond L100)
MAL EVANS: kowadełko




Przewrotne poczucie humoru dostrzegamy w wielu piosenkach, od ckliwych, ale zabawnych historyjek jak np. 'Ob-la-di, Ob-la-da'  do pikantnych żartów w 'Hapinness is A Warm Gun'. "Maxwell's Silver Hammer", żartobliwo- wodewilowy numer z albumu napisał Paul McCartney jeszcze podczas sesji do 'Białego Albumu' z myślą o wydaniu go jako singla (piosenka jednak w czasie sesji w 1968 nie była jeszcze gotowa). Paul mieszkając w Londynie, do czasów poznania Jane Asher i jej rodziców, czynnie uczestniczył w życiu kulturalnym Londynu. Bywał częstym gościem różnych imprez, spektakli, premier, sponsorował wystawy, powstawanie kilku galerii itd. W tym czasie, bo już w  1966 usłyszał w czasie podróży do Liverpoolu radiową sztukę BBC 'Ubu Coco'. 

Paul stwierdził, że to najlepsze radiowe słuchowisko czy sztuka, jakie kiedykolwiek słyszał w całym zyciu. Muzyk więc później zainteresował się kolejną sztuką francuskiego pioniera teatru absurdu, Alfreda Jarry'ego (na zdjęciu) 'Ubu Roi', zwariowaną rzeczą sceniczną z pogranicza absurdu, surrealizmu, filozofii oraz 'patafiozyki', właśnie wymyśloną przez pisarza. Nauka ta wykpiwała naukowy sposób podchodzenia do każdej sprawy (analiza, synteza itd). Paula bardzo rozbawiał fakt, że 'pewnie jako jedyny  umieścił pojęcie "patafizyki" na listach przebojów'. Wyjaśnił tak to kiedyś Lindzie. 
PAUL: 'Patafizyka!' To było wspaniałe. Uwielbiam takie surrealistyczne akcenty. To była wielka różnica między mną a Johnem. Podczas gdy on wszystko wykrzykiwał głośno z dachów, ja wolałem o tym szeptać po salonach. Uważałem, że tak wystarczy.



Sztukę 'Ubu Roi' Paul obejrzał w Royal Court Theatre w Londynie w towarzystwie Jane. Paul zanurzał się już wtedy w twórczości Jarry'ego. W 1968 postanowił użyć cząstkę wiedzy na ten temat w beatlesowskiej twórczości. Zasadniczym tematem piosenki 'Maxwell's Silver Hammer' jest radzenie sobie, w chwilach gdy wszystko idzie znakomicie, z nieoczekiwanymi problemami. Trudno nie dostrzec tutaj odniesieniu do sytuacji The Beatles. Srebrny młotek?  
PAUL: "Maxwell" był jakby moim opisem sytuacji, gdy coś idzie nie tak, jak to często bywa, gdy to wszystko zacząłem odnajdywać w życiu. Chciałem oczywiście czegoś symbolicznego, więc kimś takim był Maxwell, fikcyjna postać, ze swoim srebrnym młotkiem. Nie wiem dlaczego srebrny, zdecydowanie brzmiało to lepiej niż tylko "młotek Maxwella". Potrzebne było do zrównania wersu. Nadal używamy tego zwrotu gdy wydarza się coś niespodziewanego...
  To rodzaj piosenki, które lubię pisać.  To tylko głupia historyjka o ludziach, których nigdy nie spotkałem. To tak jak pisanie sztuki, nie musisz znać tych ludzi, po prostu ich wymyślasz. Kiedyś George powiedział mi, że nie potrafił pisać takich piosenek, wiec pisał z własnych, osobistych doświadczeń. Styl Johna polegał na ukazaniu nagiej prawdy. Gdybym był malarzem, prawdopodobnie maskowałbym bardziej różne rzeczy, niż inni ludzie.




Na filmie 'Let It Be' widzimy fragment, gdy Paul uczy pozostałych Beatlesów piosenki i dostrzec można ich co najmniej mały entuzjazm.
GEORGE: Czasami Paul zmuszał nas do robienia naprawdę głupkowatych piosenek. Mam na myśli "Maxwella", która, na Boga, była taką. W międzyczasie robiliśmy dobrą robotę, ale kiedy Paulowi wpada do głowy pomysł...


JOHN: To typowy singiel McCartney’a. Sporo się nad tym napracował. Nie ma mnie w „Maxwellu”. Chorowałem po wypadku, kiedy oni praktycznie zrobili ten utwór. Podejrzewam, że podczas tych sesji wykończył George’a i Ringa..

Innym razem JOHN, nie pamiętając, że nie brał udziału w nagraniu, mówi: Nienawidzę tego. Wszystko co pamiętam z tego numeru, to fakt, że zmusił nas do nagrywania go z milion razy. Zrobił wszystko, by stworzyć singiel, który nigdy nim nie był i nigdy nie mógł być, ale powkładał tam gitary, ktoś musiał uderzać w kawałek żelaza a my wydaliśmy na ten numer więcej pieniędzy niż na cały album. Tak sądzę.
Ocena Johna jest oczywiście myląca. Nagrywanie piosenki McCartney'a zajęło tylko trzy dni i nie wykorzystano do niej (przecież o wiele droższe) wynajętych muzyków studyjnych, jak zrobiono to w przypadku innych utworów z albumu jak 'Something' czy 'Carry That Weight'.
PAUL: Byli źli, bo nagranie „Maxwell’s Silver Hammer” trwało trzy dni. Wielki mi halo! I co z tego.
W negatywnej ocenie piosenki Paula John nie był osamotniony. Wcześniej zacytowałem wypowiedź Harrisona, któremu także ta piosenka nie przypadła do gustu. W 2008 roku również podobną opinię odsłonił czwarty Beatles, RINGO: Najgorszą sesją była ta z "Maxwell's Silver Hammer". To było najgorsze nagranie, jakie kiedykolwiek nagraliśmy. Robiliśmy to przez kilka pieprzonych tygodni. Uważałem te sesje za szalone.



No cóż, Ringo znowu się myli z tymi tygodniami, i tutaj wtrącę swoją opinię na temat piosenki, bo jakość, atmosfera, "wygląd wewnętrzny" sesji to już inna sprawa. Ciągłe nagrywanie tej samej piosenki, nawet gdyby to było np. "Hey Jude" mogłoby pewnie zirytować każdego. Tym bardziej wtedy, gdy widzi się, że dotychczasowe rezultaty są naprawdę niezłe i można na tym poprzestać. Dla mnie "Srebrny młotek Maxwella" ma niesłychany urok i darzę tą piosenkę ogromną sympatią.Podoba mi się w niej wszystko. Gdy zrozumiałem genezę powstania tekstu a więc zabawę tekstem i odniesienia do aktualnych pseudonauk (patafizyka), także i on nie wydaje mi się już taki banalny, choć na swój sposób to także makabreska. Ale wracam do muzyki. Piękna melodia, ale przede wszystkim urzeka mnie w niej głos i sposób śpiewania Paula. Muzyk ścierał niemiłosiernie głos w sąsiadującej na tej samej stronie albumu balladzie "Oh! Darling", tutaj mamy w piosence słodkiego Paula, dyskretnego, jakby nieśmiałego. Łagodnego.
Zwróćcie uwagę jak kapitalnie wyśpiewuje pod koniec piosenki frazę "A noise comes from behind". No a wspaniałe chórki tylko Paula i George'a. Paul poprosił Johna by dołączył się do chórków, ale John odmówił, tłumacząc się, że musi się opiekować Yoko. Kiedyś omawiając tą piosenkę w pewnym gronie dodawałem żartobliwie, że trudno tutaj także przyczepić się do znakomitej gry młotkiem na kowadełku Mala Evansa. Widzimy to w filmie 'Let It Be', choć niewykluczone jest, że w finalnej wersji albumowej młotkiem uderza Ringo ( o tym jeszcze niżej). Czarne kowadełko zostało wypożyczone przez studio z agencji teatralnej z adnotacją: "Dla Ringo Starra".
Na koniec jest jeszcze jeden smaczek piosenki. W 1 minucie 24 sekundzie utworu, przy fragmencie "Writing fifty times..." słyszymy przytłumiony śmiech Paul. Tak już jest z The Beatles, że kochamy ich za wszystko, w tym także za takie 'smakołyki muzyczne'. A, że pozostała trójka Beatlesów nie lubiła piosenki. Wielki mi bid deal!
George Harrison z pewnością miał na myśli piosenkę Paula, gdy opowiadał dziennikarzom już po ukazaniu się albumu, że są na nim piosenki, które ludzie pokochają oraz takie, które znienawidzą.

Nagranie podkładu zajęło 21 podejść. Z Paulem na fortepianie, George'm na basie i Ringo na perkusji. 10 lipca dograno inne partie, George na gitarach, Paul dublował swój wokal a George Martin zagrał na organach Hammonda. W czasie tej sesji Paul poprosił Ringo o akcent w postaci uderzeń w młotek. Geoff Emerick wspomina, że ponieważ Ringo nie mógł robić obu rzeczy naraz, poza tym nie miał siły by podnieść młotek, więc poproszono Mala o to i nauczenie go wbicia się w rytm zajęło trochę czasu (film 'Let It Be'). Wydaje się jednak pewnym, że w ostatecznej wersji piosenki w młotek uderza Ringo. 
"Maxwell" był pierwszym utworem, w którym Beatlesi wykorzystali syntezator Mooga.

PAUL:  Połączyliśmy w całość całkiem fajny album, a jedynmi pretensjami co do mnie było to, że spędziliśmy trzy dni na nagrywaniu Maxwell's Silver Hammer.Pamiętam jak George mówił: 'To tylko piosenka a zajmujemy się już nią trzy dni'. 'Tak, ale  chcę ją zrobić dobrze. Mam kilka na nią pomysłów'. To były początki z pracą z Moogiem i zajął mi on trochę czasu.
ALAN PARSONS:  Paul nagrał Maxwella używając taśmy [długa taśma, która indukuje w odtwarzanym dźwięku, w zależności gdzie dany dźwięk jest dotykany na syntezatorze i jak palec muzyka się po nich przesuwa] Paul chciał grać jak na skrzypcach i musiał znaleźć każdy ton - co oczywiście świadczy o wysokim talencie muzycznym Paula. To bardzo trudne znaleźć odpowiedni dźwięk podobny do skrzypiec, ale Paul zrobił to od razu. Z muzyki mógł się nauczyć wszystkiego w kilka dni. 

GEOFF EMERICK: W czasie pierwszych sesji 'Abbey Road' Paul był w wyśmienitym nastroju. Robił znowu nawet to co zapamiętałem z pierwszych sesji w 1062 roku, zjeżdzał po poręczy schodowej w dół Studia numer 2. Spędził bardzo dużo czasu na nagrywaniu "Maxwell's...", co trochę irytowało George'a Harrisona. Któregoś popołudnia wdali się w kłótnię i pomyślałem: 'Ho, go, wraca dawne'. Ale szybko napięcie opadło kiedy doszło do robienia chórków i uderzania w kowadełko. Paul chciał właśnie takiego efektu i Mal to robił. Pamiętam jak walił w nie i wszyscy ryczeliśmy ze śmiechu. Zarówno on jak i Ringo mieli to robić, ale Ringo nie miał już siły podnosić młotek, więc musiał to robić Mal, ale miał duże kłopoty z trafieniem w tempo. Więc trochę to potrwało, zanim uzyskaliśmy odpowiedni rezultat. W przeciwieństwie do 'Peppera', na 'Abbe Road' Beatlesi nie szukali już niemożliwego. Było tego niewiele. W stylu: 'upewnij się by gitara nie brzmiała jak gitara'. Niemniej było trochę dyskusji, bo na 'Maxwellu' Paul chciał by gitara basowa brzmiała jak tuba, aby nagranie trochę brzmiało staroświecko. Sporo czasu zajęło uzyskanie tego efektu, ale gdy nie było Ringo i George'a, nie było nikogo, kto mógłby zaprotestować. Na tym etapie, późnej kariery Beatlesów wydawało się, że to najlepszy sposób na robieniu płyt - możliwe, że jedyny - by każdy członek  zespołu pracował osobno.

Co ciekawe, John który nie lubił tej piosenki, bo przecież nawet odmówił Paulowi zaśpiewania chórków. W czasie gdy trójka nagrywała chórki John i Yoko siedzieli o obserwowali ich. Paul pojednawczo podszedł i zaproponował Johnowi, by jednak się dołączył. John odmówił, ale nie zrobił tego niegrzecznie, miał silne alibi w postaci argumentu, że Yoko wciąż nie może dojść do siebie po wypadku, więc całą swoją uwagę musi poświęcać żonie. John wiedział z czego rezygnuje, w styczniu 1969 podczas sesji 8-go John śpiewał chórki do nielubianej piosenki razem z George'm, ale 'Maxwella' zapamiętał. I znielubił choć... W książce “A Hard Day's Write,” Steve Turnera znajdujemy ciekawą wypowiedź Tony'ego Kinga, pracownika firmy Beatlesów Apple, który rozmawiał kiedyż z Johnem na temat jego piosenki 'Instant Karma' (singiel Johna z lutego 1970, wydany pod szyldem Johna Ono Lennona).

King: John powiedział mi, że "Maxwell's Silver Hammer" jest piosenką o prawie karmy [w hinduizmie, buddyzmie i pokrewnych religiach - "karma" to to przyczyna – rozumiana w sensie prawa przyczyny i skutku - RK]. Rozmawialiśmy któregoś dnia o 'Instant Karma', ponieważ wydarzył się jakiś incydent, że Johna zaatakowano, i on powiedział, że jest to przykład natychmiastowej karmy. Spytałem się czy w to wierzy. Powiedział, że tak, i że "Maxwell's Silver Hammer" była pierwszą piosenką, którą właśnie o tym napisali. Powiedział, że ideą utworu było to, że jeśli zrobisz coś, co nie jest właściwe, na głowę spadnie ci srebrny młot Maxwella.

W tym duchu PAUL uzupełnia: Piosenka uosabia upadki w życiu. Wtedy gdy wydaje ci się, że wszystko idzie gładko, bang! bang! - spada młotek Maxwella i rujnuje wszystko.




Joan was quizzical, studied pathophysical
Science in the home
Late nights all alone with a test-tube
Ohh-oh-oh-oh...
Maxwell Edison majoring in medicine
Calls her on the phone
"Can I take you out to the pictures
Joa-oa-oa-oan?"
But as she's getting ready to go
A knock comes on the door...

Bang, bang, Maxwell's silver hammer
Came down upon her head
Clang, clang, Maxwell's silver hammer
Made sure that she was dead

Back in school again Maxwell plays the fool again
Teacher gets annoyed
Wishing to avoid an unpleasant sce-e-e-ene
She tells Max to stay when the class has gone away
So he waits behind
Writing 50 times "I must not be so-o-o-oo..."
But when she turns her back on the boy
He creeps up from behind

Bang, bang, Maxwell's silver hammer
Came down upon her head
Clang, clang, Maxwell's silver hammer
Made sure that she was dead

B.C. Thirty-One said "we caught a dirty one"
Maxwell stands alone
Painting testimonial pictures ohh-oh-oh-oh
Rose and Valerie screaming from the gallery
Say he must go free (Maxwell must go free)
The judge does not agree and he tells them so-o-o-oo
But as the words are leaving his lips
A noise comes from behind

Bang, bang, Maxwell's silver hammer
Came down upon his head
Clang, clang, Maxwell's silver hammer
Made sure that he was dead


Paul czyta ze sceny tekst 'Maxwella'


Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki
HISTORY of  THE BEATLES 







6 komentarzy:

  1. Rewelacyjny opis piosenki. Rewelacyjny blog. Na polskim rynku ten blog to magia. Gazeta, poranna kawa i Twój blog (blogi) Ryśku. Wierny fan blogów i Bitli

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przepadam za "Maxwellem" jako odrębną piosenką, ale zdecydowanie nie wyobrażam sobie albumu "Abbey Road" bez tej piosenki. "Maxwell" stanowi świetny podkład i kontrast do następującego po nim "Oh! Darling" i w tym układzie obie piosenki bardzo zyskują.
    Dziękuję Ryszardzie za kolejny ciekawy i odkrywczy tekst.
    Fajnie, że "działasz" i potrafisz tyle ciekawych wypowiedzi sprowadzić w jedno miejsce na dany temat.
    Dziękuję w imieniu swoim i wszystkich czytających Twój blog.

    OdpowiedzUsuń
  3. Miło, że szef Nowosolskiego Fan Klubu The Beatles skomentował w swoim uprzejmym, profesjonalnym tonie mój wpis. Nie ukrywam Robercie, że doskwiera mi coraz bardziej to, że jeszcze tyle piosenek nie opisałem. Ale na szczęście zostaje już niewiele z Abbey Road. Jeszcze She Came i końcowa suita. Do rzeczy. Maxwell zawsze mi się podobał. Naprawdę ale rzeczywiście jako cząstka genialnego album, nigdy jako samodzielny wielki klasyk zespołu.Pozdr R

    OdpowiedzUsuń
  4. Maxwell ma swój urok, bez dwóch zdań. I to nawet nie dlatego, że to piosenka The Beatles, ale niezły jak na koniec lat 60-tych popowy przeboik. Ciekawe co by z niego było, gdyby Lennon coś do niego dorzucił. M

    OdpowiedzUsuń
  5. Pamiętam klip, gdzie Mal Evans z papierosem w ręku i "rozpiską" stuka młotkiem, chyba zwykłym młotkiem, w drewno i ma w tym wielką radochę - sympatyczna scena :)
    Sam utwór bardzo lubię, jak i cały album Abbey Road.
    A artykuł super.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uważam to za jeden z lepszych kawałków na płycie. Pozbawiony pretensjonalego pseudointelektualizmu niektórych dzieł solowych niektórych innych członków spółki autorskiej Lennon/McCartney. Przy okazji Paulowi wyszła - może niechcący - aluzja do sprawy Hanratty'ego, w której Yoko i John wystąpili w roli Rose and Valery screaming from the gallery.

    OdpowiedzUsuń