Przeczytajmy pierwsze zdania z wydanej w 2006 roku książki Geoffa,"Here, There And Everywhere", z której tak często cytuję fragmenty: Cisza, zarysy cieni w ciemności, szeleszczące zasłony w chłodnej, kwietniowej bryzie. Przewróciłem się w łóżku na drugą stronę, by rzucić okiem na zegar. Cholera! Wciąż środek nocy, dokładnie cztery minuty później, niż patrzyłem na zegar. I tak rzucam i przewracam się w łóżku od wiele godzin. Do diabła, co sobie myślałem, przyjmując ofertę pracy od George'a Martina? Miałem przecież raptem tylko 19 lat. Nie powinienem brać na swoje braki całego świata. Czyż nie lepiej byłoby spotykać się z kumplami, spotykać z dziewczynami, śmiać, bawić się. Zamiast tego zobowiązałem się przeznaczać kolejne miesiące mojego życia na pracę w studiu nagraniowym, w dzień i w nocy, ponosząc odpowiedzialność za brzmienie najpopularniejszej grupy muzyków, jakiej świat nie znał wcześniej. A wszystko zaczyna się za kilka godzin...
... Wstyd przyznać, że gdy pojawili się pierwszy raz w studiu, wszyscy mieli wąskie, skórzane krawaty. Kupiłem sobie taki sama, ale niebawem w EMI wszyscy takie nosili...
Któregoś dnia John wszedł i powiedział, że już nigdy nie będą koncertować, a będą tylko robili albumy, na których będą rzeczy i brzmienie, jakie nikt nigdy nie słyszał. Wszyscy wtedy popatrzyli na mnie. A ja wiedziałem czym dysponuję i co mam. Nie miałem niczego!
... Wstyd przyznać, że gdy pojawili się pierwszy raz w studiu, wszyscy mieli wąskie, skórzane krawaty. Kupiłem sobie taki sama, ale niebawem w EMI wszyscy takie nosili...
Któregoś dnia John wszedł i powiedział, że już nigdy nie będą koncertować, a będą tylko robili albumy, na których będą rzeczy i brzmienie, jakie nikt nigdy nie słyszał. Wszyscy wtedy popatrzyli na mnie. A ja wiedziałem czym dysponuję i co mam. Nie miałem niczego!
W przedmowie do książki piękne słowa o zmarłym niedawno (2.10.2018, wieku 72) Emericku zamieszcza Elvis Costello (muzyk, poeta, producent, przyjaciel Paula McCartney'a), opisując go jak ciepłego, o olbrzymiej kulturze człowieka, obdarzonego miłym melodyjnym głosem, o zerowej nachalności, pychy czy zarozumiałości, choćby z faktu, że można go nazwać spokojnie drugim współproducentem, współtwórcą - obok George Martina - sukcesu brzmienia (choć nie tylko) słynnego albumu 'Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band'.
Choć większą rolę w procesie nagraniowym The Beatles to okres od albumów 'Revolver', warto pamiętać, że nastoletni Emerick asystował Normanowi Smithowi już przy pierwszych przebojach The Beatles, np. "She Loves You".
Wg. CNN Geoff Emerick zmarł na atak serca. Menadżer zmarłego, William Zabaleta, że w przełomowej chwili rozmawiał z nim. W trakcie rozmowy Geoff upuścił słuchawkę i przerwał rozmowę. Zabaleta zadzwonił po pomoc, ale gdy na miejsce przybyła służba medyczna było już za późno. Zabaleta: "Geoff chorował na serce od dłuższego czasu. Miał wszczepiony rozrusznik serca, ale kiedy przychodzi twój czas, nic na to nie poradzisz. Straciłem wspaniałego przyjaciela oraz mentora".
GEOFF EMERICK: Gdy w nagraniu miał być użyty fortepian i grał na nim John, Paul czy George, zawsze słyszałem: 'Nie chcę, żeby to brzmiało jak fortepian czy gitara. Nie miałem do dyspozycji tych wszystkich narzędzi, które są dzisiaj. Był tylko magnetofon i cztery ścieżki.
Kiedyś otrzymałem list z EMI, że uszkodziłem mikrofony, ponieważ ciśnienie z bębna niszczyło kapsuły w mikrofonie. Ale jednocześnie miał przyzwolenie na wszelkie eksperymenty przy nagrywaniu The Beatles
Gdy czasem na nagraniu Beatlesów mogło być tak, że mógłbyś powiedzieć, że wkradł się błąd brzmienia. A my to właśnie tak opracowaliśmy. I ten błąd brzmiał dobrze. gdy wszystko jest perfekcyjne twoje ucho to ignoruje - jak tykający zegar w kuchni - nie słyszysz go.
PAUL McCARTNEY: Poranek zaskoczył mnie smutną informacją o śmierci Geoffe Emericka. Był świetnym inżynierem oraz przyjacielem. Przez lata The Beatles mieli wielu świetnych inżynierów dźwięku, ale Geoff był tym JEDYNYM. Był bardzo inteligentnym, wesołym człowiekiem, geniuszem ukrytym z wspaniałymi dźwiękami naszych nagrań. Pracowałem z nim po The Beatles i zawsze była dobra zabawa, a brzmienie, które udawało mu się wyczarować było wspaniałe. Spotkałem się z nim na początku roku, gdy pojawił się w studiu i dlatego jestem zszokowany i zasmucony stratą wielkiego przyjaciela. Niech Bóg Cię błogosławi Geoff.
I jeszcze raz Paul McCartney w hołdzie Emerickowi (na swojej oficjalnej stronie www).
Geoff Emerick (1946 - 2018)
Pierwszy raz spotkałem Geoffa gdy był młodym inżynierem pracującym w studiu Abbey Road. Stał się głównym, który pracował przy wielu nagraniach The Beatles. Miał pasujące do nas poczucie humoru i zawsze był otwarty na wszelkie podsuwane mu przez nas pomysły. Rozumiał co nam się podobało i rozwijał różne techniki, by to osiągnąć. Użył specjalnego mikrofonu do bębna basowego i innych rzeczy, by osiągnąć takie brzmienie, na jakim nam zależało. Spędziliśmy wiele godzin w studiu i nigdy nas nie zawiódł. Po The Beatles, kontynuowałem z nim pracę i nasza przyjaźń jeszcze bardziej rozkwitła do tego stopnia, że kiedy żenił się ze swoją piękną Nicole, ceremonia odbyła się blisko kościoła na wsi, gdzie mieszkaliśmy.
Pojechał ze mną do Lagos w Nigerii by nagrywać mój album 'Band On The Run'. Pamiętam nasze przybycie do na wpół gotowego studia z podręcznymi nagraniami, które puszczałem mu by wyjaśnić w jakim kierunku dokładnie chcę by zmierzał ten album. Pamiętam,jak poprosiłem go by sprawdził, czy na ścieżkach jest jeszcze dużo miejsca i pamiętał jak był szczęśliwy rozwiązując ten problem.
Geoff Emerick (1946 - 2018)
Pierwszy raz spotkałem Geoffa gdy był młodym inżynierem pracującym w studiu Abbey Road. Stał się głównym, który pracował przy wielu nagraniach The Beatles. Miał pasujące do nas poczucie humoru i zawsze był otwarty na wszelkie podsuwane mu przez nas pomysły. Rozumiał co nam się podobało i rozwijał różne techniki, by to osiągnąć. Użył specjalnego mikrofonu do bębna basowego i innych rzeczy, by osiągnąć takie brzmienie, na jakim nam zależało. Spędziliśmy wiele godzin w studiu i nigdy nas nie zawiódł. Po The Beatles, kontynuowałem z nim pracę i nasza przyjaźń jeszcze bardziej rozkwitła do tego stopnia, że kiedy żenił się ze swoją piękną Nicole, ceremonia odbyła się blisko kościoła na wsi, gdzie mieszkaliśmy.
Pojechał ze mną do Lagos w Nigerii by nagrywać mój album 'Band On The Run'. Pamiętam nasze przybycie do na wpół gotowego studia z podręcznymi nagraniami, które puszczałem mu by wyjaśnić w jakim kierunku dokładnie chcę by zmierzał ten album. Pamiętam,jak poprosiłem go by sprawdził, czy na ścieżkach jest jeszcze dużo miejsca i pamiętał jak był szczęśliwy rozwiązując ten problem.
Przez te wszystkie lata byliśmy w kontakcie a nasze rozmowy telefoniczne czy przekazane wiadomości były pełne humoru.
Spotkaliśmy się ostatnio w tym roku kiedy odwiedził nas w Henson Studio w Los Angeles, gdzie kończyliśmy prace do 'Egypt Station', jak zawsze był bardzo serdeczny i przyjazny i podsunął mi kilka pomysłów do miksów, które mu zagrałem.
Zawsze będę go wspominał z wielką serdecznością i wiem, że jego prace będą długo pamiętane przez koneserów dźwięki.
Wiele miłości dla Ciebie Geoff. Wielkim przywilejem było znać Ciebie.
Z wyrazami miłości.
Paul.
RINGO STARR: Zasmuciła i wielce
zaszokowała mnie wiadomość o śmierci Geoffa Emericka. Był wspaniałym
dźwiękowcem, bardzo dla nas pomocnym w pracy w studiu. Wraz z George'm
Martinem pomógł nam stworzyć 'Revolver'. Będę za nim tęsknił. Razem z
Barbarą przesyłamy jego rodzinie wyrazy miłości i współczucia. Pokój i
miłość. Ringo.
DENNY LAINE: Geoff był cudownym inżynierem dźwiękowym i szalenie fajnym człowiekiem...
Brian Epstein, George Martin, Geoff Emerick |
GEOFF EMERICK: Spotkało mnie w życiu niesamowite szczęście współpracować z najwybitniejszymi muzykami ostatniego stulecia... 'Revolver' był ważny z powodu tego, co sobą reprezentował. On doprowadził do 'Peppera'. Wydaje mi się, że najważniejszym momentem było wyprodukowanie 'A Day In The Life' z 'Sgt. Peppera'. John po raz pierwszy zagrał ją w wersji akustycznej dla George'a Martina. Usłyszałem ją i powiedziałem do kolegi: 'Poczekaj, aż to usłyszysz. Nadal przy tym mam dreszcze. W nocy, w której wstawiliśmy tam orkiestrę świat zmienił się z czarno-białego w kolorowy...
GEORGE MARTIN: To była jedna z pierwszych sesji na nowy album. "Tomorrow Never Knows". John Lennon, który nigdy o nagraniach nie myślał pod kątem techniki, zawsze szukający technik na ukrycie swego głosu, powiedział, że chce, by jego głos brzmiał jak głoś Dalai Lamy intonującego ze szczytu góry. Cóż, przypominam sobie, że odpowiedział, że z pewnością razem z Geoffem Emerickiem coś wymyślimy.
Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki
HISTORY of THE BEATLES
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki
HISTORY of THE BEATLES
Wspaniały tekst. Podoba mi się w Twoim blogu, że np. jak w tym tekście. Nie piszesz o oficjalnych rzeczach jak kiedy się urodził, jakie uczelnie skończył itd. Super.
OdpowiedzUsuń