Opisując w jednym poście album oraz dwa pochodzące z niego singli, jak zawsze korzystałem z wielu źródeł. Spore fragmenty poniższego tekstu pochodzą przede wszystkim z dwóch książek, Tima Riley'a, "Lennon, człowiek, mit, muzyka", oraz Philipa Normana, "Lennon życie". Ale nie tylko, jak to ma miejsce prawie w każdym poście bloga. Omówienie tego album zbiega się akurat z opisem końca 1974 roku w sekcji: Historia po rozpadzie (1970-1980).W poniżej zamieszczonym opisie oczywiście szerzej (choć to pojęcie, w przypadku opisywania muzyki lekko mnie mierzi) opisałem dwa single Johna, bo są one ważne w dyskografii Lidera Fab4, nie poświęcając w podobny sposób uwagi, czyli miejsca na blogu innym piosenko z albumu. Tak się składa, że oba single są najbardziej wartościowymi numerami "Wall and Bridges", choć trochę tekstu znajdziecie także o innych piosenkach piątego, muzycznego albumu Johna (nie licząc oczywiście "Wedding Album" oraz dwóch z serii "Unfinished Music").
"Wall and Bridges"... Pamiętam, że pierwszy kontakt z tym albumem miałem pod koniec lat 70-tych, bodajże rok przed śmiercią Johna. Po tragicznym grudniu 1980 roku w pewnym tygodniku, którego nazwy już nie pamiętam, publikowane były fragmenty wspomnień May Pang. Bulwersujące z wielu powodów. Pierwszym był dla mnie ten, że John przez kilka lat żył z inną kobietą, drugi to oczywiste te fragmenty, w których May opisywała "chore" uzależnienie się muzyka od Yoko. Do tego tematu wrócę w innym tekście, którego mam już ok. 60 % gotowego tekstu. Wtedy w rozmowie z pewnym 'Beatlelogiem" padło takie zdanie: "Wall and Bridges" to album, na którym śpiewa jego kochanka, May. I to w najlepszym nagraniu.
Album: "Walls And Bridges"
Wydany: 4 października 1974 (UK), 26 września 1974 (USA)
Nagrywany: lipiec-sierpień 1974
Producent: John Lennon
Kompozycja: (wszystkie piosenki poza zaznaczonymi * autorstwa Johna Lennona)
Wytwórnia: Apple (PCTC 253)
Długość: 46:02
Wszystkie fotografie z albumu autorstwa Boba Gruena. |
Single z albumu: "Whatever Gets You Thru The Night", "# 9 Dream"
W Ameryce album stał się numerem 1, w UK "tylko" nr 6,ale aż przez 10 tygodni na liście.
Obsada:
JOHN: wokale, gitary, fortepian
Elton John: gościnnie na 1 singlu, fortepian, organy
Nicky Hopkins: pianino, elektryczny fortepian
Jesse Ed Davis: gitara elektryczna
Eddie Mottau: gitara akustyczna
Ken Ascher: fortepian, elektryczny fortepian, clavinet, mellotron
Klaus Voormann: gitara basowa
Arthur Jenkins: instrumenty perkusyjne
Jim Keltner: perkusja
Julian Lennon: perkusja
Bobby Keys, Steve Madaio, Howard Johnson, Ron Aprea, Frank Vicari: instrumenty dęte
Harry Nilsson, May Pang, Lori Burton, Joey Dambra: chórki
New York Philarmonic Orchestra
Zawartość:
1. Going Down On Love Whatever Gets You Thru The Night
2. Old Dirt Road [* John Lennon/Harry Nilsson]
3. What You Got
4. Bless You
5. Scared
6. #9 Dream
7. Surprise, Surprise (Sweet Bird Of Paradox)
8. Steel And Glass
9. Beef Jerky
10. Nobody Loves You (When You're Down And Out)
11. Ya Ya [* Dorsey/Lewis/Robinson]
W czasie sesji do albumu John zarejestrował jeszcze 3 piosenki, które nie znalazły się na albumie: "Goodnight Vienna", "Only You" , wersje demo, obie dla Ringo (ta druga stanie się trzecim numerem 1 Ringa w Ameryce), oraz "Only You" "Move Over Mrs. L.", pierwotnie przeznaczona dla Keith Moon, choć ostatecznie wyląduje jako strona B singla "Stand By Me".
Singiel: "Whatever Gets You Thru The Night"
Strona B: "Beef Jerky"
Kompozycja, produkcja: John Lennon
Wytwórnia: Apple
Wydany: 23 września 1974 (USA), 4 października 1974 (UK)
Długość: 3:27
Obsada:
JOHN: wokal, gitara
Elton John: chórki, fortepian, organy
Ken Ascher: clavinet
Jesse Ed Davis: gitara
Arthur Jenkins: instrumenty perkusyjne
Jim Keltner: perkusja
Bobby Keys: saksofon
Ron Aprea: sakosofon
Klaus Voormann: gitara basowa
Eddie Mottau: gitara akustyczna
Siódmy singiel Johna. Numer 1 w USA, najwyższa pozycja w UK: 36. Jedyny numer 1 Johna w Ameryce za życia. Na okładce i płytkach strony A wytłoczono, że Johnowi towarzyszy w nagraniu The Plastic Ono Nuclear Band, na stronie B: John Lennon with the Plastic Ono Nuclear Band/Little Big Horns and Booker Table and the Maitre D's.
Piosenka napisana przez Johna wskutek inspiracją wielkiego przeboju George'a McRae, "Rock Your Baby". May Pang wspominała po latach, że wraz z Johnem oglądali w tv program o alkoholizmie i John wtedy po raz pierwszy usłyszał tą piosenkę.
MAY PANG: Wieczorami uwielbiał surfować po kanałach telewizyjnych. Któregoś razu oglądał program z Reverend Ike'a [Frederick J. Eikerenkoetter II, amerykański minister, baptysta], który powiedział wtedy: 'Let me tell you guys, it doesn't matter, it's whatever gets you through the night.' John powiedział, że musi to zapisać, bo zapomni. "Pozwólcie, że wam powiem, że nieważne jest co pomaga wam przetrwać noc". Uznał, że umieści te słowa w piosence. To był początek piosenki.
JOHN: Pewnego razu spędzałem wieczór w towarzystwie Eltona Johna i Tony'ego Kinga z Apple - w końcu wszyscy byliśmy bliskimi kumplami. I Elton nagle powiedział: 'Czy mogę tutaj dołożyć trochę fortepianu?' Odpałem: 'Oczywiście, z przyjemnością'. Byłem zdumiony jego umiejętnościami, znałem go, ale nigdy nie widziałem jak gra. Znakomity muzyk, doskonały pianista. Byłem naprawdę mile zaskoczony faktem, z jakim luzem wszedł w ten utwór, i utrzymywał się w nim, mimo zmiany rytmów, ponieważ oczywiście nie jest tam wciąż taki sam rytm. A potem zaśpiewał ze mną. Wspaniale się bawiliśmy.
To miało być coś w stylu "Rock Your Baby", ale często mam jakiś pomysł, jak ma wyglądać piosenka, a na końcu zmienia się to w coś zupełnie innego. To bardzo luzacki numer. Określam go jako "Jealous Guy" tego albumu, lub "Oh, Yoko!" z tego albumu, no bo wiesz, napisałem je i ludzie zawsze mówili, że to powinny być single, ale jak zawsze przeciwko temu oponowałem. Ale tym razem zgodziłem się z ludźmi, którzy chcieli to wydać. Uznałem, że mają rację. Wyszło w pierwszym lub drugim ujęciu. Staraliśmy się to zrobić lepiej w innych podejściach, ale nie było tam takiego feelingu.
To miało być jak Rock Your Baby, ale często mam pomysł, jak to będzie wyglądać, ale nigdy nie wygląda na coś podobnego. To bardzo luźny utwór. Ja to nazywam Zazdrosnym facetem z albumu, no wiesz, albo Oh Yoko! tego albumu, które stworzyłem, a ludzie mówią, że powinienem je wydać jako singiel i zawsze z nim walczyłem. Ale tym razem kołysałem się z ludźmi, którzy kazali mi to wydać. Myślę, że mieli rację. To prawie pierwsze lub drugie ujęcie, a muzycy są nierówni, ale huśtają się. Staraliśmy się to powtórzyć jeszcze kilka razy, ale nie uzyskaliśmy już taki feeling.
Wszyscy obserwujący sesję nagraniową wspominają ją jako świetną zabawę oraz zauważalną dużą sympatię między muzykami. Partię wokalną John i Elton śpiewali obok siebie, do tego samego mikrofonu. No i jak wiemy Elton zagrał jeszcze na numerze Johna.
ELTON JOHN: Wyobrażacie sobie mnie grającego na organach w czyimś nagraniu? To obrzydliwe, ponieważ jestem najgorszym organistą na świecie. Ale nam się to udało zrobić w całe pięć minut.
Warto dodać, że menadżer Eltona, John Reed mówił, że w ostatecznym miksie grę Eltona trochę mniej pokazano i schowano niżej pod innymi ścieżkami.Inżynier biorący udział w nagraniu, Roy Cicala widzi to trochę inaczej: Powiedziałem (Reedowi): 'No dobra, kto tutaj jest głównym artystą?' Odpowiedział mi, że John. Ja na to: 'Racja. Wiem, że Elton jest także artystą, ale jeśli podniesiemy klawisze wyżej, to to będzie głównie słychać w nagraniu w radiu. Nie był zadowolony, ale to już historia. Płyta okazała się sukcesem i Eltona słychać było w radiu.
Wszyscy obserwujący sesję nagraniową wspominają ją jako świetną zabawę oraz zauważalną dużą sympatię między muzykami. Partię wokalną John i Elton śpiewali obok siebie, do tego samego mikrofonu. No i jak wiemy Elton zagrał jeszcze na numerze Johna.
ELTON JOHN: Wyobrażacie sobie mnie grającego na organach w czyimś nagraniu? To obrzydliwe, ponieważ jestem najgorszym organistą na świecie. Ale nam się to udało zrobić w całe pięć minut.
Warto dodać, że menadżer Eltona, John Reed mówił, że w ostatecznym miksie grę Eltona trochę mniej pokazano i schowano niżej pod innymi ścieżkami.Inżynier biorący udział w nagraniu, Roy Cicala widzi to trochę inaczej: Powiedziałem (Reedowi): 'No dobra, kto tutaj jest głównym artystą?' Odpowiedział mi, że John. Ja na to: 'Racja. Wiem, że Elton jest także artystą, ale jeśli podniesiemy klawisze wyżej, to to będzie głównie słychać w nagraniu w radiu. Nie był zadowolony, ale to już historia. Płyta okazała się sukcesem i Eltona słychać było w radiu.
I jeszcze raz JOHN: Elton zaśpiewał na kawałku z "Walls and Bridges", "Whatever Gets You Thru the Night". Zaśpiewał w nim harmonię i naprawdę dobrze w niej wypadł. Więc obiecałem mu, że jeśli "Whatever" zostanie numerem 1, czego oczywiście nie miałem prawa się spodziewać, wystąpię z nim w Madison. Więc któregoś dnia Elton zadzwonił, 'Pamiętasz, że obiecałeś...?' To nie było tak, że obiecał to jakiś agent, czy coś w tym stylu, więc nie miałem wyjścia. No i w środku niczego musiałem wyjść na scenę.
Whatever gets you through the night 'salright, 'salright
It's your money or your life 'salright, 'salright
Don't need a sword to cut through flowers oh no, oh no
Whatever gets you through your life 'salright, 'salright
Do it wrong or do it right 'salright, 'salright
Don't need a watch to waste your time oh no, oh no
Hold me darlin' come on listen to me
I won't do you no harm
Trust me darlin' come on listen to me, come on listen to me
Come on listen, listen
Whatever gets you to the light 'salright, 'salright
Out the blue or out of sight 'salright, 'salright
Don't need a gun to blow your mind oh no, oh no
Hold me darlin' come on listen to me
I won't do you no harm
Trust me darlin' come on listen to me, come on listen to me
Come on listen, listen
Singiel: "# 9 Dream"
Strona B: "What You Got"
Kompozycja, produkcja: John Lennon
Wytwórnia: Apple
Wydany: 16 grudnia 1974
Długość: 4:44
Obsada:
JOHN: wokale, gitara akustyczna
The 44th Street Fairies: Lennon, May Pang, Lori Burton, Joey Dambra: chórki
Ken Ascher: clavinet
Jesse Ed Davis: gitara
Nicky Hopkins: elektryczny fortepian
Arthur Jenkins: instrumenty perkusyjne
Jim Keltner: perkusja
Bobby Keys: saksofon
Klaus Voormann: gitara basowa
Ken Ascher: aranżacja orkiestrowa
Jesse Ed Davis, Eddie Mottau, Klaus Voorman, Jim Keltner, John.
Ósmy singiel Johna. Numer 9 w USA, najwyższa pozycja w UK: 23. Dziewiątka wydawała się magiczną liczbą Johna. Trochę dowodów? Jeśli policzyć nie wydany numer "God Save Oz" (bootlegowa wersja ukazała się na rynku), to "9 Dream" jest dziewiątym. John urodził się 9 października, podobnie zresztą jak jego drugi syn Sean. Mieszkał w Liverpoolu przy 9 Newcastle Road. Jedną z jego wczesnych kompozycji (napisaną wspólnie z Paulem) była "One After 909". Jego najbardziej awangardowym utworem był „Revolution 9” z "Białego Albumu", gdzie wielokrotnie słyszymy zwrot: „Number 9”. Dakota Building leżał przy 72 Street. Suma 7 i 2 to ... 9. John miał kiedyś powiedzieć, że umrze 9 dnia. Został zastrzelony przy 72 ulicy, zgon ogłoszono o 11:07. Suma 1, 1 i 7 to ... 9. Zgon nastąpił w szpitalu Roosevelta przy 9 Alei. No a ta data? W Nowym Jorku był 8 grudnia, ale w jego rodzinnym mieście (5 godzin do przodu) poranek 9.
JOHN: Ten numer, to właśnie nazywam rzemiosłem pisania piosenek.Wyrzucam to z siebie w danej chwili, nie odkładam na później. Po prostu usiadłem i napisałem to. No wiesz, bez jakiejś rzeczywistej inspiracji, a tylko w oparciu o sen.
MAY PANG: To była jedna z ulubionych piosenek Johna, ponieważ dosłownie pojawiła się u niego w czasie snu. Obudził się i od razu zapisał ją, słowa i melodię. Nie miał pojęcia, co to oznacza, ale uważał, że brzmi pięknie. Sam zaaranżował partie smyczków, że brzmią one naprawdę jak we śnie. To była ostatnia piosenka napisana na album i miał po drodze kilka różnych tytułów: "So Long Ago" i "Walls & Bridges".
Tytuł "Sen numer 9" pojawił się już w czasie finalnych nagrań albumu. O refrenie: Ah! böwakawa poussé, poussé John rozpowiadał wszystkim w studiu, że nie wie co to znaczy, ale te słowa pojawiły mu się w czasie snu. Słowa refrenu zmienione zostały trochę przez Lori Burton, żonę inżyniera Roy'a Cicali (na zdjęciu), która zresztą zaśpiewała także na piosence w chórkach (John nazwał chórek The 44 Street Fairies).
ROY CICALA: Al Coury, szef działu promocji w Capitolu, powiedział, że w tej postaci radiostacje nie będą grały tego nagrania. Kiedy John spytał dlaczego, Al odparł: 'Ponieważ śpiewasz w piosence 'pussy (cipka)'. Więc Lori zmieniła to właśnie na brzmiące z francuska 'Ah! böwakawa pousse'. i to zadziałało. John posłuchał nas. W rzeczywistości zgadzał się z nami we wszystkim. Nigdy nie pojawiał się na sesjach miksów, chyba, że do niego zadzwoniliśmy.
I know, yes I know
Seemed so very real, it seemed so real to me
Took a walk down the street
Thru the heat whispered trees
I thought I could hear (hear, hear, hear)
Somebody call out my name as it started to rain
Two spirits dancing so strange
Ah! böwakawa poussé, poussé
Ah! böwakawa poussé, poussé
Ah! böwakawa poussé, poussé
Dream, dream away
Magic in the air, was magic in the air?
I believe, yes I believe
More I cannot say, what more can I say?
On a river of sound
Thru the mirror go round, round
I thought I could feel (feel, feel, feel)
Music touching my soul, something warm, sudden cold
The spirit dance was unfolding
Ah! böwakawa poussé, poussé
Ah! böwakawa poussé, poussé
Ah! böwakawa poussé, poussé
Ah! böwakawa poussé, poussé
Ah! böwakawa poussé, poussé
Ah! böwakawa poussé, poussé
Ah! böwakawa poussé, poussé
Ah! böwakawa poussé, poussé
Ah! böwakawa poussé, poussé
Ah! böwakawa poussé, poussé
Ah! böwakawa poussé, poussé
***
Lennon uciekł z Los Angeles w czerwcu 1974, aby dokończyć produkcję albumu Harry'ego Nilssona, "Pussy Cats" (ukazał się w sierpniu 1974). Po powrocie do Nowego Jorku (z May Pang) rozpoczął pracę nad kilkoma piosenkami i planował sesję nagraniową do nowego solowego albumu. Pewnego dnia do mieszkania Pang dostarczono przesyłkę: Capitol Records ostatecznie zakończył spór z Philem Spectorem i zapłacił mu 94 000 dolarów za nagrania z zarzuconego projektu albumu "Rock'N'Roll". John nie potrafił się zmusić do otworzenia przesyłki, nie wspominając o przesłuchaniu zawartości taśm. Odłożył je na półkę i zajął się nowym projektem, który później stał się albumem "Walls And Bridges". Tytuł "Mury i mosty" był symboliczny i tak miało być według Johna.
Płyta została nagrana w lipcu w nowojorskich studiach Record Plant. W sesji wzięli udział ci sami muzycy, z którymi pracował w L.A., w tym oczywiście Klaus Voormann, stary przyjaciel zespołu z Hamburga, którego życie diametralnie się zmieniło po tym, jak wraz dwójką przyjaciół (Astrid K., Juergen V.), jako nastolatek odwiedził dzielnicę rozpusty i muzycznych klubów w portowej dzielnicy Hamburga. Tam oczywiście ujrzał na scenie młodych Anglików, w tym Johna.
John tym razem wprowadził całkowicie inne reguły, w odróżnieniu od tych z Miasta Aniołów. W skrócie brzmiały one: żadnego chlania, żadnych balang! Większość utworów miała bezczelnie optymistyczny nastrój, pozostając w dziwnej sprzeczności z powracającymi desperackimi oznakami tęsknoty za Yoko (You don't know what you got until you loose itd... Oh, baby give one more chance... - "What You Got", Bless you, wherever you are...I'm scared... - "Bless You").
Eddie Mottau, John i Klaus. Record Plant. 1974 |
Płyta została nagrana w lipcu w nowojorskich studiach Record Plant. W sesji wzięli udział ci sami muzycy, z którymi pracował w L.A., w tym oczywiście Klaus Voormann, stary przyjaciel zespołu z Hamburga, którego życie diametralnie się zmieniło po tym, jak wraz dwójką przyjaciół (Astrid K., Juergen V.), jako nastolatek odwiedził dzielnicę rozpusty i muzycznych klubów w portowej dzielnicy Hamburga. Tam oczywiście ujrzał na scenie młodych Anglików, w tym Johna.
John tym razem wprowadził całkowicie inne reguły, w odróżnieniu od tych z Miasta Aniołów. W skrócie brzmiały one: żadnego chlania, żadnych balang! Większość utworów miała bezczelnie optymistyczny nastrój, pozostając w dziwnej sprzeczności z powracającymi desperackimi oznakami tęsknoty za Yoko (You don't know what you got until you loose itd... Oh, baby give one more chance... - "What You Got", Bless you, wherever you are...I'm scared... - "Bless You").
Zanim świat miał okazję posłuchać albumu z rock and rollowymi klasykami w wykonaniu ex-Beatlesa, miał on status nieuchwytnego mitu, wspólnego dzieła dwóch mistrzów, które nie mogło dorównać wielkiej idei, jaką zajmował w zbiorowej świadomości rock and roll. Na tamtym etapie nawet najbardziej zagorzali fani musieli się pogodzić z tym, że "Mind Games" i "Pussy Cats" są wizytówkami środkowego etapu kariery i że tak właśnie Lennon brzmi, kiedy z pasją wypowiada się na temat, o którym nie ma większego pojęcia. Przebieranie nogami w miejscu okazało się w pewnym sensie bardziej przygnębiające niż podróż do przeszłości; album ze starociami mógł przynajmniej z niego wykrzesać iskrę kreatywności. Kogoś, kto zrewolucjonizował rocka i uczynił z niego uniwersalny język. Była to wielkość uwięziona w miejscu, gdzieś między chęcią a komercyjnym potencjałem. Niemniej Capitol uznał za obiecujące taśmy, które Lennon zarejestrował w Nowym Jorku na potrzeby "Wall And Bridges", zwłaszcza stuprocentowy przebój, jakim był duet z najczęściej puszczaną w radiu gwiazdą popu Eltonem Johnem. Wytwórnia ustaliła datę wydania albumu na wrzesień.
John, zdając sobie sprawy, że jak dotąd był jedynym Beatlesem, który nie miał numeru 1 w Ameryce (nawet Ringo miał tam swój numer 1, a nawet dwa, single, "Photograph" oraz "You're Sixteen", Paul trzy, George jeden), powiedział do Eltona, że aktualnie jest w Ameryce w "niełasce"). Co było dalej?
Bob Gruen, fotograf i przyjaciel Lennona przypomina sobie sesję nagraniową Eltona i Johna Lennona, "Whatever Gets You Thru The Night": Wszedłem a oni akurat nagrywali tą piosenkę. Znałem już Johna na tyle, że czasami wpadałem do studia bez zapowiedzi. Wychodziłem stamtąd pozytywnie nakręcony. Czasami z nim gadałem, czasami go robiłem mu zdjęcia. Jak wypadło. Tym razem Lennon z miejsca zaczął mnie besztać: 'Gdzie się podziewałeś? Przyszedł Elton, nagrywamy piosenkę'. Odpowiedziałem: 'Nikt do mnie nie zadzwonił, więc nie wiedziałem...' Elton zapytał Johna, czy nie zaśpiewałby z nim tej piosenki podczas jesiennego występu w Madison Sguare Garden. John odpowiedział lekko się wahając: 'Hm... Jeśli dotrze do pierwszego miejsca, wyjdę z tobą na scenę', zupełnie jakby był pewien, że piosenka na pewno NIE zostanie numerem 1.
Kiedy album trafił w końcu na rynek w listopadzie 1974 roku, bardzo przyczynił się do odbudowy reputacji Lennona, zwłaszcza za sprawą zaniżonych przez tabloidy oczekiwań. Słuchając albumu, miało się poczucie głęboko przemyślanej stabilności spoglądającej w oczy nieuchronnej zagładzie.
Uczucia ambiwalencji, straty, niepewności i emocjonalnego gruzowiska zostały przekute w skromne tematy: "#9 Dream", drugi singiel, wykraczał niesamowicie wachlarzem dźwięków poza wąski zakres ambicji albumu "Mind Games", a "Surprise, Surprise (Sweet Bird Of Paradox)" ponownie wykorzystywał jako miarowy kontrast riffowy z "Watch Your Step" Bobby'ego Parkera; miało się poczucie, jakby "I Feel Fine", "Day Tripper", "Birthday" i "Dig A Pony" zostały pocięte na kawałki i złożone w większą mozaikową zagadkę. Wraz z "Whatever..." i soczystym numerem instrumentalnym "Beef Jerky" nadawały albumowi rockowy puls, którego zabrakło na "Mind Games". Utwór "Bless You" łączyła w sobie ból i uwielbienie, podkopując każdy skrawek poczucia bezpieczeństwa, jakie mogła odczuwać May Pang, która zawsze czerpała spore pocieszenie z "Sweet Bird Of Paradox", twierdząc, że John napisał tą piosenkę specjalnie dla niej. Trudno powiedzieć, jak zareagowała na "Bless You", której narrator zmierza z powrotem ku żonie, zupełnie jakby sama piosenka nie potrafiła sprawić, że to ona pobiegnie ku niemu.
"Steel And Glass", kipiące od uczuć studium postaci, zazwyczaj uznawane jest za portret Allena Kleina, niemniej Lennon nigdy jej tak nie interpretował. Za bohatera piosenki równie dobrze można uznać jego samego. Być może jest to kolaż wszystkiego, czego nienawidził w sobie, a co dostrzegł w Kleinie: Your mother left you when you were small / But you're gonna wish you wasn't born at all. Orkiestrowy akompaniament, narastający w tle tych wersów, wzmacnia dramatyzm i zmęczenie, których Lennon w pełni nie potrafił zobrazować słowami. Natężenie partii smyczkowej i saksofonowej wykracza poza nostalgiczny ton i wyraża przygnębienie użalającego się nad samym sobą celebryty. Była mocniejsza od lamentu z "Nobody Loves You (When You're Down and Out)", co zdradzało oznaki mocno cynicznego rozumienia miłości. Najsłabsza piosenka albumu, jedyna, której współautorem był Harry Nilsson, "Old Dirty Road", zaznacza swoją obecność raczej atmosferą niż dopracowaną melodią.
Okładka albumu przedstawia wykonane przez 11-letniego Johna akwarelki z kowbojami i Indianami, osobliwie przeciętne w kontekście zjadliwych żartów politycznych, do których był już wtedy zdolny.
Ben Gerson z 'Rolling Stone' opisał album słowami: "Na 'Plastic Ono Band' po zdarciu kilku masek zobaczyliśmy po prostu kolejną odsłonę utopizmu Lennona. Brak złudzeń wydawał się wtedy ostatecznym wyzwoleniem (pamiętając o mającej kluczowe znaczenie niekonsekwencji w idealizowaniu przez niego związku z Yoko). Dzisiaj Lennon wie, że odpowiedzią nie są marzenia, ani ich niszczenie. Nie istnieje jedno eleganckie rozwiązanie. Dopiero kiedy człowiek zaakceptuje swoje dzieciństwo, rodzicielstwo i znaczenie wszystkiego co leży między nimi, może ruszyć mozolnie do przodu. A kiedy John mozolnie posuwa się do przodu, robi postępy". Wspomniane mozolenie się Johna to dyskredytowanie przez całą karierę wszelkich form mozolnego tempa, przypominało słabe kompozycje Dylana, ale i tak było lepsze i odkrywcze od większości dokonań konkurencji. Ciekawe, że Lennon tak długo zwlekał, zanim zajął się następnym problemem: w jaki sposób rozwodnik w średnim wieku może stworzyć interesujący album rockowy, odnajdując sens życia po zdarciu wszystkich masek, do których wcześniej przyzwyczaił słuchaczy. Albumy tego rodzaju w znacznie większym stopniu, niż chciałby tego sam Lennon, czerpały z wielkości The Beatles i osłabiały jego deklarację: "Nie wierzę w Beatlesów".
-------
Poczucie koleżeństwa i obustronnego szacunku wyczuwalnego podczas sesji nagraniowej piosenki "Whatever Gets You Thru The Night" pomiędzy Johnem i Eltonem skłoniło tego drugiego do zaproszenia Lennona do studia w Caribou Ranch w Nederland w stanie Kolorado, aby nagrać nową wersję "Lucy in the Sky with Diamonds". Ex-Beatles zasugerował dodanie pełnego napięcia przerywnika w stylu reggae (na płycie John podpisał się jako: gitary reggae: dr Winston O'Boogie). W tamtym czasie Elton był megagwiazdą a jego album "Caribou" otwierał listę przebojów Billboardu. Mimo to kiedy Lennon siadał w studiu nagraniowym u boku Eltona, dało się odnieść wrażenie, że nie chodzi o pasożytowanie na popularności nowego króla popu, a raczej o przyklęknięcie nowego króla przed gigantem z przeszłości. Lennon był chyba jedyną osobą na świecie, która wcześniej nie oczekiwała, że ich duet stanie się hitem. Wielu, chcąc nie chcąc stawiało sobie pytanie: czy Elton zostanie lepszą wersją Paula McCartney'a niż Harry Nilsson? Będzie nowym, perfekcyjnym uzupełnieniem, tłem dla Johna Lennona.
Whatever Gets You Thru The Nigth
28 listopada 1974, John Lennon po raz pierwszy od 1972 wystąpił na scenie. W Madison Sguare Garden zaśpiewał z Eltonem oba ich przeboje: "Whatever..." oraz "Lucy". Zmierzył się także na scenie z ... "I Saw Her Standing There", klasykiem The Beatles i ... McCartney'a (w trakcie wykonywanie tej piosenki gitarzysta wrzucił riffy z "Day Tripper"). Publiczność była wniebowzięta.
W podzięce za współpracę nad "Lucy" oraz w dowód przyjaźni i miłych, wspólnie spędzonych chwil, Elton podarował Johnowi wisiorek z onyksu przedstawiający zarys muru w złocie, most z platyny i inkrustowany diamencikami napis: WINSTON O'BOOGIE. Dziennikarka Sharon Lawrence: Myślę, że był [John] nieco zmieszany faktem, że dostał biżuterię od mężczyzny. Poza tym do tej pory nie uświadamiał sobie, jak bardzo ekstrawagancki był Elton John. Pamiętam jak pokazywał mi wisiorek i pytał: To nie diamenty, prawda?
Po koncercie, na którym była Yoko, para spotkała się w garderobie. Nastąpiło pojednanie, ale o tym więcej w innym poście.
Elton i John. Fotografia Boba Gruena. |
John, zdając sobie sprawy, że jak dotąd był jedynym Beatlesem, który nie miał numeru 1 w Ameryce (nawet Ringo miał tam swój numer 1, a nawet dwa, single, "Photograph" oraz "You're Sixteen", Paul trzy, George jeden), powiedział do Eltona, że aktualnie jest w Ameryce w "niełasce"). Co było dalej?
Bob Gruen, fotograf i przyjaciel Lennona przypomina sobie sesję nagraniową Eltona i Johna Lennona, "Whatever Gets You Thru The Night": Wszedłem a oni akurat nagrywali tą piosenkę. Znałem już Johna na tyle, że czasami wpadałem do studia bez zapowiedzi. Wychodziłem stamtąd pozytywnie nakręcony. Czasami z nim gadałem, czasami go robiłem mu zdjęcia. Jak wypadło. Tym razem Lennon z miejsca zaczął mnie besztać: 'Gdzie się podziewałeś? Przyszedł Elton, nagrywamy piosenkę'. Odpowiedziałem: 'Nikt do mnie nie zadzwonił, więc nie wiedziałem...' Elton zapytał Johna, czy nie zaśpiewałby z nim tej piosenki podczas jesiennego występu w Madison Sguare Garden. John odpowiedział lekko się wahając: 'Hm... Jeśli dotrze do pierwszego miejsca, wyjdę z tobą na scenę', zupełnie jakby był pewien, że piosenka na pewno NIE zostanie numerem 1.
Kiedy album trafił w końcu na rynek w listopadzie 1974 roku, bardzo przyczynił się do odbudowy reputacji Lennona, zwłaszcza za sprawą zaniżonych przez tabloidy oczekiwań. Słuchając albumu, miało się poczucie głęboko przemyślanej stabilności spoglądającej w oczy nieuchronnej zagładzie.
"Surprise, Surprise (Sweet Bird Of Paradox)"
"Steel And Glass", kipiące od uczuć studium postaci, zazwyczaj uznawane jest za portret Allena Kleina, niemniej Lennon nigdy jej tak nie interpretował. Za bohatera piosenki równie dobrze można uznać jego samego. Być może jest to kolaż wszystkiego, czego nienawidził w sobie, a co dostrzegł w Kleinie: Your mother left you when you were small / But you're gonna wish you wasn't born at all. Orkiestrowy akompaniament, narastający w tle tych wersów, wzmacnia dramatyzm i zmęczenie, których Lennon w pełni nie potrafił zobrazować słowami. Natężenie partii smyczkowej i saksofonowej wykracza poza nostalgiczny ton i wyraża przygnębienie użalającego się nad samym sobą celebryty. Była mocniejsza od lamentu z "Nobody Loves You (When You're Down and Out)", co zdradzało oznaki mocno cynicznego rozumienia miłości. Najsłabsza piosenka albumu, jedyna, której współautorem był Harry Nilsson, "Old Dirty Road", zaznacza swoją obecność raczej atmosferą niż dopracowaną melodią.
Okładka albumu przedstawia wykonane przez 11-letniego Johna akwarelki z kowbojami i Indianami, osobliwie przeciętne w kontekście zjadliwych żartów politycznych, do których był już wtedy zdolny.
Ben Gerson z 'Rolling Stone' opisał album słowami: "Na 'Plastic Ono Band' po zdarciu kilku masek zobaczyliśmy po prostu kolejną odsłonę utopizmu Lennona. Brak złudzeń wydawał się wtedy ostatecznym wyzwoleniem (pamiętając o mającej kluczowe znaczenie niekonsekwencji w idealizowaniu przez niego związku z Yoko). Dzisiaj Lennon wie, że odpowiedzią nie są marzenia, ani ich niszczenie. Nie istnieje jedno eleganckie rozwiązanie. Dopiero kiedy człowiek zaakceptuje swoje dzieciństwo, rodzicielstwo i znaczenie wszystkiego co leży między nimi, może ruszyć mozolnie do przodu. A kiedy John mozolnie posuwa się do przodu, robi postępy". Wspomniane mozolenie się Johna to dyskredytowanie przez całą karierę wszelkich form mozolnego tempa, przypominało słabe kompozycje Dylana, ale i tak było lepsze i odkrywcze od większości dokonań konkurencji. Ciekawe, że Lennon tak długo zwlekał, zanim zajął się następnym problemem: w jaki sposób rozwodnik w średnim wieku może stworzyć interesujący album rockowy, odnajdując sens życia po zdarciu wszystkich masek, do których wcześniej przyzwyczaił słuchaczy. Albumy tego rodzaju w znacznie większym stopniu, niż chciałby tego sam Lennon, czerpały z wielkości The Beatles i osłabiały jego deklarację: "Nie wierzę w Beatlesów".
-------
Poczucie koleżeństwa i obustronnego szacunku wyczuwalnego podczas sesji nagraniowej piosenki "Whatever Gets You Thru The Night" pomiędzy Johnem i Eltonem skłoniło tego drugiego do zaproszenia Lennona do studia w Caribou Ranch w Nederland w stanie Kolorado, aby nagrać nową wersję "Lucy in the Sky with Diamonds". Ex-Beatles zasugerował dodanie pełnego napięcia przerywnika w stylu reggae (na płycie John podpisał się jako: gitary reggae: dr Winston O'Boogie). W tamtym czasie Elton był megagwiazdą a jego album "Caribou" otwierał listę przebojów Billboardu. Mimo to kiedy Lennon siadał w studiu nagraniowym u boku Eltona, dało się odnieść wrażenie, że nie chodzi o pasożytowanie na popularności nowego króla popu, a raczej o przyklęknięcie nowego króla przed gigantem z przeszłości. Lennon był chyba jedyną osobą na świecie, która wcześniej nie oczekiwała, że ich duet stanie się hitem. Wielu, chcąc nie chcąc stawiało sobie pytanie: czy Elton zostanie lepszą wersją Paula McCartney'a niż Harry Nilsson? Będzie nowym, perfekcyjnym uzupełnieniem, tłem dla Johna Lennona.
Whatever Gets You Thru The Nigth
28 listopada 1974, John Lennon po raz pierwszy od 1972 wystąpił na scenie. W Madison Sguare Garden zaśpiewał z Eltonem oba ich przeboje: "Whatever..." oraz "Lucy". Zmierzył się także na scenie z ... "I Saw Her Standing There", klasykiem The Beatles i ... McCartney'a (w trakcie wykonywanie tej piosenki gitarzysta wrzucił riffy z "Day Tripper"). Publiczność była wniebowzięta.
I Saw Her Standing There i Don't let...
W podzięce za współpracę nad "Lucy" oraz w dowód przyjaźni i miłych, wspólnie spędzonych chwil, Elton podarował Johnowi wisiorek z onyksu przedstawiający zarys muru w złocie, most z platyny i inkrustowany diamencikami napis: WINSTON O'BOOGIE. Dziennikarka Sharon Lawrence: Myślę, że był [John] nieco zmieszany faktem, że dostał biżuterię od mężczyzny. Poza tym do tej pory nie uświadamiał sobie, jak bardzo ekstrawagancki był Elton John. Pamiętam jak pokazywał mi wisiorek i pytał: To nie diamenty, prawda?
Po koncercie, na którym była Yoko, para spotkała się w garderobie. Nastąpiło pojednanie, ale o tym więcej w innym poście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz