W serii piosenki wszystkich czterech ex-Beatlesów w ich karierach solowych dzisiaj post poświęcony pięknej, moim zdaniem, piosence Paula, słuchanej przeze mnie ostatnio prawie bez przerwy, a którą możecie nie znać. Pierwotnie podobno (lub nie) przeznaczona na solowy album muzyka "Press To Play" (napisana w okresie przygotowania materiału na ten album), ostatecznie znalazła się tylko na albumie brytyjskiej grupy 10 C.C "Mirror Mirror" wydanym w 1995 roku, z powodów, o których niżej. Nie wydana na żadnym oficjalnym wydawnictwie Sir Paula, co naprawdę dziwi. Można byłoby się spodziewać jakiegoś kolekcjonerskiego wydania albumu "Press to Play" z dołączonym do nich tym, może innymi jeszcze utworami. Na przeszkodzie może stać fakt, co rozumiem, że Paul ocenił klapę wydanego albumu "Mirror Mirror" swoich kolegów z 10 c.c., gdzie wersja tej piosenki była umieszczona i może dlatego...
Kompozycja: Paul McCartney & Eric Stewart
Napisana: ok. luty 1985/86
Nagrana: ok. marzec- maj 1985
Producent: Paul McCartney, Hugh Padgham
Długość: 4:21
wersja Paula
W czasie swojej twórczości Paul tworzył piosenki z innymi twórcami sporadycznie, choć pewnie tęsknił do czasów swojej najbardziej owocnej współpracy i weny twórczej z Johnem Lennonem. Ale znamy kompozycje Paula z Michaelem Jacksonem, Dennym Laine, Elvisem Costello, dzisiaj piosenka napisana z Ericem Stewartem, członkiem bardzo popularnej swego czasu grupy 10 c.c. w czasie sesji ex-Beatlesa do albumu "Press To Play" i jak napisałem wyżej wydana tylko na albumie tej grupy, ale już w wykonaniu zespołu 10 c.c z Ericem jako głównym wokalistą. Tak bliska współpraca przy tym albumie, nawet bliska choć chwilowa zażyłość między Paulem i Ericem była owocem wspólnej wcześniejszej pracy obu muzyków przy albumach tego pierwszego "Tug of War", "Pipes of Peace" oraz"Give My Regards to Broad Street". Wpływ na muzykę Paula musiał jednak być znaczący, bo Eric dostąpił zaszczytu uczestniczenia w clipie do piosenki "So Bad" z albumu "Pipes of Peace" obok pary McCartney'ów oraz Ringo Starra. Korzystając z okazji poniżej wspomniane videoclip.
W czasie wspomnianych sesji Paul napisał wspólnie aż 8 piosenek, z których na albumie znalazły się "Pretty Little Head" i "Strangehold", (obie wydane jako drugi i trzeci - po "Press"- single McCartney'a), ponadto "Footprints", "Move Over Busker", "Angry", "However Absurd", i dwie wydane na wersji CD albumu "Press To Play": "Write Away" i"Tough on a Tightrope". Eric oczywiście uczestniczył czynnie w nagrywaniu albumu, grając na nim na gitarach, klawiszach a także śpiewając w chórkach. Z tych sesji pochodzi piękna moim zdaniem ballada "Yvonne's The One", którą Paul zaczął pisać w lutym 1985 roku, a skończył już w czasie sesji nagraniowych między marcem a majem. W czasie tych sesji miało jednak dochodzić do niesnasek między Paulem i Ericem. Gdy George Martin, produkujący wspomniane dwa albumy Paula, "Tug of War" oraz"Give My Regards to Broad Street" zasugerował by przy następnym zmienił producenta, Eric nie wykluczał, że może mu zostać przypisana ta rola (podobnie miał się czuć lata później Elvis Costello). Pomimo zatrudnienia Hugh Padghama pozostał jednak w studiu. W czasie drugiej części sesji Paul miał się czuć niepewnie, do tego stopnia, że zasugerował by na basie grał ktoś inny niż on. W czasie którejś sesji miał powiedzieć Paulowi, że powinien coś jeszcze więcej zaśpiewać, że stać go na więcej. Paul miał rzucić w jego kierunku ostre: "Kiedy ostatnio napisałeś swój hit numer 1?". Od tego momentu Eric czuł się lekko obrażony i niebawem opuścił Paula i nie uczestniczył nad finalnym zgrywaniem albumu. W clipach promujących single z albumu Eric już nie pojawił, odmawiał także komentarzy na ten temat, sugerując, że wróci do tego tematu w swoich wspomnieniach. Wrócił po latach: Na wiele sposobów przyczyniłem się do tego produkcji albumu, ale ponieważ MPL miało pisemną umowę z Hugh Padghamem jako „producentem”, postanowili przyznać mi tylko 'specjalny wkład''. Hugh to świetny inżynier, jeden z najlepszych na świecie” – ale osobiście tak nieoceniam „producenta”. Dla mnie dobry „producent” to ktoś, kto potrafi wymyślić kierunki muzyczne, zmienić harmonie, zasugerować inne instrumentarium itp., jak George Martin lub ja, jeśli o to chodzi.
Co do "Press..." Mam wrażenie, że projekt ciągnął się zdecydowanie za długo, kiedy go opuściłem, a kierunek produkcji zmieniał się wiele razy…. Mam wrażenie, że zagubił się na długo przed tym, jak trafił na ulice. To był zupełnie inny album od tego, który myślałem, że nagram z Paulem, i z perspektywy czasu widzę teraz całkiem wyraźnie wady. To było okropne, to było okropne i naprawdę było mi bardzo przykro, że się w to zaangażowałem, a potem kazano mi od tego odejść, gdy wszystko szło tak cholernie dobrze, zanim Hugh zaangażował się w produkcję. Myślę, że teraz przyznałby się, że był to poważny błąd.
PAUL: Taaa, moja praca ze Stewartem nad albumem "Press to Play" nie poszła tak dobrze, jak tego chciałem, chociaż zrobiliśmy kilka ładnych rzeczy. Nie był to jednak album szczególnie udany. Wszystko stało się trochę niejasne, ponieważ myślał, że chcę, żeby był ze mną współproducentem albumu, i pewnie mogłem robić tak, że w to uwierzył. Ale wszystko stało się trochę zbyt sprytne, bo potem powiedziałem: „Och, zaczynamy to produkować tak a tak”, a on wpadł w szok. Więc to nie doszło do skutku głównie z powodu nieporozumień produkcyjnych.
Oddajmy jeszcze głos wspomnianemu przez Erica Hugh Padghamowi: Wróciłem do domu niesamowicie podekscytowany, mogąc wysłuchać kasety demo, którą nagrał z Erikiem Stewartem z zespołu 10 c.c. i teraz mogę szczerze powiedzieć że byłem rozczarowany, gdy usłyszałem te piosenki. Pomyślałem sobie, że może po prostu nie dostrzegam prawdziwej wartości tych piosenek, ale jeśli mam być całkowicie szczery, to nie był to zbyt dobry album. Obecni w studiu wspominali, że
Padgham nie tylko pokłócił się ze Stewartem, ale powiedział także, że uważa McCartneya za „dość irytującego” w studiu i że uważa, że nie znajdował się wtedy w okresie pisania dobrych piosenek.
Czy Eric na na nosie "lennonówki?" |
O współpracy z Ericem Paul mówił tak: Zaczęliśmy od „Stranglehold”, dodając rytmiczne słowa, używając tekstów jak bongo, akcentując słowa. Podobało nam się to doświadczenie, a potem napisaliśmy sześć, które znajdą się na albumie… Przypomniałem sobie stary sposób, w jaki pisałem z Johnem, dwie gitary akustyczne zwrócone ku sobie jak lustro, ale lepiej! Jak lustro obiektywne, patrzysz na osobę grającą akordy, ale to nie ty.
10 c.c." Lol Creme, Kevin Goodley, EricStewart i Graham Gouldman |
I jeszcze jedno ciekawe wspomnienie Erica: Kiedy spotkałem go po raz pierwszy, oboje braliśmy udział w przesłuchaniu do radia BBC. Przeszliśmy swoje przesłuchanie – nasza grupa nazywała się Jerry Lee i The Stagger Lees – ale The Beatlesi nie udało się. Siedziałem tam i ich obserwowałem – publiczność składała się z osób, które brały udział w przesłuchaniach. Patrzyłem
na nich i powiedziałem do moich kumpli: „To jest przyszłość muzyki
angielskiej”, a oni wszyscy powiedzieli: „Nie, nie, żaden człowiek,
Cliff Richards i The Shadows, o wiele lepsi”. Powiedziałem: „Cóż, jest w nich coś tak wyjątkowego!” Wydali „Love Me Do” około sześć tygodni później. I było tak fantastycznie. Potem rozmawiałem z Paulem wiele, wiele razy, ponieważ byliśmy miejscowymi. Manchester i Liverpool były od siebie zaledwie 30/40 mil. Utrzymywałem
z nim kontakt przez całą jego karierę i przez całą moją karierę, a on
przyjechał do Strawberry, aby nagrać tam kilka piosenek, kiedy byłem w
10 c.c – był to mniej więcej okres naszego albumu "Sheet Muisic". Mieszkaliśmy też blisko siebie i tak jest do dziś – on mieszka pół godziny ode mnie. Więc zaangażowałem się w jego piosenki na albumach "Tug of War", "Pipes of Peace". Zapytał: „Czy chcesz przyjść i zagrać chórki ze mną i Lindą?”, Odpowiedziałem: „Będę zachwycony”. A potem powiedział: „Zapłacimy ci”. Pomyślałem: „Dziękuję bardzo, ale i tak jestem zachwycony, że mogę to zrobić”. Zatem
była praca z nim oraz z Georgem Martinem, piątym Beatlesem i
obserwowanie wpływu George'a na Paula było wspaniałe – mógł zawsze coś z
niego wydobyć. Więc Paul był jednym z moich bohaterów przez całe moje życie. Zwykle najgenialniejsze pomysły wpadają mu prosto do głowy. Pamiętam, że kiedyś zimą padał tu śnieg i mieliśmy razem pisać, więc powiedziałem: „Spróbuję dotrzeć”. Śnieg
był głęboki na trzy stopy, więc dotarłem do jego mieszkania, na
zewnątrz świeciło słońce i było cudownie, poszedłem do tego małego
studia na tyłach jego domu, przeszedłem przez te małe drzwi i
powiedziałem do Paula: „Tak pięknie na zewnątrz, Paul spójrz na to jak pięknie…” A on zaśpiewał „Na zewnątrz jest pięknie” (“It’s beautiful outside”). To była podstawa utworu „Footprints” i zaczęliśmy go pisać. Jego
mózg pracował w ten sposób, co naprawdę sprawiło, że mój mózg również
działał dobrze, gdy robiłem swoje solowe rzeczy, więc wiele osób, ale
przede wszystkim ja, ma wobec Paula dług wdzięczności.
Wracamy do "Yvonne". Nie znane są powody, dla których Paul ostatecznie odrzucił piosenkę. Moim zdaniem ta wersja, jaką znamy znakomicie wpasowywała się w klimat albumu "Press To Play" i nie jest gorsza od innych z tego, ogólnie bardzo przeciętnego albumu. Muzyk pierwotnie zatytułował ją krótko "Yvonne", końcowy tytuł pochodzi już od muzyka 10. c.c., który umieścił ją na albumie zespołu 10 c.c. "Mirror Mirror", ostatnim jak dotąd, ale dopiero dekadę później jako otwierającą. Eric i Paul chyba byli znowu w dobrych relacjach, bo Paul chcąc się za ten fakt odwdzięczyć zagrał w jej nagraniu na gitarze rytmicznej. Ostatni album zespołu był już jego łabędzim śpiewem, w sumie można go nazwać składanką dwóch oddzielnych albumów obu liderów zespołu, Erica i Grahama Gouldmana, twórców większości przebojów kapeli takich jak "The Things We Do for Love", "Good Morning Judge" czy wspomniany wcześniej "Dreadlock Holiday". Ironicznie, wybrany z niego ostatni singiel zespołu nazywał się ‘Ready to go home’.
Dwie wersje choć podobne w swoim klimacie różnią się tempem. Wersja basisty The Beatles jest bardziej romantyczna, zespołu 10 c.c. taneczna, z klimatem reggae. Pamiętajmy, że największy przebój 10 c.c. to klasyk pop-reggae "Dreadlock Holiday", jedna z ukochanych piosenek autora blogu, o której na blogu MTW. Zresztą wyjaśnia to sam Eric. Zapytany o swoją wersję wspólnej kompozycji ze słynnym Beatlesem odpowiedział: To była piosenka, na której pomysł wzięliśmy z pocztówki, którą dostałem od Nicka Masona z Pink Floyd. Na zdjęciu była piękna dziewczyna a w tle wybuchający wulkan... Było na nim takie zdanie zdanie: „Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem Yvonne, eksplodowały wulkany” (“when I first saw Yvonne, volcanoes exploded”). Pokazałem to Paulowi „Popatrz tylko na to, przysłał mi to Nick Mason, a on obejrzał ją i zapytał: Co tam jest napisał? Przeczytał to i od razu zaśpiewał pierwszy cholerny wers piosenki. I do tego momentu napisaliśmy resztę do tego. To była magia, którą miał w The Beatles. John Lennon też to coś miał. To było po prostu coś, co cię zainspirowało i podekscytowało.. .Paul jest spostrzegawczym facetem. Chciał, żeby to było wyluzowane, balladowe, ale zasugerowałem, żeby zrobić to w sposób bardziej reggae. Zrobił to w gładszym, balladowym stylu, ale zawsze chciałem zrobić wersję reggae, więc zrobiłem to na moim albumie. Chciałbym, żeby było więcej reggae, więcej Boba Marleya. Ten jamajski rytm pasowałby do słów.
wersja Erica (10 c.c)
When I first saw Yvonne, volcanoes eruptedAnd her laughter flowed into my lifeShe seemed so right, nothing wrongEverything about her was so strongSo I waited for the magic to startSomebody touch me deep in my heart
Yvonne's the one I've been dreaming onShe said, "Hold on, you're not the only one"And so I said, "You're wrong, Yvonne"
When I saw her again, I was caught in a landslideBut I didn't dare let it showHer ruby lips were teasing meBut jealousy would never let us beSo I waited for the magic to startBut I know it's gonna tear us apart
Yvonne's the one I've been dreaming onShe said, "Hold on, you're not the only one"And so I said, "You're wrong, Yvonne"
She'll never know how much I loved herI never got to tellWe never had the chance to say farewell
When I last saw YvonneShe was covered in roses
But the laughter had gone from her eyesShe walked so tall, she looked so grandEverything about her truly plannedAh, but what you get is not what you see"So long, Yvonne, you're not fooling me"
But the laughter had gone from her eyesShe walked so tall, she looked so grandEverything about her truly plannedAh, but what you get is not what you see"So long, Yvonne, you're not fooling me"
Yvonne's the one I've been counting onShe said, "Hold on, you're not the only one"And so I said, "So long, Yvonne"
Yvonne's the one I've been counting onShe said, "Hold on, you're not the only one"Yvonne's the one I've been counting onShe said, "Hold on, you're not the only one"And so I said, "So long, Yvonne"
Album: Press to Play
Producent: Paul McCartney & Hugh Padgham
Wydany: 25 sierpnia 1986
Nagrywany: marzec-maj 1985; październik-grudzień 1985
Długość: 45:11 (LP), 58:53 (CD)
Wytwórnia: Parlophone (UK), Capitol(USA)
Zawartość:
Strona 1
1."Stranglehold" McCartney &Stewart
2."Good Times Coming/Feel the Sun" McCartney
3."Talk More Talk" McCartney
4."Footprints" McCartney &Stewart
5."Only Love Remains" McCartney
Strona 2
6."Press" McCartney
7."Pretty Little Head" McCartney &Stewart
8."Move Over Busker" McCartney &Stewart
9."Angry" McCartney &Stewart
10."However Absurd" McCartney &Stewart
Dodatkowe nagrania na CD
11."Write Away" McCartney &Stewart
12."It's Not True" McCartney
13."Tough on a Tightrope" McCartney &Stewart
Wydanie z 1993 "The Paul McCartney Collection" bonus:
14."Spies Like Us" McCartney
15."Once Upon a Long Ago" (long version) McCartney
Sporo tekstu w tym poście odnosi się także bezpośrednio do albumu Paula "Press to Play" szóstego solowego. Więc dalsza część tekstu o tym wydawnictwie. Średnio udanego a może nawet słabego, co wyjaśniają słowa muzyka zacytowane powyżej dotyczące problemów produkcyjnych. Czy umieszczenie na nim "Yvonne's The One" zmieniłoby jego odbiór ? Wątpliwe. Początkowo album odbierany był co zaskakujące bardzo pozytywnie. W magazynie Rolling Stone napisano, że to jedna z najlepszych płyt McCartney'a okresu po-TheBeatles. Rolling Stone zauważyło, że: „Ostatni raz, kiedy McCartney był wiarygodny był to album „Tug of War” z 1982 roku, album, którego głównym tematem był obraz walki, ponowne spotkanie z producentem Beatlesów, Georgem Martinem i potrzeba zajęcia się artystycznym dziedzictwem pozostawionym przez niedawno zabitego Johna Lennona. O ile "Pipes of Peace" oznaczało powrót do papki, a "Give My Regards to Broad Street" z 1984 roku oznaczało powrót do rewizjonizmu Beatlesów, o tyle „Press to Play” mocno osadza McCartneya w teraźniejszości”.Krytyk RS pochwalił zarówno piosenki („Stewart popycha McCartneya w nowych kierunkach”), jak i produkcję Padghama, stwierdzając, że ta ostatnia nadała albumowi „elektronicznie gęste, współczesne brzmienie, które podkreśla melodie McCartneya i dodaje rytmu płycie”.Inni krytycy nazywali go najbardziej rockowym albumem muzyka od wielu lat. Ale album nie sprzedawał się dobrze, fani niespecjalnie przejęli się pozytywnymi opiniami krytyków. Po negatywnym odbiorze albumu urwała się też współpraca muzyczna Paula z Erikiem i dopiero 10 lat później jak wiemy połączyli znowu siły przy nagrywaniu wspomnianej piosenki.
Po latach album średnio się broni. Wcześniej podkreślane zalety objawiły się jako wady. Znalazłem w sieci opinię zagorzałego fana The Beatles, odbierającego muzykę z album już inaczej: W piosenkach jest sporo materiału „godnego McCartneya”, „to był naprawdę pierwszy raz, kiedy Paul pozwolił producentowi, Hugh Padghamowi, narzucić swoje charakterystyczne brzmienie projektowi McCartneya (opierając się na teorii, że George Martin nie miał charakterystycznego brzmienia produkcyjnego). Na przykład „Stranglehold” brzmi tak, jakby śpiewać miał Phil Collins, a nie McCartney. Podobny problem z „Press”. Po prostu nie brzmi to jak płyta Paula McCartneya, chociaż piosenka jest dobra.
przebojowy "Press"
Inna ciekawa opinia fana zespołu dotycząca albumu to: To zdecydowanie inny rodzaj albumu od tego, do czego przyzwyczaili się fani McCartneya, ale dla mnie to jest jego siła. Zamiast wypuszczać kolejną partię opatentowanych, natychmiast rozpoznawalnych potencjalnych singli, McCartney wypróbował kilka nowych dźwięków i podejść. Rezultat jest trochę zbyt niespójny, aby można go było nazwać naprawdę świetnym albumem McCartneya. A część zróżnicowanej stylistycznie muzyki może być tak obca mainstreamowi McCartneya, że jej uroku nie będzie widać przy pierwszym przesłuchaniu. "Press to Play" to mile widziany dodatek do katalogu, ponieważ szczyci się energią i kreatywnością wskazującą na artystę, który ponownie odkrywa granice muzyki współczesnej, a nie rzemieślnika po prostu tworzącego wariacje na temat poprzednich wspaniałych dzieł.
Do szerszego omówienia utworów z albumu wrócę w oddzielnym poście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz