PIENIĄDZE, PIENIĄDZE, PIENIĄDZE.

Beatlesi, D.James,G. Martin.
Spokojnie :) Nie będę tutaj omawiał songu zespołu ABBA pod takim samym tytułem jak w nagłówku. 


Po prostu, pisząc o wszystkim (staram się)  co jest związane z The Beatles, postanowiłem 'zbadać' trochę temat zarabianych w zespole pieniędzy . Po raz drugi ale nie ostatni. Popełniłem już tutaj tekst o finansach zespołu, który znajdziecie w serii: MIX lub tutaj.  Dzisiaj trochę po wczesnych latach i zarabianiu pieniędzy w zespole. Tantiemy... W 1963 roku popularność zespołu oraz tandemu kompozytorskiego: Lennon & McCartney była tak duża, że obaj muzycy otrzymali propozycję napisania muzyki do baletu 'Mods and Rockers', a 'Times' zasugerował by wybrać obu Beatlesów kompozytorami 1963 roku. Z tego co wiemy propozycja ta została odrzucona. 
  W swojej książce o Lennonie Dariusz Michalski pisze (zwroty z książki lekko modyfikowałem, sugerując się też innymi źródłami) : Znawcy kulis showbiznesu doskonale wiedzą, ze choćby największy talent - obu kompozytorów -  nie mógł się lansować sam, bez niczyjej pomocy. Taką pomocą służą zawsze wydawnictwa muzyczne, którego powinnością - głównym celem -  jest oferowanie każdego utworu muzycznego, którego jest właścicielem, jak największej liczbie wykonawców. Wydawca muzyczny nie czyni tego bezinteresownie, dzieli się bowiem każdą tantiemą (czyli sumą należną twórcy za publiczne wykonanie jego utworu) po połowie z kompozytorem i autorem. Pierwsze zgłoszone do ochrony piosenki spółki Lennon & McCartney umieścił Brian Epstein w katalogu amerykańskiego wydawnictwa Ardmore & Beechwood, widząc jednak błyskawiczną popularność Beatlesów - szukał firmy, którą mógłby sterować z boku (innymi słowy - mieć swój udział finansowy - RK). 
25 luty 1964, studio EMI, Beatlesi z George Martinem - z boku po prawej rozmowie przysłuchuje się Dick James.
Trafił na Dicka Jamesa - obrotnego i bezwzględnego biznesmana (na zdjęciu obok G. Martina i B. Epsteina). Efekt współpracy obu menadżerów był  imponujący: już w grudniu 1963 roku koncern płytowy EMI podwoił tantiemy ze sprzedaży płyt The Beatles (John i Paul dostawali teraz dwa stare pensy za jeden singiel), co przyniosło twórcom 10 000 funtów brutto (na tamte czasy rzeczywiście spory majątek - RK). uczyniło to od razu Beatlesów ludźmi bogatymi, choć po latach JOHN opisał to tak: No cóż, jest w Londynie wielka ilość różnych agencji pośredniczących. Jeśli sprawdzisz ich związki z Beatlesami, to będziesz wiedział, gdzie te pieniądze poszły. Wszyscy połączeni z nami to milionerzy - z wyjątkiem samych Beatlesów. Mówiono wielokrotnie mnie i Paulowi, ze jesteśmy milionerami, ale nimi nie byliśmy. Może teraz on i ja staniemy się nimi, jeśli tylko będziemy mieli szczęście. Ale tak jak mówię: tych wielkich pieniędzy, które podobno były, nie dostaliśmy.
 
 











Czy to możliwe ? Niestety tak. Przypatrzymy się uważniej strukturze organizacyjnej 'imperium Briana Epsteina', czyli rozrastającej się agencji NEMS Enterprises Limited (pierwszy sklepik muzyczny Briana w Liverpoolu nosił nazwę NEMS, w ciągu sklepików i biur należących do rodziny Epsteinów) z centralą  - a jakże - w rodzinnym Liverpoolu oraz bardzo ważnym oddziałem  prasowo-reklamowym w Londynie. 
Tony Barrow, pracownik i szef NEMS, odpowiedzialny w 'rodzinie The Beatles' za public relations wspomina: "Mimo nazwy, która robiła spore wrażenie, dział ten zaczynał jako pomieszczenie biurowe składające się tylko z jednego pokoju nad brudną księgarnią przy Monmouth Street, niedaleko Covent Garden. Znajdował się o 5 minut spaceru od stołecznej tin Pan Alley i biur wydawniczych Dicka Jamesa. Rozmiary NESM E.Ltd. rosły w 1963 roku w niesamowitym tempie: biura przy Monmouth Street powiększyły się dwukrotnie, będąc bazą PR oraz miejscem spotkań Briana Epsteina w Londynie. Wkrótce pozostawiliśmy je fan clubowi The Beatles i przenieśliśmy się  na Argyll Street, obok London Palladium"

 Gerry and the Pacemakers oraz The Beatles, na zdjęciu nie ma Ringo,
 więc to może on robi to zdjęcie.
Amerykański dziennikarz Chris Hutchins opisuje pierwsze sukcesy NEMS: Mimo trudności jakie napotykał nieustraszony Brian Epstein pchnął pewnie NEMS Enterprises na drogę sukcesu: podpisał umowę z zespołem Gerry and the Pacemakers, któy na swym koncie miał pierwszy błyskawiczny przebój 'ILike It', potem z Billy J. Kramerem, który ze swym  nagraniem, coverem The Beatles znalazł się na drugim miejscu list przebojów ('Do You Want To Know A Secret'). Gerry and the Pacemakers był pierwszym brytyjskim artystą, który kiedykolwiek umieścił swoje pierwsze trzy nagrania na pierwszym miejscu list przebojów (odrzucone przez The Beatles 'How Do You Do It' oraz hymn kibiców FC Liverpool -  do dzisiaj - You'll Never Walk Alone - RK).



  

9 grudnia 1961 The Beatles w Aldershot zagrali dla ... 18 osób, pomimo bardzo przyzwoitego plakatu reklamującego wieczorek taneczny. Nietrudno wyobrazić sobie sumę jaką wtedy zarobili, te późniejsze już tak.Następny post o wieczorze w Aldershot...



Handlem prawami autorskimi (copyrights) do piosenek Lennona & McCartney'a, a także Harrisona, zajmowało się wydawnictwo Northern Songs Music Ltd, w którym Brian Epstein oraz Dick James mieli swoje udziały. Następną firmą Briana i Jamesa była Jaep Music (JAmes, EPstein), początkowo zajmująca się tylko piosenkami Gerry'ego Marsdena (z Gerry and the Pacemakers, które także cieszyły się sporym powodzeniem. Z czasem Brian, stający się w show biznesie coraz ważniejszym graczem, pozostawił Dicka by ten sam kontrolował spółki, które już wtedy warte były fortuny. Sam sobie zostawił nadrzędne prawo wyboru piosenek, któe powinny się znaleźć na danej płycie (wg. Billboardu, wg. mnie możliwe takie rozwiązanie było może tylko w przypadku dwóch pierwszych płyt, choć i to uważam, za dalece nieprawdopodobne - RK).

 Wg. tego samego źródła z amerykańskiego magazynu, wszystkie taśmy z próbnymi wersjami demo lądowały najpierw na jego biurku, gdziekolwiek wtedy by nie był, w celu wstępnej akceptacji, a dopiero potem George Martin mógł je nagrywać, zaś Dick James publikować. Podkreślę jeszcze raz, nie wydaje mi się to prawdziwe, chyba że we wczesnym okresie pozycja Briana była tak silna a cały ten proces  'weryfikacji' nagrań u Eppy'ego odbywał się tak subtelnie, że ani Martin ani sami Beatlesi się w nim nie zorientowali. 
W studiu : Martin, Dick James i Epstein.

   Jak wygląda teraz sytuacja praw autorskich do piosenek The Beatles (ich autorstwa)?


Głośno było przed laty o konflikcie pomiędzy Michaelem Jacksonem a Paulem McCartney'em z powodu uprzedzenia w kupnie praw do piosenek Fab4 przez czarnoskórego piosenkarza. Jackson zaczął inwestować w firmy wydawnicze i prawa do piosenek właśnie za namową Paula, z którym się blisko zaznajomił w trakcie pracy na swoim super-albumem: 'Thrillerem' (wspólna piosenka 'The Girl Is Mine').  Później w celu likwidacji swojego sporego zadłużenia, Jackson pozbywał się części praw. Głośna plotka wieści, że resztę praw do tych piosenek zapisał w spadku Paulowi, ale mnie wydaje się to nieprawdopodobne gdyż z pewnością ten fakt by szybko został odkryty. Wszak covery piosenek Wielkiej czwórki nagrywa się nadal niemal codziennie. Jednakże Michael nie miał prawa do całego katalogu nagrań zespołu (oczywiście najsmaczniejszym kąskiem w całym zbiorze były te piosenki sygnowane przez Lennona i McCartney'a).  Poszczególni Beatlesi wciąż zachowali prawa do niektórych własnych piosenek.

  Inną sprawą jest już sama muzyka The Beatles, która w całości jest własnością EMI. Firma ta ma licencję z firmy Apple dystrybucję nagrań zespołu przez sklep iTunes w sieci. Zabawne jest, że właścicielem iTunes jest także firma z jabłkiem w logo i nazwie Apple (taka sama nazwa jak Beatlesowska - doszło między firmami do ugody). O sporze między dwiema firmami przeczytacie w Historii zespołu - PO ROZPADZIE. 
Prawa do samej muzyki The Beatles ma firma Sony Music ('pozostały' w posiadaniu M.Jacksona odkupiony przez firmę). Prawa do piosenek Johna Lennona stopniowo Yoko Ono odzyskiwała by jednak ostatecznie odsprzedać z powrotem dla japońskiego giganta. Paul nadal posiada prawa do wczesnych nagrań, które nie zdążyły trafić do portfela Northern Songs jak np. 'Love Me Do'. Reszta wczesnych nagrań Fab4 kontrolowana jest przez EMI (lub Apple Corps Ltds - 'jabłuszko Beatlesów'). Tylko dwie piosenki spółki Johna i Paula są absolutnie nadal ich własnością (w przypadku Johna - jego spadkobierców czyli Yoko):  "Love Me Do" oraz "P.S. I Love You" (były w katalogu Ardmore and Beechwood o czym piszę na początku tekstu).
Uspokoję Was. Bez względu na różne przekręty finansowe w otoczeniu zespołu, olbrzymią władzę 'finansową' Briana Epstein, jego nietrafionych inwestycji w rodzaju odsprzedania za bezcen praw do gadżetów związanych z zespołem na rynku amerykańskim i poniesionych choćby z tego tytułu w okresie największej Beatlemanii GIGANTYCZNYCH strat, zespół bardzo szybko stał się bogaty, członkowie zespołu bogaczami i nigdy nie musieli prosić o datki jak na zdjęciu (na zdjęciu w promocji datek na organizację charytatywną  OXFAM -1963). Poniżej Beatlesi zapatrzeni w modele drogich samochodzików, niżej George Harrison ze swoim nowiutkim Jaguarem.


Money - The Beatles
Muzyczny blog  Historia The Beatles  Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.

2 komentarze:

  1. Rysiu, a Ringo w początkowych latach? Tylko kontrakt i koncerty rozumiem? George w sumie na początku tez nie sypał piosenkami z rękawa. Czy to były duże dysproporcje względem głównych kompozytorów?

    OdpowiedzUsuń
  2. hej, miałem napisać do Ciebie, że nie skojarzyłem Ciebie z portalu o Beatlesach, jasne... H-S (na marginesie wyjaśnisz mi czemu zainspirował Ciebie ten sam numer co pomieszał w głowie Mansonowi ?:), wiesz, generalnie jeśli myśli się o finansach z tytułu tantiem to na 1-szym miejscu stawia się przeważnie Johna i Paula jako spółkę. Ringo ... na początku rzeczywiście tylko koncerty, po latach John wspomniał, że 'wywalczył' dla Ringa jakiś niewielki % z tytułu tantiem, że często wstyd mu było, że on i Paul zarabiają tyle jako kompozytorzy a pozostała dwójka mniej. Napiszę o tym tekst, ale generalnie nie ma potrzeby współczuć 'pozostałej' dwójce, George bardzo umiejętnie pokierował swoim majątkiem po rozpadzie zespołu, sam sporo zarabiał (głównie pozamuzycznie - fumierał jako jeden z najbogatszych Brytyjczyków), ponadto ogromne tantiemy ze wznowień płyt, filmów, dokumentów, licencji, zezwoleń i wszystkich innych wpływów do Apple dzielono równo na 4 części i Ringo zarabiał dokładnie tyle co inni. Tak jest o dzisiaj od strony podziały zysków ze spuścizny po zespole. Ale napiszę pewnie i o tym ;)

    OdpowiedzUsuń