GEORGE HARRISON, PAUL MCCARTNEY - vol.1

Trochę wyprzedzam fakty (choć z drugiej strony jest seria HISTORIA PO ROZPADZIE), bo w opisie Historii zespołu jesteśmy w połowie 1968 ale w poście o relacjach pomiędzy George’m i Paulem (jak z innymi Beatlesami), ciężko pozostać tylko w latach do 1968.
Ok. 10 stycznia 1969 George był zdecydowany odejść z zespołu. Pouczany ciągle przez Paula, upokarzany w czasie nagrywania filmu, odezwał się grzecznie: ‘O cokolwiek poprosisz bym zagrał, zrobię to, mogę też nie grać jesli to cię uszczęśliwi’, ale w czasie przerwy na herbatę, poza kamerami ogłosił oficjalnie, że odchodzi. Na pytanie kiedy, odparł, że natychmiast oraz, że wstawili ogłoszenie do New Musical Express i znaleźli w ten sposób kogoś na zastępstwo. ‘Poszukajcie w klubach’
GEORGE (1966, Melody Maker): Piszę piosenki cały czas. Ale jeśli chcesz konkurować przeciwko Johnowi i Paulowi, musisz być bardzo dobry, by dostać się do tej samej ligi.

Producent filmu (będzie się nazywał “Let It Be”) wspomina: To było bardzo niekomfortowe dla wszystkich. Oglądanie tego jak to się wszystko dzieje, być w środku tego, nie było przyjemne’.
  PETER FRAMPTON (1971 – przyjaźniący się z George’m): Słuchaliśmy ‘Paperback Writer’. Powiedziałem, że uwielbiam w tym utworze gitarę. ‘To Paul’ – odrzekł. Na następnych kilku nagraniach The Beatles dodawał znowu: ‘Oh, to też Paul’. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę jakie to wszystko  było frustrujące dla niego.
George pamiętał także precyzyjne wypowiedzi Paula dotyczące jego niewielkiego udziału przy nagrywaniu  ‘Sgt.Peppera’ (choć tak naprawdę, to sam George wyizolował się z tego projektu, zanurzony wtedy w hinduizm i religię Wschodu).  
PAUL: George pojawia się tam tylko w jednym numerze, był na kilku najwyżej sesjach. Czy już wtedy nie istniała ta niesamowita więź między czterema Beatlesami ?
PATTI BOYD (żona George’a 1966-1977): George postrzegał Paula jako trudnego faceta. Wszyscy się oczywiście tolerowali, ale sądzę, że zasadniczo George nie przepadał za Paulem. Myślę, że tak naprawdę to wcale się nie kochali. (Bzdura Patti – RK.) W 1969 był szczególnie nieszczęśliwy, z powodu bycia w The Beatles. Tak jak młodszy brat, zepchnęli go zupełnie na dalszy plan. Wracał z sesji nagraniowych bardzo zdenerwowany... To był wtedy dla niego bardzo zły okres... Wkurzał go najbardziej Paul...
  Choć wydaje się, że relacje George’a z Johnem były dużo lepsze niż te z Paulem to jednak Paul odnosił się do wszystkich przynoszonych przez młodszego o 8 miesięcy kolegi piosenek bardzo entuzjastycznie. John odnosił się do nich o wiele bardziej krytycznie – jak to w swoim stylu. Paul był zachwycony od razu takimi utworami jak ‘I Want To Tell You’ czy ‘Within You Without You’. 
 Także na filmie, w czasie sesji ‘Get Back’ zgromadzeni w studiu byli świadkami kilku obraźliwych dla George’a komentarzy Johna (na temat piosenek tego pierwszego). W filmie jest scena gdy Paul zaczyna śpiewać własną piosenkę ‘Domino’, gdy w tym samym czasie George próbuje zagrać coś swojego. W takiej samej sytuacji podobnie lekceważąco zachowują się John i Yoko, tańczący walca, wcale nie zainteresowani tym co ma do zaproponowania George.



GEORGE: Nigdy nie zgadzałem się z tezą, że muzyka pop jest banalna, choć nie jest to czasami takie oczywiste. Zdarzały się wspaniałe momenty w muzyce pop, tak samo zresztą jak w muzyce klasycznej. Kiedy robiliśmy 'Peppera', wydawało nam się że dotykamy czegoś, co będzie bardziej trwałe. Kombinacja użycia wpływów muzyki klasycznej na rock and roll wydawała mi się bardzo dobra. Sądziłem,że robimy coś co sprawi, że te dwa światy do siebie się zbliżą. Zawsze raził mnie snobizm muzyków klasycznych wobec tych od rock and rolla i na odwrót - z klapkami na oczach nie pozwalających się otworzyć na coś nowego czy innego. Nie umieli dostrzec innych stron muzyki. Myślałem o tym, jakie to szalone. Muzyka jest czymś wspaniałym, na Boga, dlaczego ograniczać się do jednej rzeczy.
GEORGE: Gdy Ringo poszedł do szpitala z migdałkami (1964, zastępował go krótko Jimmy Nichols, trasa do Australii – RK) jako jedyny chciałem przerwać trasę. Wydawało mi się, że to lojalne wobec Ringa jako całego zespołu. Oponował Brian i zdaje się Paul. Że przerwa zaszkodzi naszej karierze...
GEORGE:  Cóż, Paul jest ... jak można było błysnąć, mając w zespole kogoś takiego jak Paul i John.
GEORGE: Paul jest osiem miesięcy starszy... Cóż, nadal jest starszy o te osiem miesięcy...
Obserwując dodatki video do Antologii można dostrzec pewne minimalne ironiczne uśmieszki George’a podczas wypowiedzi Paula. Z pewnością praca nad Antologią poprawiła ich relacje ale bliskim kumplami już nie byli. Chociaż...

- Minęło trochę czasu, i może śmierć Johna uleczyła wszystkie rany, jakie odnieśli The Beatles w czasie rozpadu, w czasie tych wszystkich procesów ?
GEORGE: Taaa. Wszyscy jesteśmy przyjaciółmi. Ringo i ja zawsze nimi byliśmy, może z wyjątkiem półtorej godziny kiedyś tam, i zawsze będziemy. Mieliśmy z Paulem parę lat, kiedy za dużo ze sobą się nie kontaktowaliśmy, ale myślę, że Paul bardzo pod tym względem wydoroślał. Zabawna rzecz, ale zrobienie przez niego filmu „Give My Regards To Broad Streetę, który okazał się totalną klapą, okazało się, tak myślę, dobre dla niego. To upokorzyło go trochę ale i otworzyło na wiele więcej. Tak więc jesteśmy dobrymi przyjaciółmi i widujemy się, kiedy tylko możemy


- Czy teraz jest już łatwiej rozmawiać o The Beatles ?
GEORGE (1987): Taaa…Ciągle myśleliśmy o tym okresie nasilenia wśród nas, ale przecież mieliśmy swój wspaniały okres, kiedy wzajemnie siebie wspomagaliśmy, każdy mógł na każdym polegać. Mieliśmy sporo zabawy, choć w zasadzie byliśmy wszyscy jak w klatkach dla zwierząt. To była ta dobra strona bycia w zespole, inaczej niż Elvis, samotny jeden Elvis, zdany w każdym najcięższym momencie tylko na siebie samego. Nawet jeśli miał ze sobą 29 kumpli, był tylko sam. Nas za to było czterech. Olbrzymia presja była podzielona na wszystkich, pewnie byłaby zbyt duża dla każdego indywidualnie







Wrzesień 1969 (rozmowa trzech Beatlesów).
JOHN: Zawsze rozdzielaliśmy single między siebie. [zwraca się do Paula] Mieliśmy patent na single, oni [George, Ringo] nie dostawali nic! Nigdy nie zaoferowaliśmy George'owi nawet strony B, choć mogliśmy mu ich tyle dać, ale byliśmy parą ludzi, którzy mieli i strony A i strony B.
PAUL (odpowiada, nie spoglądając nawet na George'a, siedzącego tuż obok): To wyglądało tak, że do tego roku, jak sądzę, nasze piosenki były lepsze od tych George'a. W tym roku jego utwory są co najmniej tak samo dobre jak nasze.
GEORGE (szybko reaguje): To mit, ponieważ większość piosenek z tego roku napisałem rok temu a nawet jeszcze rok wcześniej. Może teraz mnie po prostu nie obchodzi czy one wam się podobają czy nie, nagrywam je. Gdybym nie dostał na nie miejsca, nie naciskałbym, zapomniałbym o tym. W każdym razie w ciągu ostatnich dwóch lat, dałem trochę więcej numerów.
JOHN: Wiem o czym on mówi. Ludzie mi mówili, że bywałem bardziej stanowczy niż musiałem.
GEORGE: Niespecjalnie staram się o uznanie. Nie w tym rzecz. Po prostu zrobiło się nagle miejsce dla mnie.



PAUL: Czy mi go brak ? [George’a] Oh, oczywiście. To takie smutne. Tak samo z Johnem. Masz takie uczucie zamknięcia, finału czegoś… Zawsze tak jest ze śmiercią. Przez dlugi okres jakże często chciałem do niego zadzwonić, ale po chwili dopiero pomyślałeś: Kurwa, nie mogę tego zrobić! To jest straszne, naprawdę!...  Chodzi o to, że znałem George’a najdłużej, dłużej niż innych z The Beatles. Nie znaczy to oczywiście, że znałem go lepiej, ale znałem go dłużej. Był tym dzieciakiem w szkolnym uniformie z ogromną fryzurą na głowie, który wsiadał do autobusu na następnym przystanku po moim. Któregoś dnia usiadł koło mnie i zaczęliśmy rozmawiać o rock and rollu. Pożyczaliśmy sobie płyty, uczyliśmy się wspólnie akordów, nawet próbowaliśmy kupić razem gitarę. Robiliśmy tyle rzeczy razem jak typowe nastolatki, autostopem do Harlech, łapanie ptaków. [Paul milknie na chwilę]. Nie mogę uwierzyć, że to koniec. To okropne uczucie gdy zdajesz sobie z tego sprawę. Tak samo jak z Johnem, z tym wyjątkiem, że przy śmierci Johna towarzyszył mi ogromny gniew. Kutas nad kutas… [Paul syczy ze złością odnosząc się do Marka Chapmana, mordercy Johna. Kręci z niedowierzaniem głową].  Podał mu rękę, wymienili uścisk dłoni… Teraz George odszedł także. To niemiłe uczucie, bardzo… [Paul ścisza głos, milknie]
wywiad z Paulem (The Observer: Macca beyond. 18 września 2005)
- 'Not Guilty' z albumu 'George Harrison' została napisana w czasie sesji do albumu 'The Beatles' jako przytyk do swoich starych kolegów z zespołu?
GEORGE: Byłem wkurzony na Lennona i McCartney'a za całą ich postawę w czasie pracy nad 'Białym Albumem'. Wyraziłem to, że wcale nie byłem winny i nie stałem na drodze ich karier. Nie byłem winny tego, że poprowadziłem ich na manowce poprzez wciągnięcie ich w wyjazd do Rishikesh na spotkanie z Maharishim. Dusiłem to wszystko w sobie, piosenka pojawiła się i była na tyle wystarczająco dobra by ją nagrać i wykorzystać.
 

Wszyscy uważali, że po rozpadzie zespołu, czterej Beatlesi byli chętnie rozwiązywać swoje problemy w sposób przyjacielski, a nawet podjąć próbę współpracy. Przynajmniej tak się czuli, dopóki Paul nie zaatakował ich w sądzie. 
GEORGE: Wciąż nie mogę zrozumieć takiego postępowania Paula... Może powodem było to, że nasz, mój i Johna, nowy materiał muzyczny był lepiej odbierany niż Paula ?

---------------





- [2007] W The Beatles, twoje linie basu zawsze wydawały się lepsze lub bardziej melodyjne w tych piosenkach, które nie były twoje. Czy to dlatego, że miałeś więcej czasu na pomysł co w tym zrobić, jak zagrać, czy może inni mieli pomysły dla ciebie?

PAUL: To chyba było...uhm... Kiedy ktoś inny śpiewa, moją rolą jest zagrać tak linię basu, by była uzupełnieniem dla tego jak on śpiewa. W moich rzeczach, pewnie..., hm... nie jestem pewien czy to tak jest naprawdę, to jest tak jak analizowanie siebie samego. Chciałbym wrócić i ich posłuchać wszystkich. Może byłem bardziej nudny, leniwy na swoich nagraniach ? Jeśli tak jest rzeczywiście, to może rzeczywiście moją rolą było wymyślenie czegoś lepszego w linii basu. Kiedy śpiewam, myślę, że wszystko co jeszcze trzeba chłopie zrobić to podłożyć bas, a nie w stylu, muszę coś wymyślić do tego numeru! Taaa, więc gdzie były te dobre linie basu ? 'Taxman' było dobre, to był George...

- 'Something'.

PAUL: Tak, dobre, to znowu George. W 'Come Together' także, to był John. Taaa, to prawdopodobnie prawda?

- Na wielu piosenkach George'a, można cię usłyszeć w większym wsparciu numeru, czy to instrumentalnym czy w chórkach. Trudniej jest wykryć tam Johna. Jaki był udział Johna we wspieraniu piosenek George'a i jak bardzo kreatywny był w ich powoływaniu do życia?

PAUL: Współpracowaliśmy i wspieraliśmy się we wszystkim co robił którykolwiek z nas. Nie było zbyt dużo w tym rywalizacji, nigdy gdy już dochodziło do nagrań, bardziej spieraliśmy się o to, co jest najlepsze dla piosenki. Wiele rzeczy nagranych zostało w 3-częściowych harmoniach, dlatego tylko, że było nas trzech, ja, John i George. Nie sądzę, żeby któryś był bardziej wspierany przez resztę, po prostu pasowaliśmy przy tym. Tylko co najlepsze dla songu. Możliwe jest... Widzisz, jestem wielkim entuzjastą, np. na 'Something' ja zrobiłem harmonie dla wiodącego wokalu 'George'a. Byłem bardzo nastawiony do tego utworu na 'hurra!'. Przez mój entuzjazm, zapał. Podczas gdy John możliwe, że tylko brał w tym udział. Mógł na to także wpaść John, ale tak się złożyło, że ja na to wpadłem pierwszy.

GEORGE (1987): Współpracowaliśmy wspólnie przy wielu piosenkach. Nie dbałem specjalnie co kto gra. Byłem bardzo zadowolony z gry Paula na basie w 'Taxman'. Jeśli zauważysz, on nawet zagrał dla mnie trochę w stylu hinduskim. A John zagrał cudownie w 'Honey Pie', gdzie brzmi Django Reinhardt lub coś w tym rodzaju. To były takie rzeczy, kiedy zamykasz oczy i po prostu grasz właściwe akordy. Jeśli ktoś ma możliwość poprawienia brzmienia piosenki, to jest to coś co nie ma znaczenia dla mego ego gitarzysty.

PAUL [lipicec 2005, wywiad z okazji ukazania się albumu Paula:Chaos and Creation in the Backyard ]: Zabawną rzeczą związaną z niektórymi piosenkami, jest to,że kiedy je piszesz, myślisz, że jesteś kimś innym... Na 'Fiends To Go' wydawało mi się, że gram rolę George'a Harrisona. Znaczyło to dla mnie, że chcę brzmienia jak w piosenkach George'a. W ten sposób zacząłem pisać piosenkę, mając go z tyłu głowy. To było jak... [Paul śpiewa: I’ve been waiting on the other side, for your friends to leave so I don’t have to hide… ] W całej tej sekwencji widziałem George'a jak to śpiewa...
Tak było. Usiadłem i pisałem i czułem, że on był przy mnie. Pisałem, myśląc ciągle: „George mógłby to tak napisać”. To było miłe. Przyjemny sposób tworzenia muzyki.



GEORGE: Jakoś przebrnęliśmy przez The White Album, który był nędza. To był ten okres gdy pojawiały się [w studiu] wszystkie kobiety... Nagrywanie albumu trwało bardzo długo, ale w końcu go ukończyliśmy. Potem zabraliśmy się za coś, bo później stało się 'Let It Be'.

Już pierwszego dnia gdy się razem zebraliśmy, Paul zaczął dyrygować: 'Zrób to, ty robisz tamto, tego nie rób, tamtego też nie' i pomyślałem sobie: 'Chryste!'

Kiedy śpiewa 'Let It Be' Paul wygląda na takiego, wokół którego wszystko jest ok. Podszedł do tego teoretycznie i wydawało się, że to zadziała, ale w praktyce było porażką...


GEORGE (1976): Wiesz, chodziłem do szkoły z Paulem. Był ode mnie starszy o rok. Spotkałem go kiedy miałem 13 (11!) i spędziliśmy ze sobą 17 lat – aż do rozpadu. Ludzie w Ameryce myślą, że zebraliśmy się razem około 1964 roku a rozpadliśmy się po 1968. Ale od 1956 (1954?) ciągle trzymałem się z Paulem, i trochę później z Johnem.
Kiedy jesteś z kimś tak blisko, masz tendencję do szufladkowania tego kogoś... To między innymi była jedna z przyczyn rozłamu. Ale w tym samym czasie mam wciąż w sobie tendencję do bronienia Paula, Johna i Ringo – gdy tylko ktoś, wcale nie uprawniony do tego, powie coś o nich. Po tym wszystkim co razem przeszliśmy, to że coś takiego pozostało jest czymś dobrym.

GEORGE (1976): Nie widziałem się z Paulem od czasu jego party na Queen Elizabeth kilka lat temu [George się myli, widział się z Paulem w Queen Mary w 1975]. Kto chce iść na imprezę i być odnotowany jako statystyka wieczoru, kolejna gwiazda pop na imprezie. Wszędzie kamery i mnóstwo innych ludzi... Nie chcę się spotykać ze starymi przyjaciółmi w ten sposób.
 
Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog 
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.

2 komentarze:

  1. Twój blog uzależnia jak kawa, dobre wino, jest najlepszym towarzystwem na wieczory przy komputerze. No i nagle polubieni przeze mnie trochę tylko mi znani czterej faceci z Liverpoolu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Great blog. Really. God Job! Poland. From far far away and more...

    OdpowiedzUsuń