JOHN: "Mother", JOHN LENNON / PLASTIC ONO BAND - cz. 2



JOHN: "Mother", JOHN LENNON / PLASTIC ONO BAND - cz. 1
_________________________________________

Album: JOHN LENNON/PLASTIC ONO BAND
Wydany: 11 grudnia 1970
Nagrywany: 26 września - 23 października 1970
Studio: Abbey Road Studios, Londyn
Autor piosenek: John Lennon (100%)
Wytwórnia: Apple
Producent: John Lennon, Yoko Ono, Phil Spector

Obsada:
JOHN: wszystkie wokale, wszystkie gitary, organy, fortepian 
RINGO: perkusja
Klaus Voormann: gitara basowa 
Billy Preston: fortepian
Phil Spector: fortepian
Yoko Ono: wiatr
Mal Evans: herbatka i sympatia


Zwartość:
Strona 1
"Mother" – 5:34
"Hold On" – 1:52
"I Found Out" – 3:37
"Working Class Hero
" – 3:48
"Isolation" – 2:51

Strona 2
"Remember" – 4:33
"Love" – 3:21
"Well Well Well" – 5:59
"Look at Me" – 2:53
"God" – 4:09
(opis piosenki tutaj)
"My Mummy's Dead" – 0:49




Sporo z opisu piosenki 'Mother' odnosi się do całego albumu Johna. Jak napisałem wyżej, pierwszego solowego, w pełni autorskiego.W składzie jaki widnieje wyżej. W zasadzie 80% albumu to tylko John, Klaus Voormann i Ringo. Billy Preston zagrał na fortepianie w 'God' (opis piosenki tutaj), Spector w "Love". Mal Evans, wierny 'roadie' The Beatles wymieniony jest na albumie jako dostawca ciepłego klimatu w czasie sesji oraz ... herbatki. Jak nie kochać Johna, prawda?

Piosenki? W g. Tima Riley'a "Working Class Hero" to bezlitosna parodia Dylana, która sprawdza się także jako zjadliwa krytyka nieszczęśliwej mistyki robotniczego Liverpoolu, odznacza się tą samą gorzką ironią co " You've Got To Hide Your Love Away" czy "Happiness Is A Warm Gun".

Sam JOHN tak opisywał piosenkę: Myślę, że ta piosenka jest rewolucyjna - po prostu jest rewolucyjna. Po prostu jej koncepcja jest rewolucyjna. Mam nadzieję, że jest dla ludzi pracy, nie żadnych ciot i pedałów. Myślę, że chodzi w niej o podobne rzeczy co w "Give Peace A Chance". Do końca nie wiem. Myślę, że jest dla takich ludzi jak ja, tworzących klasę robotniczą, którą maszyneria może przerabiać na klasę średnią. To moje spostrzeżenia, ale mam nadzieję, że będą ostrzeżeniem dla innych ludzi.

Working Class Hero

Stąpa po przerażająco cienkiej linii, przez co wiele ludzi nawet teraz rozumie ją dosłownie. Atak w żadnym wypadku nie jest jednak osobistym wyznaniem. Liverpoolczycy do dzisiaj żywią urazę do Lennona za jego porządne wychowanie i edukację odebraną w środowisku klasy średniej; kto próbuje mówić o jego robotniczym pochodzeniu wychodzi na kompletnego ignoranta. O podobieństwie piosenki do Dylana John mówił: Cóż, każdy kto kiedykolwiek śpiewa tylko z gitarą, i o czymś ważnym, będzie brzmiał jak Dylan. Jego muzyka inspiruje mnie, i to jedyny rodzaj muzyki folkowej, ludowej, której słucham. Nigdy nie lubiłem tego co śpiewały Judy Collins czy Joan Baez. Tak więc jedyna folkowa muzyka, którą znam, to ta dotycząca górników w Newcastle. Lub ta od Dylana. Tak więc tak czy inaczej byłem pod wpływem Dylana, ale ten numer nie brzmi tak jak on.
Interesujące spojrzenie na piosenkę Johna odnajdujemy u Philipa Normana [John, jeszcze w czasach The Beatles - ...i tak każdy interpretuje naszą muzykę inaczej]: Oprócz 'Mother' najbardziej godnym odnotowania utworem - zarówno na głębię samo okaleczających emocji, jak i selektywność opisywanych wydarzeń - był 'Working Class Hero'. Został on wymierzony w ciotkę Mimi, Mendips oraz świat aspirującej za wszelką ceną klasy średniej, która wprawdzie dała jego dzieciństwu twarde podwaliny, ale też - jak wtedy uważał - raz na zawsze zniszczył jego pewność siebie i radość życia.
Aby wyrzec się tej części przeszłości, zwrócił się ku gatunkowi, którego kiedyś nie cierpiał - napisał piosenkę folkową. Wykonał ją sam, akompaniując sobie na gitarze akustycznej. Prowadząc raczej rozmowę, niż śpiewając doskonale dopracowane rymowane trójwiersze, wskrzeszał wszystkie niedostatki i żale sprzed dwudziestu lat (zapominając jednak o bezpieczeństwie, dobrej kuchni i solidnym  kieszonkowym): As soon as you're born, they make you feel small... They hurt you at home and they hit you at home (od urodzenia sprawiali, że czułeś się nikim... Krzywdzą cię w szkole i biją w domu). Dostało się też wielkiemu biznesowi, wojsku, a nawet pokoleniu lat 60-tych, oraz złudzeniu ich wszystkich, że byli bystrzy, bezklasowi i wolni (clever, and classes and free). Największą jednak pogardę zachował dla siebie jako dla fałszywej apoteozy "heroizmu" klasy robotniczej i wątpliwego przykładu, dla wszystkich, którzy do tego tytułu aspirowali (więc jeśli chcesz być bohaterem, podążaj za mną). Przy okazji Lennon zrobił na płycie z muzyką pop to samo, co cztery lata wcześniej w telewizji Kenneth Tynan - nagrał niecenzuralne słowo na 'f'. i to nie raz, a dwa razy. Pozostałe słowa jednak były tak bardzo zjadliwe, że i te dwa ledwo się wyróżniały.
JOHN: Dwa razy użyłem słowa "fucking"? Nie zdawałem sobie z tego sprawy, dopóki ktoś nie zwrócił mi na to uwagę.  Uważałem, że tam ono pasuje. Potrzebowałem jakiegoś mocnego zwrotu. Musiałem się hamować, ale z drugiej strony mówisz, czasem, że jest "kurwa szalony", nie? Ja tak mówię. Już kiedyś  byłem bliski tego by użyć tego w słowach, ale nie robiłem, co było przecież cholerną hipokryzją. 

Well Well Well - live

 Utwory "Mother", "Working Class Hero" i "Well, Well Well" (clip live) sprawiają wrażenie wyimków z pamiętnika najlepszego przyjaciela; człowiek wczytuje się z uwagą w każde słowo i wzdryga przy każdej rewelacji. Kiedy autor pojawia się osobiści z romantycznym szkicem w rodzaju "Love", nastrój albumu zmienia się nagle jak powiew wiaterka... 
JOHN: "Love" napisałem w takim duchu miłości. W całym tym gównie, potrafiłem napisać piosenkę w duchu miłości. Dla Yoko. Piosenka ta ma oczywiste nawiązanie do mnie. To piękna melodia, a ja przecież nie jestem znany z pisania ładnych melodyjek.


Love



Przez cały czas trwania albumu pocieszenie rywalizuje z desperacją. "Hold On" zaciera wrażenie pozostawione przez "Mother", "Look At Me" wypływa z udręczonych szczelin "Well Well Well". Pierwsza strona kończy się prostą otuchą "Isolation", ballady na fortepian, która niczym balsam koi rany po "Working Class Hero". Druga strona powraca szaleńczym, nierytmicznym "Remember", które rozpływa się w upiorny spokój "Love". Pod koniec brawurowe wyczyny wokalne Johna pozwalają ocalić największy banał lat 70-tych, "wewnętrzne ja", i wzbijają się ku boskości w zamykającym album "God". The Beatles doprowadzili do perfekcji kończenie albumów "mocnymi deklaracjami" - "Tomorrow Never Knows", "A Day in The Life" oraz czarna dziura "Revolution 9 i "Good Night". Teraz Lennon zaserwował wszystkim popową apokalipsę: drodzy fani Beatlesów, wszystkie wasze przypuszczenia okazują się nieprawdziwe. Nasłuchujcie Wielkiego Objawienia. "God" szybko przeradza się w mściwą parodię kody "Hey Jude"...
Co dziwne, słowa "I don't believe in Beatles" potwierdzały wszystko, przeciwko czemu opowiadał się Lennon - okazał się kolejnym gwiazdorem próbującym podnieść sobie notowania, pomstując na system...
Większość recenzji albumu wypełniały niedoinformowane zachwyty, ale w innym miejscu wspomniano o kilku poważniejszych estetycznie osiągnięciach albumu, których istnienie przeczuwali słuchacze: "Teksty piosenek - pisał Robert Christgau w 'Village Voice' - są oczywiście częstokroć niezdarnym psychoterapeutycznymi banałami. Ale właśnie o to chodzi, ponieważ są również prawdziwe, a John wyraźnie daje do zrozumienia, że obecnie prawda jest znacznie ważniejsza od subtelności, smaku, sztuki oraz wszystkiego innego. John jako artysta tak znakomicie potrafi wykorzystywać różne media, że nawet kiedy zawzięcie odrzuca dawne osobowości i wyrzeka się dobrze mu znanych metafor, być może instynktownie zdaje sobie sprawę, że najskuteczniej komunikuje się za pośrednictwem technologicznych masek i pryzmatów".

Ringo i Klaus Voormann
RINGO: Prostota tego, co grałem z nim i Klausem, dawała mu po raz pierwszy świetną okazję, by wykorzystać swój głos i swoje emocje. Nie było w czasie nagrań żadnej wojny. Po prostu siadał sobie i śpiewał dla nas, trochę to było w stylu jamu. Potem trochę dumaliśmy nad tym, w którą stronę ma to pójść i robiliśmy to. W rezultacie panował luz i granie tylko w trio okazało się świetną zabawą. Nie przypominam też sobie specjalnie Spectora. Nie pamiętam go z sesji. Pojawił się później, ale nigdy nie czułem by on produkował płytę. Inżynier wszystko nagrał co zrobiliśmy a  John zmiksował.

God
JOHN: Wind? Yoko ma muzyczny słuch i potrafi produkować rock and rolla. Może nawet mnie produkować, co przecież robiła, gdy na początku nie było jeszcze Phila. Nie mogę wskazać, że to zrobiła ona, a to zrobił on. Ona wie kiedy jest dobry dźwięk basu, lub kiedy facet nie trzyma rytmu... Phil miał zawsze gotowe, długie historyjki do opowiadania. Praca nad tym albumem była dobrą zabawą, co jest przecież zabawne, gdy stwierdzisz o czym są te wszystkie piosenki.
  'God' ... Nie wiem kiedy się zorientowałem, że spisuję wszystko to, w co nie wierzę. Mógłbym tak ciągnąć dalej, to było jak lista osób, którym trzeba by wysłać kartkę na Gwiazdkę - w którym momencie odpuścić ? Churchill, no i kogo pominąłem. Zrobiło się z tego właśnie takie coś i wtedy doszedłem do wniosku, że muszę z tym skończyć... Zamierzałem zostawić wolne miejsce i napisać: tu wpisz kogoś, w kogo sam nie wierzysz. Po prostu przestałem nad tym panować. Na końcu byli Beatlesi, bo nie wierzę w mity, a Beatlesi są tylko jeszcze jednym mitem. Już w nich nie wierzę.Ten sen się skończył. I nie o to chodzi mi, że nie ma już Beatlesów, mówię o czymś, co dotyczy całego naszego pokolenia. Sen się skończył, a ja sam muszę się zając tak zwaną rzeczywistością... 
My Mummy's dead
 
Gdy wybrzmiewają ostatnie takty utworu 'God' i gdy słuchacz ciągle pamięta słowa 'I don't believe in Beatles' oraz 'sen się skończył', John aplikuje nam jeszcze kilkadziesiąt sekund muzyki.
Mogło się wydawać, że nie był w stanie ponownie dźgnąć nożem, ale to zrobił. Kończąca album miniatura 'My Mummy's Dead' przemienia jego rozpacz z 1958 roku w rymowankę zaśpiewaną głosem otumanionego dziecka przy akompaniamencie malutkiej gitary, równie dobrze mogącą być tą samą Callotone Champion, którą przed laty kupiła mu Julia. Przerwane słowa - 'Nie potrafię wyjaśnić... tyle bólu (I can't explain... so much pain) - brzmiały jak przesłanie. Nawet zapisany przez niego odręczny tekst miał wygląd chaotycznych bazgrołów, jakby dyktował mu je ktoś zza grobu.

Album,  w 2012 roku przez magazyn 'Rolling Stone' za nr 23 wśród 500 Najlepszych Albumów Wszech-czasów, nie zdobył ani w starej (UK), ani w nowej ojczyźnie (USA) Johna szczytu list przebojów, ale sprzedawał się nieźle, w obu krajach wchodząc do pierwszej 10-tki. Magazyn 'Q' w 2000umieścił go na 62 najlepszych brytyjskich albumów wszech-czasów.
Dzisiaj z pewnością w takim zestawieniu także byłby wysoko, bo mnie akurat wydaje się, że jest to jeden z lepszych albumów Johna, choć z pewnością nie tak dobry jak "Imagine" czy ostatni "Double Fantasy". Krytycy nazywają go chętnie najbardziej uczciwym albumem muzyka. Spotkałem się także z takim określeniem albumu: Album terapii 'Primal Scream' (album terapii Krzyku Pierwotnego). Po okresie eksperymentów muzycznych fani odetchnęli, gdyż ich idol dostarczył im ciekawego materiału muzycznego, a na okładce umieścił siebie i Yoko, ale ubranych. Płyta z nagą parą z 1968 roku wciąż sprzedawana była - choć szczątkowo - na rynku amerykańskim w szarej kopercie. Wydana (i nagrana) w tym samym czasie płyta Yoko: 'Yoko Ono / Plastic Ono Band' zawierała prawie identyczną okładkę jak album Johna, z różnicą, że raz jedno siedziało oparte o drzewo, drugie leżało niżej, drugi raz odwrotnie. Zdjęcia do okładek zrobione było na terenie posiadłości Lennonów, Tittenhurst Park. Oryginalny album winylowy płyty Johna zawierał  także zdjęcie małego Johna.
  W 2000 roku została wydana zremasterowana wersja płyty Johna z dwoma dodatkowymi utworami: 'Powet To The People' ( o tej piosence ukaże się niebawem oddzielny post na blogu) oraz 'Do The Oz'.

 

Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki
HISTORY of   THE BEATLES


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz