FREE AS A BIRD

Singiel 1995
Strona B: "Christmas Time Again (Is Here Again"), "This Boy", "I Saw Her Standing There"
Wydany: 4 grudnia 1995
Nagrywana: luty- marzec 1994

Album: Anthology 1
Kompozycja: Lennon & McCartney & Harrison & Starkey
Producent: John, Paul, George, Ringo, Jeff Lynne
Wytwórnia: Apple, 6422
Inżynier: Geoff Emerick
Długość: 4:25

Listy przebojów: # 2 UK (wejście na listy UK 16.12.1995, na listach 8 tygodni), #6 USA

JOHN: wokal, fortepian
PAUL: wokal, gitara basowa Höfner 500/1, gitara akustyczna, fortepian, syntezator
Oberheim OBX8
GEORGE: wokal, gitara model "T" Hamburguitar, Fender Stratocaster, gitara akustyczna, ukelele
RINGO: perkusja, instrumenty 

perkusyjne
JEFF LYNNE: chórki, gitara 

Dostępne na:
Anthology 1

 


 

 

 

 


Wszystko w historii The Beatles, w samym zespole było i jest niezwykłe. Przekonujemy się o tym codziennie, gdy wciąż zespół cieszy się nieustającą popularnością, nagrania, albumy ("Abbey Road" w 2020) biją rekordy popularności, wznowienia kolejnych jubileuszowych wersji najlepszych ich albumów kupowane są na całym świecie jak ciepłe bułeczki. Najwspanialsza w dziejach muzyka popularna stworzona przez ten zespół, który w latach 60-tych wytyczył kierunki rozwoju i przemian kultury masowej w najszerszym tego zwrotu znaczeniu, już w okresie jego ciągłego panowania inspirowała całe zastępy muzyków, których dzisiaj słuchamy i podziwimy.
W końcu to zespół, który jednym występem, jedną nocą zmienił Amerykę a wraz z nią cały świat. Niezwykłym choć ponurym faktem była  śmierć lidera, mózgu intelektualnego zespołu (Paul był muzycznym) oraz 25 lat po rozpadzie zespołu wydanie NOWEGO singla zespołu... z udziałem całej CZWÓRKI. To oczywiście "Wolny jak ptak", rockowa ballada, kórej poświęcam ten post (niebawem "Real Love" oraz "Here and Then"). Singiel, który ukazał się równocześnie (kopie były bardzo strzeżone w czasie przygotować do  dystrybucji) na całym świecie w poniedziałek 4 grudnia 1995. 
 
                                                                wersja demo Johna
 

Nagranie pochodziło z roboczo nagrywanych przez Johna kaset, które pozostałej trójce Beatlesów udostępniła wdowa po Johnie, Yoko, wiedząc, że piosenki męża (przetworzone przez kolegów) będą promowały równie niezwykłe co singiel nowe wydawnictwa  zespołu. Antologię wydaną w postaci trzech kompletów podwójnych zestawów CD z niepublikowanymi nagraniami zespołu z prób, podejść, pracy w studiu, koncertów - choć znanymi na świecie z bootlegów, 6 filmów DVD dokumentujących obrazami historię zespołu oraz pięknie wydaną książkę, w której swoją historię opowiadają sami muzycy. Więcej o tym na blogu tutaj. Ale po kolei...



 Historia powstania nagrania rozpoczęła się 1 styczniu 1994 kiedy w geście pojednania i podtrzymania dobrych relacji Paul zadzwonił do Yoko z życzeniami Noworocznymi. Miła rozmowa doprowadziła do spotkania Yoko z Paulem w czasie ceremonii wprowadzania Johna do Rock And Rollowej Galerii Sław (Rock'n'Roll Hall of Fame - muzeum w Cleveland). Wtedy ustalono, że trójka Beatlesów, Paul, George oraz Ringo popracuje nad wersjami demo piosenek "Real Love", "Grow Old With Me" i właśnie "Free As A Bird".  Warto pamiętać, że Paul obawiał się wtedy jak zareagują na propozycję wspólnych nagrań pozostali dwaj Beatlesi, stąd końcowe zdanie.
 
  Yoko przedstawia sprawę nieco inaczej (wg. "Paul McCartney - życie" Petera Amesa Carlina). Usłyszała o całym pomyśle parę tygodni wcześniej, kiedy zadzwonili do niej Neil Aspinall i George Harrison. Pytali, czy pozwoliłaby żyjącym Beatlesom nagrać jedną z niewydanych piosenek Johna, tak by po dodaniu własnych fragmentów stworzyli pośmiertne, cyfrowe i nowoczesne wspólne dzieło... Wkrótce (po spotkaniu na ceremonii w Cleveland) Yoko i Paul umówili się na przesłuchanie taśm demo, które pozostawił po sobie John.
PAUL: Poszedłem tam, do Dakoty, i siedziałem długo, popijajać herbatę, w miłej atmosferze. A ona powiedziała: "Puszczę ci te taśmy!" I puściła nam trzy piosenki: "Grow Old With Me", "Free As a A Bird" oraz "Real Love".  Od razu polubiłem "Free As A Bird"... Pomyślałem sobie: Cholera, to jest naprawdę wspaniałe - cudownie byłoby popracować nad tym z Johnem... Gdyby John zagrał mi te trzy kawałki, powiedziałbym: "Popracujmy najpierw nad tym drugim"... Podobała mi się melodia. Utwór miał mocną strukturę akordów i naprawdę przemawiał do mnie. Wspaniałe było to, że John go jeszcze nie ukończył. Środek mostu był pusty, brakowało mu tekstu. To oznaczało, że musieliśmy coś z tym zrobić i w ten sposób można powiedzieć, że "pracowałem" znowu z Johnem. Yoko powiedziała mi, że piosenka może być znana z bootlegów. Poprosiłem wtedy Yoko by nie narzucała nam zbyt dużo warunków do spełnienia, gdyż to jest i tak dość trudne dla nas duchowo. 
 
Paul wrócił do domu z taśmami, na których było sześć piosenek, wspomniane wyżej trzy oraz "Girls and Boys", Now and Then" oraz "I Don't Want to Lose You". Niektóre z tych piosenek były pewnie różnymi wersjami tego samego utworu, ale z pewnością Paul wciąż wracał do "Free As A Bird". Pokazał te piosenki George'owi i Ringo i, jak potem opowiadał, zapowiedział Ringo by szykował pałeczki. Włączył następnie przycisk "play" i wszyscy usłyszeli swego drogiego przyjaciela, który gdzieś w 1977 roku, siedząc w swoim salonie  przy fortepianie, śpiewał gorzko- słodką, tęskną melodię o tym, że właśnie wolność jest czymś najlepszym w życiu, zaraz po urokach życia domowego. To, że John pozostawił  niedokończony fragment (z paroma linijaki tekstu na "la-la-la") uszczęśliwiło Paula - byli bliżej zwyczajowego systemu współpracy z czasów, kiedy jeden drugiemu przynosili nie skończone piosenki do dopracowania. Tym razem pomogli mu George i Ringo, aby wszyscy mieli swój wkład w kompozycję. Spotkali się w The Mill 11 lutego 1994 roku z Jeffem Lynnem i zabrali sie do pracy. Jeff był cyfrowo oblatany, a pierwotnie brany pod uwagę George Martin nie pracował już przy nagraniach, ponieważ miał problemy ze słuchem. W 2013 roku Martin w wywiadzie opowiedział, że to co zrobili trzej Beatlesi z Lynne'm było wspaniałe, ale on przyjąłby inne podejście do tego nagrania. Zamiast niszczyć wersję demo Johna technicznymi operacjami zaproponowałby  aby Paul, George i Ringo wykorzystali je jako mapę drogową do stworzenia nowej piosenki. Głos Johna można było dodać, ale nie musiałby być tak centralny w nagraniu. A potem, jak prawdziwy dżentelmen, Martin przyznał, że nie był pewien, czy ma rację: „Czy to byłoby praktyczne, czy nie, nie wiem, po prostu teoretycznie bym sobie z tym poradził”.
PAUL:  George nie był w ten projekt zaangażowany. On w ogóle nie chce już dalej produkować muzyki, gdyż jego słuch nie jest taki jak dawniej. To bardzo rozsądny facet. Powiedział mi: „Słuchaj Paul, lubię wykonywać dobrą robotę”, a on jeśli jest taki, że  jeśli czegoś nie może , ni czuje, nie robi tego. Właściwie to bardzo szlachetne z jego strony - większość ludzi wzięłaby pieniądze i uciekła.

Utwór John zaczął pisać prawdopodobnie w drugiej połowie 1977 w swoim domu w Nowym Jorku. Magazyn "Ultimate Classic Rock" poinformował, że John nagrał demo utworu "Free As A Bird" do musicalu zatytułowanego "The Ballad of John and Yoko". 4 października tego samego roku wraz z Yoko zorganizowali konferencję prasową w Japonii, gdzie ogłosili, że wstrzymują swoje kariery w związku ze skoncentrowaniem się na wychowywaniu ich syna, Seana. Kilka piosenek, które rozpoczął w czasie tego okresu dotyczyło jego rodzinnego, domowego życia. Takie piosenki jak "I'm Stepping Out", "Watching The Wheels", "Beautiful Boy", "Now and Then" czy "Cleanup Time" dotyczyły wolności, którą teraz miał po porzuceniu bycia celebrytą na rzecz zwykłych domowych obowiązków. Filozoficzne przesłanie "Free As A Bird" pasuje do do Johna z tego okresu. Stabilny dom to j
edyna rzecz w jego życiu, która mu się dotąd wymykała i był teraz gotów docenić to co ma. "Free As A Bird" napisał by wyrazić swoją radość z zaprzestania bycia rockową gwiazdą, Beatlesem i uwolnienia się od nacisków i reguł panujących w muzycznym biznesie oraz z rywalizowaniem na tym polu z samym sobą (w piosence śpiewa "home and dry" - czyli mniej więcej "bezpieczny w domu"). Warto pamiętać, że John wciąż mógł się cieszyć faktem uzyskania zgody na stały pobyt w USA i możliwości znowu podróżowania po całym świecie (co robił). W środkowej części piosenki John pisze: "Whatever happened to/The life that we once knew?" - wersy te przypominają jejgo ekspresje z "Help", "In My Life" czy nawet "Strawberry Fields" - czyli wspomnienie idylicznego dzieciństwa. Dalej słyszymy już fragment Paula (z pomocą George'a i Ringa?): "Can we really live without each other? / Where did we lose the touch/ That seemed to mean so much? /It always made me feel so" - jako tęsknotę za uzdrowieniem relacji - przypuszczalnie właśnie z Johnem.  
JEFF LYNNE: Odnośnie nagrywania w 1995. Myślę, że Paul był wobec mnie trochę nieufny. Mógł pomyśleć, że będę w obozie George’a Harrisona i że będę popierał wszystko, co powie. Ale to nigdy nie miało tak wyglądać. Wszyscy są dla mnie Beatlesami i chciałem zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby nagrać płytę, z której wszyscy byliby zadowoleni. „Zatrzymałem się w domku w posiadłości Paula podczas nagrywania „Free As A Bird” i „Real Love”, George był w innej części domu. Każdego ranka krzyczał: „No dalej, leniwy draniu!” Twoja owsianka jest gotowa!” Następnie zabierałem się za pracę nad nową płytą Beatlesów. To było surrealistyczne.


 

Sesje nagraniowe do tego utworu odbyły się w studiu Paula w Sussex pomiędzy lutym i marcem 1994 roku. Producentem został Jeff Lynne, lider Electric Light Orchestra, wielki fan zespołu z Liverpoolu, spełniający właśnie marzenie swego życia. Wcześniej Jeff nagrywał razem z George'm Harrisonem w ramach projektu The Travelling Willburys: Bob Dylan, Roy Orbison, Tom Petty, Lynne i Harrison) i bardzo się z nim zaprzyjaźnił. Znał także dobrze Ringo, zdawkowo Paula, więc spotkanie w studiu z ex-Beatlesami było wielkim przeżyciem, ale nie stresem. Paul co prawda miał początkowo obawy, by nagrania nie za bardzo przypominały brzmieniowo przeboje ELO, ale Jeff zapewnił go, że będzie miał to na uwadze i postara się by brzmieli jak dawni The Beatles.  Nie wiem jakim cudem trójka Beatlesów zgodziła się by Lynne zaśpiewał w chórkach w nagraniu, w każdym razie Lider ELO zaspiewał razem ze swoim ukochanym zespołem i nawet zagrał na gitarze. W pięknym przeboju ELO, "Shangri-La" Jeff oddaje hołd Fab Four i śpiewa: My Shangri-la has gone away, Faded like the Beatles on Hey Jude.

JEFF LYNNE:  Nie było łatwo. Taśmy były monofoniczne a John śpiewał na nich razem z pianinem. Nie można było niczego wydzielić. Technicznie było to niemożliwe, ale ciężko nad tym pracowaliśmy... Spędziłem około tygodnia w moim własnym studio [w Hollywood], porządkując oba [Real Love] utwory na moim komputerze, z moim przyjacielem Markiem Mannem, który jest świetnym inżynierem, muzykiem i ekspertem komputerowym… Same dodanie nowej muzyki do tego było już bardzo proste.
PAUL: Taśma była fatalnej jakości. Nikt normalnie by się z czymś takim nie zmagał. Ale piosenka była naprawdę mocna, więc pokonaliśmy te techniczne trudności. W zasadzie Jeff to zrobił. Był naszym producentem. 


 
Nagranie Johna z kasety zostało przetransferowane na format cyfrowy oraz poddane cyfrowemu remasteringowi (poprawa parametrów dźwiękowych, redukcja szumów i zanieczyszczeń).
GEORGE: Dopiero wtedy mogliśmy pracować z nagraniem, nad rożnymi akordami i aranżacjami... To co naprawdę zrobiliśmy, to przeróbka piosenki Johna. Chodzi mi o to, że nawet zmieniliśmy akordy, zmieniliśmy aranżację, dodaliśmy nowe rzeczy i napisaliśmy nowe  teksty. Kiedy wszystko zaczynało nabierać jakiegoś kształtu, wchodził John i śpiewał.  Myślę, zę wszyscy w tym momencie myśleliśmy do siebie: Wow, to naprawdę działa! Myślę, że nagranie jest bardzo dobre, nie wyrządza krzywdy Johnowi czy czegoś takiego. Zrobiło się z tego naprawdę dobre nagranie.
Wszyscy muzycy wspominali, że praca nad nagraniem odbywała się w atmosferze stałej obecności Johna i analizowanie swojej pracy pod kątem przypuszczeń, co mógłby im zmarły powiedzieć na temat ich propozycji. Pracowano tak jak kiedyś w czasach The Beatles nad niedokończonymi przez któregoś muzyka utworami. 
PAUL: Wymyśliliśmy nawet dla siebie taki wakacyjny scenariusz. Zadzwoniłem do Ringa i powiedziałem mu, żebyśmy udawali jakby John wyjechał na wakacje i przysłał nam kasetę ze swoim komentarzem, żebyśmy "to skończyli". 
No i tak to robiliśmy, nie odgrywając jakichś upadłych bohaterów. John by się na coś takiego nie zgodził. Pierwsze co by powiedział: Upadli bohaterowi ? Spierdalaj, robimy nagranie i już.
RINGO: Na początku było bardzo ciężko, gdy jadąc tam zdawałem sobie sprawę, że jedziemy robić numer z Johnem... To było bardzo emocjonalne. JEGO tam nie było! Było tak jakby John powierzył nam nieskończone nagranie, na które nie miał pomysłu ze słowami: Skończcie to, ufam wam! Tak więc staraliśmy się traktować to jak każde stare nagranie The Beatles. To było straszne.  
  Słuchałem tej piosenki i uznałem, że brzmi jak "oni". Oderwałem się od tego na tak długo, że słuchanie tego było jak słuchanie kogoś z ... zewnątrz. I to brzmiało tak jak "oni". Genialne!

Wszystko jednak nie było w czasie pracy takie proste. Na przykład Harrisonowi nie podobały się słowa, które  McCartney naszkicował do mostka (refrenu) piosenki i powiedział mu o tym wprost bez ogródek.  Paul odpowiedział: "Wiesz, kiedy piszesz od dawna, masz nadzieję, że ludziomspodoba się twoje pisanie". Miał rację, ale w tym momencie zapanowała napięta atmosfera. Potem Paul, wyraźnie poirytowany, zaczął podejrzewać George'a i jego kolegę z Travelling Willbury's Lynne'a o konszachty w celu umniejszenia jego roli. Szczególnie gdy nabrał podejrzeń, że pomysł Jeffa, żeby George zagrał solówkę  na gitarze slide, przybliżał utwór bardziej do solowych dokonań George'a niż do prawdziwego beatlesowskiego utworu. "Pomyślałem, że to jest nowe 'My Sweet Lord'. To znak rozpoznawczy George'a. John by się na to nie zgodził!" - powiedział Paul. Ale poczekał, żeby sprawdzić, jak to właściwie zabrzmi, i kiedy usłyszał efekt końcowy, zmienił zdanie. "Pomyślałem, ze zagrał rewelacyjnie".  
PAUL: To była jak najbardziej wspólna praca The Beatles i John tam był z nami. Rywalizowaliśmy ze sobą o jak najlepsze teksty do piosenki. To był bardziej satysfakcjonujące, niż po prostu wzięcie piosenki Johna jak leci i tak jej nagranie. Co zrobiliśmy po raz drugi z "Real Love". Wyszło dobrze, ale już nie mieliśmy przy niej tyle zabawy. 
JEFF LYNNE: Bycie tam razem z nimi było przypominało przebywanie w jakimś wewnętrznym sanktuarium i przebywanie z nimi przez trzy tygodnie było czymś wspaniałym.  Choć od ich wspólnego nagrania minęło sporo czasu, to nadal świetnie ze sobą współpracowali jako zespół, a przebywanie w reżyserce i obserwowanie ich jak pracują, ich wzajemnych relacji było szalenie fascynujące. Często miałem okazję powiedzieć do siebie: "Chryste, nic dziwnego, że byli najlepsi". Ale o tym, że są najwięksi wiedziałem zawsze. Wciąż byli świetnymi  muzykami i wspaniałymi wokalistami. Paul i George w chórkach - i nagle to byli znowu The Beatles jak żywi!
Bycie w środku tego wszystkiego i posiadanie pewnej odpowiedzialności za wynik było zdumiewające. To nie była jakaś fałszywa wersja, to naprawdę była prawdziwa rzecz. Świetnie bawili się ze sobą, przypominali sobie dawne czasy. Zazwyczaj czekałbym na nagranie i powiedziałbym: „OK, zróbmy próbę”, ale byłem zbyt zajęty śmianiem się i uśmiechaniem się do wszystkiego, o czym rozmawiali. Użyli swojego dawnego sprzętu, analogowego. Ringo grał na swojej oryginalnej perkusji Ludwig, Paul na swoim starym Hofnerze. Próbowaliśmy stworzyć płytę, która byłaby ponadczasowa, więc odeszliśmy od używania najnowocześniejszego sprzętu. Nie chcieliśmy, aby to nagranie było modne. To po prostu  tak, że wszyscy grają tu razem po tylu latach. Więc chociaż nagranie brzmi świeżo i nowocześnie, spokojnie znalazło by swoje miejsce na Białym Albumie.

PAUL:  Czułem, że nie ma co przeciągać piosenki, bo powinna pozostać w starym stylu The Beatles. Nie powinno w niej brzmieć moje solo, solo George'a czy rzeczy Ringa. Powinna brzmieć jak coś Beatlesów. Więc dlatego zasugerowałem, żeby George zagrał prostą, bluesową zagrywkę zamiast być melodyjnym. Kiedy tworzyliśmy harmonie z George'm... powiedział o tym Ringo, no, to brzmiało naprawdę jak The Beatles!
JEFF LYNNE: Tak naprawdę, to nie było dla mnie żadnym zaskoczeniem, ponieważ pojechałem tam aby pracować z The Beatles. Dlatego zawsze zakładałem, w swojej naiwności czy czymkolwiek, że to zabrzmi jak płyta Beatlesów, ponieważ pracuję z Beatlesami. 
 
 
 
I jeszcze raz cytaty z biografii Paula: W samym nagraniu, przez cztery i pół minuty słyszymy tych samych starych dobrych przyjaciół, The Beatles. Ringo podał rytm, potem odezwała się gitara George'a, a na tle pianina Johna doszedł bas Paula oraz talerzem werbel i bęben basowy Ringa. Cała czwórka we współbrzmieniu i wtedy pojawia się wokal Johna. "Freee..." Niedoskonałości jego oryginalnej taśmy uwydatniały dystans, tak jakby śpiewał z innej rzeczywistości. Co w stu procentach było prawdą. Ale pomyślał, by zostawić wiadomość i w jakiś magiczny sposób myśli Johna skrystalizowały się w uczuciach innych. Paul czeka tylko cztery takty i dołącza drugim głosem, harmonijnie wtapiając się w początkowy pomysł Johna - "być jak ptak". W końcu stało się. Znowu są razem, dwa kapitalnie współgrające ze sobą głosy, śpiewające nie tylko ze sobą, ale i do siebie; także do Feorge'a i Ringo, do The Beatles. I było w tym wszystko, pokłady kreatywności i jej spełnienia, gorzki głos Johna, uparty motyw basu Paula, niedopowiedziana gitara George'a i prosta perkusja Ringo.  Różne elementy w niemal perfekcyjnej równowadze. Razem śpiewają o końcu zespołu, potrzebie uciekania od siebie nawzajem i odnalezieniu twórczej i osobistej wolności, na którą nigdy nie pozwoliłyby zbyt bliskie więzy. I dokładnie to znajdują, ale co jest na końcu? To tylko, jak uważał John, druga w kolejności najlepsza rzecz na świecie. Zaraz po uczuciu przebywania w bezpiecznym domu. I wyobrażał sobie, że właśnie tam podążą, jak ptak na pustym niebie wracający z determinacją do gniazda. W nowo napisanym mostku Paul i George wołają do Johna: "Co się z nami stało? Dlaczego się pogubiliśmy?" A potem wszyscy sobie zdają sprawę z tego samego: twórcza oraz ducho
wa jedność, któą kiedyś mieli, była uwalniająca jak nic innego w życiu.
   Jest to być może emocjonalna interpretacja. Kiedy doszli do ostatniego fragmentu piosenki, postawili na fałszywe zakończenie, które powoli przechodzi w psychodeliczny trans na jednym akordzie i musicalowy fragment na ukelele. Dźwięki te mieszały się z brzmieniem znajomego głosu, mamroczącego coś w tle. Wyciągnęli z taśmy glos Johna, który mówi: "That came out" nice (to fajnie wyszło), odwrócili go i wkleili na koniec. Ale kiedy puścili utwór przez głośniki, usłyszeli coś innego, co brzmiało dokładnie tak: Made by John Lennon! (zrobione przez Johna Lennona!). Trójka Beatlesów wpadła w osłupienie.
PAUL: Nikt z nas tego nie słyszał, kiedy kompilowaliśmy dźwięki, ale gdy rozmawiałem z innymi i powiedziałem: Nie zgadniecie... - powiedzieli: Wiemy, właśnie to słyszeliśmy! I przysięgam na Boga, naprawdę tak mówił! Nigdy, nawet przez tysiąc lat nie domyślilibyśmy się, co te słowa oznaczają od tyłu. To po prostu niemożliwe. Tam się działa prawdziwa magia. Hare Kriszna!


GEROGE: Mam nadzieję, że kiedy umrę, ktoś zrobi to samo z moimi wszystkimi idiotycznymi demówkami zamieniając je w przeboje.

PAUL: Zarzucano nam, że numer nie brzmi jak The Beatles. Że bez Johna itd. W końcu przestało mnie to obchodzić. Pieprzyłem to, najważniejsze, że na tym był głos Johna. Tak naprawdę, to był jedyny powód, dla którego zgodziłem się w to wejść. Poza tym jesteśmy tam wszyscy czterej więc naprawdę można powiedzieć, że to nagranie The Beatles. Dokonaliśmy czegoś niemożliwego ... Na koniec nagrania daliśmy w formie żartu trochę odwróconej taśmy, by dać pożywkę tym wszystkim świrom do poszukiwania ukrytych znaczeń. 
 
I wspomnienia starego inżyniera The Beatles (na zdjęciu z Lynne'm i McCartney'em).
GEOFF EMERICK:  Na początku 1994 roku pracowałem z Paulem. Wspomniał mi, jakby od niechcenia, że Yoko dała mu kilka taśm demo z piosenkami Johna i rozmawiał już z George'm oraz Ringo o dokończeniu ich. "Jeśli wszystko zagra, chciałbym abyś pracował dla nas przy tym". Oczywiście od razu się zgodziłem, ale byłem  tym bardzo zaskoczony. Od lat krążyły plotki o ich zejściu się z Julianem, synem Johna lub jakimś innym muzykiem, ale nie brałem ich na poważnie, mając na uwadze ten zły czas pod koniec istnienia The Beatles. Nie sądziłem, że coś takiego się jeszcze wydarzy, ale właśnie miało tak się stać a Paul chciał bym był częścią tego. George' a Martina miało nie być. Jego rolę miał pełnić Jeff Lynne, producent i muzyk Electric Light Orchestra, który pracował razem z George'm Harrisonem w ramach The Travelling Willbury's. Nagrania nie miały się odbywać w Abbey Road, lecz w prywatnym studiu Paula. Wszystkie szczegóły i na początku lutego zebraliśmy się, aby rozpocząć prace nad "Free As A Bird", jednej z trzech lekko zarysowanych piosenek Johna, które dostarczyła Yoko. 
Rok później zrobiliśmy to samo z "Real Love", nad trzecią tylko się zdążyliśmy pochylić, ale nigdy nie skończyliśmy. Chociaż widywałem się z Ringo czy to z George'm po 1970 roku to jednak spotkać się z nimi tak czy siak było czymś bardzo radosnym. Emocje, które wszyscy odczuwaliśmy, kiedy pierwszy raz wspólnie wysłuchaliśmy piosenki i głosu Johna z taśmy były nie do opisania. Wszyscy mieli łzy w oczach, ale zdecydowaliśmy, że jedynym sposobem by przez to przejść to udawać, że John wyjechał na wakacje (na zdjęciu w Japonii w 1979) i zostawił nam kilka taśm, byśmy skończyli nagrane tam piosenki za niego. Jakkolwiek to zabrzmi głupio, to dosłownie oszukiwaliśmy sami siebie, wierząc, że wróci za tydzień lub dwa. To był nasz mechanizm radzenia sobie z tym. Niesamowite, ale w ciągu godziny wskoczyliśmy w dawny rytm pracy i wydawało się, że minęło tylko kilka tygodni odkąd pracowaliśmy ostatnio razem. Śmialiśmy się, dużo żartowaliśmy tak jak dawniej, ale było też dużo smutku. Ogromny kawałek puzzli brakowało i zdawaliśmy sobie z tego sprawę za każdym razem kiedy słuchaliśmy charakterystycznego głosu  Johna dochodzącego z
głośników w studiu. Cały czas dużo się konsultowałem z Paulem i Jeffem aby wszystko zrobić  by z taśmy dało się wydobyć jak najczystszy dźwięk. Kiedy doszli już do nagrań trzej pozostali Beatlesi i zaczęli dogrywać swoje partie było dużo łatwiej i zajęło to nam parę dni. Byłem niesamowicie zadowolony z wyników pracy: od samego początku gdy zacząłeś słuchać nagrania, wiedziałeś, że to płyta The Beatles. Charakterystyczny bas Paula, solidna perkusja Ringo i narastający gitara George'a stanowiły doskonałą podbudowę pod żałosny śpiew Johna Lennona. Zawsze byli najlepszym zespołem, z  którym kiedykolwiek grał.  
   Kilka tygodni później skontaktował się ze mną George Martin. "Słyszałem, że wróciłeś do studia z chłopcami" - powiedział. "Wygląda to jak spotkanie starego gangu, który chce byśmy przeszukali stare archiwa Abbey Road i zobaczyli czy uda tam się coś znaleźć, co może ich zainteresować". Jakieś dwadzieści pięć lat po rozwiązaniu  zespołu, trzech pozostałych przy życiu Beatlesów wraz z Yoko zdecydowali, że świat wreszcie zasłużył na to, by usłyszeć ich odrzuty, stare dema, studyjne pogawędki, wszystko do wykorzystania także na video. Czyli pakiet CD, który miał się nazywać "Anthology The Beatles". Takie było oficjalne stanowisko, inne to po prostu sposób udaremnienia piratom wydania wszystkiego na nielegalnych bootlegach, na których od lat zarabiali.
 

RINGO: Poszliśmy najprostszą drogą, którą było zrobienie pojedyczej piosenki, no bo cóż innego mogliśmy zrobić. Beatlesów było czterech, zostało nas tylko trzech. Mieliśmy nagrać incydentalną piosenkę, przyjechać, zagrać na swoich instrumentach i zobaczyć co się stanie. Wtedy zastanowliśmy się, a czemu nie zrobić nowej muzyki ? No i wtedy stanęliśmy przed ścianą, bo OK, Paul miał piosenkę, George miał, ja też miałem. Trójka z nas coś miała więc dlaczego by nie wejść do studia i nie nagrać? Ale napotkaliśmy ścianę, bo to nie był Paul, George czy Ringo, to byli The Beatles. 
GEOFF EMERICK: Wszyscy robili swoje, robili to i dobrze się przy tym bawili. Paul i George dobrze się dogadywali podczas sesji. Było trochę napięcia, ale nic nieprzyjemnego. Jedyną rzeczą, która mnie kiedyś zirytowała, było wykonanie solówki George'a na gitarze w "Free As A Bird". Wystąpiła niewielka rozbieżność co do jednej z nut, które powinny być w solówce. Solo zawierało około trzech akordów. Była jedna nuta, której nie powinno tam być i była to tylko jedna zmiana. Szczerze mówiąc, to były dobre sesje. Po prostu zabrali się do pracy i wykonali to. To nie było jak w czasie nagrywania "The White Album". Rozmawiali trochę o tym, co John zrobiłby muzycznie, ponieważ wciąż było trochę rzeczy do uporządkowania w tych piosenkach. Jeff Lynne przejął te sesje i wykonał świetną robotę. Mam więcej wspomnień z "Free As A Bird" niż Real Love . Nie sądzę, żeby prawdziwa miłość była tak dobra i wolna jak ptak .   Singiel doszedł na brytyjskich listach przebojów do miejsca nr 2, ustępując tylko Michaelowi Jacksonowi i jego "Earth Song". W pierwszym tygodniu Brytyjczycy kupili 120 000 singli CD. Podstawowa wersja singla to ta, na której stronie B jest tylko piosenka "Christmas Time" (Is Here Again"), dodatkowe wersje to dodane na stronie B dwie piosenki, "This Boy" (take 9) oraz "I Saw Her Standing There" (take 1). Niezależnie od opinii czy piosenki "Free As A Bird" czy wydany kilka miesięcy póżniej kolejny "nowy numer" The Beatles, "Real Love"  były udane czy też nie, pomogły - wraz z niebawem wydanymi "Antologiami" - wskrzesić kolejną wielką falę zainteresowań zespołem.  Nowe piosenki The Beatles jako nowe piosenki zespołu nie spotkały się ze specjalnie życzliwymi recenzjami. Piosenkom zarzucano przede wszystkim łzawość, miałkość, nijakość i słabą imitację ich dokonań z lat 60-tych. Mimo to w Ameryce singiel "Free As A Bird" stał się 34 singlem zespołu, który dotarł do TOP 10. Kto może się pochwalić takim wyczynem ? W 1997 roku piosenka zdobyła nagrodę Grammy w kategorii Best Pop Performance by a Duo or Group (Najlepszy popowy występ grupy lub duetu). 
 

W promocji piosenki pomogło znakomite video. Clip wyreżyserował John Pytka, produkował Vincent Joliet. Widzimy w nim z lotu ptaka graficzną historię zespołu z odniesieniem się do linii czasu, jak się zmieniali. Videoclip wygrał nagrodę Grammy w 1997 w kategorii „Best Short Form Music Video” (Najlepszy krótki film video). W 2000 roku Pytka stworzył clip do piosenki Johna Lennona "Just Like Starting Over".
JOE PYTKA: Zadzwonił do mnie David Saltz, który koordynował prace na filmem do Antologii The Beatles dla ABC.  Okazało się, że powstały dwie nowe piosenki The Beatles i David spytał się, czy byłbym zainteresowany zrobieniem do nich videoclipu. Nowe piosenki The Beatles? To było jak znalezienie skarbu. To było około rok przed premierą clipu. Spotkałem się z Paulem oraz Neilem Aspinallem. Neil był piątym Beatlesem, który był z zespołem od samego początku, a teraz kierował Apple Corps i produkował THE ANTHOLOGY. Neil puścił mi ten utwór na blasterze stołowym. To brzmiało okropnie. Neil wyjaśnił, że to bardzo prymitywnej jakości nagranie mieszanka i że nie mogę mieć kopii. „Odtwórz to jeszcze raz, abym mógł spróbować to zapamiętać”. Za drugim razem nie brzmiało lepiej. Porozmawialiśmy trochę i Paul opowiedział mi o swoim pomyśle na wideo. Składał się z flipbooka, w którym ponownie widać było Beatlesów na różnych starych fotografiach. Skłamałem i powiedziałem, że zabrzmiało to interesująco. Neil powiedział również, że mają ogromny zbiór zdjęć, nigdy wcześniej opublikowanych.Paul powiedział, że kręci teraz film o Grateful Dead, na podstawie zdjęć, które zespołowi robiła Linda, jego żona. Potem Paul
pokazał mi swoje video, jakie nakręcił do ich drugiej piosenki, "Real Love". Było okropne, ale ugryzłem się w język. Wyszedłem, zastanawiając się, w co się wpakowałem.
Chwilę później do mojego biura dotarły pudełka i pudełka ze
zdjęciami Beatlesów. Zacząłem je przeglądać i nic tam nie było. Cały interesujący materiał był używany wielokrotnie. Te rzeczy to tylko resztki, herbaciane fusy, odpady. Zmagałem się z pomysłem flipbooka, zastanawiając się, jak może pomóc piosence. W rzeczywistości nie mógł. Sfotografowałem pusty flipbook i umieściłem w książce fragment telewizyjnego występu Beatlesów. To było sprytne, ale nie zadziałało. Czas płynie, a David dzwoni i organizuje spotkanie w Londynie, aby omówić postępy. Nie było żadnego. Jedynym postępem jest to, że wiem, e pomysł Paula nie działa. Jak mam powiedzieć Paulowi McCartneyowi, że jego pomysł jest do niczego?  Dzwonię do Michaela Patti i pytam go, czy chce się spotkać z Paulem McCartneyem. Michael jest genialnym dyrektorem kreatywnym. Poznaliśmy się w niesławnej reklamówce dla Madonny i od tego czasu mieliśmy świetne relacje zawodowe i osobiste. Michael jest także zapalonym maniakiem Beatlesów. W przeszłości sprowokowałem go, mówiąc, że STONES to lepszy zespół. To uczyniłoby go apoplektycznym. Spotkaliśmy się w Nowym Jorku i zabraliśmy Concorde'a do Londynu. W samolocie podałem mu wszystkie znane mi szczegóły.
Najpierw idziemy obejrzeć pokaz filmu Lindy na prośbę Paula. Zgadzamy się, że to nie działa. Następnie udajemy się na Abbey Road. Neil, Paul, George Harrison, Derek Taylor i
George Martin słuchają mistrzowskich utworów z THE ANTHOLOGY. Michael jest w szoku. Wszyscy trochę rozmawiamy. George pyta mnie, skąd jestem. Mówię, że pochodzi z Pittsburgha, Liverpoolu w Stanach Zjednoczonych.
Od tego momentu nazywa mnie Joe Pittsburgh (nazywa projekt także FREE AS ​​A TURD - Wolny jak łajno)... Wcześniej Neil pokazał mi okładkę Klausa Voormana. Składał się z wielu
podartych plakatów z albumów Beatlesów. Każdy podarty plakat ujawniał poprzedni album. Mój słaby pomysł polegał na tym, żeby ptak przeleciał przez plakaty i historię Beatlesów. Powiedziałem, że ptak powinien być opuszczonym wróblem. Neilowi ​​spodobał się ten pomysł, ale powiedział: „Żadnego ptaka. Nie możemy zobaczyć ptaka. ”... Scenariusz był ambitny, bo ptak przelatywał przez czas, piosenki jak i wydarzenia. Montowaliśmy w Londynie, kiedy wciąż kręciliśmy ostatnie części utworu. Paul McCartney odwiedził go i skomentował, że po trzydziestu sekundach w filmie skończyło się tempo. To był ten sam komentarz, który wygłosił kilka miesięcy wcześniej. Powiedziałem, że nabierze tempa po umieszczeniu archiwalnego materiału wideo The Beatles. Ten komentarz wydawał się usatysfakcjonować Paula. Chyba nie widział w tym sarkazmu. Jego jedyną prośbą było usunięcie dziewczyny z miejsca zbrodni i pielęgniarki wychodzącej z piekarni. Załapał wzmiankę o Matce Marii i nie spodobało mu się to, ponieważ podobno Matka Maria była jego matką.  Jedyną prośbą Ringo był słoń. George chciał sitara. Wróciłem do Kalifornii, żeby sfilmować słonia Ringo i inne fragmenty, które tam były łatwiejsze do zrobienia. Wszystko poszło tak gładko, jak można było się spodziewać. Johnny Semerad wykonał świetną robotę koordynując wszystkie kompozyty i wszystko szło gładko, dopóki nie musiałem pokazać wstępnej wersji dla Yoko. Spodobało jej się tak, jak było i natychmiast zadzwoniła do Neila, stwierdzając, że nie chce, aby Paul zmieniał nawet jedną klatkę. Tydzień później pokazałem jej ostateczne zdjęcie i była rozczarowana. Bardziej podobała jej się szorstkość, ponieważ była „bardziej artystyczna”. Byłem zdruzgotany. Jednak zadzwoniła do mnie później tego wieczoru, mówiąc, że się myliła i że utwór jest doskonały. Cóż, termin został dotrzymany, a "Free As A Bird" stało się częścią twórczości The Beatles. Tworzenie tego clipu to był największy przywilej mego życia.


Clip  dla wszystkich fanów zespołu na świecie stał się okazją do znajdowania w nim ukrytych znaczeń, odnajdywania odniesień do danego zdarzenia bądź piosenki. Oto niektóre z nich:

Dźwięk trzepoczących skrzydeł ptaka, podobny do oryginalnej wersji "Across The Universe",
Nad kominkiem zegar wskazuje godzinę piątą, gdy zaczyna się dzień ("She’s Leaving Home"), przed zdjęciem George'a widzimy starym brązowy but ("Old Brown Shoe"),  Wejście do Strawberry Field (nie moglo zabraknąć!), Dwoje dzieci trzyma się za ręce ("I Want To Hold Your Hand”), John Lennon i Yoko Ono obejmują się w samochodzie ("Why Don't We Do It In TheRoad"), Tłum ludzi stojących i wpatrujących się w wypadek samochodowy, jak w „A Day In The Life”,scena ta zawiera również wóz strażacki („Penny Lane”) i policjantów z rzędu („I Am The Walrus”) i wiele, wiele innch. W zasadzie każdy kadr ma w sobie pewne znaczenie, mniej lub bardziej przejrzyste,  nawiązujące do jakiejś piosenki lub  bardzo znanego zdjęcia zespołu.


CYNTHIA LENNON: Kiedy po raz pierwszy słuchałam "Free As A Bird", robiłam to z niepokojem i wielkim oczekiwaniem. Mój umysł był otwarty i gotowy do oceny wyników powstałej współpracy Beatlesów nad płytą z głosem Johna. Zjednoczeni Beatlesi po raz pierwszy od tylu lat. Moje pierwsze wrażenie, jakie usłyszałem w radiu, było wielkim rozczarowaniem. Stwierdziłem, że równowaga głosów była w moim uchu tak daleko od siebie, że wciąż wysilałem się, by usłyszeć słowa Johna i głos Johna. On brzmiało tak, jakby był w schowku na miotły, ale muszę przyznać, że chłopcy musieli mieć ekstremalne trudności, pracując z tak podstawowym demo. Jednak im więcej go słyszę, tym bardziej go kocham. Teksty są w starym dobrym stylu Johna. Przekazują optymistycznego Johna i mam nadzieję i modlę się, aby on sam był wolny jak ptak.
MAY PANG: Kiedy pierwszy raz usłyszałem tę piosenkę, przypuszczam, że po prostu przywołała ona wspomnienia z czasów, kiedy byłam z Johnem Lennonem. Jest wiele piosenek, które wydawały się takie jak z dawnych lat, ale tą szczególnie było miło było usłyszeć w radiu. Po prostu wiedząc, że jego duch jest w pobliżu. Myślę, że dla mnie piosenka nie przypominała stylu The Beatles, ale było w tonacji Johna z gościnnie zaproszonymi Paulem, George'm i Ringo. Ponieważ to była zdecydowanie piosenka Johna, pomimo, że śpiewali w niej Paul i George. Równie miło było obejrzeć video do tej piosenki. Ciekawe. Fajnie było szukać w nim odniesień do ich piosenek. "Free As A Bird" to nowa piosenka Johna, którą ludzie w końcu mają okazję usłyszeć. Miło jest wiedzieć, że można się nimi dzielić.

KLAUS VOORMANN: Gdy pierwszy raz usłyszałem tę piosenkę w radiu, byłem w kuchni. Prawdopodobnie usłyszałem ją później niż wszyscy inni, ponieważ nie słucham zbyt wiele radia! Nie słyszałem jej wcześniej, w danych czasach, czy coś w tym rodzaju. Ale ten pierwszy raz kiedy to usłyszałem, było to dla mnie przeżycie bardzo emocjonalne. Nie mogę być wobec tego zbyt krytyczny, ponieważ po prostu byłem szczęśliwy słysząc ten utwór. Uwielbiam tam gitarowe solo. Chociaż, oczywiście to, co uderzyło mnie jako pierwsze, to głos, śpiew Johna. Przypomniały mi się dni, kiedy słyszałem dema jego piosenek, które zamierzał nagrać na album lub coś, nad czym mieliśmy pracować. I oczywiście fakt, że już go tu nie ma, to była główna rzecz, o której myślałem. 

PAUL: To było tak, jakby był w sąsiednim pokoju. Kurwa! Śpiewam harmonię z Johnem. To było jak sen!
GEORGE: To bardzo szczęśliwa okazja, aby usłyszeć, że to naprawdę działa i ponownie usłyszeć głos Johna w piosence - to było bardzo miłe. Może jestem dziwny, ale nie myślę o nim jako o martwym.
JEFF LYNNE: Myślę, że chcieli to wszystko jakoś zakończyć pozytywnym akcentem, w odróżnieniu do tego drugiego, i zrobić fajną muzykę i dobrze się ze sobą bawić. Zostawić za sobą przeszłość. I tak też się stało. Mieliśmy dużo radości w czasie robienia tego.


Free as a bird
It's the next best thing to be

Free as a bird
Home
Home and dry
Like a homing bird I fly

As a bird on wings
Whatever happened to the life that we once knew?
Can we really live without each other?
Where did we lose the touch
That seemed to mean so much?
It always made me feel so
Free as a bird
It's the next best thing to be
Free as a bird
Home
Home and dry
Like a homing bird I fly
As a bird on wings
Whatever happened to

The life that we once knew?
Always made me feel so free
Ah, ah, ah
Free as a bird
It's the next best thing to be
Free as a bird
Free as a bird
Free as a bird
Ooh, ooh, ooh







        Historia  The Beatles
HISTORY of  THE  BEATLES






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz