PAUL McCARTNEY WYBIERA 6 NAJLEPSZYCH ALBUMÓW THE BEATLES.


Wielokrotnie pytany o ulubioną muzykę swego pierwszego zespołu. O utwory, także albumy. To oczywiście wszystko nas bardzo ciekawi, jak twórca co najmniej połowy materiału muzycznego największego zespołu świata ocenia dorobek zespołu, któremu zawdzięcza wszystko, choć to działało i działa w dwie strony. Teraz na kanale YT pojawił się film, w którym dokładnie poznamy pierwszą szóstkę (dlaczego nie piątkę ;) - nie wiem) najlepszych albumów Fab Four wg. niego. Fani zespołu pewnie go znaj, ale przecież nie tworze tego bloga tylko dla wytrawnych fanów zespołu. Poniżej uzasadnienie każdego wyboru, które pada w filmie. Co ta lista Paula mówi o Samym Autorze?. Cóż, ta lista sześciu albumów jest czymś więcej niż tylko rankingiem. To głębokie, autobiograficzne spojrzenie na ewolucję samego Paula McCartneya. Wybierając "Rubber Soul" jako "przebudzenie", "Revolver" jako szczyt inwencji, a "Sgt. Pepper" jako dzieło, z którym "miał dużo wspólnego", Paul nie tylko kataloguje muzykę.
On ceni te albumy, które wymagają inwencji, odpowiedzialności i osobistego kierowania (zwłaszcza w obliczu chaosu i rozpadu). W przeciwieństwie do "The Beatles" znanego jako Biały Album (dzikiego chaosu) i "Let It Be" (rezultatu napięcia), "Abbey Road" jawi się jako jego idealne artystyczne credo: nawet w obliczu nieuchronnego końca, sztuka musi dążyć do równowagi, harmonii i perfekcyjnego zamknięcia. To lista, która pokazuje nam kreatywny testament głównego architekta ich brzmienia.
   
 
John Lennon nigdy nie stworzył publicznie pełnego i stabilnego rankingu wszystkich 12 albumów The Beatles tak, jak zrobił to Paul (przynajmniej jeśli chodzi o publicznie i konsekwentnie utrzymywane listy). Za swój ulubiony uważał "The Beatles" aka. The White Album. Doceniał go za to, co inni (w tym często Paul i krytycy) mu zarzucali – za jego surowość, różnorodność i brak spójności. John postrzegał "Biały Album" jako powrót do autentycznego, nieskomplikowanego rocka, odrzucając orkiestrowe upiększenia i koncepcyjne ramy, które dominowały w Sgt. Pepper's. Cenił sobie tę surowość (jak w utworach "Yer Blues" czy "Everybody's Got Something to Hide Except for Me and My Monkey"). John:  Każdy utwór jest indywidualnym utworem; nie ma na nim muzyki The Beatles. To jest John i zespół, Paul i zespół, George i zespół. Podwójny format płyty dawał mu przestrzeń na umieszczenie bardzo zróżnicowanych piosenek, od kołysanki ("Good Night") po hałaśliwy kolaż dźwiękowy ("Revolution 9"). Nie było presji na wspólną wizję. Album ten (jak sam zdefiniował) był kolekcją piosenek solowych z towarzyszeniem zespołu. W czasie, gdy więzi w grupie się rozpadały, John czuł, że album jest najszczerszym odzwierciedleniem ich wspólnego położenia, a jednocześnie pozwalał mu na najsilniejszą osobistą ekspresję w ramach The Beatles. Jednak z jego wypowiedzi i zachowania wynika, że poza Białym Albumem, cenił także: |"Revolver" : Za jego innowacyjność i eksperymenty, które w dużym stopniu były napędzane przez jego twórczość ("Tomorrow Never Knows", "I’m Only Sleeping") i "A Hard Day's Night": Za prostotę, siłę i spójność wczesnego, rockowego materiału. 
Odrzucał "Abbey Road" za wkład Paula (szczególnie słynny medley), nazywając niektóre piosenki „muzyką dla babć” (szczególnie "Maxwell's Silver Hammer") i twierdząc, że albumowi brakuje autentyczności. 
    George Harrison również nie ułożył swojej listy ulubionych albumów zespołu. Wskazywał za to, że jego ulubionym był "Rubber Soul". Dla niego ten album był momentem, w którym zespół dojrzał jako autorzy tekstów i zaczął traktować muzykę bardziej poważnie, pod wpływem Boba Dylana (co opisywał narrator filmu o wyborach Paula). Uważał, że ten album był uczciwy, bez wielkich koncepcji, co cenił w przeciwieństwie do późniejszego "Sgt. Pepper's"
Ringo Starr zaś konsekwentnie wskazywał, że jego ulubionym albumem jest "Abbey Road". Szczególnie uwielbiał krytykowaną przez Johna składankę (medley - drugą stronę płyty), którą uważał za świetną. Ponadto, dzięki nowemu sprzętowi w 1969 roku, uważał, że na "Abbey Road" jego brzmienie perkusji jest najlepsze w całej dyskografii zespołu. Podobnie jak Paul, Ringo doceniał fakt, że pomimo napięć, zdołali stworzyć ostatnie, skończone i dopracowane dzieło. Przyznawał też, że nie przepadał za "Sgt. Pepper's", ponieważ czuł się na nim bardziej jak "muzyk sesyjny" (dużo orkiestracji, mniej grania w zespole), podczas gdy "Abbey Road" był powrotem do wspólnego grania.

     Pozwoliłem sobie aby pod tekstem o każdej pozycji tej listy dodać pewną statystykę. I muszę tutaj w pewien sposób ją skomentować, zanim czytelnik mego bloga i tego tekstu poczuje rozczarowanie liczbami... Pamiętajmy, że podane powyżej szacunki sprzedaży obejmują głównie erę fizycznych nośników (płyty winylowe, kasety i CD). Zestawianie ich z dzisiejszymi rekordami jest obiektywnie niemożliwe. The Beatles osiągnęli swoje miliardy słuchaczy w epoce, w której każdy pojedynczy utwór oznaczał fizyczny zakup. Ich twórczość nie liczy milionów pobrań cyfrowych, miliardów streamów na Spotify czy odsłuchań na YouTube (fenomen The Weeknd z miliardem odsłuchań i pobrań "Blinding by the Lights"), które dziś są standardem pomiaru popularności. Jeśli mielibyśmy przeliczyć historyczną sprzedaż The Beatles na dzisiejsze standardy strumieniowania, ich rzeczywista globalna popularność byłaby nie do oszacowania. Podane 7, 10 czy 30 milionów to zaledwie wierzchołek góry lodowej, którą zbudowali bez internetu, smartfonów i globalnych platform cyfrowych. To tylko potwierdza, jak rewolucyjne i potężne było ich dziedzictwo! 

Oto wybory Sir Paula.  

1. Abbey Road

 Beatlesi wiedzieli już, że to ich ostatnim spokojny, niespieszny cud przebrany w muzykę rockową. W 17 utworach wydobyli wszystko co czyni ich wielkimi. Album zbudowany na kontrastach. Ostrość bluesa, blask popu, ciepło duszy. Słyszymy w płynnym brzmieniu "Come Together",  to w boleśnie pięknym "Here Comes The Sun". Każdy utwór sprawia wrażenie ostatniej rozmowy czterech mężczyzn, którzy nie potrafili już ze sobą się porozumiewać, ale wciąż rozumieli się poprzez dźwięki. Pojawiły się nowe instrumenty, rozwiązania muzyczne,  nadal poszukiwanie nowych kolorów choć historia się już zakończyła. To nie była nostalgia, to był ostatni raz kiedy na nowo coś odkrywali. Prowadził Paul  z cichym zdecydowaniem dając melodie, które brzmiały niemal zbyt idealnie nawet dla zespołu stojącego na krawędzi pożegnania. Chciał by album się zakończył należycie, nie goryczą a  równowagą. A gdy złoty sen rozpływał się , by unieść ten ciężar i nadejść ma koniec, samo to wydaje się zamknięciem. Czułym, nieuniknionym, całkowitym. Wszak "Abbey Road" nie był ostatnim rozdziałem w ich życiu. Był dowodem, że nawet kiedy światło przygasło oni potrafili świecić jaśniej niż ktokolwiek inny. 


 

Data wydania (UK): 26 września 1969
Producent: George Martin
Tygodnie na #1 (UK): 17
Tygodnie na #1 (USA): 11
Szacowana sprzedaż (świat): 31 000 000 
 

 

2. Rubber Soul  

Każdy wielki zespół osiąga punkt, w którym przestaje występować dla świata, a zaczyna mówić do świata. Dla The Beatles ten moment nadszedł z "Rubber Soul". Otwartość i dojrzałość, zainspirowane spotkaniem z Bobem Dylanem, nadały kompasowi zespołu nowy kierunek. Nagle piosenki stały się szkicami, refleksjami o tym, kim się stają. Gitary stały się bardziej akustyczne i ludzkie, harmonie oddychały, zamiast krzyczeć. Utwory takie jak Norwegian Wood, Nowhere Man czy In My Life niosą w sobie świadomość i mądrość. Paul uznał, że to wtedy zespół naprawdę usłyszał siebie, odkrywając ukryte kolory własnej gry. Rubber Soul nie zabiegał o niczyje wrażenia; to był moment, w którym zespół zrozumiał, że nie musi. Otworzył drogę do Revolver i Sgt. Pepper’s, definitywnie odmieniając muzykę pop – czyniąc ją osobistą, poetycką i niespolerowaną w najlepszy sposób.
 

 

Data wydania (UK): 3 grudnia 1965
Producent: George Martin
Tygodnie na #1 (UK): 8
Tygodnie na #1 (USA): 6
Szacowana sprzedaż (świat): 10 000 000  

 

3. Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band

Wyczerpani byciem sobą, The Beatles pod wodzą Paula wymyślili ratunek: fikcyjny zespół z nowymi twarzami, zasadami i brakiem presji. Za maską Serżanta Peppera odnaleźli twórczą wolność. Ten album to brasso-wypełniony karnawał idei, gdzie studio stało się sceną, a pop spotkał sztukę. To był kolor wylany na ciszę i optymizm namalowany na niepewności. Choć John dążył do abstrakcji, a George do mistycyzmu, Paul kierował chaosem, utrzymując wizję, gdy wszystko inne się rozmywało. Sgt. Pepper przypomniał im, czym jest kreacja, zanim wkroczyła sława. Płyta, którą dekady później Paul wciąż nazywa żywą, dziką i nieustraszoną, dowiodła, że największe zamieszanie można przemienić w sztukę.

 


Data wydania (UK): 1 czerwca 1967
Producent: George Martin
Tygodnie na #1 (UK): 27
Tygodnie na #1 (USA): 15
Szacowana sprzedaż (świat): 32 000 000  

 

4. Revolver

W 1966 roku The Beatles przekroczyli już grawitację. Przestali pisać, by zadowolić tłumy, a zaczęli pisać, by odkryć, czym może stać się sam dźwięk. Revolver to skok w nieznane, który wylądował perfekcyjnie. To brzmienie zespołu, który z niebywałą lekkością łączy ciekawość i melancholię. Zrównoważony jest tu senny zamglony pejzaż I’m Only Sleeping z orkiestrowym bólem Eleanor Rigby. Paul osiągnął tu szczyt w swojej delikatności (Here There And Everywhere), a jego bas wydaje się wręcz śpiewać. Choć wszyscy rozbiegli się w różne strony (John w abstrakcję, George w mistycyzm), ich wizje połączyły się w jeden sen. Revolver nie był albumem, był eksperymentem w wolności: zabawnym, nieustraszonym i niemożliwie wyprzedzającym swoje czasy. Jeśli Rubber Soul był przebudzeniem, to Revolver był momentem, w którym otworzyli oczy.

 


Data wydania (UK): 5 sierpnia1966
Producent: George Martin
Tygodnie na #1 (UK): 7
Tygodnie na #1 (USA): 6
Szacowana sprzedaż (świat): 7 000 000

  

5. The Beatles (The White Album)

Po podboju list przebojów i kultury The Beatles mieli stworzyć kolejne dopracowane arcydzieło. Zamiast tego, zwrócili się do wewnątrz i nagrali album-przeciwieństwo. Biały Album był głośny, nierówny, rozciągły, a przez to całkowicie żywy. Zniknęły kostiumy i kolory Sgt. Peppera – chcieli poczuć znowu surowość prawdziwych strun i drewna. To była kolekcja chaosu i blasku dzieląca tę samą przestrzeń. John pragnął powrotu do rock and rolla, Paul gonił za instynktem, George wreszcie miał miejsce dla swoich piosenek. Stworzyli coś, co wydawało się odbiciem czterech oddzielnych światów zderzających się w jednym miejscu. To nie była płyta o jedności, lecz o uczciwości. Przypomniała, że ich wielkość nie polegała na perfekcji, ale na odwadze, by pokazać pęknięcia i grać mimo wszystko.

 


Data wydania (UK): 22 listopada1968
Producent: George Martin
Tygodnie na #1 (UK): 8
Tygodnie na #1 (USA): 9
Szacowana sprzedaż (świat): 25 000 000  

 

6. Let It Be

Let It Be nigdy nie miało być końcem, a jednak się nim stało. Wydany, gdy zespół już się rozpadał, nadszedł niczym fotografia wywołana długo po minionej chwili: piękna, znajoma, ale dotknięta nieodwracalną stratą. Nagrany w napięciu, wydany w ciszy, niósł ciężar pożegnania. John odszedł duchem, George był niespokojny, ale Paul, wieczny wierzyciel, wciąż próbował utrzymać melodię w całości. Utwory Get Back, Across The Universe czy Let It Be mienią się dźwiękiem czegoś, co kończy się z gracją. Krytycy spierali się o produkcję, ale gdy odrzucimy legendę, pozostaje coś surowego i ludzkiego: zespół próbujący odnaleźć spokój w chaosie swojego własnego echa. Dla Paula Let It Be stało się przesłaniem akceptacji: ostatnim światłem, które nie zgasło, lecz delikatnie osiadło w historii.


 

Data wydania (UK): 8 maja 1970
Producent: George Martin / Phil Spector 
Tygodnie na #1 (UK): 3
Tygodnie na #1 (USA): 3
Szacowana sprzedaż (świat): 10 000 000 

 


Podsumowując powody wyboru czterech Beatlesów ich ulubionego albumu: 

Paul McCartney - Abbey Road - Perfekcyjne, harmonijne zamknięcie epoki.
John Lennon - The White Album - Surowa szczerość, wolność twórcza, powrót do rocka.
George Harrison - Rubber Soul - Dojrzałość, silny debiut twórczy, szczery kierunek.
Ringo Starr - Abbey Road - Najlepsze brzmienie perkusji, zgranie zespołu.





Historia The Beatles
History of  THE BEATLES

 



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz