KLASA THE BEATLES. 21.03.1967 - Pink Floyd spotykają The Beatles. Syd Barret w piosence The Beatles?

 

 

 Często otrzymuję maile tutaj na blogu The Beatles dotyczące Pink Floydów. O drugim moim ukochanym zespole pisałem dużo więcej na moim drugim blogu, kto czyta ten o Beatlesach, pewnie zna adres drugiego. Między innymi z powodu pytań zawartych w mailach stworzyłem post wyjaśniający dokładnie, który muzyk tego zespołu śpiewa główny wokal w danym utworze, gdyż zdaniem wielu  różnica głosów między Rogerem Watersem i Davidem Gilmourem, dwoma Głosami PF jest niewielka. Możliwe, choć znam wiele osób, które nie rozróżniają także głosów w The Beatles. W stworzonej sekcji bloga nazwanej "Klasa The Beatles" umieściłem kilka tekstów o Pink Floyd, gdyż kilka albumów grupy absolutnie zalicza się do najwyższej, najwybitniejszej półki muzycznych albumów, na której moim zdaniem jest cała dyskografia Fab Four, niestety nie wszystkie Pink Floyd. Ogólnie uważa się, że do grupy najwybitniejszych rockowych kapel prócz tych dwóch zaliczają się jeszcze na pewno The Rolling Stones i Led Zeppelin, zdaniem niektórych także Police a nawet The Clash. Zdaniem piszącego ten tekst,  Autora bloga,  dwa pierwsze miejsca na podium to zdecydowanie moi dwaj faworyci, niżej na pewno kapela Micka Jaggera (często opisywana jako zdecydowanie najlepsza czysto rock and rollowa) no i grupa Page'a i Planta. Kilka albumów Fab Four i Pink Floydów trudno zaliczyć do czystej postaci albumów rockowych i tutaj dobrym określeniem ich jest nazwa "albumy muzyczne" i mam z głowy pretensje konserwatywnych analityków i krytyków muzycznych. Wracając do przewodniego tematu. 
Fascynuje mnie fakt, że gdy spojrzeć na kulę ziemską zawieszoną w Kosmosie to możemy wyobrazić sobie malutki, mikroskopijny, wirtualny punkcik, który oznacza Londyn i miejsce na tej wielkiej planecie, w którym dwa wielkie muzyczne zespoły nagrywały swoją ponadczasową, pełną geniuszu, nieśmiertelną i wciąż dla mnie najpiękniejszą, i najważniejszą muzykę.  I kiedyś członkowie tych obu zespołów spotkali się, choć nie było to jakieś typowe spotkanie koleżeńskie muzyków. Bardziej fakt, cała ósemka (jeszcze z Sydem Barrettem i bez Davida Gilmoure'a) była w tym samym studiu, choć... Wydarzenie te opisywałem już na obu blogach, dzisiaj jeszcze raz. I na samym końcu opiszę pewną plotkę, swego czasu bardzo popularną i mającą po dziś dzień swoich orędowników, o wspólnym nagraniu Pink Floyd i The Beatles. Dokładnie jednego Pink Floyda, Syda Barretta. O tym na samym końcu tekstu. Więc po kolei... 

 The Beatles swoje pierwsze kroki w muzyce stawiali jako grupa skiffle'owa, bardzo popularnym w owym czasie w Wielkiej Brytanii gatunku muzycznym, nazwijmy go brytyjskim folkiem. Pamiętacie, że kiedyś przed laty nasz polski zespół No-to-co, w którym wokalistą i liderem był Piotr Janczerski, gitarzystami zaś Andrzej Rybiński i Jezry Grunwald, określała się sama jako "grupa skiffle'owa". Pink Floyd kierowani wtedy przez studenta sztuki Syda Barreta (czytaj także) pojawili się na rynku muzycznym pod koniec dekady. Nawet wtedy wpływ na nich The Beatles był odczuwalny w bardzo imponujący sposób. Gdy Fab Four podbili Amerykę pojawiając się tam po raz pierwszy w lutym 1964 roku w "The Ed Sullivan Show" każdy muzyk, który oglądał ten występ, był poruszony tak głęboko, a to zapoczątkowało niezliczone ilości większych lub mniejszych muzycznych karier. O tym legendarnym występie Beatlesów w show Sullivana długo mówiono, że jego oglądalność telewizyjna w całych Stanach zmniejszyła drastycznie prawie o 90% ilość przestępstw popełnianych w trakcie emisji.   

The Beatles i Pink Floyd są (byli) oczywiście całkowicie innymi zespołami, choć korzenie ich były podobne, jak to miało miejsce w przypadku wielu zespołów z tamtego okresu, ponieważ styl rock n' roll był wciąż bardzo młody. Roger Waters, basista kapeli, ważny i drugi obok Davida lider zespołu Pink Floyd opowiadał o wpływie na nich The Beatles, w dużej mierze powołując się na te same lub podobne muzyczne inspiracje. "Czułem, że dużo lekcji muzycznych odrabiałem czerpiąc z wczesnych dokonań legend bluesa Huddie Ledbette, Bessie Smith. Słuchałem także dużo jazzu, również Woddy'ego Guthriego. Kiedy byłem jeszcze nastolatkiem dużo nauczyła mnie muzyka protest-songów". 
Wiemy, że dość podobnie było w przypadku Johna Lennona i Paula McCartnye'a. Ich wczesna twórczość (jeszcze przed albumem "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band") inspirowana była podobnymi korzeniami. Jednakże to co The Beatles robili inaczej i jak tym wpływali na swoich rówieśników oraz następców, to sposób śpiewania o wszystkim o czym chcieli. Nie uznawali tutaj żadnych granic, choć z pewnością w latach późniejszych można im wypominać milczenie na temat wojny w Wietnamie, choć i wtedy przemycali w swojej twórczości pewne sygnały. Roger Waters kontynuuje: "Nauczyłem się od ich całej trójki, Johna, Paula i Geoprge'a, że my również możemy pisać o wszystkim, o naszym życiu, o tym, co czuliśmy -  jak wyrażać siebie... Że możemy być wolnym artystami, że w tej wolności jest wartość. To wszystko było w ich muzyce". 

 


 


 

Przypadkowe spotkanie obu zespołów miało miejsce 21 marca 1967 roku. Oba zespoły pracowały nad swoimi albumami w studiach na Abbey Road w Londynie. Beatlesi pracowali nad słynnym "Sierżantem Pepperem", uważanym dzisiaj jeśli nie za najlepszy album w muzyce rozrywkowej, to na pewno za jeden z najważniejszych; Pink Floyd nad swoim debiutem, albumem, "Piper At The Gates Of Down". Tak się złożyło, że w tym samym czasie nagrywali w dwóch sąsiadujących ze sobą studiach, The Beatles w Studio 2 (od 19:00 do 2:45), Pink Floyd w Studio 3. Pink Floyd miało zarezerwowane studio w godzinach 14:30 do 19:30, The Beatles mieli się pojawić w swoim studiu wtedy, gdy Syd Barret, Roger Waters, Rick Wright i Nick Mason kończyli swoją pierwszą zmianę. Ich druga miała się zacząc o 20:30 i trwać do 1 w nocy. W tym dniu nagrywali utwór "“Pow R Toc H”. Beatlesi w tym dniu pracowali nad "Getting Better i "Lovely Rita". 
  taśma z 22.03.67 - Pink Floyd
Oba zespoły łączył wtedy jeden człowiek, Norman Smith, wcześniej inżynier nagrań przy pierwszych płytach zespołu The Beatles aż do 1965 roku (na zdjęciu obok), obecnie producent debiutanckiego albumu Pink Floyd. Czwórka Floydów oczywiście wiedziała o tym i dosłownie błagali swojego producenta, by ten poprosił George'a Martina o pozwolenie wejścia do Studia nr 2 i obejrzenia pracy Beatlesów nad swoją muzyką. Obecny wtedy z Beatlesami ich pierwszy biograf, pisarz Hunter Davies tak wspominał ową sytuację: "Pojawił się mężczyzna w fioletowej koszuli imieniem Norman. Norman Smith. Kiedyś był jednym z inżynierów nagrań chłopców, a teraz miał własną grupę, The Pink Floyd. Bardzo grzecznie, z uśmiechem, nieśmiało wręcz zapytał George'a Martina, czy jego podopieczni mogliby tutaj wpaść i poprzyglądać się The Beatles podczas pracy. George, też z uśmiechem, odparł, że raczej nie bardzo. Wtedy Norman powiedział, że może powinien osobiście poprosić o tę przysługę samego Johna. George Martin odparł, że to raczej nie zadziała, ale - dodał - jeśli przypadkiem on i jego chłopcy wpadną tutaj około jedenastej, to zobaczy co się da zrobić". Spełniając prośbę Smitha, producent The Beatles pozwolił Sydowi Barretowi i jego kolegom spędzić trochę czasu w kontrolce studia i popatrzeć na pracę Beatlesów. 

 

 Nick Mason (perkusista Pink Floyd) tak wspomina te doniosłe wydarzenie: "Zostaliśmy wpuszczeni do Studia 2, gdzie Fab Four zajęci byli nagrywaniem 'Lovely Rita'. Muzyka brzmiała cudownie. niesamowicie profesjonalnie. Siedzieliśmy pokornie, bardzo pokornie w tyle pokoju kontrolnego, podczas gdy oni pracowali nad swoim miksem, a potem po odpowiednim czasie zostaliśmy wyprowadzenie ze studia. Byli dla nas wtedy prawie Bogami".  W innym wywiadzie Mason wraca jeszcze raz do tego momentu: Nadarzyła się okazja by odwiedzić Bogów Olimpu, kiedy nagrywali "Lovely Rita". Wspominam często ten kluczowy moment w naszej karierze. Bez The Beatles prawdopodobnie nigdy nie byłoby naszego zespołu... Album "Sgt. Pepper's..."  był albumem, który całkowicie zmienił oblicze przemysłu nagraniowego. Do tej pory chodziło tylko o single. "Pepper" był pierwszym albumem, który faktycznie sprzedał się bez promocji singlami, co pozwoliło zespołom takim jak my mieć więcej czasu w studio i więcej swobody w robieniu tego, co chcieliśmy.  
N.Mason, S.Barrett, D. Gilmour, R. Waters i R. Wright. Drugi i piąty nie żyją.

Rick Wright: Na początku mego bycia w Pink Floyd, w ogóle nie interesowałem się muzyką pop – słuchałem jazzu, a kiedy The Beatles wydali „Please, Please Me” wcale mi się to nie podobało. Właściwie myślałem, że to całkowicie dziecinne... Najbardziej niesamowitą rzeczą było być na Abbey Road, gdzie to robiliśmy własną płytę i mieć obok siebie The Beatlesów, którzy robili "Peppera". Wracając do naszej płyty... Teraz wiem, dlaczego "The Piper at the Gates of Dawn" wywarł wpływ na tak wiele zespołów. Słyszę tam punkowe rzeczy. Sposób, w jaki Syd pisał, miał ogromny wpływ na tak wielu ludzi”.
David i Paul

 
   David Gilmour (garść wypowiedzi z różnych wywiadów): Bardzo żałuję, że nie byłem w The Beatles ... The Beatles nauczyli mnie grać na gitarze. Nauczyłem się grać ich wszystko. Partie gitary basowej, rytmicznej, solowej, były fantastyczne... Czy dostrzegam podobieństwa pomiędzy nami, Pink Floyd a The Beatles ? Cóż, robisz takie porównania z przeróżnymi zespołami. Jestem wielkim fanem The Beatles ale nie wiem jakie są między nami podobieństwa z wyjątkiem tego, że byliśmy dobrzy w tym co zrobiliśmy... Moje dzieci są fanami Pink Floyd, ale prawdopodobnie, hahaha, wolą The Beatles.

To oczywiste, że Pink Floyd mieli wtedy i mają wciąż ogromny szacunek do Fab Four (Paul McCartney blisko przyjaźni się z Davidem Gilmoure'm, wtedy jeszcze nie Floydem, zastąpił popadającego w chorobę psychiczną Barreta w następnym roku, ok. 5-6 stycznia; miał nie zastąpić często nieobecnego kolegę ale często wspierać go na scenie, jeszcze jako nieoficjalny Floyd, bardzo szybko już w składzie). Muzycy tego zespołu zgodnie uważają, że powstający wtedy album The Beatles, "Sgt. Pepper" jest jednym z najwspanialszych albumów, jakie kiedykolwiek powstały. Mason dodaje jeszcze: "Wszyscy [Beatlesi] wydawali się niezwykle mili, sympatyczni, ale znajdowali się w miejscu dla nas poza zasięgiem, byli poza naszą ligą". Wtedy wydawało się, że Pink Floyd doskonale rozumieją znaczenie albumu The Beatles, jako płytę definiującą  wtedy epokę "Lata Miłości" (Summer of love, czas Flower-Power). Roger Waters uzupełnia: "Pamiętam doskonale ten czas, kiedy ukazał się 'Sgt. Pepper'. Siedziałem w samochodzie, zatrzymałem go i siedzieliśmy i słuchaliśmy. Ktoś puścił płytę w radiu. Pamiętam te chwile, siedziałem w tym starym, poobijanym Zephyr Four i chłonąłem muzykę z albumu".  

Tak więc dziwny zbieg okoliczności zetknął ze sobą te dwa wybitne zespoły, gdy jeden nagrywał swój debiut, start w show-biznesie, a drugi swoją ósmą i najważniejszą płytę, obie płyty są uważane za płyty psychodeliczne. To wydarzenie już na zawsze zajmuje swoje miejsce w historii Rock And Rolla, muzyki. 

 

  Ian Anderson, lider zespołu Jethro Tull: Były dwie płyty z 1967 roku, które wytyczyły ścieżkę w psychodelicznej muzyce popularnej. Jedną z nich był „Sgt. Pepper” The Beatles, a druga płyta była bardziej surrealistyczna i progresywna, czyli „Piper At The Gates Of Dawn” Pink Floyd. Obie płyty czerpały z różnych źródeł w bardzo kreatywny sposób. Dla mnie album Pink Floyd niósł głębszą treść. Beatlesi byli zespołem popowym, uważałem ich twórczość za nieco wydumaną. Bardziej podobały mi się piosenki Pink Floyd. Były one dziwne i zabawne oraz doskonale pasowały do radykalnych, narkotycznych partii instrumentalnych.


 

 

I sprawa "wspólnej piosenki The Beatles i jednego członka Pink Floyd", tego "diamentowego" Syda Barretta. Tą jedyną piosenką The Beatles, którą mieli nagrać wspólnie  z Fab Four Pink Floyd (Syd Barret) jest utwór Johna Lennona (choć oczywiście podpisany jako spółki Lennon & McCartney) "What's The New Mary Jane". W nagraniu 14 sierpnia 1968 roku w studiach EMI (Abbey Road) wzięli udział tylko John Lennon, George Harrison, Yoko Ono i Mal Evans. Produkcja: George Martin, inżynier: Ken Scott. Piosence nie udało się wejść na "The White Album", wydana została oficjalnie jako nagranie The Beatles  dopiero na Anthology, "take 4" jako ten najlepszy. John i George na gitarach, Yoko i Mal Evans - efekty dźwiękowe. Wydaje się, że jest pewne podobieństwo pomiędzy tym utworem a wczesnymi nagraniami Pink Floyd - piosenka brzmi jak skrzyżowanie "Revolution 9" z normalnymi produkcjami The Beatles i zawiera wiele "wirujących" pogłosów i opóźnionych efektów typowych dla Pink Floyd z okresu 1966-68. Piosenka w wykonaniu Syda Barreta (z muzykami z Pink Floyd lub innymi, anonimowymi) znajduje się na kilku płytach bootlegowych poświęconych okresowi Barreta w zespole z nieopublikowanymi, nielegalnymi nagraniami, czyli oczywiście nieoficjalnymi. Występuje na nich pod tytułem "What's The Shame Mary Jane" i pochodzi 1968 roku. 2 marca Syd Barret opuszcza Pink Floyd (bądź zostaje z zespołu wyrzucony).  Jego potwierdzone nagrania w studiu w 1968 roku to te w dniach:  6, 14, 21 i 28 maja, 8 i 20 czerwca oraz 20 lipca i w którymś z tych dni został nagrany ten utwór. I zero wzmianki o jego towarzyszeniu przy mikrofonach komukolwiek z Wielkiej Czwórki, a taki fakt nie mógłby być nie odnotowany. Nic co się działo w życiu Johna, Paula, George'a i Ringo stawało się wiadomością publiczną. 
Jak wspomniałem wyżej, nie wiemy kto mu towarzyszył w tym ale i wszystkich cover Beatlesów - Lennona. Nie udało mi się uzyskać informacji dlaczego Barreta tak zaciekawiła akurat  ta kompozycja. Możliwe, że powodów wymienionych wyżej.
jest wspólna piosenka Beatlesów (Barret w nagraniu Beatlesów, Lennon w nagraniu Pink Floydów).  29 kwietnia 1967 w Alexandra Palace, Muswell Hill w Londynie  w czasie show pod nazwą "14 Hour Technicolor Dream" jednym z wykonawców są Pink Floyd (także Yoko Ono). Na widowni obaj liderzy The Beatles, ale nigdzie nie występuje jakakolwiek informacja, że John i Paul byli zaintrygowani bądź zainspirowani ówczesnymi dokonaniami Pink Floyd; zresztą żadnymi późniejszymi. Do końca swojego życia John słuchał rocka, starego rock and rolla, nigdy nie skomentował dokonań rocka progresywnego lat 70-ych. W jego prywatnej szafie grającej w Dakocie znajdowały się nagrania Jerry Lee Lewisa, Fatsa Domino, co wiele mówi o jego wiecznej fascynacji muzyką lat 50 i 60-tych. Nagrywając swój wielki hit "Woman" John zwracał uwagę by nagranie to przypominało swoim brzmieniem produkcje wytwórni Motown z lat 50-tych (sound, chórki, harmonie). Sumując, nie istnieje żadne nagranie The Beatles z Sydem Barretem bądź innym członkiem Pink Floyd.  Delektujmy się obecnością Davida Gilmoure'a na niektórych Paula, np na legendarnym występie Paula w Cavern Club w 199 roku (David: Bycie Beatlesem w tej jednej nocy w Cavern było niezapomniane) czy w pięknej balladzie "No More Lonely Nights"). 
 
 

 

 Historia The Beatles

History of  THE BEATLES

 




 


2 komentarze:

  1. Ciekawa, fascynująca i zarazem niesamowita historia.

    OdpowiedzUsuń
  2. a co w tej historii fascynującego. blog o dinozaurach, kogoś to jeszcze interesuje?

    OdpowiedzUsuń