11. ŚMIERĆ STU.


ŚMIERĆ STUARTA SUTCLIFFE'A




Wydarzenia z początku kwietnia można zwięźle zapisać jako kilka dat:
10 kwietnia – umiera Stuart Sutcliffe.
11 kwietnia – John, Paul i Pete przylatują do Hamburga.
12 kwietnia – do Hamburga przybywają George i Brian Epstein.
Stuart Sutcliffe

Jeśli można sobie wyobrazić najbardziej pechowe powitanie to takie właśnie wydarzyło się dla wszystkich – pełnych zadowolenia, werwy, oczekiwań i gotowi na kolejny podbój Niemiec. Bez wątpienia Stu był najważniejszy dla Johna, reszta go akceptowała, mniej lub bardziej lubiła. Przypuszczalnie mniej, Paul i George byli bardzo zaborczy i zazdrośni o wszystkie znajomości swego lidera. Świat sztuki, malarstwa - domena Sutcliffe'a - zupełnie ich nie interesował ale bez wątpienia śmierć kolegi musiała na nich zrobić olbrzymie wrażenie.

 

Najtrafniej początkową znajomość Johna ze Stuartem opisuje Philp Norman w biografii „John Lennon – życie”. Poniższe fragmenty pochodzą właśnie z tej – moim zdaniem – najpełniejszej najbardziej prawdziwej książki o liderze The Beatles.W samej książce też sporo miejsca poświęcono Stuartowi i dzisiejszy post poświęcam tylko jemu. 
John i Stu
„Może i John nie nauczył się niczego od swoich wykładowców , ale bynajmniej nie oznacza to, że nie nauczył się niczego w Akademii. Jego przyjaźń ze Stuartem Sutcliffe'm można przyrównać do indywidualnego toku studiów, których zajęcia odbywały się głównie na stancjach i w zadymionych barach. Przy tym żaden student mający stypendium za doskonale zdaną maturę nie był bardziej pilny, chłonny i zauroczony przedmiotem badań. Stu miał tyle lat co John, ale na uczelnie trafił rok wcześniej z gimnazjum Prescott Grammar School. Pod każdym względem górował nad wszystkimi studentami. Potrafił pozornie bez wysiłku opanować każdą dziedzinę, za jaką się zabierał, bez względu na to czy był to rysunek, rzeźba czy malarstwo. Był wyjątkowo energiczny i zapełniał płótna i szkicowniki pracami, których dojrzałość wprawiała wykładowców w osłupienie i zanim zdążyli wyrazić swój zachwyt, zabierał się za coś zupełnie innego. Drobny i szczupły, z modnie zaczesanymi do tyłu włosami, często był kojarzony z Jamesem Deanem, idolem ekranu, który żył równie krótko co intensywnie... Za sprawą ciemnych okularów, które często nosił, można go było porównać raczej z mniej znaną postacią kina, Zbigniewem Cybulskim, aktorem Andrzeja Wajdy, czasami nazywanym 'polskim Jamesem Deanem'”.
Klaus Voorman, Astrid i Stuart
”John uwielbiał jego prace, ale prywatnie był dla niego okropny. W kółko kpił z jego mizernej postury... A Stu nigdy mu się nie odcinał. Po prawdzie Stu był dojrzalszy i mądrzejszy niż przeciętny 18-latek. Wiedział, że znoszenie sporadycznych wściekłych wybuchów Johna było ceną za jego przyjaźń, i uznał, że warto ją zapłacić... Nawet ciotka Mimi, która nigdy nie szafowała komplementami, stwierdziła później, że Stu był najlepszym i najwierniejszym przyjacielem, jakiego John kiedykolwiek miał”
Astrid ze Stu
„Dla Stud Sutcliffe'a perspektywa powrotu Johna do Hamburga była promykiem nadziei, bo – oczy jego przyjaciel jeszcze nie wiedział – jego życie przepełniały coraz większy ból i strach. Migreny, które nawiedzały go od roku stały się obecnie tak intensywne, że czasami obezwładniony paraliżującym bólem, nie mógł się ani poruszyć ani mówić. I choć jego płótna grały ferią barw, to jego skóra zdawał się blaknąć, bardzo spadł na wadze i cierpiał na zawroty głowy oraz nudności. Gwałtowne zmiany nastrojów i wybuchy irracjonalnej zazdrości zatruwały idealny niegdyś związek z Astrid., przesuwając w bliżej nieokreśloną przyszłość datę ślubu (która jeszcze do niedawna wydawała się być na wyciągnięcie ręki). Jego listy do rodziny oddawały postępujące zaburzenia umysłowe – niegdyś regularne pochyłe pismo, teraz było bazgrołami niedbale rozrzuconymi po kartce, a listy wyglądały jakby pisała je dusza potępiona.
Na początku lutego wrócił do Liverpoolu, aby zobaczyć się z matką, która sama była poważnie chora i kurowała się po operacji, jakiej musiała się poddać. Choć nawet jak na niego wyglądał na wychudzonego i przypominał zjawę, to żaden z jego dawnych kolegów ( a już najmniej krótkowzroczny John) nie zauważył niczego nienormalnego. Zobaczył ich występ w Cavern, poznał Briana Epsteina, z którym omówili jego przyszłą rolę jako projektanta okładek i artystycznego opiekuna wizerunku grupy. 'Nie wiedziałem, że kogoś tak uroczego jak Ty można poznać w ogóle poznać w Liverpoolu' , napisał mu później Brian.
Po powrocie do Hamburga Stu miał kolejny atak konwulsji. Powróciły też otępiające bóle głowy. Lekarz Kirchherrów zalecał specjalistyczną kurację... ale w klinice nie było akurat miejsca. Stu pisał do matki, że jest bardzo chory, przykuty do łóżka... Trzy dni później dostał kolejnego ataku, na tyle poważnego, że lekarz zaczął podejrzewać epilepsję. Ze strachu przed chorobą psychiczną lub oślepnięciem, albo przed jednym i drugim jednocześnie nie mógł zmrużyć oczu. Miał wyrzuty sumienia z powodu rachunków za leczenie jakie pokrywali rodzice Astrid, chciał wyskoczyć z okan pracowni prosto w objęcia śmierci...A John nie miał o niczym pojęcia.
korepetycje artystyczne przy piwie:  Stuart Sutcliffe  i John Lennon
Beatlesi mieli się pojawić w Hamburgu 11 kwietnia – po raz pierwszy lecieli tam samolotem – by dwa dni później zainaugurować otwarcie Star-Clubu. 10 kwietnia w swojej pracowni Stu dostał kolejnego ataku, który trwał przez ponad pół godziny. Astrid była w pracy, więc zrozpaczona Frau Kirchher robiła co mogła, żeby mu pomóc, a później posłała do lekarza, który go od jakiegoś czasu leczył. Zanim przybył doktor, pacjent zapadł w śpiączkę, więc w trybie nagłym załatwiono mu przyjecie na oddział kliniki neurologiczny Kliniki Heidberg. Astrid wróciła do domu w chwili gdy zabierała go karetka. Zmarł w jej ramionach w drodze do szpitala. Miał dwadzieścia jeden lat.
Astrid, John i tyłem Stu
Kolejne godziny były tak traumatyczne, że nikt nawet nie pomyślał o tym, aby przekazać tę smutną wiadomość jego kolegom. Kiedy następnego ranka samolot z Johne, Paulem i Pete'm na pokładzie (George dochodził do siebie po przebytej odrze i miał się pojawić z Brianem na drugi dzień) z Manchesteru, żaden z nich nie miał pojęcia, że Stu nie żyje. Lennon dowiedział się tego od Astrid i Klausa Voormanna dopiero w hali przylotów lotniska w Hamburgu. Podobnie jak po śmierci wujka George'a (1955) jego pierwsza reakcją był wybuch niekontrolowanego,
histerycznego śmiechu. - To było przerażające – mówi Astrid. - John śmiał się i jednocześnie płakał. „Nie, nie, nie”, wykrzykiwał i machał rękami.
Na drugi dzień przyleciała matka Stu...Po Johnie, który powitał ją na lotnisku, nie było widać nawet śladu spontanicznego wybuchu rozpaczy sprzed 24 godzin. Millie Sutcliffe była zaskoczona i dotknięta tym pozornym brakiem uczuć.
Sekcja wykazała, że Stu zmarł w wyniku „krwotocznego udaru prawej komory mózgu”. Nie znaleziono innej przyczyny śmierci poza wgnieceniem z przodu czaszki, wskazującym, że kiedyś doznała „urazu” - czyli jakiegoś potężnego uderzenia. Wydawało się, że w całym swoim spokojnym życiu Stu tylko w jednym momencie mógł odnieść podobną ranę – po koncercie Beatlesów w Lathom Hall na początku 1961, kiedy za kulisami otoczyła go grupa Teddsów, powaliła na ziemię i kopała w głowę.
Musiało minąć czterdzieści lat, zanim młodsza siostra Stu, Pauline , opublikowała swój pamiętnik, w którym znalazło się inne wyjaśnienie uszkodzeń czaszki. Według Pauline jej brat nie ucierpiał po koncercie w Lathom Hall ale kilka tygodni później w Hamburgu, podczas występów Beatlesów w Top Ten Clubie. Pewnego dnia, kiedy spacerował z Johnem koło klubu, Lennon miał bez żadnego powodu rzucić się na niego, powalić na ziemię i leżącego kopać po głowie. Pisała, że był tam również Paul McCartney. Ponieważ John uciekł z miejsca zdarzenia, to właśnie Paul podniósł Stu – który miał pokiereszowaną twarz i krwotok z ucha – i to on pomógł mu dojść do kwatery zespołu nad Top Ten Clubem. Pauline utrzymuje, że dowiedziała się o tym od Stu podczas jego ostatniej wizyty w Liverpoolu. Twierdzi, że stało się to w porywie gwałtownego wybuchu żalów, jakie od dłuższego czasu trawiły Johna – o kiepską grę Stu na basie i problemach jakie miał z tego powodu cały zespół. Pretensje te podsycała zawiść o jego nowe życie „prawdziwego artysty”, a niewykluczone, że też skrywana zazdrość o Astrid. I, że Lennon pod wpływem zwyczajowej „hamburskiej” diety, złożonej z alkoholu, pigułek i bezsennych nocy stracił panowanie nad sobą. Wg. Pauline cała jej rodzina wiedziała o tej napaści, ale Sutcliffowie pogrążeni w żalu po śmierci Stu nie potrafili o tym rozmawiać między sobą, a co dopiero wywlekać to na forum publiczne. To, że cała sprawa nie wyszła przez lata na światło dzienne, jest zasługą Millie Sutcliffe, a szczególnie jej determinacji, aby Stu został zapamiętany jako samodzielny artysta, a nie przypis do The Beatles. Była w tym postanowieniu na tyle wytrwała, że zaprzysięgła obie córki, aby podtrzymały embargo na wszystkie listy i pamiątki po Stu – a tym samym na tę historię – przez piętnaście lat po jej śmierci, która nastąpiła w 1984 roku. Tym samym za życia John nie został oskarżony o spowodowanie śmierci przyjaciela. Niemniej jednak Pauline wierzy, że nigdy nie potrafił poradzić sobie z tym co zrobił, i obawiał się, że to zajście mogło mieć niebagatelny wpływ na śmiertelny krwotok Stu.
Taki składa niestety nie miał szans, Stu pierwszy z prawej

Inni znajomi z tamtych czasów nie są skłonni uwierzyć, żeby John – bez względu na to, jak bardzo byłby pijany lub nakręcony – mógł się zdobyć na tak brutalny i bezrozumny atak. Podkreślają, że był zawsze opiekuńczy w stosunku do Stu i że podczas bójki w Lathom Hall, broniąc go złamał sobie nawet palec. Zaprzeczają, jakoby słaba gra Stu kiedykolwiek stanowiła dla Johna jakiś problem ( w gruncie rzeczy w czasie, kiedy miał miejsce rzekomy napad, Stucliffe był już poza zespołem), że zazdrościł mu powrotu do malarstwa albo, że tłamsił w sobie uczucia do Astrid. Paul MCCartney, jedyny wymieniony świadek, również sobie tego nie przypomina. To możliwe, żeby po pijaku doszło między Stu i Johnem do jakichś przepychanki – mówi – ale ja niczego takiego nie pamiętam.
Miał tylko 21
Sama Astrid jest przekonana, że nic takiego nie miało miejsca, „bo gdyby tak było, Stuart by mi o tym powiedział”.
Stu został pochowany  – na cmentarzu Huyton 19 kwietnia w Wielki Czwartek. John nie zerwał hamburskiego kontraktu, aby pojawić się na pogrzebie, jednak później ułożył charakterystyczne dla siebie epitafium : „Podziwiałem Stu. Zawsze mogłem na nim polegać, gdy chciałem znać prawdę”. Kolejny list Astrid do Millie Sutcliffe przynosił jednak ułamek prawdy na temat jego prawdziwych uczuć „Dlaczego nie możemy iść do nieba za innych?” - zapytał mnie John. Powiedział, że poszedłby do nieba za Stuarta, bo Stu był takim cudownym człowiekiem, a on jest nikim... Pewnego dnia zaprosił mnie i Klausa do swojego malutkiego pokoju. Jego ściany wykleił kawałkami zapisanego albo zarysowanego papieru, jakie dostał od Stuarta, a nad łóżkiem powiesił sobie jego duże zdjęcie”.

Mama Stuarta w jednym z wywiadów powiedziała, że John Lennon przyznał się do faktu, iż "Baby's In Black" skomponował właśnie z myślą o Stuarcie ale zawoalował ten fakt w treści.
JOHN: "Brałem przykład, ze Stu, polegałem na nim bo zawsze mówił mi prawdę. Stu mówił mi jśsli coś było dobre, i ja mu wierzyłem.Czasami bywaliśmy dla niego okropni, szczególnie Paul, który się go ciągle czepiał. Później często wyjaśniałem, że tak naprawdę to bardzo go lubiliśmy."
GEORGE: "Nie poszliśmy na pogrzeb. To był koniec. jak ktoś kiedyś powiedział" 'Ten co się nie rodzi, jest zajęty umieraniem'. Było nam wszystkim naprawdę smutno, a ja najbardziej żałowałem Astrid. ona potem nadal przychodziła na nasze koncerty, myślę, że przez to, że była w naszym towarzystwie czuła się dużo lepiej."
PAUL: "Mało naszych rówieśników zmarło, byliśmy na to za młodzi, umierali starsi ludzie więc śmierć Stu była dla nas szokiem. Dla mnie miała swoiste zabarwienie winą, bo nie zawsze byłem najlepszy dla Stu. Skończyliśmy jako dobrzy przyjaciele, ale mieliśmy parę scysji, głównie z powodu zazdrości o przyjaźń Johna... Każdy z nas był smutny choć cios był mniejszy, bo Stuart został w Hamburgu i przyzwyczailiśmy się do jego nieobecności. Wbrew temu co mówili ludzie, John wcale nie śmiał się, gdy umarł Stu. Byliśmy jednak młodzi i nie wałkowaliśmy  tego tematu. Zawarliśmy między sobą umowę, że jeśli ktoś z nas umrze, to wróci, by powiedzieć pozostałym, czy istnieje ta druga strona. Ponieważ Stu odszedł pierwszy, poniekąd  oczekiwaliśmy jego pojawienia się. Każdy ruch w nocy mógł być nim". 

List z kwietnia 1962 do Christine Carey z Bootle, znajomej jego i Paula:
Christ dzięki za list (..?.._ kiedy się tym zajmiemy! Za to Ty (..?..) pewnie już wkrótce. Tak, wszyscy byliśmy u dziewczyny Stuarta. Jest w strasznym stanie -  była w Liverpoolu: widziałaś się z nią ? Tak, są tu setki beatników, ale nie tańczy się stompa, tylko takiego zwariowanego twista...".




___________________________________
 Historia The Beatles na :  fab4-thebeatles.blogspot.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz