THE BEATLES & BOB DYLAN '1964

28 sierpnia 1964 – Beatlesi spotykają się po raz pierwszy z Bobem Dylanem.


RINGO: "Bob Dylan był naszym bohaterem. Usłyszałem o nim od Johna, który puścił mi jego płyty. Był świetny, był świetnym kolesiem, ze świetnymi piosenkami. Piosenkami o tych czasach, poezji i ze świetnym nastawieniem".


___________ 

 
CHRIS CHUTCHINS (dziennikarz, pisarz, przyjaciel Beatlesów): Kiedy byliśmy w Nowym Jorku, Beatlesi prawie cały czas spędzali go w swoim apartamencie, łącznie z wieczorami. Razem z Neilem Aspinallem udaliśmy się do kina by obejrzeć film 'Spartacus'. Kiedy wróciliśmy, stałem już przy swoich drzwiach, zamierzając otworzyć pokój gdy usłyszałem jak Neil szepce: 'Chodź i spójrz na to'. Przez drzwi do wielkiego salonu Beatlesów ujrzeliśmy przedziwny widok. W linii stało pięć foteli, na których siedzieli wszyscy czterecj Beatlesi oraz ich menadżer Brian Epstein. Wszyscy wyglądali na zastygłych w miejscu. Człowiek stojący tam na koncu rzędu , pod ścianą, pchnął najbliższego Beatlesa, ten wpadał na kolejnego jak w kostkach domina a ostatni wśród salwy smiechu runął na podłogę Brian. To była tak surrealistyczna scena, bardzo dziwna, tym bardziej człowiekiem, który który to zrobił był Bob Dylan.
JOHN: "Bob Dylan usłyszał jedną z naszych piosenek, w której śpiewaliśmy 'I can't hide' a zrozumiał to jako " I get high". Przybiegł do nas i powiedział: 'No dobra chłopaki, mam dla Was naprawdę dobrą trawę'. Jak można nie lubić takiego kolesia? Myślał, że narkotyki to dla nas normalka".

GEORGE: "Mieliśmy wspólnego znajomego - AlaAronovitza, którego poznaliśmy w 1963 roku. Pracował w 'Saturday Evening Post'. Al i bob należeli do ekipy beatników. Zawsze lubiliśmy beatników,artystów z bohemy. Ja ndal ich lubię, lubię każdego, kto jest nietuzinkowy. Al wziął płyty Dylana i The Beatles do Rosji, gdzie starał sie nimi obalić system... Przyprowadził Boba do hotelu. Była atmosfera fajnego party. Doskonale się dogadaliśmy i sporo się przy tym pośmialiśmy".

Dylan Thomas
PAUL:"W noc naszego spotkania było szalone party. Chodziłem, myśląc, że wreszcie znalazłem sens życia".



JOHN: "Nie bardzo pamiętam o czym rozmawialiśmy. Piliśmy wino, paliliśmy trawę i byliśmy rock and rollowcami... Pamiętam jeden rodzynek. Byliśmy w jakimś hotelu w Nowym Jorku (Dylan zawsze przynosił taśmę demo, gdy pracował nad nową płytą) i pamiętam jak powiedział: 'Hej John, posłuchaj tych tekstów, stary'. Ja na to: 'Daj spokój z tekstami. Wiesz, jesteśmy naprani, jak mamy słuchać tych tekstów?'  Nie, słuchaliśmy tylko rytmu i tego, jak on to robi".

PAUL: "Jestem  przekonany, że największy wpływ na Dylana i Johna wywarł Dylan Thomas. To dlatego Bob nie jest Bobem Zimmermanem, choć tak się nazywa. Wszyscy lubiliśmy Dylana Thomasa. Dużo go czytałem. Myślę, że John zaczął pisać pod jego wpływem, a że Bob Dylan pisał poezję, wiele zyskał w oczach Johna. John i tak już wtedy pisał po swojemu. Pisał, zanim usłyszał o Dylanie
Bob przyszedł, któregoś wieczoru, gdy byliśmy w Nowym Jorku. Był naszym idolem. jeszcze w Liverpoolu widziałem wczesne programy telewizji Granada o grupie poetów z Nowego Jorku, znanej jako Beat Poets. On śpiewał tam razem z Allenem Ginsbergiem. Lubiliśmy go jako poetę i wszyscy mieliśmy jego pierwszy album, na którym jest w swojej miękkiej czapce. Jestem przekonany, że stąd wzięła się czapla Lennona. John szczególnie go podziwał, to słychać w takiej piosence jak 'Hide Your Love Away'".

JOHN: "Całkiem mnie zatkało, gdy spotkałem Dylana. Jestem typem "fana", choć  przestałem być fanem, kiedy sam zacząłem to robić. Nigdy nie zbierałem autografów czy czegoś takiego, ale jeśli kogoś lubię to lubię. "You've Got To Hide Your Love Away" to mój okres "dylanowy". To jeden z takich numerów, które śpiewa się samemu ze smutkiem. "oto stoję z głową w ręku..." Zacząłem myśleć o własnych uczuciach. Nie wiem, kiedy to się zaczęło, gdzieś od "I'm A Loser" czy "Hide Your Love Away". Zamiast opowiadania o sobie w określonej sytuacji, starałem się wyrazić, co czułem na swój temat - tak jak to robiłem w książkach. Myślę, że Dylan pomógł mi to sobie uświadomić i to nie poprzez dyskusję czy coś takiego, ale poprzez jego piosenki.
Jestem profesjonalistą jeśli chodzi o pisanie popowych piosenek. Na single pisaliśmy piosenki, które tam pasowały,a na coś innego robiliśmy inną piosenkę, odpowiednią na dana okazję. Jest we mnie osobny autor John Lennon, który pisał piosenki dla ludzi i nie uważałem ich (tekstów czy czegoś tam) za rzeczy, w jakiś sposób głębokie.Aby wyrazić samego siebie, napisałem takie rzeczy jak "A Spaniard In The Works" i "In His Own Write", osobiste uczucia, które oddawały moje uczucia. Potem zacząłem być sobą w piosenkach i nie pisałem ich subiektywnie ale obiektywnie".

PAUL: "Dylan miał wieki wpływ jako wokalista i poeta. Nadal jest jednym z najlepszych tekściarzy.  Jednymi z moich ulubionych utworów pozostają nadal jego niekończące się wiersze, które uzupełnił muzyką.
Dylan na pewno wprowadził nas w świat palenia trawy. Jasne, że słyszeliśmy żarty na temat zespołu Raya Charlesa. Podczas jego występów w Hammersmith Odeon sprzątaczka powiedziała: "ten Ray Charles musi być cholernie skąpy, skoro dwóch jego muzyków pali jedną fajkę na zmianę, w toalecie". Uważaliśmy, że to było śmieszne, ale to nas nie dotyczyło. No i w naszym hotelu pojawił się kiedyś Bob i powiedział: "spróbujcie tego". Mówienie o tym, jest brakiem dyskrecji bo nie wiem czy Bob opowiada ludziom, że dzięki niemu Beatlesi zaczęli palić marihuanę. To było jednak zabawne... Jestem przekonany, że to odbijało się na naszej muzyce, w naszych tekstach. To miało wpływ, na tom kogo chcieliśmy poznać - na przykład takich ludzi jak Dylan. Wszystko zmierzało w tym kierunku"
PAUL: "Pamiętam, że kiedy nagraliśmy album 'Sgt.Pepper', zabrałem go do Dylana, który był akurat w Londynie, w hotelu Mayfair. Ta wizyta przypominała pielgrzymkę. Keith Richards był w jednym z pokoi i musieliśmy poczekać na spotkanie z Dylanem. Czułem się jak na audiencji u papieża. Zagrałem mu fragmenty z albumu, a on powiedział "Ach, teraz kapuję -  nie chcecie już być tacy mili".
JOHN: "(W 1967)Widziałem jak ludzie, którzy lubili Dylana i Jezusa, rozprawiali o Hare Kryszna. Mam na myśli zwłaszcza Ginsberga... W tamtych czasach pisałem tajemniczo a la Dylan. Nigdy nie mówiłem nic wprost, lecz podsuwałem jakąś impresję, z której mogło wynikać mniej lub więcej. Myślałem: 'Niech mają  to swoje artystyczne pieprzenie. Więcej mówiło się o cudownych tekstach Dylana niż tych tekstów było naprawdę. Ze mną było podobnie. To intelektualiści doszukiwali się różnych rzeczy u The Beatles i Dylana. Dylanowi wszystko uchodziło. Pomyślałem: "też mogę pisać takie bzdury". Łączysz kilak rzeczy i nazywasz je poezją. Z tym, że piosenki wyszły spod pióra faceta, który napisał 'In His Own Write'.

 SEAN LENNON : "Powiedział, że Bob Dylan nauczył go pisać w pierwszej osobie o prawdziwym życiu, ale Dylan nigdy nie napisał żadnego utworu, w którym ujawniałby swoje prawdziwe emocje".


W maju (1966) Bob Dylan wydał 'Blonde on Blonde', album w elektryzującym nowym formacie dwóch płyt w jednej okładce. Wspierany przez grupę utalentowanych instrumentalistów sesyjnych (z których rekrutowali się  muzycy przyszłego The Band) Dylan dokonał syntezy folku i rocka z poezją awangardową i hałaśliwym wodewilem, tworząc monumentalnie zbiór klasycznych utworów:I Want You, Just Like A Woman, Visons of Johanna i idealne do wspólnego śpiewania Rainy Day Women... Kiedy Dylan wrócił do Wielkiej Brytanii na letnie tournee, trzymał się razem z Lennonem, chociaż panowała obopólna i pełna napięcia niepewność w kwestii tego, kto kogo inspiruje, a kto kogo kopiuje. Brytyjskie koncerty Dylana zostały sfilmowane ...i powstał kolorowy aneks do 'Don;t Look Back', czarno-białego zapisu koncertów z roku ubiegłego. jedna ze scen ukazuje Johna i Dylana wyjeżdżających razem samochodami.Najwyraźniej obydwaj odpowiedzieli na zew Rainy Day Women ("kobieta na czarną godzinę" - slangowe określenie jointa) chociaż efekty jej działania dla każdego były zgoła odmienne. O ile Dylan po trawie zmieniał się w egocentrycznego nudziarza, John cały czas pozostawał świadomy i dowcipny, a nawet nieco zażenowany bredzeniem swego towarzysza...
Po latach John powie:
JOHN: Widziałem jak ludzie, którzy lubili Dylana i Jezusa, rozprawiali o Hare Kryszna. Mam na myśli zwłaszcza Ginsberga. Słowa 'elementary penguin singing Hari Krishna' znaczyły, że uważam za naiwną osobę, która wyśpiewuje Hare Kryszna lub wierzy w innego idola. W tamtych czasach pisałem tajemniczo a la Dylan.  Nigdy nie mówiłem niczego wprost, lecz podsuwałem jakąś impresję, z której mogło wynikać mniej lub więcej. To znakomita zabawa. Myślałem: 'Niech mają teraz te swoje artystyczne pieprzenie'. Więcej mówiło się o cudownych tekstach Dylana niż tych tekstów było naprawdę. Ze mną było podobnie. To intelektualiści doszukiwali się różnych rzeczy u Dylana i The Beatles. Dylanowi to uchodziło na sucho, więc pomyślałem: 'też mogę pisać takie bzdury'.
Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog 
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz