MM:
Bycie pod takim ciśnieniem łączyło ich razem.
MARTIN:
Nawet Brian był poza tym małym zamkiem, mogliśmy tylko na niego
spoglądać.
MM:
Czy Brian miał coś wspólnego z powstawaniem muzyki ?
MARTIN:
Wcale. I słusznie robił. Ich partnerstwo było fajne – on był
biznesmanem i miał dużo wolnej przestrzeni do działania, ustalania
dat, terminów, kontaktu z ludźmi, którzy sprzedawali the Beatles,
to było bardzo ważne. Miał wspaniałe maniery, naprawdę. Ale
lubił być częścią muzyki. Któregoś dnia chłopcy bardzo go
zranili, byli na dole a ja rozmawiałem z nimi przez intercom. Brian
podniósł mikrofon i powiedział: 'Dlaczego nie zrobicie tak i tak'
a John mu odparł, 'Brian, ty przejmuj się naszą kasą, a my
będziemy się zajmować muzyką'.Brian zaczerwienił się cały ale
nie odezwał się już ani słowem. Było oczywiste, że to go bardzo
zabolało.
MM: " MM: "Rubber Soul" zawsze wydawał mi się jako ich najbardziej idealny album – tak naprawdę to był ich ostatni album „live” (na żywo)
MARTIN:
Tak, ostatni z nie-produkowalnych. Słuchałem go ponownie po raz
pierwszy od lat, gdy byłem rok temu na wakacjach i brzmiał całkiem
dobrze.
MM:
"Revolver" był krokiem dalej , w kierunku
wykorzystywania możliwości pracy w studiu, czy to był świadomy
ruch ?
MARTIN:
Tak myślę. Chłopcy byli cały czas ciekawi wszystkiego co związane
z muzyką i światem wokół niej, cały czas coś odkrywali.
Starałem się powiedzieć o tym, wszystko co wiedziałem....
Spędzałem trochę czasu z Johnem grając mu trochę muzyki
klasycznej, Ravela i inną, ale to specjalnie do niego nie docierało.
Ale lubili rzeczy w rodzaju Stockhausen ... szybko go odkryli wtedy, i
"Tomorrow Never Knows" było oczywistym dowodem jego
wpływu.
Zanim oni się pojawili robiłem trochę muzyki
elektronicznej, wydałem singla "Time Beat" – pamiętasz
go ? Został wydany pod nazwiskiem Ray Cathode, zrobiłem to z the
Radiophonics Workshop.
MM:Ale
oni ją odkryli ją sami?
Pod koniec działalności zespołu - ale nie po raz ostatni ta trójka w studiu. |
MARTIN:
Odkryli sami dla siebie. Rozmawialiśmy bardzo dużo o tym i ciężko
wskazać palcem kogoś, kto odkrył pierwszy. Chociaż "Tomorrow
Never Knows" ... kupili sobie magnetofony i zaczęli się z
nimi bawić w swoich domach... Przypuszczam, że Paul odkrył to
pierwszy... zaczęli robić swoje małe pętle dźwiękowe na
taśmach, zabawa z odwracaniem taśm by glowica czytała to w kółko,
nakładając to wszystko na siebie. Możesz zbudować zabawne
zawirowania dźwiękowe a odtwarzanie tego z różnymi prędkościami
dodaje jeszcze nowych efektów. Dla "Tomorrow Never Knows"
wszyscy porobili swoje taśmy z pętlami i przywieźli je do mnie.
Wgrałem je wszystkie i przetwarzałem ponownie... kończąc na ośmiu
pętlach (loops). Następnie nałożyliśmy na inną ścieżkę głos
Johna, perkusję i zdaje się bas, i ponownie Johan głos
przetworzony przez Leslie speaker, ponieważ on powiedział do mnie
'Chcę by mój głos brzmiał jakby dochodził z gór Tybetu' –
oczywiście zakręcony był przez 'the Tibetan Book of the Dead'.
Chciał by można w głosie było zrozumieć słowa ale chciał
eterycznych efektów, więc przepuściłem go przez Leslie. Następnie
wstawiłem we wszystko znowu pętle, mieliśmy 8 dużych magnetofonów
studyjnych, zmieszaliśmy taśmy z każdego...
I tak uzyskaliśmy
końcowy efekt.
MM:
Traktowałeś to wszystko jako dobre rzeczy dla pop muzyki ?
Martin i Epstein. |
MARTIN:
O, tak, ponieważ w tym czasie mogliśmy sobie pozwolić na podjęcie
ryzyka, moglismy eksperymentować. To była tylko jedna ścieżka na
całym albumie, a w przypadku gdyby ludziom się nie spodobała -
trudno. To był eksperyment, taki lekki odpust i uznaliśmy, że
opłaca się zaryzykować.
MM:
Pamiętasz jak powstawała "Eleanor Rigby"?
MARTIN: Piosenkę, nie
ale pamiętam samo jej nagrywanie. Przypominam sobie, że w czasie
nagrywania Paulowi brakowało trochę tekstu, pytał wszystkich
naokoło,co tutaj i tam pasuje, jakie wyrazy, zwroty.'Co tu wstawić?'
a Neil, Mal i ja zaczęliśmy mu podpowiadać.
MM: A co z aranżacją – tak samo było jak
z "Yesterday"?
MARTIN: To bardziej
skomplikowane. Wziąłem za wzór sposób komponowania od
amerykańskiego kompozytora filmowego, miał takie same imię jak ten
kto dyrygował the Northern Dance Orchestra ... Bernard Herrman.
MM:
Oh, on napisał muzykę do „Psychozy”...
MARTIN: Dokładnie.
Napisal muzykę do Fahrenheit 451, a instrumenty smyczkowe tam były
wspaniałe. To był mój odnośnik dla "Eleanor Rigby" gdy
pracowałem na tym z Paulem. Ulepszając jego pomysły i harmonie i
tak to właśnie ewoluowało. To było stosunkowo łatwe, bo Paul
potrafił zagrać melodię, ja przekładałem to na partyturę dla
smyczków w stylu Bernarda Hermanna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz