Spojrzenia wstecz na moim blogu.

Ciągle staram się by mój blog był rzetelnym, nieskomplikowanym - z racji swej formuły -  miejscem, z którego możecie się dowiedzieć wielu rzeczy o The Beatles. Nie napisałem WSZYSTKIEGO, gdyż to jest z pewnością niemożliwe, zresztą nie tylko w przypadku tak doskonale 'prześwietlonego', jak żaden inny, zespołu The Beatles. Moja biblioteka o Fab4 wzbogaca się coraz bardziej ale czytając niedawno ebooki, o których niżej, zdecydowałem, że muszę jeszcze wiele rzeczy poprawić (uzupełnić) w swoich tekstach.
W poście, o którym możecie przeczytać tutaj  pisałem o najnowszej pozycji Marka Lewisohna z 2013 roku, zatytułowanej:"THE BEATLES: ALL THESE YEARS, VOL. 1 TUNE IN". Posiadam wszystkie książki Marka w postaci elektronicznej. Tuż przed majowym weekendem (2014) gdy przeglądam kolejne już napisane posty do blogu - uzupełniające wcześniejsze lata, do sierpnia 1967, śmierci Briana Epsteina - postanowiłem zamieścić tutaj tekst George Martina, jaki został umieszczony w przedmowie książki ''The Complete Beatles Chronicle'. Jeśli zachwycaliście się książkami  Huntera Daviesa i Philipa Normana, to może to co napisał producent Beatlesów skłoni Was do zapoznania się z pozycjami Marka, z którego prac korzystam coraz intensywniej (więcej "ściągam") od niedawna, uzupełniając wcześniejsze teksty. Powtórzę jeszcze raz, że uzupełniać HISTORIĘ ZESPOŁU już zamieszczoną na blogu, będę starał się robić w nowych postach, które chronologicznie wpasują się w daną serię określonego roku.

 Przykładowo w serii HISTORIA 1957-1962 pojawiły się trzy napisane później na blogu teksty z serii: Spojrzenia wstecz, których przeczytanie wzbogaci wiedzę o tym okresie.Ale nie wykluczam uzupełnianie już napisanych tekstów. Ha, od rozpadu zespołu minęło już ponad 40 lat a jak widzicie, nawet Mark wciąż ma coś nowego do napisania na temat ich historii.
  Coraz częściej będą się pojawiały ikonki:
Wg. 'The Complete Beatles Chronicle" 
M.Lewisohn
Mark Lewisohn przesłuchujący taśmy w studiach EMI
 
Oto tekst George'a Martina.
Zwykle nie pławię się w nostalgii; życie jest na za krótkie by oglądać się do tyłu. Ale ostatnia kolejna ocena starych mistrzów z Abbey Road (The Beatles) pozwoliła mi ponownie zagłębić się w przeszłość, bez żadnych kompleksów i winy. Ponownie odsłuchałem taśmy, które zrobiliśmy przez te wszystkie lata. Czy naprawdę minęło już 30 lat od czasu, kiedy przedstawiłem światu Fab Four, nagrywając ich w studiach EMI w Londynie ? 
Już wtedy, w 1962 roku byli doświadczonymi wykonawcami, choć wtedy ich geniusz tworzenia błyskotliwej muzyki i piosenek jeszcze się nie pojawił. Z pewnością nie obca im była ciężka praca, kolejne lata w czasie których zanurzyli się w wir koncertów, audycji, filmów, programów telewizyjnych, konferencji prasowych i sesji fotograficznych mogłaby zniszczyć mniej odpornych ludzi. Nie popełnię pomyłki gdy stwierdzę, że zdecydowanie żądano od nich zbyt wiele. Jako jeden z tych ludzi zza kulisów, rościłem sobie dużo ich cennego czasu na nagrywanie, które na szczęście sprawiało im radość. Ich pomysłowość i ciągłe poszukiwanie nowych brzmień w studiu są powszechnie znane.
 Bardzo szybko się uczyli, ze studentów stali się szybko profesorami. Gdy studio stało się dla nich najważniejsze – od 1966 roku – ich horyzonty stały się nieograniczone niczym. Zawsze ciekawi, nalegali na znajdowanie dla nich nowych dźwięków i nowych sposobów ich pozyskiwania. Oczywiście były momenty, kiedy chętnie bym któregoś z nich własnoręcznie udusił i bez wątpienia takie myśli były z ich strony odwzajemnione, ale moja pamięć tamtych czasów zanotowała przede wszystkim wspaniałą zabawę i radość z tamtych wspólnych chwil. Nie myśleliśmy wcale o materialnym sukcesie i o fortunach jakie zarabiali. Naszym jedynym problemem było uzyskanie wszystkiego co najlepsze w tworzeniu muzyki i nasze wysiłki były całkowicie na tym polu połączone. Jeśli wierzyłem, że rozwijamy coś, co przetrwa dziesięciolecia, to trzymałem to dla siebie. Wartość tego co tworzymy nigdy przez nas nie była omawiana. Ale wszyscy wiedzieliśmy, że robimy naprawdę coś wartościowego.

Paul i George Martin.
Ze wszystkich kronikarzy, którzy studiowali życie Johna, Paula, George'a i Ringo, Mark Lewisohn jest zdecydowanie najlepszy. Jego zaangażowanie w pracę nad badaniem wszystkich faktów, ich katalogowaniem i styl w jakim to wszystko przedstawił, pozostawia wszystkich rywali daleko w tyle. Wielokrotnie udowodnił, że wie lepiej od nas na temat tego co w danym czasie robiliśmy. Jego książka 'Beatles's Recording Sessions' jest bezcenna. Tyle innych książek o The Beatles napisano, które zarzuciły nas wszystkich śmieciami i półprawdami, że jesteśmy szczęśliwi, że powstała jego praca. Nie ma też żadnych obaw o jego późniejszą pracę 'The Complete Beatles Chronicle', z pewnością będzie dokładna i szczegółowa. George Martin

  
 *Muzyczny blog  Historia The Beatles  Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.
 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz