PIERWSZA TRASA PO AMERYCE - vol. 2

Obejrzyjcie to zdjęcie dokładnie. Fanki w LA, przed koncertem zespołu w Hollywood Bowl w sierpniu 1964. BEATLEMANIA jako zjawisko, którego nie było nigdy wcześniej i nigdy później. Do dzisiaj!!!
 
 Pierwsze tournee po Ameryce (USA i Kanada) opisywałem tutaj: 09. TRASA PO USA - sierpień' 64. 
oraz Pierwsza trasa po Ameryce - vol. 1









        _____________________

W tej serii uzupełnienie (w poprzednim tekście - patrz link potraktowałem to wydarzenie bardzo zdawkowo - po prostu kalendarzowo), więcej zdjęć i wypowiedzi samych Beatlesów. Ponieważ pierwsza trasa Fab4 za oceanem to kilkanaście koncertów, podzieliłem ten odcinek na kilka części. Wcześniejszy o koncertach w San Franscisco, Las Vegas i Seattle tutaj :   Dzisiaj część druga. 



P.Ames Carlin : PAUL (czytamy):
Przez miesiąc tamtego lata w Ameryce, podczas dwudziestu pięciu koncertów, Beatlesi przeszli przez Stany jak huragan, głośny i histeryczny, ZJAWISKO NA SKRAJU DESTRUKCJI. Była to zapowiedź przyszłości, ale wtedy nikt o tym jeszcze nie wiedział. Z  perspektywy wyglądało to dziwnie i głupio: tłumy biegnących i skandujących fanów, sala koncertowa jak Mekka, młode wielbicielki tłoczące się wszędzie z okrzykami równymi sile tysiącom silników odrzutowych. Straszny hałas, szalone pochlebstwa, dziwne ruchy ze strony miejscowych władz, które konkurowały z kolegami z innych miast, by zapewnić wizytującym ich książątkom najlepszą, najściślejszą ochronę. Mieli przecież wszystko. Świat u swych stóp. A jednak dzielił ich od wszystkiego dystans. Dwadzieścia pięć oszklonych pancernym szkłem okien hotelowych, podróże opancerzonymi furgonetkami (albo z furgonetkami z pralni, bo mniej rzucały się w oczy), mocne światła i co noc ściana krzyku podczas koncertu w wielkiej hali. Seattle, Phoenix, Kansas City, Nowy Jork... wszystko wyglądało tak samo. Mogli sobie patrzeć, ale nigdy nie wychodzili na zewnątrz, nie mówiąc już o zwiedzaniu na własną rękę.

Wszystko i nic. Szkocka z colą, czysta whiskey, telewizja, płyty, niezliczone paczki papierosów, jeden odpalany od drugiego. Czasami promotorzy dostarczali im chętne kobiety, niektóre z nich były profesjonalistkami. Wszędzie natarczywe fanki, protoplastki późniejszych groupies, wszystkie z otwartymi oczami, wilgotnymi ustami, z szaloną chęcią by się im przypodobać  w jakikolwiek możliwy i niemożliwy sposób.”Pomyśl o muzykach, którzy się znaleźli w ‘Satyriconie’ narzekał później John (1970), odnosząc się do starożytnej sztuki Petroniusza o sexie, sfilmowanej przez Felliniego. Może przesadzał, może nie...
   Paul szalał – wspomina w ‘New Musical Express’ Chris Hutchins, który również  imprezował w tym samym czasie na trasie z Beatlesami – i oczywiście o nich pisał. „Tęsknił za Jane, nosiło go w czasie całej trasy. Nie przeszkadzało mu oczywiście w miłosnych podbojach”. Dopiero po latach McCartney przyznał, że trasy koncertowe Beatlesów zmieniały się w „poszukiwania seksu, tylko to nas interesowało”. Tak zresztą jak innych 20-, 23-latków w tym czasie. Tylko, że ta czwórka młodzieńców była najbardziej pożądanymi mężczyznami na świecie, więc podryw szedł im jak z płatka. Zabawa się zaczęła podczas ich pierwszego pobytu w San Francisco, ale kiedy Hutchins przez głupotę wspomniał swemu wydawcy i ta informacja znalazła się na plotkarskich stronach („McCartney zostawił swoją dziwkę w San Francisco...”), muzycy zareagowali ze złością, zauważając, że najbardziej dotknie to ich bliskich w w Londynie.
Kadr z 'A Hard Day's Night'.W czasie trasy po Ameryce, cały kraj już wariował na punkcie tego filmu.



P. Norman (Lennon - Życie): Objazdowe rockowe widowiska nie były niczym nowym w Ameryce. Jednak  po lutowym "stosunku przerywanym" powrót Beatlesów w sierpniu nakładał zupełnie nowe, bezprecedensowe wymagania. Ich rezultatem była pierwsza na świecie trasa koncertowa w dzisiejszym słowa tego znaczeniu, stanowiąca idealny schemat dla tysięcy tras, które nastąpiły po niej, a jednak dzięki połączeniu przepychu i niewinności jedyna w swoim rodzaju. 5 tygodni później, kiedy było już po wszystkim, nawet John nie był w stanie wykrzesać z siebie szyderstwa czy cynizmu. 



- Było wręcz fantastycznie - powiedział JOHN LENNON w wywiadzie dziennikarzowi radiowemu Larry'emu Kane'owi. - Prawdopodobnie nie uda nam się już powtórzyć takiej trasy. już nigdy nie będzie tak samo (niżej trochę inna opinie Harrisona). Na zdjęciu po lewej John i Kane w Baltimore, 13 września 1964.


Wcześniej żadne tournee - no, może poza wojażami polityków - nie obejmowało tak wielkiego obszaru. W 34 dni The Beates pojawili się w 24 miastach: od Jacksonville na Florydzie po Vancouver w Kolumbii Brytyjskiej, pokonując po drodze 35900 km, co daje średnio 1000 km dziennie. W każdym mieście koncertowali w największych obiektach, włącznie ze słynną Hollywood Bowl, dla 12 do 35 tys widzów. Do lamusa odeszły słynne srebrne autobusy ze ścięta maską i przeładowane samochody kombi, w których muzycy zwykle przemierzali kontynent. Ta czwórka wraz ze swoją ekipą przemieszczała się teraz  odrzutowcem Lockheed Electra, wynajętym przez Briana Epsteina za bajońską jak na tamte czasy sumę 37 000 dolarów. Ze strony Briana było to posunięcie wykalkulowane,a  oprócz niewątpliwych względów praktycznych miało również znaczenie symboliczne - przesadzając swoich chłopców z autobusu do samolotu ustawił ich w jednym rzędzie z prezydentami i biznesmenami.



Była to Beatlemania na wielką skalę, praktycznie pod każdym względem tysiąc razy bardziej rozbuchana niż w Europie. Dziewczęta nie zadowalały się tutaj siedzeniem na krzesłach ale nacieraniem na scenę, żeby dotknąć wybranego Beatlesa, zanim po kilku sekundach zostały przygniecione przez ochronę , albo jak lemingi rzucały się z balkonów. Tu nie śledziło się żałośnie Beatlesów na piechotę, ale autami, zmieniając praktycznie każdą podróż lądowa w szaleńczy wyścig samochodowy. Dziewczęta nie zbierały się pod hotelami we wrzeszczące histerycznie tłumy, ale przekradały się wprost do środka, do kwater Beatlesów, często w sposób, którego nie powstydziłby się sam Houdini. Nawet słodycze, którymi ich bombardowano, miały nowe agresywny kształt. Zamiast jak w Anglii miękkimi, obtoczonymi w lukrze brytyjskim żelkami w kształcie ludzików, w Ameryce ciskano w nich twardymi cuksami o wyglądzie fasolek, które wystrzeliwały z widowni jak  strzały pod Azincourt i raziły jak śrut. Należało też unikać tez innych dowodów ślepego uwielbienia, takich jak : zapalniczki, całe paczki papierosów , a nawet ...buty.

GEORGE:  W mojej pamięci wszystkie trasy łączą się w jedną.

______________________________________
22 sierpnia Empire Stadium, Vancouver


Pierwszy koncert zespołu na terenie Kanady. Powyżej na zdjęciu Beatlesi schodzą z samolotu. Na Empire Stadium w Vancouver przyszło zobaczyć Beatlesów ponad 20 tys fanów. Zespół zagrał standardowo dwa koncerty, pierwszy o 20.15, drugi 21.25. Podobnie jak wcześniej w USA zespół supportowali ci sami artyści, kolejno: The Bill Black Combo, the Exciters, The Righteous Brothers oraz piękna Jackie DeShannon, która wtedy pisywała dla amerykańskich gazet (swoisty blog) o swoich wrażeniach z trasy i poznawania Beatlesów. Oczywiście odbyła się także konferencja prasowa. 

The Beatles - Vancouver '1964
Koncert był także transmitowany na żywo przez lokalną stację radiową CKNW. W czasie koncertu na scenę wkroczył Red Robinson, disc-jockey z Northwest Vanocuver i próbował uciszyć szalejący tłum nastolatków. Wkurzył tym bardzo Johna, który po prostu kazał mu spierdalać ze sceny (możliwe, ze to ta sytuacja na zdjęciu po lewej, na pewno na tym niżej).  Beatlesi wykonali już sześć piosenek, gdy na scenę wkroczył Robinson.
Jak zwykle słowa Johna i całe to wydarzenie stało się bardzo sławne i szeroko komentowane.  Krytycy muzyczni z kolei byli bardzo rozczarowani samy koncertem, którym Beatlesi niczym się nie wyróżniali  od innych wykonawców rock and rolla. Podkreślali jednak szczerze, że rzeczywiście na innych koncertach lepiej było słychać artystów. W czasie występu The Beatles panował huk i wrzask.
   Koncert był jak zawsze bardzo krótki, rutynowe 29 minut grania, rozpoczęte 'Twist And Shout'. Nigdy też nie powrócili już do Vancouver. Dopiero  25.11.2012 -  wtedy powrócił do tego miasta na swój pamiątkowy koncert  sam Paul McCartney.
Piosenki wykonane w Vancouver:
01 - Intro
02 - Twist and Shout
03 - You Can't Do That
04 - All My Loving
05 - She Loves You
06 - Things We Said Today
07 - Roll Over Beethoven
08 - Can't Buy Me Love
09 - If I Fell
10 - Boys
11 - A Hard Day's Night
12 - Long Tall Sally


JOHN: Można nas było usłyszeć w takich miejscach jak Hollywood Bowl, choć tłum szalał, ale byłą tam dobra akustyka. Nie chcemy jednak by publiczność siedziała cicho. Nie ma sensu koncert dla spokojnie siedzącej publiczności. Tak mogą sobie słuchać płytę. lubimy drakę.

Po koncertach zespół udał się do stojących pod sceną limuzyn, którymi pojechał wprost na lotnisko, skąd wyleciał na Wschodnie Wybrzeże, do Miasta Aniołów, Los Angeles.
 

_____________________________________________________________________
Kilka wypowiedzi Beatlesów w czasie ich konferencji w Vancouver. Kanadyjscy dziennikarze pilnie śledzili wywiady angielskiego zespołu i byli przygotowani na ich słynny już humor.

- Słyszeliśmy doniesienia, że Wasz lot się opóźnia i być może nie dolecicie do Kanady. Dlaczego ? 
JOHN: Z powodu włosów. Musieliśmy być poddani procesowi pozbycia się z nich wszy.
(śmiech). Zespół dowcipnie jeszcze odpowiada, że opóźnienie wynikło, z powodu braku jakichś stempli w dokumentacji lotniczej. 
- Na podstawie już waszych doświadczeń zdobytych w Ameryce, co odróżnia ją od Brytanii ?
PAUL: Pieniądze, forsa.
JOHN: Nie mamy bladego pojęcia...
- Chodzą plotki, że macie swój bank w kraju...
JOHN: Nie. po prostu od czasu do czasu pożyczamy... (śmiech).
- Czy macie jakieś plany związane z nowym filmem?
PAUL: Właśnie zrobiliśmy niedawno nowy... Nie mamy żadnych planów.
GEORGE: Nie mam tytułu, nie ma scenariusza...
RINGO: Nie ma scenariusza, nie ma aktorów...
- Kiedy przejdziecie na emeryturę?
RINGO: Za około 10 minut.
- Wasi ulubieni artysci ?
JOHN: Uh, Little Richard
RINGO: Marvin Gaye,  Mary Wells, The Exciters.
GEORGE: Jackie DeShannon.
PAUL:  The Miracles.
GEORGE: (żartobliwie) Derek Taylor.
RINGO: Chuck Jackson.
- Identyfikujecie się z modsami czy z rockersami (grupy, klany młodzieżowe w Anglii).
JOHN: Hm...sądzę, że modsi  uważają, że jesteśmy rockersami i na odwrót.
- Ilu z waszej czwórki są oryginalntmi Beatlesami ?
JOHN: Trzech z nas.
PAUL: Ringo...
- Kim był ten przed...
PAUL: Koleś nazywał się Pete Best.
RINGO: Jestem tym, który umarł...

Empire Stadium Vancouver, John i Paul, 22.08.1964
W drodze z Vanocuver do LA, Paul.







23 sierpnia Hollywood Bowl, Los Angeles
Bilety wyprzedane!

JOHN: No jasne, lubiłem być sławny. Lubiłem władzę i koncerty przy pełnej sali. Podbój Ameryki był najlepszy. Rozumiesz - chcieliśmy być więksi niż Elvis Presley - to było dla nas najważniejsze. Wydawało nam się, że wszystko pójdzie gładko, bo było nas czterech. Nikt nie osiągnąłby tego sam.  Paul był za mało wystarczająco silny, ja za mało podobałem się dziewczynom, George był za cichy, a Ringo był ... perkusistą. Wydawało nam się, że każdy może polubić któregoś z nas i tak było. Cholernie wielkie skurwysyny - tacy byli Beatlesi. Musisz być skurwysynem aby tego dokonać.  A my byliśmy największymi skurwysynami na świecie. każdy chce utrzymać swój image. Ty sam go chcesz utrzymać. Prasa także, bo lubią darmowe drinki, kurwy i cały ten kram. Każdy chciał się wtedy załapać na ten pociąg. Byliśmy niczym Cezarowie' kto mógł się nam sprzeciwić jeśli do zarobienia był milion funtów ?  Te wszystkie podarunki, łapówki, policja, całe to pierdolone nieszczęście. Każdy chciał się wtedy na to załapać, dlatego wołała: Nie zabierajcie nam Rzymu, nie zabierajcie nam naszego przenośnego Rzymu, w którym mamy swoje domy, samochody, kochanki, sekretarki, drinki, narkotyki i kurwy -  nie zabierajcie nam tego, czyście oszaleli. John! Oszalałeś, niemądry John chciał nam wszystko zabrać!
 W czasie pobytu w LA zespół udzielał nieskończonych wywiadów, brał udział w sesjach fotograficznych, akcjach charytatywnych. Poznawał i był poznawany, spotykał się i spotykano się z nim. Wszędzie w glorii Wielkich Beatlesów, w których cała Ameryka była zakochana. W dniu 23 sierpnia dużego wywiadu dla prasy z Los Angeles udzielili Ringo i John. Jak to w Ameryce, większość pytań była skierowana do ... Ringo. John odniósł się w jednej ze swoich wypowiedzi do ogromu plotek jakie się pisze w amerykańskiej prasie na ich temat. Ringo po raz kolejny odpowiadał, że Maureen Cox nie jest jego żoną (amerykańscy dziennikarze 'odrobili' lekcje, wielu z nich kontaktowało się ze swoim angielskimi kolegami w Londynie - każdy news o The Beatles był na 1-zej stronie). Wywiad był o tyle istotny i ważny, że tym razem zadawano muzykom już bardziej dojrzałe i konkretne pytania na temat ostatniego filmu, ich rodzin, odbioru Ameryki, koniecznych kontaktach z głupimi czasami i złośliwymi dziennikarzami, plotkach o romansach muzyków, planów na przyszłość. John powściągnął w czasie tego wywiadu swój złośliwy język i odpowiadał najszczerzej i na serio jak tylko potrafił. W czasie wywiadu Ringo i John wspominali także swój pobyt w Miami oraz 'najlepszego gliniarza pod słońcem' Buddy Dresslera. W końcowym podsumowaniu John  smutnie wytyka amerykańskiej prasie, że pisze tu nawet o tym jakiego wyznania religijnego jest jego Cynthia, że wszyscy Beatlesi są tutaj pod lupą 24 godziny na dobę.

RINGO: Zagraliśmy w Hollywood Bowl. Ta przestrzeń wokół sceny była świetna. To był TEN Hollywood Bowl, takie miejsca robią na mnie wrażenie. Zaraz potem zakochałem się w Hollywood, a raczej w Beverly Hills, w Hollywood w stanie Kalifronia. Są tam palmy - w Liverpoolu nie ma zbyt wielu palm (hahaha). Było ciepło a styl życia tam był bardzo bardzo cool.
JOHN:  Występ w Hollywood Bowl był cudowny. To jeden z tych, który sprawił nam najwięcej radości, choć może nie była tam największa widownia, przed jaką wystąpiliśmy. Graliśmy na naprawdę fajnej, dużej scenie. Mogliśmy być tam dobrze słyszani, pomimo szalejącego tłumu:  dobra akustyka.
Koncert w Hollywood Bowl miał być nagrywany (w Los Angeles był już George Martin) i Capitol planował wydanie koncertowej płyty, która okazała się dopiero po latach, choć wcześniej wydali ją piraci na bootlegach. Płyta ukazał się w 1977 i zawierała nagrania zespołu z Hollywood Bowl z 1964 i 1965 roku. 
Początkowo koncert live miał być nagrany w nowojorskiej Carnegie Hall (ładniej miało to wyglądać w tytule:  THE BEATLES NA ŻYWO W RENOMOWANEJ CARNEGIE HALL!!!) ale nie uzyskał wtedy zgody na dokonanie nagrania z Amerykańskiej Federacji Muzyków (American Federation of Musicians).
MARTIN: "Nagrywaliśmy na trzyścieżkowym magnetofonie, co było standardem w Stanach. Można było nagrać zespół w stereo na dwóch kanałach i oddzielić wokale na trzecim, by mieć później wolne pole do miksowania. Ale w Hollywood Bowl oni użyli tego sprzętu zupełnie inaczej, bardzo dziwnie. Nie mogłem zbyt dużo temu zaradzić, byłem cudzoziemcem ale oni zrobili z tego dziwaczny mix.W 1977 roku gdy poproszono mnie bym zrobił z tych taśm album, znalazłem gitary i głosy pomieszane ze sobą na tej samej ścieżce a same nagranie skupiało się na nagraniu wrzeszczących ok. 18.700 nastolatków..." 

 Poniżej pamiatki z nagrania (taśmy, zapis zbioru pracy w studiu )
 - cenione dzisiaj pamiątki w Capitolu.



 
 
Wszystkie 18.700 biletów zostało wyprzedany na wiele miesięcy wcześniej. Zespół zaczął grać o 21.30 i wykonał 12 piosenek, kolejno: Twist And Shout, You Can’t Do That, All My Loving, She Loves You, Things We Said Today, Roll Over Beethoven, Can’t Buy Me Love, If I Fell, I Want To Hold Your Hand, Boys, A Hard Day’s Night i na zakończenie: Long Tall Sally.




W czasie drugiej już konferencji w Los Angeles w dniu 23 sierpnia padały m.in takie pytania i odpowiedzi (pierwsza była 18.08  przed odlotem do San Francisco na koncert do Cow Palace):


- Psychiatrzy z Seattle ocenili was jako zagrożenie dla nastolatków, z których wydobywacie  najgorsze instynkty i zachowania.
GEORGE: Psychiatrzy są takim samym zagrożeniem.
- Planujecie odwiedzić kraje za Żelazną Kurtyną?
JOHN: My nic nie planujemy, nasz menadżer tak. Spytajcie jego.
- Jakiego aktora chcielibyście poznać w Hollywood ?
RINGO: Paula Newman
- Aktorkę ?
PAUL: Jane Maynsfield  (dojdzie do tego, poniżej na zdjęciu gwiazda Hollywood z Lennonem - RK).

- Paul, czy planujecie umawiać sie tutaj na randki ?
PAUL: Jasne, spotkajmy się o 9 wieczorem... 
 - Czy uprawiacie jakieś sporty ?
RINGO: Nie.
GEORGE:  Lubimy pływać...
- Co sądzicie o Elvisie?
JOHN: Mamy wszystkie jego wczesne płyty.
PAUL: To prawda, żadna ściema.


25 sierpnia, The Beatles pozują na terenie posiadłości, w której mieszkali.
RINGO: Na naszych koncertach w Ameryce panował chaos ale uwielbiałem to. (Cały Ringo, wszędzie i zawsze zachwycony). Nie mogłem nic robić oprócz sporadycznych uderzeń. Czytałem z ich ust, co akurat grają, albo domyślałem się z ich ruchów, gdzie do diabła akurat jesteśmy. Jeśli chciałem coś zagrać na półkotłach, to tonęło wszystko w hałasie. Nigdy jednak nie czułem się zawiedziony, bo trasy w latach 60-tych służyły sprzedawaniu płyt, których fani mogli słuchać w domu a my dostawaliśmy pensa od każdej z nich.
Ringo cowboy'em. Tutaj z zabawakmi, bo pistolety nie wyglądają na te sprezentowane mu przez Burta Lancastera.

Dwa następne dni po koncercie w Hollywood Bowl, zespół odpoczywał w rezydencji przy 356 St Pierre Road in Brown Canyon, Bel Air. Na zdjęciu Fanki zespołu dowiedziały się, w której willi w Bel-Air mieszkają Beatlesi i "atakują" posiadłość. Właścicielem rezydencji był brytyjski aktor Reginald Owen.

 Dwa dni 'luzu' nie oznaczało oczywiście totalnego nierobienia, czasu dla siebie lub tylko swawolnych zabaw w posiadłości (zdjęcie poniżej).  Co prawda Johnowi udało się wyrwać 'na miasto' w towarzystwie Mala i Dereka, ale musiał szybko wracać, gdy fani rozpoznali go na ulicy.
 Beatlesi w pierwszy dzień wzięli m.in udział w imprezie zorganizowanej przez Hemophilia Foundation of Southern California (zdjęcie poniżej). 



Przyjęcie w Brentwood - na zdjęciach niżej - zorganizowane przez Nancy Olson - żonę szefa Capitolu Alana Livingstone'a (jak tu odmówić ???) zostało sfilmowane przez lokalną KCBS-TV (telewizja ta także nagrała i wyemitowała nagrany w posiadłości Bel-Air wywiad z Derekiem Taylorem). Beatlesi na spotkaniu byli czarujący, zabawiali wszystkich obecnych i wydawało sie, że udział w takich imprezach znoszą bardzo dobrze, choć smutna mina Ringo na zdjęciu po prawej nie jest tego najlepszym przykładem. Wejście na party ze swoimi dziećmi  - no i zobaczenie Beatlesa - kosztowało każdego 25 dolarów. Prócz muzyków, z "ważnych gości" na imprezie byli aktorzy Edward G. Robinson, John Forsythe. Niektóre źródła podają, na tym samym party mogli być także Rock Hudson oraz Groucho Marx. Na pewno była tam córka Deana Martina, którego wszyscy Beatlesi bardzo lubili. Czy pomyśleli oglądając kilka lat temu nakręcony klasyk westernu 'Rio Bravo', że  kiedyś będą tak samo popularni jak gwiazdorzy Hollywood ?

24.08.1964,  Brentwood, nancy Olson, Fab4. Z tyłu za zespołem panowie w czarnych okularach: Brian Epstein i Neil Aspinall. Na zdjęciu poniżej jest już widoczny za zespołem także Mal Evans.


Także tego samego dnia firma Capitol wysłała do 'domu' Beatlesów Jacka Warnera z myślą o nagraniu filmowych materiałów promocyjnych o zespole. Wagner nagrał na taśmę pławiących się w basenie Ringo i George'a, Paul i John udzielili wywiadu, w czasie którego zareklamowali najnowsze single Cilli Black oraz duetu Peter and Gordon
Fab 4 z córką Deana Martina, Claudią.


PAUL: Pytano nas czy te wszystkie dziewczyny nie doprowadzają nas do szału. Nam to nie przeszkadzało, bo czasem to przykrywało wszystkie nasze grzechy jak choćby fałszowanie. Nikomu to nie przeszkadzało, nikt tego nie słyszał, ani my ani nikt inny.

25 sierpnia The Beatles poznali w klubie Whiskey-A-Go-Go Jane Mansfield (zdjęcie wyżej). Wcześniej odwiedzili Burta Lancastera (na zdjęciu po lewej) w jego willi, gdzie obejrzeli film z Peterem Sellersem 'Shot in the Dark'. Beatlesi byli zachwyceni pobytem u znanego gwiazdora, który mógł już teraz jeszcze bardziej imponować gościom swoim domem. "Wiesz, byli u mnie ci przesympatyczni chłopcy z Anglii. Jak oni się nazywali... Beatlesi ?" 
GEORGE Pojechaliśmy do los Angeles, gdzie mieszkaliśmy w dużym ocienionym domu w Bel Air. Któregoś dnia ktoś wyciągnął nas do klubu Whiskey A Go Go. Wyglądało na to, że przejście od drzwi do stolika zajęło nam dobre 20 minut i zlecieli się wszyscy paparazzi z Hollywood. To był numer zaplanowany przez Jayne Mansfield, która chciała mieć z nami zdjęcia. John i ja siedzieliśmy po obu jej stronach, a ona trzymała ręce na naszych udach w okolicach krocza. Na pewno jej ręka była na moim. Siedzieliśmy tam godzinami, czekając na drinka w szklankach mieliśmy rozpuszczony lód. Jeden z dziennikarzy był bardzo namolny. Robił tam ciągle zdjęcia błyskając w oczy fleszem, co było niezmiernie wkurzające. Wylałem na niego szklankę wody. W samolocie widziałem zdjęcie z tego wydarzenia, w  jakiejś gazecie. Nic im nie umykało.
Dream is over... Beatlesi, wracajcie! !!



Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog 
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz