PIERWSZA TRASA PO AMERYCE - vol. 1

I znowu SPOJRZENIA WSTECZ:
Pierwsze tournee po Ameryce (USA i Kanda) opisywałem tutaj: 09. TRASA PO USA - sierpień' 64. 









        _____________________

Więcej, pełniej. W tej serii uzupełnienie (w poprzednim tekście - patrz link  wyżej - potraktowałem to wydarzenie bardzo zdawkowo - po prostu kalendarzowo), więcej zdjęć i wypowiedzi samych Beatlesów. Ponieważ pierwsza trasa Fab4 za oceanem to kilkanaście koncertów, podzieliłem ten odcinek na kilka części. Dzisiaj pierwszy.
Trasa po Ameryce rozpoczęła się tym razem od Wschodniego Wybrzeża. 
Niżej - powitanie zespołu na lotnisku w San Francisco.
GEORGE: Tego roku  trasa była szalona. Wszystko było szalone. Nic związane z zespołem. Zespół był w porządku, reszta świata zwariowała. Wszyscy wariowali gdziekolwiek się pojawiliśmy. Stąd wszędzie wokół nas widoczna była policja. Fajnym pomysłem byłoby zrobienie filmu, jak każdy idiociał gdy tylko The Beatles pojawiali się w mieście. Policja kierowała ruchem, wszędzie była na początku kawalkady, jakby jechał Prezydent. Tak było wszędzie, nawet wcześniej w Szwecji.

Konferencja prasowa w San Francisco, 18 sierpnia, Hotel Hilton.To jest John, Ringo....
W czasie całej trasy po Ameryce, zespołowi towarzyszyła Diana Vero - "najszczęśliwsza sekretarka na ziemi" - jak ją określała prasa. Już w czasie pierwszego pobytu w USA, Brian zdał sobie sprawę, że potrzebna jest 'pomoc' administracyjna, tym razem 'pomoc' udała się od razu z Beatlesami w trasę.

NEIL ASPINALL: Gdy wrócili w sierpniu na trasę po Ameryce, zarówno film ‘A Hard Day’s Night’, jak i płyta były już hitami. Ameryka już dobrze wiedziała kim są Beatlesi no i zaczęło się szaleństwo. Masę ludzi chciało ich poznać, dotknąć. Gdziekolwiek byli, miejscowi dygnitarze chcieli ich poznać, przyprowadzali ze sobą swoje dzieci. Czasem chłopcy nie mieli na to czasu. Panowała też znacznie mniejsza dyscyplina niż w Anglii, bo tu wszystko było dużo większe. Jeśli grali na stadionie, garderoba była w szatni dla drużyny. Nie było to zaplecze sali Hammersmith Odeon, gdzie mogli się jakoś odizolować. Szatnia mogła pomieścić jakieś 200 osób. Tak więc w szatni było nas pięciu czy sześciu ludzi, ludzie z GAC (agencji koncertowej), ochrona, miejscowy promotor, ludzie przynoszący i wynoszący jedzenie oraz zespoły, które chciały powiedzieć ‘cześć’ -  The Loovin Spoonful, The Grateful Dead i inne grupy.
Support #1: The Bill Black Combo (plus Fab4)
Piosenki wykonywane na trasie to:  Twist And Shout, You Can’t Do That, All My Loving, She Loves You, Things We Said Today, Roll Over Beethoven, Can’t Buy Me Love, If I Fell,  I Want To Hold Your Hand, Boys, A Hard Day’s Night oraz Long Tall Sally. Czasami na początku wykonywano  I Saw Her Standing There a zamykano Twist And Shout,czasami nie wykonywano She Loves You.
  Poza The Beatles występowali: The Bill Black Combo, The Exciters (na dole po prawej), The Righteous Brothers (na górze z George'm i Johnem)  oraz Jackie DeShannon (niżej, gra w Monopol z George'm i na koncercie w Las Vegas)

  ______________________________________________________


NEW YORK HERALD TRIBUNE:  The Beatles to niskie, drobne dzieciaki z Liverpoolu, które noszą płaszcze na cztery guziki, spodnie-rurki, czarne buty do kostek z kubańskimi obcasami. Weszli do małego pokoju na konferencję prasową, podczas gdy niektóre dziewczęta próbowały przeskoczyć przez odgradzającą jej ściankę. Beatlesi widzieli masę takiego szaleństwa wcześniej. Nie zrobiło to na nich żadnego wrażenia.


NEW YORK TIMES: „Ta rock and rollowa grupa, która może stać się najlepszym brytyjskim towarem eksportowym od czasu wynalezienia gry w kręgle, przybyła na międzynarodowe lotnisko w San Francisco, a ponad trzy tysiące nastolatków stało w czterech szeregach na dachu budynku przylotów, żeby tylko ją powitać. To disc-jockeye, którzy mają zysk z płyt Beatlesów, namówili młodzież na powitanie. Kwartet sprzedał 6 000 000 płyt i zarabia 10 000 dolarów tygodniowo na występach. Pięć organizacji, reprezentowanych przynajmniej przez siedemnastu agentów prasowych, będzie miało udział w amerykańskim łupie The Beatles. Kim oni są ? Pomnóż Elvisa Presley’a przez cztery, odejmij sześć lat od jego wieku, dodaj brytyjski kacent i ostre poczucie humoru. Wtedy otrzymasz odpowiedź: To właśnie The Beatles -  yeah -  yeah – yeah
19 sierpnia Cow Palace, San Francisco

W kontrakcie podpisanym przed koncertem przez zespół (zresztą warunki te dotyczyły wszystkich koncertów w czasie tej trasy), na jego życzenie dodano informacje: The Beatles nie wystąpią przed widownią gdzie jest segregacja rasowa, zespół wymaga co najmniej 150 policjantów ochrony oraz, że na perkusję Ringo ma być podstawiana specjalna platforma. Wymagania dotyczące samego zakwaterowania były zwyczajne: dostęp do energii elektrycznej i wody, we wszystkich garderobach (przebieralniach) mają być cztery łóżka, lustra, lodówki, telewizory oraz ... czyste ręczniki.





















PAUL: To ogólne szaleństwo trochę i nam się udzieliło.

JOHN: Wszystko stopniowo narastało – im stawaliśmy się sławniejsi, tym więcej po nas oczekiwano i tym częściej zdarzały się absurdalne sytuacje. Dochodziło do tego, że żona jakiegoś burmistrza się na nas obrażała, „Jak oni śmią?!”, gdy nie podaliśmy jej ręki. Derek opowiada taką historię. Po skończonej sesji, śpimy w jakimś hotelu w Ameryce. Przychodzi żona burmistrza i mówi: „Podnieście ich, chce ich poznać!”. Derek na to, że wcale nie ma zamiaru nas budzić. Ona na to wrzeszczy: „Podnieś ich bo zaraz powiem o tym prasie!”. Zawsze tak było. Zawsze straszyli nas, czego to nie powiedzą na nasz temat prasie, żeby nas oczernić, jeśli się nie spotkamy z ich cholerną córką, która jeszcze nosi aparat na zęby. Zawsze chodziło o córkę jakiegoś szefa policji, burmistrza, czyli o najbardziej bezczelne dzieci bezczelnych rodziców. Rzucano tych ludzi na nas i żądano by się z nimi spotykać. To były najbardziej upodlające doświadczenia.




Dzień przed koncertem John Ringo, Derek Taylor, sekretarka Epsteina, Diana Vero oraz Billy Preston, organista Little Richarda (poznany przez Beatlesów w 1962 roku) udają się do The Rickshaw, klubu w Chinatown, gdzie wszyscy spotykają się z popularnym w owym czasie aktorem Dale'm Robinsonem.

Hotel Hilton, San Francisco.
JOHN: Nigdzie nie mogliśmy się wydostać - prywatnie. Ale na robienie zakupów w sklepach mieliśmy wcześniej 17 lat. Czasami jednemu z nas udawało się wyrwać gdzieś na własną rękę. Nie był rozpoznawany, bo wszyscy myśleli, że wszędzie chodzimy w czwórkę. Ludzie, gdy widzą któregoś z nas osobno, nie rozpoznają nas. Ludzie uważają, że sława i pieniądze niosą wolność, ale to nieprawda. Jesteśmy teraz bardziej niż wcześniej świadomi ograniczeń jakie nałożono na nas. Jemy ciągle te same rzeczy, mamy ciągle tych samych przyjaciół... Nie możemy nawet wydawać zarabianych pieniędzy, bo co możesz wydać w hotelowym pokoju ?
Kiedy jesteśmy w trasie to tak jakbyśmy zawiesili się w czasie. Pętla, jesz, pracujesz, śpisz, jesz, pracujesz. Wydaje nam się jakby to było zawsze, jakbyśmy tkwili w tym biznesie od lat...
Fani wdrapujący się po drabince ppoż. w Hiltonie - wszystko by zobaczyć Beatlesów.
   The Beatles powrócili do San Francisco 31 sierpnia 1965.


Cow Palace '64 - Live



RINGO: Szaleństwo związane z prasą było podniecające. Uwielbiałem to. Uwielbiałem puste, podstawiane samochody by po kryjomu gdzieś nas dowieźć na koncert lub w inne miejsca. To była doskonała zabawa. Spotykaliśmy wielu wspaniałych ludzi, muzyków, aktorów, muzyków a także trafialiśmy do świetnych barów. Nadal mogliśmy jeszcze swobodnie wychodzić. To było niesamowite, że nie byliśmy uwięzieni. Dużo wychodziliśmy, to znaczy ja dużo wychodziłem...

RINGO: Raz była świetna sytuacja w San Francisco. Poszliśmy do baru, gdzie akurat był Dale Robertson. No wiecie, ten Dale... Uwielbiałem Burta Lancastera...  gdy byliśmy po raz pierwszy w Los Angeles, wynajęliśmy wielki dom i stałem się kowbojem. Miałem poncho i dwa rewolwery, zabawki, tak ubrany podszedłem do Burta. Zrobiłem numer typu: „uważaj Burt, to miasto jest za małe dla nas dwóch”. A Burt na to: „Co ty tam masz? Zabawki?” Potem przysłał mi dwa prawdziwe rewolwery i prawdziwy pas z kaburami. Ja się bawiłem doskonale, chciałem być kowbojem, ale jemu nie podobało się to, że miałem tylko zabawki.

 Burt miał niesamowity dom, basen była na zewnątrz, ale można było nim wpłynąć do środka domu, do jadalni...

JOHN: Coś, mówi Ringo w stylu ‘Burt Lancaster jest prawdziwy’ brzmi jak banał ludzi show-biznesu, lub gwiazd filmowych, ale wcale tak nie jest. Jeśli spotykamy ludzi i nie uważamy ich za prawdziwych, to albo się z nimi nie spotykamy, albo nie wspominamy o nich w wywiadach, albo mówimy wprost, że są beznadziejni.

_________________________________________

20 sierpnia Convention Hall, Las Vegas

GEORGE:  Zanim udaliśmy się do Los Angeles, polecieliśmy do Las Vegas, gdzie odwiedził nas Liberace. 
Wydaje mi się, że pierwszy rząd na widowni wypełnił Pat Boone ze swoimi córkami. Wyglądało jakby miał ich setki.
  W Stanach mieliśmy masę kłopotów. Każdy chciał nas zobaczyć.
 Masę dziewczyn chciało dostać się do naszych pokoi, wyrwać coś na pamiątkę. Niektórzy chcieli nas pozwać. 
Zawsze zdarzyła się na to jakaś okazja. Nigdy nie słyszałem o tym, by ktoś kogoś pozywał, dopóki nie pojechałem do Ameryki. 





W Hotelu Sahara.












The Beatles zagrali w Las Vegas dwa koncerty: o 16 oraz drugi o 21. Przed wieczornym koncertem Policja otrzymała ostrzeżenie o podłożonej bombie, ale zdecydowała się nie rezygnować z koncertu widząc fanów i bojąc się ich reakcji, po otrzymaniu informacji o odwołaniu występu. Na każdym z koncertów Beatlesów oglądało ok. 8 000 fanów.

Koncert w Las Vegas został 'wzbogacony' o piosenkę 'Till There Was You'.


Tylko w przypadku The Beatles, automaty z kasyna przyjechały do pokojów zespołu. Muzycy bardzo chcieli udać się do słynnych kasyn ale Policja, ze względu na tłumy fanów odradziła im ten pomysł.
Nic dodać, nic ująć...




_______________________________________


21 sierpnia Coliseum, Seattle
 The Beatles przybywają do Seattle.

BEATLEMANIA w stanie apogeum. John po raz pierwszy -0 stosunkowo szybko - powie po koncercie, że czegoś takiego to ma sie dosyć. W tym wszędzie obecnych - to dobrze wg. niego - wszędzie przeszkadzających - to źle -  policjantów.
W Seattles Center Coliseum zespół oglądało 14 300 rozszalałych fanów. Przed samym koncertem ceny biletów z 5$ u koników doszły  do poziomu 30$ i wyżej.
 W czasie koncertu zespołu, z powodu niesłychanego wrzasku - NIE SŁYCHAĆ BYŁO DOSŁOWNIE NIC!!! "Nie do wiary" - powiedział jeden z policjantów. 
 
 Koncert rozpoczęli Bill Black Combo, Exciters, Righteous Brothers ("You've Lost That Lovin'  Feeling"), oraz  Jackie de Shannon ("What the World Needs Now Is Love Sweet Love"). Około 21.25 DJ  Pat O'Day z lokalnego Radia KJR, grającego tylko  Rock and Roll zapowiedział  the Beatles. Tłum oszalał.
 W czasie koncertu tłumowi nastolatek udało się wedrzeć na scenę, kilkadziesiąt  dziewczyn wyniesiono na noszach, ale nie wskutek żadnych urazów fizycznych, młode fanki po prostu mdlały. Po koncercie ekipy sprzątające stwierdziły, że po raz pierwszy zauważyły tyle 'mokrych' miejsc na widowni.  John żartobliwie skomentował to później: The Beatles był pierwszym zespołem, za którym sikały - dosłownie -  młode laski.

 Po koncercie zespół czekał ukryty ponad godzinę w garderobach, nim ukryty w ambulansie pojechał do hotelu.
 


********************************
Podczas konferencji w Seattle (Coliseum) reporterzy amerykańscy "uczyli" się dopiero zespołu i poznawali poczucie humoru sławnych gości:
- Mówi się, że w czasie koncertów we Frisco i Las Vegas specjalnie się nie przykładaliście, przypuszczalnie z powodu okropnego hałasu. Czy to ma jakiś wpływ na Wasze przyszłe koncerty ?
PAUL:Wiesz, tak się już dzieje od kilku lat...
- A jak sądzicie, jak długo to jeszcze może tak potrwać ?
JOHN: Ne wiemy, ale nie przyjmujemy na to zakładów...
- Ale musicie mieć o tym jakieś zdanie. Ile? Dwa, trzy, cztery lata ?
GEORGE: Dopóki śmierć nas nie rozłączy...
- Czy czasem jesteście zmęczeni trasami i chcielibyście po prostu odciąć się od 'tour' i odpocząć ?
PAUL i GEORGE (równocześnie): Nie.
PAUL: Wiesz, widzicie nas na trasie ale przecież nie zawsze jesteśmy w trasie...

GEORGE: Nie ?
PAUL: Nie George....
- Ringo, jak się czujesz ?
RINGO: U mnie wszystko w porządku.
- Wszystko w porządku ???
RINGO: Tak, a jak u Ciebie ?
PAUL: Czytałem, że byłeś bardzo chory...  (śmiech)

- Jak Twoja żona Johna reaguje na te całe zamieszanie wokół ciebie i oblegające cie dziewczyny?
JOHN: Uwielbia to.  
- Czy już dzisiaj łowiliście ryby? Słyszeliśmy, że macie cztery wędki.
BEATLESI:  Nie!

- Nie złapaliście niczego dzisiaj ?
BEATLESI:  Nie! A Ty ?
RINGO: Ktoś z drugiego brzegu cały czas krzyczał i wołał do nas. Płoszył ryby.

PAUL: Dwa dni temu złowił 51-kg łososia!
GEORGE: Z kanapką!

- Paul, skąd bierzesz inspiracje do pisania piosenek ?
PAUL: Skądkolwiek. To trudno wytłumaczyć. To nie jest tak, że bierzesz... z powietrza. Spojrzysz do góry i już masz.
GEORGE: Nie ???
PAUL: Nie George!
Zapytano także Paula, co będą robili gdy już przestaną grać w zespole:
PAUL: Później? Nie wiemy dokładnie, prawdopodobnie z Johnem będziemy pisali piosenki. 
JOHN (żartobliwie): Ja z tobą ?  W żadnym wypadku... 
PAUL (śmiejąc się): O NIE!  
  



The Beatles w mieście!!! Gazety w Seatlle prawie większość artykułów poświęcały angielskiemu zespołowi. Pisano o 'psotnym' humorze czterech muzyków, w którym Ameryka rozkocha się już niebawem.

Beatlesi mieszkali w hotelu Edgewater, w którym na czas ich pobytu wzmocniono ochronę. Hotel otoczono 350 metrowym płotem z drutem kolczastym na samej górze.  Władze miasta i hotelu porozumiały się ze Straż Wodną, by udaremniali fanom, dostanie się do hotelu od strony rzeki (zatoka Elliota) na łodziach.

Na wiele dni wcześniej przed przybyciem zespołu w miejscowym Woolworth's Department Store sprzedawano dziesiątki gadżetów związanych z zespołem: kubki, breloczki, koszulki, długopisy, nalepki. Sklep reklamował produkty a la The Beatles hasłem: "It's a mad fad, dad!"(To szalona moda tato!)
Teraz fani (wielu z nich nosiło zakupione w Woolworcie beatlesowskie peruki) zgromadzeni przed hotelem, błagali zespół o autografy.

Pani Marty Murphy była w owym czasie dyrektorem hotelu Edgewater od spraw PR. W nocy ok. 2.30 nad ranem - wspomina - zadzwonił do niej ktoś, że The Beatles chcą z nią rozmawiać.  Idąc na spotkanie była przekonana, że ktoś s fanów dostał się do ich apartamentów, lub że muzykom przeszkadza hotelowy hałas.  Gdy przybyła na miejsce, opowiada: “John był w swoim 274, siedział w łóżku i czytał, George spał w 270, Ringo i Paul byli w 272. Siedzieli przy barze koktajlowym i byli we wspaniałych humorach. Pokój śmierdział dymem papierosowym a oni mieli ochotę zabawić się, coś zrobić, nawet iść na basen. Zażartowałam, że mogliby skoczyć przez okno do zatoki i tam popływać, na co zareagowali śmiechem”. Ostatecznie Murphy zadzwoniła do ochrony Wieży Obserwacyjnej Space Needle i zorganizowała dla nich szybką wizytę. “Byli zachwyceni!”. Do samochodu Marty, Chevy’57 wymknęli się ukradkiem,  obaj  Beatlesi przykucnęli  w samochodzie, tak by nikt ich z zewnątrz nie zauważył. W czasie drogi do Space Needle (na zdjęciu)  cały czas chichotali. Na wieży za zachwytem oglądali panoramę miasta, po czym wrócili wszyscy do hotelu. Następnego dnia Marty otrzymał od Mala Evansa album zespołu “A Hard Day’s Night” z autografami muzyków. Nigdy nie pozbyła się tej pamiątki.
 Na pytanie jak odbierała Beatlesów, wspomina: John przypominał swoim zachowaniem biznesmana, George był milczący, Ringo prawie cały czas się śmiał, Paul z lekko złośliwym błyskiem w oku, jakby coś ukrywający.
 Miłość (?) fanów Fab4 w nie zna granic! Oto zdjęcie z kolekcji Ann Wright,żony managera Edgewater Hotel  Dona Wrighta z kawałkiem dywanu sprzedawanego fanom.
Czy dywan z pokoju The Beatles rzeczywiście został sprzedany po ich wyjeździe ? Murphy odpowiada: “Tak, dom handlowy MacDougall's Department kupił go i pociął na kawałki. Ale problem, że sprzedażą tych kawałeczków ‘pamiątki’ po The Beatles, wynikł, gdy Służba Zdrowia zażądała wyczyszczenia go przed sprzedaż z brudów jakie mieli na nim zostawić Beatlesi. Słyszałam plotkę, że Beatlesi, gdy się o tym dowiedzieli bardzo się wściekli. Mieli rację. To był fałsz. Nie zostawili na nim nic. Byłam jedną z pierwszych osób, jakie oglądały ich pokoje po ich wyjeździe. Wszystko było czyste”.

Do dzisiaj w ofercie hotelowej jest oferta : NOCUJ U NAS JAK BEATLESI, ZJEDZ TO SAMO CO THE BEATLES W 1964 itd itp


Pokój nr 272, z okna tego pokoju Beatlesi łowili ryby, dzisiaj dostępny dla zwiedzających. Poniżej jeden z pokojów gdzie spali Beatlesi, udekorowany ich zdjęciami z Białego Albumu.


  Za koncert w Seattle The Beatles zainkasowało honorarium w wysokości $34,569 Następnego dnia wylecieli do  Vancouver, British Columbia


Ciąg dalszy trasy po Ameryce: vol. 2


Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog 
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz