Harmonogram trasy zespołu po Ameryce w 1965 Tony Barrow'a (z dopisanym San Diego)
Wcześniej Beatlesi odpoczywali 5 dni w Beverly Hills. W tym czasie spotkali się ze swoim idolem - Elvisem Presley'em - odsyłam do HISTORII 1965. Dzisiaj tylko w ramach trasy 8 miasto na trasie i kolejny dzień koncertowy z jednym tylko koncertem na Stadionie Balboa zdrużyny San Diego Chargers (AFL - American Football League).
Stadion Balboa (1964)
To może być tylko "I'm Down" |
Support to: King Curtis
Band, Sounds Incorporated and the Discotheque Dancers, Brenda Holloway,
and Cannibal & The Headhunters.
Koncert oglądało ok. 20000 widzów i co dziwne, nie wszystkie bilety zostały sprzedane. Mimo, że w tym czasie 'Beatlemania' podbijała całą Amerykę, w San Diego ok. 10000 miejsc zostało wolnych. To spory kontrast w stosunku do dwóch ostatnich miast trasy, Los Angeles oraz San Francisco, gdzie sprzedano wszystkie bilety, co do jednego miejsca. Po jakimś czasie wyjaśniono tą sytuację. O rangę głównego promotora - 'tego, który ściągnął Beatlesów do miasta' - rywalizowały dwie lokalne stacje radiowe: KGB, KCBQ, które wciąż ogłaszały nowe terminy rozpoczęcia sprzedaży biletów. Ostatecznie bilety zaczęto sprzedawać dopiero od 7 czerwca, co mogło wpłynąć na ilość sprzedaży (tylko 81 dni na sprzedaż, w innych miastach tej trasy fani znali termin koncertu z półrocznym wyprzedzeniem). Ceny biletów wynosiły 3,50 $, 4,50$ oraz 5,50$. Zespół zarobił dokładnie 50 135,17 dolarów, tylko 135 dolarów powyżej gwarantowanej im kwoty. Obok, powyżej lista promotorów, dzięki którym Beatlesi wystąpili w San Diego
San Diego nie znalazło się na trasie zespołu w 1964, w 1965 dwaj główni promotorzy Louis Robin i Allen Tinkley stanęli na głowie i ściągnęli zespół do miasta. Dużego miasta ale zawsze będącego w cieniu Los Angeles czy San Francisco. Lista pozostałych sponsorów jak np. Closed-Circuit Television CCTV wyżej na zdjęciu. Robin i Tinkley skłonili Epsteina zapewniając, że koncert zespołu ujrzy ok. 50000 widzów. Tony Barrow przysłał kopię harmonogramu trasy, wpisując ręcznie na nim nazwę San Diego. Obaj głowni 'sprawcy' pojawienia się Beatlesów w San Diego, Robin i Tinkley zarobili na tym wydarzeniu niewiele ponad 6476 dolarów.
Koncert oglądało ok. 20000 widzów i co dziwne, nie wszystkie bilety zostały sprzedane. Mimo, że w tym czasie 'Beatlemania' podbijała całą Amerykę, w San Diego ok. 10000 miejsc zostało wolnych. To spory kontrast w stosunku do dwóch ostatnich miast trasy, Los Angeles oraz San Francisco, gdzie sprzedano wszystkie bilety, co do jednego miejsca. Po jakimś czasie wyjaśniono tą sytuację. O rangę głównego promotora - 'tego, który ściągnął Beatlesów do miasta' - rywalizowały dwie lokalne stacje radiowe: KGB, KCBQ, które wciąż ogłaszały nowe terminy rozpoczęcia sprzedaży biletów. Ostatecznie bilety zaczęto sprzedawać dopiero od 7 czerwca, co mogło wpłynąć na ilość sprzedaży (tylko 81 dni na sprzedaż, w innych miastach tej trasy fani znali termin koncertu z półrocznym wyprzedzeniem). Ceny biletów wynosiły 3,50 $, 4,50$ oraz 5,50$. Zespół zarobił dokładnie 50 135,17 dolarów, tylko 135 dolarów powyżej gwarantowanej im kwoty. Obok, powyżej lista promotorów, dzięki którym Beatlesi wystąpili w San Diego
W 1964 roku fani zaczęli się organizować w fan-cluby oraz zasypywać władze miasta (na zdjęciu u burmistrza San Diego Franka Currana - na zdjęciu) prośbami o ściągnięcie do miasta The Beatles.
San Diego nie znalazło się na trasie zespołu w 1964, w 1965 dwaj główni promotorzy Louis Robin i Allen Tinkley stanęli na głowie i ściągnęli zespół do miasta. Dużego miasta ale zawsze będącego w cieniu Los Angeles czy San Francisco. Lista pozostałych sponsorów jak np. Closed-Circuit Television CCTV wyżej na zdjęciu. Robin i Tinkley skłonili Epsteina zapewniając, że koncert zespołu ujrzy ok. 50000 widzów. Tony Barrow przysłał kopię harmonogramu trasy, wpisując ręcznie na nim nazwę San Diego. Obaj głowni 'sprawcy' pojawienia się Beatlesów w San Diego, Robin i Tinkley zarobili na tym wydarzeniu niewiele ponad 6476 dolarów.
Przed koncertem zespół bierze udział w konferencji prasowej, w czasie której otrzymuje od lokalnego fan-clubu klucze do miasta. Inicjatorką akcji jest szefowa fan-clubu w San Diego Susan Clark. W czasie konferencji Susan w otoczeniu trzech wniebowziętych koleżanek wręcza Beatlesom prezent. Na zdjęciu obok Susan siedzi z lewej strony.
Krótki fragment konferencji (więcej fragmentów wywiadu zespołu w San Diego w serii WYWIADY - niebawem)
- Czy macie jakieś rady dla słuchających was nastolatków?
JOHN: Nie wyciskajcie pryszczy...
- Jaka jest wasza reakcja na Jakartę ? (w owym czasie w calej Indonezji płyty Beatlesów ale i The Rolling Stonesów były wycofywane ze sprzedaży, jako powód podawano zły wpływ ich muzyki na młodzież - RK)
BEATLESI: Tzn ?
- Jakarta, wprowadzony tam zakaz na wszystko związane z wami...
JOHN: Jakarta w Indonezji... Cóż, uważamy, że to jest głupie...
GEORGE: Cóż, jesteśmy tym trochę rozczarowani.
PAUL: Powinni odesłać płyty i wszystko inne do nas z powrotem, zamiast je palić.
GEORGE: My i tak dostaliśmy tantiemy, bo przecież rzecz w tym, że żeby palić płyty, musieli je wcześniej kupić...
- Co odpowiecie na zarzuty, że swoją muzyką z duża ilością w niej komunizmu, psujecie amerykańską młodzież?
PAUL: To lekka, ogólnie mówiąc przesada... To się ukazało w jakiejś broszurze. Porównywanie komunizmu, hipnotyzmu i nas. Takie tam bzdety. Nie jesteśmy komunistami, jesteśmy brudnymi kapitalistami... Jak każdy inny.
- Więc nie sądzicie, że brukacie standardy amerykańskiej młodzieży ?
PAUL: Nie sądzę.
RINGO: Nie.
- Więc nie sądzicie, że brukacie standardy amerykańskiej młodzieży ?
PAUL: Nie sądzę.
RINGO: Nie.
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.
Świetny portal ;)
OdpowiedzUsuńCo do "Klasy The Beatles", powinien spodobać się Panu zespół The Last Shadow Puppets, może nie nazwałabym ich geniuszami, ale chłopcy mają talent. Ludzie nazywali ich Ringo Starrem i Paulem McCartneyem XXI wieku. Pozdrawiam
Nie znam zespołu ale 'obsada' robi wrażenie, gdyż bardzo lubię Arctic Monkeys oraz The Rascals ( z tych zespołów pochodzą liderzy). Sieć podpowiedziała mi, że rzeczywiście zespół inspiruje się między innymi muzyką The Beatles. Obiecuję posłuchać zespołu. Dzięki za wpis. Pozdr R
OdpowiedzUsuńDziękuję za odpowiedź, ja również brdzo lubię te dwa zespoły, Alex i Miles razem są niesamowici, przypominają mi wczesnych Beatli. Reguralnie czytam Pańskiego bloga, pozdrawiam serdecznie.
UsuńPamietaj by nie czytac go jako pojedynczych wpisow choc tak tez mozna ale jako zbior tekstow ktore wg klucza z gornego menu "odkrywaja" historie Fab4. 😃Pozdrawiam Anonimie:)
OdpowiedzUsuńPosłuchałem The Last Pudels. Sorry ale nie przypadli mi do gustu. Przede wszystkim brak ciekawych melodii - jak dla mnie, choć zespół (duet) odnosi jakieś tam sukcesy. Do klasy The Beatles to brakuje im hm..jakieś kilka Mount Everestów. :)
OdpowiedzUsuń