GEORGE HARRISON - vol.2

W 2002 roku w przedmowie do wznowionej książki George'a 'I Me Mine' Olivia Harrison, jego druga (i ostatnia) żona napisała:
OLIVIA HARRISON: Niezależnie od inspiracji, to zawsze było ogromnym przywilejem być świadkiem narodzin piosenki. Mogłeś dostrzec siłę kreatywności muzy w pracy. George grywał często na gitarze, ukelele, fortepianie i nagle intensywnie skupiał się na jakimś fragmencie, jakby nagle muza poklepała go po ramieniu uprzedzając, że nadchodzi. Przechylał na bok głowę jakby czegoś słuchał, coś co tylko on słyszał, a jego ręka wędrowała po gryfie szukając odpowiednich akordów, wszystko jak w przypadku różdżki poszukującej wody. Bywałam wtedy cicho i starałam się nie zakłócać procesu choć czasem później słyszałam siebie na taśmie jak przygotowuję obiad czy kolację. Oh, gdy słucham takich taśm, to mam ochotę kopnąć siebie za to co wtedy robiłam. George był taki cierpliwy i skoncentrowany. Grał kiedyś na ukelele w tym czasie kiedy brzęczała garnkami do kolacji. 


 - Jak sądzisz, co osiągnął, zyskał George dzięki swoim medytacjom ?
PATTI BOYD:  George nigdy nie pożądał sławy jaka na niego spadła, i myślę, że kiedy pojechał do Indii i zrozumiał trochę hinduskiej filozofii i duchowości, to myślę, że udało mu się zrozumieć, dlaczego został wybrany do tego by być sławny. Sława zawsze go krępowała, jego, zwykłego, prostego chłopca z Liverpoolu, umiejącego grać na gitarze, który nagle, nadspodziewanie szybko stał się sławny na cały świat. Było mu zawsze bardzo ciężko przejść nad tym do porządku i uznał, że jeśli gdziekolwiek może uzyskać odpowiedź na pytanie, dlaczego tak się stało - to tylko na Wschodzie.


GEORGE: Przez te wszystkie lata łączył na bardzo bliski związek. The Beatles nie mogą się tak naprawdę rozpaść, ponieważ - jak mówiliśmy podczas naszego rozstania - to i tak nic nie zmienia. pozostaje muzyka, pozostają filmy. Jest i będzie, to co już razem zrobiliśmy. Jest, co jest, i to nie było aż tak ważne. Nasza sytuacja przypomina sytuację Henryka VIII, Hitlera czy innej postaci historycznej, o których będą zawsze pokazywali filmy dokumentalne. Ich nazwiska pozostaną zapisane na wieki  i nie ma wątpliwości, że tak samo stanie się z The Beatles. Moje życie nie zaczęło się jednak z The Beatles i z The Beatles się nie kończy. To tak jak z chodzeniem do szkoły. Chodziłem do Doverdale, potem do Liverpool Institute, a potem przez jakiś czas byłem na Uniwersytecie imienia The Beatles. Pożegnałem się z Uniwersytetem i do końca życia nie zamierzam się już uczyć.



TOM PETTY:  Gdy George 
Harrison zawitał do mojego domu po raz pierwszy, było nas tylko dwóch. Wziął gitarę i zaczął grać  “Norwegian Wood.”  Pomyślałem sobie, że to jest po prostu niezwykłe. On wtedy zapytał także: "Znasz ten numer, co?" To było zabawne, bo przecież byłem wielkim fanem The Beatles, ale on miał taką niesamowitą umiejętność sprawiania, że zapominałeś, że był Beatlesem i nagle znajdywałeś się w miejscu i sytuacji, o której byś nigdy nie pomyślał. Zaczęliśmy potem razem grać na gitarach.


GEORGE: W sumie chodzi o to, że - jak powiedział John - to był tylko rock and rollowy zespolik. Dużo osiągnął i znaczył dużo dla wielu ludzi, ale wiesz -  to nie było aż tak ważne... The Beatles to było jak szkoła, ale skończyłem już Uniwersytet The Beatles, są inne szkoły...
Indie, 1966


GEORGE: Podejrzewam, że w połowie lat 60-tych, kiedy się zaczął ruch hippisowski, mieliśmy duży wpływ, ale nie sądzę, abyśmy mieli jakąś władzę.
   Patrząc wstecz uważam, że zmienilibyśmy dosłownie wszystko, co zrobiliśmy, począwszy od pierwszego dnia naszej działalności. Niech jednak będzie tak jak jest, nie da się już niczego cofnąć. Zmienilibyśmy różne rzeczy. Gdybyśmy wtedy wiedzieli, to co wiemy teraz, to wówczas zagwarantowalibyśmy sobie więcej kontroli. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę, że byliśmy czterem kolesiami z Liverpoolu, to i tak poszło nam całkiem dobrze. Nie byliśmy wcale tacy źli w dawaniu sobie rady. Wydaje mi się, że to było nasze główne zadanie - dać sobie radę. Wielu innym ludziom z mniejszym bagażem stresu nie dało sobie tak dobrze rady jak my. Ludzie mieli jeden przebój i trafiali do kaftanów bezpieczeństwa albo szpitali dla umysłowo chorych. My ciągle parliśmy do przodu. Byliśmy pod największą presją. Nie sądzę, żeby ktoś odczuł tyle presji co The Beatles. No, może Elvis, ale u niego nie było to tak skumulowane jak u nas. Częściowo ta presja była spowodowana manią na naszym punkcie. Do tego dochodziły narkotyki, policja, a potem polityka. Gdzie się nie ruszyliśmy, trafialiśmy na zamieszki na tle politycznym.



































Indie 1966


George z Ravim Shankarem - przyjacielem przez całe życie.


__________________________________________________________
Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog 
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz