Kompozycje: John Lennon
Nagrywany: 11-12 luty 1971, 24 maja - 5 lipca 1971
Miejsce nagrywania: Studio Ascot Sound , Berkshire (Tittenhurst); Record Plant, Nowy Jork; Abbey Road, Londyn
Producent: John Lennon, Yoko Ono, Phil Spector
Wytwórnia: Apple
Długość: 39:29
Projekt okładki: Yoko Ono (również wykonane przez nią zdjęcia)
George Maciunas: projektant wewnętrznej okładki (owalne napisy)
JOHN: "Imagine" pojawił się po "Plastic Ono". Według mnie to taki "Plastic Ono", ale powleczony czekoladą.
Obsada:
JOHN: wokale (wszystkie), fortepian, gitara elektryczna, gitara akustyczna, harmonijka, efekty dźwiękowe
GEORGE: gitara (dobro), slide gitara, gitara elektryczna
Nicky Hopkins: instrumenty klawiszowe
Klaus Voormann: gitara basowa
Alan White: perkusja, vibrafon, tybetańskie cymbałki
Jim Keltner: perkusja
Jim Gordon: perkusja
King Curtis: saksofon
John Barham: harmoniu, vibrafom
Joey Molland: gitara akustyczna
Tom Evans: gitara akustyczna(Joey i Tom wymienienini na okładce jako:"Joey and Tommy Badfinger")
John Tout: fortepian (błędnie dopisano mu gitarę akustyczną)
Ted Turner: gitara akustyczna
Rod Linton: gitara akustyczna
Andy Davis: gitara akustyczna
Mike Pinder: tamburyna
Steve Brendell: double bass, marakasy
Phil Spector: chórki (tylko w "Oh! Yoko")
The Flux Fiddlers: skrzypce
Torrie Zito: aranżacja partii skrzypiec
JOHN: To tylko, kurwa, rockowy album. Nic więcej.
Zawartość:
Strona 1
"Imagine" 3:01
"Crippled Inside" 3:47
"Jealous Guy" 4:14
"It's So Hard" 2:25
"I Don't Want to Be a Soldier" 6:05
_________________________
Strona 2"Gimme Some Truth" 3:16
"Oh My Love" 2:50
"How Do You Sleep?" 5:36 (czytaj: tutaj)
"How?" 3:43
"Oh Yoko!" 4:20
Oh My Love, fragment filmu "Imagine"
W Wielkiej Brytanii szósty album ex-Beatlesa wszedł na listy przebojów 30 października 1971; na miejscu pierwszym utrzymywał się dwa tygodnie od momentu debiutu), ogólnie na listach przez 101 tygodni - 85 tygodni w 1971 oraz(wydany powtórnie w 1980 roku - 16 tygodni). W czasie sesji John, oprócz wydanych na albumie piosenek nagrał jeszcze dodatkowo: "San Francisco Bay Blue" - dotychczas nie wydany utwór na żadnym oficjalnym wydawnictwie muzyka, "Aisumasen" - wczesne demo songu zamieszczonego na albumie "Mind Games" oraz "I'm The Greatest", piosenkę dla Ringa. Okładkę zaprojektowała Yoko. Czy pocztówkę Johna trzymającego świnię (ironiczna aluzja do Paula i albumu "Ram"), tego niestety nie wiem, ale sugerowałbym jako pomysłodawcę fotki samego Johna.
Album "Imagine" kojarzy się wszystkim fanom muzyki, nie tylko tym zakochanym w muzyce Wielkiej Czwórki razem i solo, z tytułowym hitem. Piosenka tytułowa, hymn XX wieku, odznacza się wielkim podobieństwem do twórczości macierzystego zespołu Johna Lennona. Krytycy opisywali song, jako wyraz - niezależnie od zawartego w tekstu i przesłania z niego płynącego - tęsknoty za byciem w zespole. Dawnym zespole. Zespole, który od 1969 roku był nieustannie krytykowany, pogardzany, nawet obrażany, choć ta ostatnia masochistyczna frajda Johna brała się raczej tylko z powodu braku akceptacji Yoko u jego boku przez pozostałą trójkę przyjaciół.
JOHN: "Imagine"
jest anty-religijne, anty-narodowe, anty-konwencjonalne,
anty-kapiatalistyczne, ale ponieważ jest pokryte lukrem, dlatego jest
akceptowane. "Imagine" jest tak samo dobre, jak wszystkie moje najlepsze
rzeczy z The Beatles.
Album i singiel z piosenką tytułową, jak napisałem wyżej, wprowadził Johna znowu na szczyty list przebojów i o to mu przede wszystkim chodziło.
JOHN: Nagraliśmy ją w domu, w naszym studiu. Producentem był Phil Spector. Jest lżejszy i szczęśliwszy niż poprzedni i próbnie nazwałem go "Imagine" - to tytuł jednej z piosenek. "Imagine"
- zarówno jeśli chodzi o piosenkę, jak i album, jest ty samym co
"Working Class Hero" i "Mother" i "God" z pierwszej płyty. Jednak
pierwsza płyta okazała się dla niektórych zbyt realistyczna i nikt jej
nie kupował. Zakazano puszczania jej w radiu. Piosenka "Imagine", w
której znajdują się słowa: 'Wyobraź sobie świat bez religii, bez
państwa, bez polityki", jest praktycznie manifestem komunistycznym,
chociaż ja nie przepadam za komunizmem i nie należę do żadnego ruchu.
Rozumiesz, "Imagine" zawiera ten sam przekaz, ale w złagodzonej formie.
No i teraz "Imagine" jest wielkim przebojem prawie wszędzie. "Imagine"
jest anty-religijne, anty-narodowe, anty-konwencjonalne,
anty-kapiatalistyczne, ale ponieważ jest pokryte lukrem,dlatego jest
akceptowane. Teraz rozumiesz co trzeba zrobić. Musisz przedstawiać swoje
poglądy polityczne z odrobiną cukru na osłodę. Wszyscy staramy się to
robić, Jerry, Yoko, inni. Staramy się wyrwać młodzież z apatii...
Album "Imagine" do dzisiaj to wielki postbeatlesowski pomnik. Niektóre jego fragmenty sprawiają wrażenie, jakby Lennon przebrał się w skórę Paul McCartney'a, dopiero utwór "How Do You Sleep" każe całkowicie zapomnieć o podobnych skojarzeniach. Więcej o tym utworze przeczytacie w opisie tej piosenki (tutaj).
W książce "Lennon, człowiek, mit,muzyka" Tima Riley'a czytamy: Mimo swej charyzmy Lennon nie dostrzegał sprzeczności między nawoływaniem do pokoju a pluciem jadem z drugiej strony: "Nie czułem wtedy aż takiej nienawiści, po prostu wykorzystałem urazę do Paula, aby napisać piosenkę. Powiem inaczej: miałem zły humor. Paul odebrał to w taki a nie inny sposób, ponieważ piosenka wymienia go w ostentacyjny sposób, a ludzie nie dawali mu w tej sprawie spokoju. Jego album zawiera kilka drobnych przytyków. tak zawoalowanych, że ludzie ich nie zauważyli, ale ja je słyszałem".
Odpowiedzią na "How Do You Sleep?" jest rozbrajająco nieśmiałe "How?", gdzie Lennon rozciąga swoje wątpliwości na szerszą kulturę, w której imieniu się wypowiada. Po zakwestionowaniu pewności siebie i swojego obrazu własnej osoby w pierwszych dwóch zwrotkach serwuje uniwersalny fragment: "How can we go forward when we don't know which way we're facing?" (jak możemy podążać do przodu, skoro nawet nie wiemy, w którą zmierzamy stronę?). W kontekście emocjonalnego ubóstwa poprzedniej płyty to wyjątkowo szczere pytanie, będące odwołaniem do "Revolution", zmusza nas do zastanowienia się nad poważniejszą kwestią: jak pogodzić osobisty brak zaangażowania z taką elokwencją? Powiązania między "How Do You Sleep?" i "How?" wykraczają poza jedno wspólne słowo i znak zapytania. Artystyczny dar Lennona - jego szaleńcze współczucie, jego gigantyczne lęki - pozwala mu za pomocą oszczędnej partii wokalnej połączyć wątek osobisty z politycznym. To wystarcza, aby odciągnąć uwagę od "niewidzialnych" smyczków.
Lennon rezygnuje z chełpliwości i przesuwa się ku fałszywie brzmiącemu urokowi. Refren mówi o przerażająco niewinnych przyjemnościach, a kiedy Lennon przeciąga dźwięki przy powtórzeniach - "My love...will...turn...you...on..." - wspina się na poziom ckliwego sentymentalizmu, na którego dźwięk zarumieniłby się sam McCartney. Znikająca w ostatnich dźwiękach albumu harmonijka Johna brzmi niemal radośnie i beztrosko, jak w "Little Child" z 1963 i "I Should Have Known Better" z 1964 roku. Nawet jeśli niektórzy fani nie darzyli sympatią Ono, Lennon uwiecznił jej imię w piosence, której urokowi nie dało się oprzeć.
W wypromowaniu albumu "Imagine", który trafił na rynek na początku początku października 1971 roku, istotnie pomógł wydany niewiele wcześniej album "Fly" Yoko Ono. Krytycy po obu stronach Atlantyku wychwalali powrót Lennona i popową odwagę byłego Beatlesa. Po kilku tygodniach tytułowy singiel zdominował listy przebojów, docierając do miejsca numer 3 (ustępując "Maggie May" Roda Stewarta i "Gypsys, Tramps & Thieves" Cher). Był to pierwszy przebój Lennona w pierwszej piątce od czasu singla "Instant Karma" (również numer 3) osiemnaście miesięcy wcześniej. Pamiętajmy, że w Wielkiej Brytanii "Imagine" nie ukazało się na singlu. Za życia muzyka!
Album szybko uzyskał status Złotej Płyty w UK i USA, łącząc w sobie, jak napisał brytyjski krytyk Jon Savage, "wszystko, co najlepsze i najgorsze w Lennonie - idealistę i krytykanta przepełnionego słusznym oraz mściwym gniewem"
JOHN: Widzisz, właśnie nagraliśmy album w naszym domowym studiu [w Tittenhurst Park] z George’em [Harrisonem], Jimem Keltnerem, Nickym Hopkinsem, Klausem Voormannem, Jimem Gordonem, z innymi ludźmi w każdym utworze.
Jonathan Cott: Jakie są tytuły piosenek?
JOHN: Jedna będzie zatytułowana Imagine. Yoko jest współautorką jednego z utworów. Należy do najlepszych na tym albumie.
Jonathan Cott: Jaki ma tytuł?
JOHN: Oh My Love. [śpiewa:] „Oh my love, for the first time in my life / My eyes are wide open”. Jest urocza. Mam nadzieję, że ci się spodoba. Yoko zaprojektowała też okładkę. Będzie na niej moja twarz z chmurami zamiast oczu.
-------------Jonathan Cott: Jakie są tytuły piosenek?
JOHN: Jedna będzie zatytułowana Imagine. Yoko jest współautorką jednego z utworów. Należy do najlepszych na tym albumie.
Jonathan Cott: Jaki ma tytuł?
JOHN: Oh My Love. [śpiewa:] „Oh my love, for the first time in my life / My eyes are wide open”. Jest urocza. Mam nadzieję, że ci się spodoba. Yoko zaprojektowała też okładkę. Będzie na niej moja twarz z chmurami zamiast oczu.
JOHN: Mój najnowszy album? Myślę, że jest najlepszy ze wszystkich, jakie dotąd zrobiłem. Pokaże wszystkim. Nie jest to coś bardzo osobistego, jak ostatni album, bo wiesz, nauczyłem się już dużo rzeczy, wiem więcej. Jest lżejszy i lepszy pod każdym względem - czułem się bardzo szczęśliwy. Jest na nim facet o nazwisko George Harrison i robi na nim matkę wszystkich solówek gitarowych. George grał kiedyś w zespole The Bubbles czy jak tam się ten zespół nazywał...
Osiemdziesiąt procent albumu nagrałem tutaj, w Wielkiej Brytanii, w ciągu zaledwie siedmiu dni. Wziąłem wszystko, tutaj zremiskowałem i wziąłem do Ameryki, tak, jak robiono dawniej. Zrobienie więc albumu zajęło mi więc około dziesięciu dni. Więc robię albumy coraz szybciej...
Pierwsze studyjne przymiarki do albumu rozpoczęły się już w połowie lutego 1971, tuż po sesjach do piosenki "Power To The People", która została wydana na singlu w marcu. Producentem był Phil Spector i w czasie tych sesji John zaproponował mu produkcję jego następnego albumu. Studio w rezydencji Johna Tittenhurst zostało ju wykończone i specjalnie przygotowane na przyjęcie większej partii muzyków.
EDDIE VEALE (na zdjęciu obok, pierwszy z lewej): To była bardzo krótka informacja. Od Neila Aspinalla. "Proszę, zbuduj studio dla Johna, tak samo dobre jak Apple"... Zaczęliśmy w sierpniu 1970 roku. Z Johnem, razem rozglądaliśmy się po wszystkich pomieszczeniach, przymierzając się, które z nich będzie najlepsze na studio. Dla większego studia, sprzętu na osiem ścieżek. Przerobiliśmy fotograficzne studio koło kuchni w studio muzyczne i wyburzyliśmy ścianę, aby było więcej miejsca dla kontrolki. Johnowi zależało, żeby wszystko skończyło się w ciągu trzech-czterech miesięcy, ale było zbyt dużo prac budowlanych, poza tym dużo było zawilgoceń i zgnilizny.
Zbudowaliśmy izolację dźwiękową - aby zachować dźwięk - z izolowanym podsufitem pod dachem, który musieliśmy całkowicie odnowić... John coraz więcej czasu spędzał tutaj w Ascot. Powoli uciekał z imperium Beatlesów i bardzo chciał mieć już studio. Tutaj, nie w Londynie. Nie przypominam sobie dnia, w którym by będąc w domu, nie zachodził do mnie i pytał: "Jak idzie? Mogę już wejść?"... Zorientowałem się po jakimś czasie, że zamiast robić rzeczy, które powinienem robić, podłączałem Johnowi mikrofony, podłączałem mu sprzęt by mógł odtwarzać na nim taśmy, słuchałem z nim taśm. Było bardzo fajnie... Pracowali z nami inżynierowie, którzy robili to co chciał John lub Phil Spector. Pracowali wcześniej z The Beatles, więc doskonale wiedzieli o co chodzi Johnowi. To był wspaniały okres.
Na początku John zaczął ze wszystkim eksperymentować, poznawać ścieżki. Ale gdy pojawił się Phil Spector praca ruszyła na dobre. Phil usiadł za konsoletą pierwszego dnia. Od razu wszystko zrozumiał, jak działa cały sprzęt, co wzbudziło mój podziw dla niego. Instynktownie zrozumiał całą skomplikowaną aparaturę.Był bardzo bezpośredni. Oczekiwał, że wszystko będzie działało, gotowe dla niego. Często pytał: "Dlaczego jeszcze tego nie podłączyłeś?" Bardzo podobało mi się jego podejście do produkcji. Lubił wszystko jasne, wyraźne, dobrze ustawione. Gdy wszystko było już nagrane, często maksymalizował dźwięk, co wywoływało grymasy na twarzy Johna. "Mógłbyś trochę go cofnąć, Phil?" - mówił. John był bardzo kompetentnym muzykiem. Bystrym z mnóstwem pomysłów. Mówił co chce osiągnąć. Gdy kończył wyjaśnianie swego stanowiska, wszyscy ruszali do pracy.
JOHN: Mam zespół nazywający się Plastic Ono Band, który oznacza kogokolwiek, kto pojawi się na sesji. Nie chcę być ponownie uwięziony z tą samą grupą muzyków, grających w tym samym brzmieniu. Tylko ci, kogo lubię w danej chwili, lub kto akurat mnie odwiedził. Zawsze mam gotową melodię i słowa. Lubię po prostu grać i tak uczę podstaw swojej piosenki, którą mamy zamiar nagrać.
Przy nagrywaniu poprzedniego albumu skład zespołu Johna był iście spartański. Tym razem oprócz zaufanego Klausa Voormanna John zaprosił między innymi: dwóch gitarzystów z Badfinger (Joey Molland i Tom Evans - pamiętajmy, że Badfinger to odkrycie George'a Harrisona i Apple), klawiszowca Nicky Hopkinsa, saksofonistę grającego przed laty z Buddy'm Hollym Kinga Curtisa oraz ... George Harrisona. John chciał by na sesjach był dostępny także drugi ex-Beatles, Ringo, uczestniczący we wcześniejszych sesjach Plastic Ono Band, jednakże Ringo miał już inne plany.
Wspomniany King Curtis zagrał w utworze "It's So Hard", wg. magazynu Rolling Stone, lepki, bluesowym numerze. Kilkanaście tygodni po nagraniu tej piosenki Cutis został zamordowany (zamordowany 13 sierpnia 1971, pod drzwiami swego mieszkania przez handlarzy narkotyków). Klaus wspomina, że Spector pojawił się dopiero po kilku dniach, gdy wszyscy znali już wstępnie piosenki przeznaczone na album. Phil Spector przybył w trzyczęściowym garniturze i po obserwacji kilku jamów, zapędził wszystkich do pracy. "Był bardzo poważnym, na serio, ponurym człowiekiem" wspominał po latach dawny hamburski przyjaciel The Beatles.
JOHN: Album nagrywaliśmy w naszym studiu w domu. Phil ją produkuje i i Yoko, i jeśli my ani on nie przesadzamy, utrzymujemy balans pomiędzy nami w pracy. Teraz było lepiej niż za pierwszym razem, ponieważ poznaliśmy się już trochę, wiemy jak pracujemy, lepiej się rozumiemy więc i wszystko się lepiej układało. Dlatego też było szybciej. Wszystko w ciągu dziesięciu dni...
EDDIE VEALE (na zdjęciu obok, pierwszy z lewej): To była bardzo krótka informacja. Od Neila Aspinalla. "Proszę, zbuduj studio dla Johna, tak samo dobre jak Apple"... Zaczęliśmy w sierpniu 1970 roku. Z Johnem, razem rozglądaliśmy się po wszystkich pomieszczeniach, przymierzając się, które z nich będzie najlepsze na studio. Dla większego studia, sprzętu na osiem ścieżek. Przerobiliśmy fotograficzne studio koło kuchni w studio muzyczne i wyburzyliśmy ścianę, aby było więcej miejsca dla kontrolki. Johnowi zależało, żeby wszystko skończyło się w ciągu trzech-czterech miesięcy, ale było zbyt dużo prac budowlanych, poza tym dużo było zawilgoceń i zgnilizny.
Zbudowaliśmy izolację dźwiękową - aby zachować dźwięk - z izolowanym podsufitem pod dachem, który musieliśmy całkowicie odnowić... John coraz więcej czasu spędzał tutaj w Ascot. Powoli uciekał z imperium Beatlesów i bardzo chciał mieć już studio. Tutaj, nie w Londynie. Nie przypominam sobie dnia, w którym by będąc w domu, nie zachodził do mnie i pytał: "Jak idzie? Mogę już wejść?"... Zorientowałem się po jakimś czasie, że zamiast robić rzeczy, które powinienem robić, podłączałem Johnowi mikrofony, podłączałem mu sprzęt by mógł odtwarzać na nim taśmy, słuchałem z nim taśm. Było bardzo fajnie... Pracowali z nami inżynierowie, którzy robili to co chciał John lub Phil Spector. Pracowali wcześniej z The Beatles, więc doskonale wiedzieli o co chodzi Johnowi. To był wspaniały okres.
Na początku John zaczął ze wszystkim eksperymentować, poznawać ścieżki. Ale gdy pojawił się Phil Spector praca ruszyła na dobre. Phil usiadł za konsoletą pierwszego dnia. Od razu wszystko zrozumiał, jak działa cały sprzęt, co wzbudziło mój podziw dla niego. Instynktownie zrozumiał całą skomplikowaną aparaturę.Był bardzo bezpośredni. Oczekiwał, że wszystko będzie działało, gotowe dla niego. Często pytał: "Dlaczego jeszcze tego nie podłączyłeś?" Bardzo podobało mi się jego podejście do produkcji. Lubił wszystko jasne, wyraźne, dobrze ustawione. Gdy wszystko było już nagrane, często maksymalizował dźwięk, co wywoływało grymasy na twarzy Johna. "Mógłbyś trochę go cofnąć, Phil?" - mówił. John był bardzo kompetentnym muzykiem. Bystrym z mnóstwem pomysłów. Mówił co chce osiągnąć. Gdy kończył wyjaśnianie swego stanowiska, wszyscy ruszali do pracy.
W tym czasie nie miałem jeszcze wyobrażenia o tym, w co może się
przekształcić album "Imagine". To była podróż Johna. Dopiero na samym
końcu, gdy wszystko usłyszałem, zdałem sobie sprawę jakie to wspaniałe.
Byłem pod ogromny wrażeniem. "Imagine" przypomina mi dobre czasy.
Emocjonalne, pełne wspaniałej współpracy.
Para Lennonów w 1971 o powstawaniu albumu:
YOKO: Phil, John, ja, wszyscy jesteśmy, cała
trójka, silnymi osobowościami, ale w jakiś sposób to nie kolidowało ze
sobą. Wydobywaliśmy z siebie wrażliwość a nie agresję. W muzyce dzieje się wiele delikatnych rzeczy, których nie było wcześniej...
JOHN: Tym razem nam to nie przeszkadzało. Tym razem było szybko, bardzo intensywne, jak podróż... Nie chciałem żadnych tybetańskich cymbałków, wolałem zwykłe talerze. W każdym nagraniu lubię korzystać z różnych osób, ale tak by nie zakłócało to całości. Na perkusji grają Jim Gordon, Alan White, Jim Keltner i są fantastyczni. Chciałem wykorzystać Ringo ale kręcił coś w Hiszpanii. George ma tutaj dobrych pięć czy sześć utworów. Yoko ma nad wszystkim nadzór.Nicky Hopkins. Fantastyczny facet. Dzięki niemu utwór wznosi się. Mieliśmy Johna Barhama, dobrego klawiszowca, który grał w kilku rzeczach z George Harrisonem. Nawet Mike Pinder z Moody Blues gra w jednym numerze na tamburynie. Są gitarzyści rytmiczni z Badfinger. Inni skądś tam. Zapomniałem wspomnieć o Klausie Voormannie. Jest na każdym nagraniu. Na saksofonie jest King Curtis. W Ameryce dodałem skrzypce. Użyłem muzyków z New York Philharmonic Orchestra. Starałem się zdobyć najlepszych muzyków. Nazwaliśmy ich The Flux Fiddlers
YOKO: George był bardzo biegły technicznie. Z całej czwórki [The Beatles] miał w sobie najwięcej poczucia zmysłowości. W muzyce rock and rollowej nie potrzebujesz tego tak bardzo - idziesz w muzyce bardziej na "czucie". Oczywiście George o tym wiedział. Zagrał na albumie w utworach miłosnych wszystkie subtelne style - od delikatności i subtelności w "Oh My Love", do stylu country w "Crippled Inside", no i te jego niesamowite solo w "How Do You Sleep" - na wszystkich wykorzystał swój wspaniały talent, z ogromną dawką duszy.
YOKO: George był bardzo biegły technicznie. Z całej czwórki [The Beatles] miał w sobie najwięcej poczucia zmysłowości. W muzyce rock and rollowej nie potrzebujesz tego tak bardzo - idziesz w muzyce bardziej na "czucie". Oczywiście George o tym wiedział. Zagrał na albumie w utworach miłosnych wszystkie subtelne style - od delikatności i subtelności w "Oh My Love", do stylu country w "Crippled Inside", no i te jego niesamowite solo w "How Do You Sleep" - na wszystkich wykorzystał swój wspaniały talent, z ogromną dawką duszy.
JOHN: Mam zespół nazywający się Plastic Ono Band, który oznacza kogokolwiek, kto pojawi się na sesji. Nie chcę być ponownie uwięziony z tą samą grupą muzyków, grających w tym samym brzmieniu. Tylko ci, kogo lubię w danej chwili, lub kto akurat mnie odwiedził. Zawsze mam gotową melodię i słowa. Lubię po prostu grać i tak uczę podstaw swojej piosenki, którą mamy zamiar nagrać.
Przy nagrywaniu poprzedniego albumu skład zespołu Johna był iście spartański. Tym razem oprócz zaufanego Klausa Voormanna John zaprosił między innymi: dwóch gitarzystów z Badfinger (Joey Molland i Tom Evans - pamiętajmy, że Badfinger to odkrycie George'a Harrisona i Apple), klawiszowca Nicky Hopkinsa, saksofonistę grającego przed laty z Buddy'm Hollym Kinga Curtisa oraz ... George Harrisona. John chciał by na sesjach był dostępny także drugi ex-Beatles, Ringo, uczestniczący we wcześniejszych sesjach Plastic Ono Band, jednakże Ringo miał już inne plany.
Wspomniany King Curtis zagrał w utworze "It's So Hard", wg. magazynu Rolling Stone, lepki, bluesowym numerze. Kilkanaście tygodni po nagraniu tej piosenki Cutis został zamordowany (zamordowany 13 sierpnia 1971, pod drzwiami swego mieszkania przez handlarzy narkotyków). Klaus wspomina, że Spector pojawił się dopiero po kilku dniach, gdy wszyscy znali już wstępnie piosenki przeznaczone na album. Phil Spector przybył w trzyczęściowym garniturze i po obserwacji kilku jamów, zapędził wszystkich do pracy. "Był bardzo poważnym, na serio, ponurym człowiekiem" wspominał po latach dawny hamburski przyjaciel The Beatles.
JOHN: Album nagrywaliśmy w naszym studiu w domu. Phil ją produkuje i i Yoko, i jeśli my ani on nie przesadzamy, utrzymujemy balans pomiędzy nami w pracy. Teraz było lepiej niż za pierwszym razem, ponieważ poznaliśmy się już trochę, wiemy jak pracujemy, lepiej się rozumiemy więc i wszystko się lepiej układało. Dlatego też było szybciej. Wszystko w ciągu dziesięciu dni...
Sesja nagraniowa albumu została sfilmowana jako część wizualnego pamiętnika, który John i Yoko nagrywali od kilku miesięcy. Kolorowy materiał, nakręcony w studio oraz na terenie posiadłości, pokazuje całkowicie odmienionych parę Lennonów, zupełnie niepodobnych do dwójki zarośniętych ludzi, którzy pół roku wcześniej niewiele się od siebie różnili.
Wybrane fragmenty z "Lennona" Philipa Normana:
Kiedy nowe nagrania zaczęły przybierać konkretne kształty, Klaus Voormann zauważył w nich ledwie cień podobieństwa do utworów "ześwirowanego Johna", który rok wcześniej wyciem starał się wyrzucić z siebie nieszczęście i złość minionych lat. Lennon sprawiał wrażenie szczęśliwego, zrelaksowanego i jak każdy, kto kończy terapię, był gotów publicznie wyznać, w jakim strasznym był stanie.
"Jelaous Guy" (więcej o piosence tutaj) był pełnym żalu wyznaniem, na temat przypadłości, na jaką cierpiał od czasów pierwszego spotkania z Cynthią, i kryjącej się za tą cechą niskiej samooceny: Czułem niepewność... że możesz mnie już nie kochać...Cały drżałem wewnątrz...Łykałem swój ból... Po prostu jestem zazdrośnikiem.
W "Oh Yoko!" wyznawał swoją ciągłą potrzebę bycia zapewnianym o jej bliskości, a utwór został nagrany w zaraźliwie wesołym stylu country and western, z tryskającą energią solówką na harmonijce.
Dan Richter (fotograf, asystent Johna): Yoko miała niezwykle pozytywny wpływ na cały album. Nie siedziała tylko w tle, od czasu do czasu coś tam sobie wyjąc. Potrafiła czytać i pisać nuty, i jeśli wystąpił jakiś problem, powiedzmy harmoniczny, Yoko znajdowała rozwiązanie.
Tu i tam spod czekoladowej polewy wyzierał zjełczały środek. Na przykład dziarski, nieco prostacki, kowbojski numer "Crippled Inside"(clip wyżej), spowolnione, oskarżycielskie "I Don't Want To Be A Soldier" to rock and roll z gitarą basową à la Link Link Wray i pogłębionym przez pogłos "We-ell", które śmiało mógłby zaśpiewać Gene Vincent w "Be-Bop-A-Lula".
"Gimme Some Truth" w stylu nagrania z broadwayowskiego show wykpiwało "neurotycznych", "psychotycznych", "świnio-głowych polityków" i wymieniało nawet amerykańskiego prezydenta Richarda Nixona pod powszechnie znanym pseudonimem "Tricky Dicky". W jednym utworze nie potrafił nawet ukryć swego przesłania pod warstwą aranżacji czy słodkich słów. "How Do You Sleep?" Było odpowiedzią przeznaczoną dla Paula McCartney'a...
PAUL: Wizerunek Johna jest teraz bardzo szczery i otwarty. Jest w porządku. Podoba mi się teraz jego nowy album "Imagine", ale nie lubiłem jego poprzednich. "Imagine" jest takie jakie naprawdę lubi sam John. Na innych jego albumach, jak dla mnie, za dużo było polityki. Wiesz, haha, ja naprawdę ich słucham, bo może uda mi się wykorzystać z nich jakiś pomysł... "How Do You Sleep?" Jest głupie... Napisał, że jedyną rzecżą, która napisałem było "Yesterday". On sam wiem, ze to nieprawda.
JOHN: Tutaj wcale nie
chodzi o Paula, a o mnie samego. Tak naprawdę to sam siebie atakuję.
Ale żałuję tych skojarzeń, choć czego tutaj żałować ?
Poradził sobie z tym. Jednyną ważną rzeczą w tym wszystkim jest
to, jak on i ja czujemy te rzeczy, a nie pisarz czy ich komentator. I
on i ja czujemy się ok.[o piosence "How Do You Sleep"]
Ciekawostką jest fakt, że "Imagine" stała się pierwszą długogrającą płytą, LP, albumem, którą firma Apple (należąca do wszystkich Beatlesów) wydała również w systemie kwadrofonicznym, a więc z dźwiękiem na cztery kanały. Indeks: Q4PAS 10004). Wydawnictwo, jak wszystkie kwadrofoniczne albumy w tamtych czasach, nie znalazło wielu nabywców. By cieszyć się całym urokiem dźwięku trzeba było mieć specjalne wzmacniacze i zestaw czterech głośników. Pierwsze egzemplarze wytłoczono jeszcze w 1971 roku, ale ogólnie dostępny w sklepach album stał się dopiero w 1972 roku. Dzisiaj ta płyta to rarytas dla kolekcjonerów.
26 maja 1987 "Imagine" ukazało się w wersji CD. Z identycznym zestawem piosenek, bez dodanych bonusów, co robi się zwyczajowo dzisiaj. Również tylko z oryginalnym zestawem nagrań 14 lutego 2000 roku ukazało się cyfrowo zremasterowane w studiach Abbey Road - pod nadzorem samej Yoko Ono - kolejne wydanie albumu.
Super text. Fan tego bloga
OdpowiedzUsuń