___________
Cynthia Lennon - wspomnienia (vol.1)
Cynthia Lennon - wspomnienia (vol. 2)
Julian Lennon: Na początku było „Hey Jules”, ale nie pasowało to rytmicznie. „Hey Jude” było lepszą interpretacją. Paul napisał to, aby pocieszyć mamę, a także mnie. To piękne uczucie, bez dwóch zdań, i jestem bardzo wdzięczny — ale też mnie to wkurzyło. Uwielbiam fakt, że napisał piosenkę o mnie i dla mamy, ale w zależności od tego, po której stronie łóżka się obudzisz i gdzie jej słuchasz, może być to coś dobrego lub nieco frustrującego. Ale w głębi serca nie mogę powiedzieć o tym złego słowa. Teksty są aktualne nawet teraz. Dotyczą ulepszania życia i zdejmowania ciężaru z moich barków, szczególnie na ścieżce, którą podążałem jako muzyk — podążając za tatą. To jak, co ty, szalony? Dlaczego to zrobiłeś? Wybrałem najtrudniejszą drogę znaną ludzkości, ale dlatego po trzydziestu latach tworzenia muzyki poczułem, że nadszedł czas, aby podążać za innymi marzeniami, które miałem. Fotografia i wiele innych rzeczy. Muzyka zawsze będzie w mojej krwi i to częściowo dzięki tacie, a częściowo dzięki Beatlesom, szczególnie po obejrzeniu "Get Back". Sean nie chciał iść na premierę "Get Back". Czuł przytłaczającą presję. A ja także nie chciałam specjalnie iść. Ale powiedział, że czuje się zobowiązany, więc ponieważ tak bardzo go kocham, powiedziałam: Słuchaj, jadę z tobą. Razem stawimy czoła demonom. I to jest zabawne, ponieważ zawsze, szczególnie w prasie brytyjskiej, było „Lennon Sons Feuding” (kłótnia synów Lennona), to i tamto.
Esquire: Jaka była pierwsza piosenka, którą pamiętasz?
Julian Lennon: "Whiter Shade of Pale" [przebój Procol Harum]. Miałem chyba trzy lata. Pamiętam, jak w to wszedłem, trochę mi się to podobało. Piosenki przenoszą cię z powrotem do tamtych czasów i miejsc. To prawda w przypadku „Hey Jude”. Dziwne jest to, że publiczność czasami uważa, że cytując mi „Hey Jude” jest to urocze, ale nie sądzę, żeby zdawali sobie sprawę, że za tym, co się stało, kryje się wiele bólu. Za każdym razem, gdy to cytujesz, przypomina mi to o tym, jak moja matka była oddzielona od mojego ojca, o utraconej miłości, o tym, że rzadko go widywałem. Widziałem go może kilka razy, zanim umarł. Wiele osób nie do końca rozumie, jak intensywne, emocjonalne i osobiste to jest. To nie jest po prostu "podnieś się, otrzep i bądź szczęśliwy". Jest głęboki ból emocjonalny. Mogę to celebrować — ale to też coś, co zawsze będzie dla mnie mroczne. To nie jest stan, w którym przebaczenie ma znaczenie. To był po prostu czas i miejsce w moim życiu, w którym działy się różne rzeczy. Kto wie, czy sobie z tym poradziłem? Może nie. Czy muszę iść na terapię? Nie, myślę, że życie jest wystarczającą terapią. Więc to dziwne.
Esquire: Więc wróciła do domu?
Julian Lennon: Byłem wtedy w domu z ojczymem, za którym nie przepadałem. Powiedziała mu: „Nie mów Julianowi, dopóki nie wrócę do domu. Pozwól mi mu powiedzieć”. Problem polegał na tym, że kiedy schodziłem po schodach — miałem sypialnię na poddaszu, a jej sypialnia wychodziła na ulicę poniżej, na miasto, w którym byliśmy, i zobaczyłem setki fotografów, więc pomyślałem: OK, coś jest nie tak. Miałem wtedy 17 lat.
Esquire: Czy „Hey Jude” zmieniło się dla ciebie po tym?
Julian Lennon: Początkowo myślałem, że koncepcja piosenki dotyczyła mamy. Ale potem dotarło do mnie, z czym do cholery będę musiał się zmierzyć później w życiu. [Paul] nie mylił się w całym tym gównianym życiu, przez które przeszedłem. Nie było to łatwe w żaden sposób, kształcie czy formie. Zawsze starałem się być odważny, ale to było traumatyczne życie. Bez wątpienia. Przepracowałem wszystkie te epizody i traumy. Myślę, że to jest ratunek w starzeniu się — chociaż nienawidzę nawet używania słowa stary. Wiek nic dla mnie nie znaczy. Wiek, dla mnie, dopóki jesteś w miarę zdrowy i przy zdrowych zmysłach, to mądrość i doświadczenie oraz to, jak rzeczy odnoszą się do ciebie teraz i co jest teraz ważne w życiu. "Hey Jude" prawdopodobnie ma dla mnie teraz większe znaczenie niż kiedykolwiek.
Esquire: Niektóre z najlepszych dzieł sztuki powstają z bólu i traumy. Twoja fotografia jest niezwykła, a każde zdjęcie, które robisz, muszę przyznać, pochodzi z całego życia doświadczeń, które są obecne w każdym ujęciu.
Esquire: Porozmawiajmy o nowej płycie, "Jude".
Julian Lennon: Chcesz porozmawiać o pogodzeniu się z samym sobą i życiem emocjonalnie i muzycznie? Na okładce jest moje zdjęcie w wieku siedmiu lub ośmiu lat, kiedy zacząłem naprawdę stawać się Jude. A teraz jestem w miejscu, w którym prawdopodobnie czuję się bardziej komfortowo będąc sobą, cokolwiek to znaczy. Większość z tego doszła do skutku z powodu izolacji, którą czułem, i konieczności poznania siebie bardziej niż kiedykolwiek, podczas covidu. Kiedy byłem tylko ja. Byłem wszystkim, co miałem. I tak patrzysz na siebie w lustrze i stawiasz czoła każdemu demonowi, którego kiedykolwiek miałeś, i albo znajdziesz ciemną plamę, w której możesz się ukryć, albo zbadasz wszystkie te ścieżki — bądź w końcu tym, kim chcesz być, przestań się bać. To znowu wiąże się z „Hey Jude”. Więc naprawdę zrobiłem obrót o 360. Kiedy wytwórnia zapytała: „Masz tytuł?”, powiedziałam: „Tak”. Powiedziałam im i wszyscy zareagowali tak samo: „Och, wow”. Okej. Więc to nie jest po prostu wyskakujące okienko. To dobre, bo chodzi o to, żeby pozbyć się wszystkiego, co ciężkie i powiedzieć: „Wiesz co? To wszystko było nauką, ale było warto”. Jakkolwiek trudne by to nie było, było warte harówki, bólu i smutku. Chciałbyś, żeby niektóre rzeczy były inne, ale tych rzeczy nie możesz zmienić. Więc nie ma sensu żyć przeszłością w żaden sposób. Nie ma sensu. Po prostu weź to, co masz, całe dobro, mądrość, której doświadczyłeś i się nauczyłeś, i spróbuj być szczęśliwy. To wszystko, co teraz robię. Wiem, że to może trochę samolubne, ale lubię być szczęśliwy tak bardzo, jak to możliwe i lubię się upewnić, że moi przyjaciele i ludzie, których kocham, są szczęśliwi. Musisz szanować wszystko, a w zamian rzeczy będą szanować ciebie — planeta będzie cię szanować. Więc to jedna wielka kula miłości. Czy ośmielę się to powiedzieć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz