WRZESIEŃ 1969 - John ogłasza odejście. POB w Toronto. Premiera"Abbey Road"



1 września - po występie na festiwalu na wyspie Wight, Bob Dylan na zaproszenie Lennonów przybywa (wynajętym przez firmę Apple helikopterem) do ich posiadłości Tiitenhurst Park (w Sunningdale, niedaleko Ascot, Berkshire - na zdjęciu obok czwórka Beatlesów w czasie ostatniej swojej sesji zdjęciowej właśnie na terenie posiadłości Johna i Yoko). Prócz Lennonów jest także obecny George Harrison. To ostatnie spotkanie Johna z amerykańskim bardem. Spotkanie było bardzo chaotyczne i raczej nieudane. Pomimo faktu, że przyleciał do Lennonów by się zrelaksować, to odmówił Beatlesowi udziału w sesji nagraniowej. Z pewnością było to nieuprzejme. Owe nieudane spotkanie gigantów muzyki najlepiej obrazują zdawkowe słowa Lennona.
JOHN: Przyjechał do naszego domu z George'm po Wyspie Wight. Wtedy gdy napisałem "Cold Turkey". Próbowałem namówić go do nagrywania. Akurat przygotowaliśmy fortepian by nagrać proste demo "Cold Turkey", ale jego żona była w ciąży, czy coś w tym stylu więc odjechali. 


5 września - Wreszcie koniec biznesowych negocjacji Allena Kleina - w imieniu The Beatles - z EMI Records (pozostały te z Capitolem, kolejnych kontraktów do renegocjacji The Beatles mieli całe mnóstwo). Menadżerowi udaje się na nowo wynegocjować w kontrakcie nowe stawki dla zespołu za swoje płyty sprzedawane na terenie USA, Kanady i Meksyku. Do 1972 roku za każdy sprzedany na tym terenie album The Beatles mają otrzymywać 58 centów. Po 1972 aż 72. Kontrakt wymaga by do 1976 roku zespół nagrywał co najmniej dwa albumy rocznie. Dla przypomnienia: w pierwszym kontrakcie EMI The Beatles od każdego albumu otrzymywali tylko 6 centów, od 1966 roku 39. John oznajmił wszystkim, że Klein spisuje się znakomicie. Niespecjalnie robi to wrażenie na Paulu.

6 września - Singiel Johna (pod szyldem Plastic Ono Band), "Give Peace A Chance" po raz 9-ty i ostatni na listach Billboardfu (w tym dniu #28).
8 września - Ringo tego dnia zostaje na obserwacje w londyńskim Middlesex Hospital. Szpital opuszcza trzy dni później.


11 września - w studiu nr 3 producent Malcolm Davies wraz z Tony Clarkiem i Chrisem Blairem, inżynierami dźwięku miksują na prośbę Johna stare nagranie zespołu do wersji  stereo, nagraną w czasie sesji 14 sierpnia 1968 roku (piosenkę "What's The New Mary Jane", napisaną w Indiach 1968 - na bazie podejścia nr 4). Ponieważ piosenkę nagraną  przez  Lennona  jako  potencjalny singiel Beatlesów, odrzucili Paul, Ringo i biorący udział w jej nagraniu George), John postanowił rozważyć wydanie jej pod szyldem Plastic Ono Band. Z tego powodu poprosił wspomnianą ekipę EMI o zgranie mu wspomnianej piosenki do wersji stereo, którą wziął ze sobą do domu by jej posłuchać, przypomnieć sobie i ewentualnie dalej nad nią popracować. Piosenkę “What’s the New Mary Jane” możemy znaleźć na tzw. płytce "Esher demos", wcześniej na bootlegach, od 2018  oficjalnie na wydanej z okazji 50-tej rocznicy premiery Białego Albumu.



13 września - Plastic Ono Band wyruszają do Toronto na Rock And Roll Festival (Varsity Stadium). Johna zaprasza dzień wcześniej promotor i organizator festiwalu John Brower. Sprzedaż biletów idzie kulawo i potrzebuje on głośnego nazwiska. Johnowi telefonicznie oferuje bilety lotnicze pierwszej klasy dla jego ekipy. Szybko załatwia wizy i dokumenty wjazdowe do Kanady.

John Bower: Opowiedziałem mu o wykonawcach, którzy mają zagrać na scenie. Powiedział, że nie przyjedzie na imprezę, jeśli nie będzie mógł zagrać. Spytałem: Masz na myśli The Beatles? Nie, nie - odparł. - Mam na myśli siebie i Yoko. Będzie z nami zespół. Na to odparłem, że znajdziemy dla niego miejsce w czasie koncertu. To było szalone, ponieważ wtedy wydawało się, że koncertu nie będzie. Gdy miał już kończyć rozmowę, powiedziałem, że nie możemy mu zapłacić, ale zapłacę za bilety pierwszej klasy i znajdziemy dla niego jakieś miłe miejsce. Usłyszałem: W porządku, nie ma problemu. To było jak sen... Było trochę kłopotów. Nie chciano na lotnisku wpuścić do Kanady Yoko, bo nie miała aktualnych badań lekarskich... Nikt nie chciał mi wierzyć, że załatwiłem Johna Lennona. Jeszcze z Claptonem!... Wszędzie, w radiu, prasie cytowano słowa Johna o tym jak się cieszy, że zagra na naszym wspaniałym festiwalu oraz, że to będzie pierwszy koncert Plastic Ono Band. Ludzie wariowali, żeby zdobyć bilety... John zaznaczył, że nie chce by przedstawiono go jako "John Lennon z The Beatles, czy Eric Clapton z The Cream", ale tylko Plastic Ono Band... Muszę przyznać, że sporo ludzi pojawiło się nie dla Johna ale dla Jima Morrisona z The Doors, choć nie pamiętam, czy Door ostatecznie wystąpili...Po Johnie i Yoko widać było, że są ćpunami...
Klaus Voormann (gitara basowa), Alan White (perkusja), Yoko, John, Eric Clapton (gitara). Plastic Ono Band 1969.
JOHN: Miałem telefon w piątek wieczorem. O festiwalu w Toronto, na którym ma być 100 000 widzów, w tym Chuck, Bo Didley, Jerry Lee na scenie i inni wielcy, żyjący rockmani. Jako uzupełnienie The Doors. Zapraszali nas jak parę królewską. Jako gości honorowych a nie wykonawców. Ale tego już nie dosłyszałem.  Odpowiedziałem mu po prostu: Daj mi trochę czasu na zebranie zespołu. I następnego poranka byliśmy już w drodze...
To stało się bardzo szybko. Zebrałem zespół. Nie było żadnej dyskusji. To nie był show z przygotowanym zestawem piosenek, jak robiłem to z The Beatles, podczas którego gra się te same numery, jak "I Want To Hold Your Hand". Takie granie trwało ok. 20 minut. Nikt nas nie słuchał, wszyscy się wydzierali, a wzmacniacze były wielkości orzechów. To był bardziej spektakl niż rock and roll...

Panowało niebywałe wrzenie. Nigdy w życiu nie czułem się tak dobrze. Wszyscy z nami podskakiwali, robiąc znak pokoju, bo znali większość numerów. Zagraliśmy kawałek "Cold Turkey", który wcześniej nie graliśmy i to się szalenie podobało. Zaproponowałem "Cold Turkey" The Beatles, ale nie byli gotowi nagrać go jako singiel, więc zaproponowałem go Plastic Ono Band.

JOHN: Zagramy dla was te utwory, które znamy,
 bo nigdy wcześniej nie graliśmy ze sobą. Oto one i powodzenia.


Wielki Eric Clapton nie był jednakże pierwszym wyborem Johna.
GEORGE: Kiedy we wrześniu Plastic Ono Band polecieli do Toronto to John wcześniej poprosił mnie był dołączył do jego zespołu, ale nie zrobiłem tego.   Nie chciałem być w żadnym awangardowym zespole a wiedziałem, że tak będzie w tym przypadku. Powiedział, że ma już Klausa Voormanna oraz Alana White'a na perkusji. Przez ostatnich kilka lat The Beatles produkowaliśmy płyty innych artystów więc znaliśmy mnóstwo różnych ludzi, perkusistów, gitarzystów basowych i innych muzyków. Więc zebrać zespół było stosunkowo łatwym zadaniem. Chciał bym zagrał na gitarze. Ostatecznie wziął Erica Claptona - przeprowadzali ze sobą próby w czasie lotu samolotem. 

Koncert zostaje sfilmowany oraz nagrywany. Na scenie Lennonom towarzyszą Eric Clapton, Klaus Voormann i Alan White. Z wydarzenia Apple stworzy oraz ekspresowo wyda (12 grudnia 1969) album zatytułowany "The Plastic Ono Band - Live Peace in Toronto 1969" . 



18 września - Paul bierze udział w nagraniu piosenki "Rock of Ages" (stronie B) singla "Come And Get It" zespołu Badfinger. Paul spiewa w chórkach i gra na fortepianie.

 19 września - Associated Television (ATV) Lew Grade'a nabywa 50$ udziałów w firmie Northern Songs Ltd (od 1963 prawa do piosenek Johna i Paula, niektórych George'a, właścicielem większości akcji był Dick James i spadkobiercy Briana Epsteina; w kwietniu 1969 Beatlesi posiadali 27% akcji Northern Songs). Ostatecznie ATV będzie posiadać aż 54% procent.  W czasie rozważań pomiędzy Johnem i Paulem co robić wobec zaistniałej sytuacji, tego drugiego reprezentuje nie Klein, ale teść muzyka, Lee Eastman. John cały czas ma żal do przyjaciela, że ten wcześniej kupował akcje Northern Songs bez porozumienia z nim (Paul po cichu zlecił to zadanie Peterowi Brownowi, chciał by skupował wszystkie akcje, które będą dostępne na rynku). Gdy Klein poinformował o tym Johna, ten wpadł w szał i wrzeszczał "o pierwszej takiej sytuacji między nimi, by jeden starał się przechytrzyć drugiego". Paul tłumaczył się w bardzo kulawy sposób: "Miałem ich trochę, chciałem mieć więcej". Ta, wkrótce ostra rywalizacja pomiędzy nimi zaprzepaściła szansę obu muzyków na kontrolowanie udziałów w Northern Songs. Wszystkie piosenki, które razem pisali miały się stać własnością obcych ludzi. W firmie Apple zaczęło się źle dziać. Gdy Paul dzwonił do Kleina, ten często zbywał go poprzez sekretarkę, że nie może teraz rozmawiać bo jest bardzo zajęty. To oczywiście nie wpływało pozytywnie na Paula. 
Klein wcześniej próbował namówić Capitol i EMI by pomogły Beatlesom wykupić całe Northern Songs, ale negocjacje zniszczył John, stwierdzając, "że nie ma zamiaru słuchać pieprzenia w garniturach, siedzących na swoich grubych tyłkach i żerujących na The Beatles". Między innymi i o tym śpiewa Paul w "You Never Give Me Your Money". Przedstawiciele koncernów muzycznych opuścili rokowania. Sami Beatlesi nie mieli wystarczającej ilości pieniędzy by konkurować z Grade'm.  W tym samym miesiącu firma Maclen (firma powołana tylko przez Johna i Paula do ochrony praw do własnych piosenek, na które "łapy" nie położył James) wnosi sprawę do sądu o audyt (pomysł Kleina) i sprawdzenie wszelkich umów licencyjnych będących w posiadaniu Northern Songs.

20.09.1969. Studio Apple (Saville Row 3). Yoko, John, Klein, Paul i Ringo.

20 września - dzień później John wkurzony oznajmia, że opuszcza The Beatles. Jego obwieszczenie nigdy nie dotarło do mediów z powodu negocjacji zespołu z EMI w sprawie nowego kontraktu i wysokości tantiem za sprzedawane płyty. Co na to Philip Norman w biografii Johna:
Tego dnia Klein zwołał w sali konferencyjnej Apple, żeby oficjalnie podpisać kontrakt z Capitolem. Fakt, że po raz pierwszy od trzech miesięcy w budynku pojawił się Paul, oznaczał, że John miał wszystkich Beatlesów w jednym miejscu, więc mógł  im ogłosić swoją rewelację. Nie zrobił tego jednak w swoich pierwszych słowach. na początek ograniczył się jedynie do ogólnych utyskiwań  na dominację Paula w zespole, trwającą od czasów albumu "Magical Mystery Tour". Nic tam nie napisałem oprócz 'Walrusa'... A ty miałeś już pięć czy sześć kawałków, więc pomyślałem, "Pierdolę to! Nie będę się ścigał!" W jego głosie było słychać raczej ból niż oskarżenie. - Więc starałem się, no wiesz, i pomyślałem, że nie obchodzi mnie, czy jestem tam obecny, czy nie. Przekonywałem się, że nie ma to znaczenia, więc, skoro nie prosiliście mnie, żebym zaistniał na płycie, skoro wszyscy trzej nie mówiliście: "Napisz jakieś kawałki, bo podoba nam się to co robisz", przez jakiś czas nie miałem zamiaru o to walczyć. John w dalszej części rozgrzewał się, przy całkowicie zaskoczonych słuchaczach, choć wciąż sprawiał wrażenie zranionego, a nie złego. Oskarżył Paula o to, że zawsze go przyćmiewał, nie tylko pisząc więcej piosenek, ale zawłaszczając również dla siebie lwią część czasu studia. Na razie nie przypominało to jednak kłótni, a raczej wylewanie żalów podczas terapii małżeńskiej. Zaskoczony i sam nieco dotknięty Paul potwierdził, że na ostatnich albumach może faktycznie nieco "urósł w siłę", ale wytknął mu, że zazwyczaj, kiedy wchodzili do studia nagrać płytę, John miał tylko kilka utworów. Lennon przyznał, że głównym tego czynnikiem była jego rezygnacja: Nie było sensu ich dostarczać. Nie miałem energii, żeby pisać i jednocześnie walczyć, aby znalazło się dla nich miejsce na płycie.  
Gdy wszystkie karty zostały wyłożone na stole w sali konferencyjnej Apple, John zaatakował uprawianie przez Paula - jak to określił - "muzyki dla babć", czyli słodkie, melodyjne szlagiery dla całej rodziny, które - trzeba to stwierdzić - Beatlesi mieli w swoim repertuarze także za czasów Cavern... Zarzucił też Paulowi, że - podobnie jak on sam - był współwinnym lekceważenia George'a... 

   Wciąż jednak nikt poza Kleinem nie wiedział, do czego to miało prowadzić. Paul był za tym, żeby zakopać topór wojenny i ciągnąć wszystko dalej, przekonany, że od tej pory wszystko się ułoży, że są w stanie uwolnić sie od bilansów i polityki firmoweh, i wrócić do miejsca, które - błagał, że John i George o tym pamietali - nie zawsze przecież wydawało im się takie straszne. - Kiedy wchodzimy do studia, nawet w najgorszy dzień, ja wciąż gram na basie, Ringo wciąż bębni, wciąż to czujemy, sami wiecie...
Dla johna był to ostateczny sygnał do spuszczenia bomby.
- Nawet mi nie powiedział, że ma zamiar to zrobić - wspomina Yoko. - Paul mówił: "Może byśmy zabrali się za to w ten albo inny sposób..." A John na to: "Zdaje się, że nie rozumiesz, zespołu nie ma. Odchodzę".
- Ja założyłem zespół, ja go rozwiązałem. To bardzo proste - wspominał poten John. - Kiedy w końcu zdobyłem się na odwagę, żeby im to powiedzieć... zrozumieli, że w odróżnieniu od wcześniejszych gróźb Ringo czy george'a, ja wcale nie żartowałem. Muszę jednak powiedzieć, że czuję się winny za to, że tak niespodziewanie ich tym uraczyłem. W końcu ja miałem Yoko, a oni mieli tylko siebie.


JOHN: Wiedziałem o tym przed wyjazdem do Toronto. Powiedziałem Allenowi, że odchodzę. Powiedziałem, że odchodzę Ericowi Claptonowi i Klausowi, dodając, że chciałbym ich wykorzystać w zespole. Nie podjąłem decyzji, jak to zrobić - czy mam mieć stały zespół, czy inaczej? Potem pomyślałem, "Kurwa, nie wpakuję się znowu w układ z jakimiś ludźmi, bez względu na to, kim by byli". Powiedziałem o tym sobie i tym, którzy byli obok w czasie lotu do Toronto. Allen poleciał ze mną i jemu też powiedziałem, że już koniec. Po powrocie było kilka spotkań i Allen powiedział: "Spróbujmy uspokoić sytuację", bo było dużo do zrobienia w sprawie naszych interesów i ogłaszanie tego wtedy byłoby niewskazane.
RINGO:
Po debiucie Plastic Ono Band w Toronto mieliśmy spotkanie przy Saville Row, na którym John wreszcie wyłożył karty na stół. Powiedział: "Chłopaki, to by było na tyle. Zakończmy to". Wszyscy się zgodziliśmy. Chociaż powiedziałem "tak", bo to się kończyło (nie da się tego utrzymać, jeśli się ma do czynienia z takim podejściem), to nie wiem, czy ja mógłbym powiedzieć, "Skończmy to". Prawdopodobnie to by się tak ciągnęło jeszcze przez parę lat. Kiedy wszyscy spotkaliśmy się w biurze, wiedzieliśmy, że jest nam dobrze. Nie było milczenia i wcale ze sobą nie walczyliśmy. Było tak, jakby w pokoju pojawiła się myśl, i każdy powiedział, co powiedział. John nie uważał, że powinniśmy "odejść", tylko, że powinniśmy rozwiązać zespół. To nie było w stylu: "Ja odchodzę, ty odchodzisz..." Raczej "No, po wszystkim! Mam już wszystkiego dosyć. Chcę to zrobić..." Gdyby to wydarzyło się w 1965 czy 1967 roku, byłby ogromny szok. Teraz to było w stylu, "Załatwmy wreszcie ten rozwód". John był zawsze najbardziej bezpośredni, gdy trzeba było nazwać rzeczy po imieniu.
Pod Apple: Paul, Ringo, Allen Klein
JOHN: Potem rozmawialiśmy o czymś w biurze z Paulem i on powiedział, by może coś zrobić, a ja na to wszystko odpowiadałem, "nie, nie, nie". Doszło do tego, że wreszcie ja miałem coś powiedzieć. Paul zapytał: "Co przez to rozumiesz?" Ja na to: "To znaczy, że zespół się skończył. Odchodzę! " 
PAUL: Muszę  przyznać, że wiedzieliśmy, iż to w którymś momencie nastąpi, z powodu jego bardzo emocjonalnego związku z Yoko. John musiał znaleźć trochę przestrzeni na swoje sprawy z Yoko. Ktoś taki jak John musiał zakończyć rozdział z The Beatles i zacząć nowy z Yoko. Nie chciałby, by jedno przeszkadzało drugiemu.  Ale ten pomysł nie był zbyt mądry: "Nie powiem ci, dopóki nie podpiszemy nowego kontraktu. Poczciwy John - musiał to z siebie wyrzucić. No i stało się. Co można powiedzieć, gdy słyszy się od lidera zespołu: "Opuszczam was". Naprawdę nie wiedziałem co powiedzieć.  Musieliśmy jakoś zareagować na to co zrobił, bo to on kontrolował sytuację. Pamiętam, jak powiedział: "Dziwne jest to, że mówię o odejściu z zespołu, ale jednocześnie mnie to ekscytuje". To było coś w tym samym stylu, w jakim powiedział Cynthii o rozwodzie.  Był tym mocno podbudowany i nie niewiele mogliśmy już zrobić.  Ktoś zapytał: "To znaczy, że odchodzisz? No to już po zespole..." To stało się przykre, gdy uznaliśmy już to za fakt dokonany.

 
PAUL: Powiedziałem: "Uważam, że powinniśmy wrócić do grania małych koncertów. Myślę, że jesteśmy świetną kapelą. Powinniśmy odnaleźć nasze prawdziwe korzenie, a kto wie, co będzie dalej. Potem możemy przestać albo dojdziemy do wniosku, że coś w nas jest". John spojrzał mi w oczy i powiedział: "Myślę, że jesteś głupi. Miałem ci tego nie mówić, dopóki nie podpiszemy umowy z Capitolem".  Klein próbował wtedy namówić nas do podpisania nowego kontraktu z firmą płytową, ale "odchodzę z zespołu!" Wyraźnie zbledliśmy i opadły nam szczęki.

JOHN:  To tak jak w tej opowieści o japońskim mnichu, który miał piękną, złotą świątynię. Tak się o nią bał, że może przestać być piękna, że wreszcie ją spalił. Na swój sposób ja tak samo zrobiłem z The Beatles. 



25 września - w studiu EMI Johna nagrywa po raz pierwszy demo "Cold Turkey". Wraz z Ericem Claptonem, Klausem Voormannem i grającym na perkusji... Ringo Starrem nagrywają 26 podejść (więcej o utworze: tutaj). Najlepszą okazuje się ostatnia i na niej pracuje (nakładki, miks) 3 dni później w studiach Trident. W tym samym dniu powstaje remiks koncertu Plastic Ono Band z Toronto. W tym samym dniu w programie 'Music Scene" słuchacze dowiadują się o nagraniu "The Ballad Of John And Yoko". Paul i Linda uczestniczą London Pavilion na Piccadilly Circus  w premierze amerykańskiego filmu "Midnight Cowboy" z Jonem Voightem i Dustinem Hoffmanem. Za kilka lat na oczach tego drugiego Paul napisze piosenkę "Picasso's Lst Words" (znajdzie sie na "Band On The Run"). Tego dnia to pierwsze publiczne pokazanie się pary od kilku miesięcy. Oboje nie ukrywają znakomitych humorów, choć czytający te słowa wiedzą doskonale, jak wtedy musiał się czuć McCartney. 




28 września - John w studiu Trident pracuje nad "Cold Turkey". Towarzyszą mu ci sami muzycy co trzy dni wcześniej. Dzień później powstanie gotowy miks stereo piosenki przeznaczony na singiel Plastic Ono Band.
W tym samym dniu - brytyjska premiera 12-tego oficjalnego albumu zespołu The Beatles, "Abbey Road". Wydawnictwo tylko w wersji stereo.  4 października będzie numerem 1 w Zjednoczonym Królestwie. Pozostanie tam aż przez 11 tygodni, ustępując albumowi The Rolling Stones,  "Let it Bleed". Na listy będzie jeszcze wracał. Przypuszczalnie niebawem, bo za tydzień premiera tego albumu z okazji 50-tej rocznicy jego wydania. O albumie na blogu tutaj.
GEORGE MARTIN:  Starałem się wraz z Paulem stworzyć coś wartościowego starą metodą z Peppera i w ten sposób zrobiliśmy tę drugą stronę. John miał duże obiekcje do tego, co robiliśmy na drugiej stronie Abbey Road. Była ona wynikiem pracy niemal tylko Paula i mojej. Reszta tylko coś dorzuciła. John był zawsze typem Teddy boya. Był rock and rollowcem i chciał mieć kilka swoich numerów. Poszliśmy na kompromis. John pomógł jednak także przy pracy nad drugą stroną tego albumu. Dokładał swoje małe kawałki i miał pomysły, jak wszyć do tej makatki trochę muzyki. Wszyscy pracowali niesłychanie dobrze i dlatego jestem z tego tak zadowolony.

GEORGE: Nie wiedzieliśmy, lub ja nie wiedziałem, że to będzie ostatnia płyta The Beatles... ale trochę czuliśmy jakbyśmy dotarli już do końca linii...


 

28 września - w studiu nr 3 Abbey Road (EMI) John z Yoko kontynuują pracę nad "Cold Turkey".
JOHN:  Luz jaki słychać w 'Cold Turkey' zawdzięczam Yoko - wykorzystałem w czasie nagrania jej technikę  całkowitego braku hamowania gardła.

                   * Historia The Beatles *
                    
Blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki
       
HISTORY of  THE BEATLES





2 komentarze:

  1. Zawsze czułem, że to iż Paul i George nie chcieli nagrywać "Cold Turkey" znacząco wpłynęło na odejście Johna z zespołu.
    Tutaj podajesz jego słowa "Zaproponowałem "Cold Turkey" The Beatles, ale nie byli gotowi nagrać go jako singiel, więc zaproponowałem go Plastic Ono Band", ale znam bardziej emocjonalną wersję reakcji Johna. Według niego samego, pomyślał wtedy "walcie się, sam to nagram" (tak jest w biografii Johna napisanej przez Philipa Normana).
    A tu jeszcze Dylan!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadza się. I taki komentarz pada. Co do odejścia. Przeczytaj mój ostatni komentarz pod Across The Universe.

    OdpowiedzUsuń