
JOHN: Przyjechał do naszego domu z George'm po Wyspie Wight. Wtedy gdy napisałem "Cold Turkey". Próbowałem namówić go do nagrywania. Akurat przygotowaliśmy fortepian by nagrać proste demo "Cold Turkey", ale jego żona była w ciąży, czy coś w tym stylu więc odjechali.

8 września - Ringo tego dnia zostaje na obserwacje w londyńskim Middlesex Hospital. Szpital opuszcza trzy dni później.
John Bower: Opowiedziałem mu o wykonawcach, którzy mają zagrać na scenie. Powiedział, że nie przyjedzie na imprezę, jeśli nie będzie mógł zagrać. Spytałem: Masz na myśli The Beatles? Nie, nie - odparł. - Mam na myśli siebie i Yoko. Będzie z nami zespół. Na to odparłem, że znajdziemy dla niego miejsce w czasie koncertu. To było szalone, ponieważ wtedy wydawało się, że koncertu nie będzie. Gdy miał już kończyć rozmowę, powiedziałem, że nie możemy mu zapłacić, ale zapłacę za bilety pierwszej klasy i znajdziemy dla niego jakieś miłe miejsce. Usłyszałem: W porządku, nie ma problemu. To było jak sen... Było trochę kłopotów. Nie chciano na lotnisku wpuścić do Kanady Yoko, bo nie miała aktualnych badań lekarskich... Nikt nie chciał mi wierzyć, że załatwiłem Johna Lennona. Jeszcze z Claptonem!... Wszędzie, w radiu, prasie cytowano słowa Johna o tym jak się cieszy, że zagra na naszym wspaniałym festiwalu oraz, że to będzie pierwszy koncert Plastic Ono Band. Ludzie wariowali, żeby zdobyć bilety... John zaznaczył, że nie chce by przedstawiono go jako "John Lennon z The Beatles, czy Eric Clapton z The Cream", ale tylko Plastic Ono Band... Muszę przyznać, że sporo ludzi pojawiło się nie dla Johna ale dla Jima Morrisona z The Doors, choć nie pamiętam, czy Door ostatecznie wystąpili...Po Johnie i Yoko widać było, że są ćpunami...
![]() |
Klaus Voormann (gitara basowa), Alan White (perkusja), Yoko, John, Eric Clapton (gitara). Plastic Ono Band 1969. |

To stało się bardzo szybko. Zebrałem zespół. Nie było żadnej dyskusji. To nie był show z przygotowanym zestawem piosenek, jak robiłem to z The Beatles, podczas którego gra się te same numery, jak "I Want To Hold Your Hand". Takie granie trwało ok. 20 minut. Nikt nas nie słuchał, wszyscy się wydzierali, a wzmacniacze były wielkości orzechów. To był bardziej spektakl niż rock and roll...
Panowało niebywałe wrzenie. Nigdy w życiu nie czułem się tak dobrze. Wszyscy z nami podskakiwali, robiąc znak pokoju, bo znali większość numerów. Zagraliśmy kawałek "Cold Turkey", który wcześniej nie graliśmy i to się szalenie podobało. Zaproponowałem "Cold Turkey" The Beatles, ale nie byli gotowi nagrać go jako singiel, więc zaproponowałem go Plastic Ono Band.
JOHN: Zagramy dla was te utwory, które znamy,
bo nigdy wcześniej nie graliśmy ze sobą. Oto one i powodzenia.

GEORGE: Kiedy we wrześniu Plastic Ono Band polecieli do Toronto to John wcześniej poprosił mnie był dołączył do jego zespołu, ale nie zrobiłem tego. Nie chciałem być w żadnym awangardowym zespole a wiedziałem, że tak będzie w tym przypadku. Powiedział, że ma już Klausa Voormanna oraz Alana White'a na perkusji. Przez ostatnich kilka lat The Beatles produkowaliśmy płyty innych artystów więc znaliśmy mnóstwo różnych ludzi, perkusistów, gitarzystów basowych i innych muzyków. Więc zebrać zespół było stosunkowo łatwym zadaniem. Chciał bym zagrał na gitarze. Ostatecznie wziął Erica Claptona - przeprowadzali ze sobą próby w czasie lotu samolotem.
Koncert zostaje sfilmowany oraz nagrywany. Na scenie Lennonom towarzyszą Eric Clapton, Klaus Voormann i Alan White. Z wydarzenia Apple stworzy oraz ekspresowo wyda (12 grudnia 1969) album zatytułowany "The Plastic Ono Band - Live Peace in Toronto 1969" .

Klein wcześniej próbował namówić Capitol i EMI by pomogły Beatlesom wykupić całe Northern Songs, ale negocjacje zniszczył John, stwierdzając, "że nie ma zamiaru słuchać pieprzenia w garniturach, siedzących na swoich grubych tyłkach i żerujących na The Beatles". Między innymi i o tym śpiewa Paul w "You Never Give Me Your Money". Przedstawiciele koncernów muzycznych opuścili rokowania. Sami Beatlesi nie mieli wystarczającej ilości pieniędzy by konkurować z Grade'm. W tym samym miesiącu firma Maclen (firma powołana tylko przez Johna i Paula do ochrony praw do własnych piosenek, na które "łapy" nie położył James) wnosi sprawę do sądu o audyt (pomysł Kleina) i sprawdzenie wszelkich umów licencyjnych będących w posiadaniu Northern Songs.
![]() |
20.09.1969. Studio Apple (Saville Row 3). Yoko, John, Klein, Paul i Ringo. |

Gdy wszystkie karty zostały wyłożone na stole w sali konferencyjnej Apple, John zaatakował uprawianie przez Paula - jak to określił - "muzyki dla babć", czyli słodkie, melodyjne szlagiery dla całej rodziny, które - trzeba to stwierdzić - Beatlesi mieli w swoim repertuarze także za czasów Cavern... Zarzucił też Paulowi, że - podobnie jak on sam - był współwinnym lekceważenia George'a...
Wciąż jednak nikt poza Kleinem nie wiedział, do czego to miało prowadzić. Paul był za tym, żeby zakopać topór wojenny i ciągnąć wszystko dalej, przekonany, że od tej pory wszystko się ułoży, że są w stanie uwolnić sie od bilansów i polityki firmoweh, i wrócić do miejsca, które - błagał, że John i George o tym pamietali - nie zawsze przecież wydawało im się takie straszne. - Kiedy wchodzimy do studia, nawet w najgorszy dzień, ja wciąż gram na basie, Ringo wciąż bębni, wciąż to czujemy, sami wiecie...
Dla johna był to ostateczny sygnał do spuszczenia bomby.
- Nawet mi nie powiedział, że ma zamiar to zrobić - wspomina Yoko. - Paul mówił: "Może byśmy zabrali się za to w ten albo inny sposób..." A John na to: "Zdaje się, że nie rozumiesz, zespołu nie ma. Odchodzę".
- Ja założyłem zespół, ja go rozwiązałem. To bardzo proste - wspominał poten John. - Kiedy w końcu zdobyłem się na odwagę, żeby im to powiedzieć... zrozumieli, że w odróżnieniu od wcześniejszych gróźb Ringo czy george'a, ja wcale nie żartowałem. Muszę jednak powiedzieć, że czuję się winny za to, że tak niespodziewanie ich tym uraczyłem. W końcu ja miałem Yoko, a oni mieli tylko siebie.

RINGO: Po debiucie Plastic Ono Band w Toronto mieliśmy spotkanie przy Saville Row, na którym John wreszcie wyłożył karty na stół. Powiedział: "Chłopaki, to by było na tyle. Zakończmy to". Wszyscy się zgodziliśmy. Chociaż powiedziałem "tak", bo to się kończyło (nie da się tego utrzymać, jeśli się ma do czynienia z takim podejściem), to nie wiem, czy ja mógłbym powiedzieć, "Skończmy to". Prawdopodobnie to by się tak ciągnęło jeszcze przez parę lat. Kiedy wszyscy spotkaliśmy się w biurze, wiedzieliśmy, że jest nam dobrze. Nie było milczenia i wcale ze sobą nie walczyliśmy. Było tak, jakby w pokoju pojawiła się myśl, i każdy powiedział, co powiedział. John nie uważał, że powinniśmy "odejść", tylko, że powinniśmy rozwiązać zespół. To nie było w stylu: "Ja odchodzę, ty odchodzisz..." Raczej "No, po wszystkim! Mam już wszystkiego dosyć. Chcę to zrobić..." Gdyby to wydarzyło się w 1965 czy 1967 roku, byłby ogromny szok. Teraz to było w stylu, "Załatwmy wreszcie ten rozwód". John był zawsze najbardziej bezpośredni, gdy trzeba było nazwać rzeczy po imieniu.
![]() |
Pod Apple: Paul, Ringo, Allen Klein |
PAUL: Muszę przyznać, że wiedzieliśmy, iż to w którymś momencie nastąpi, z powodu jego bardzo emocjonalnego związku z Yoko. John musiał znaleźć trochę przestrzeni na swoje sprawy z Yoko. Ktoś taki jak John musiał zakończyć rozdział z The Beatles i zacząć nowy z Yoko. Nie chciałby, by jedno przeszkadzało drugiemu. Ale ten pomysł nie był zbyt mądry: "Nie powiem ci, dopóki nie podpiszemy nowego kontraktu. Poczciwy John - musiał to z siebie wyrzucić. No i stało się. Co można powiedzieć, gdy słyszy się od lidera zespołu: "Opuszczam was". Naprawdę nie wiedziałem co powiedzieć. Musieliśmy jakoś zareagować na to co zrobił, bo to on kontrolował sytuację. Pamiętam, jak powiedział: "Dziwne jest to, że mówię o odejściu z zespołu, ale jednocześnie mnie to ekscytuje". To było coś w tym samym stylu, w jakim powiedział Cynthii o rozwodzie. Był tym mocno podbudowany i nie niewiele mogliśmy już zrobić. Ktoś zapytał: "To znaczy, że odchodzisz? No to już po zespole..." To stało się przykre, gdy uznaliśmy już to za fakt dokonany.


JOHN: To tak jak w tej opowieści o japońskim mnichu, który miał piękną, złotą świątynię. Tak się o nią bał, że może przestać być piękna, że wreszcie ją spalił. Na swój sposób ja tak samo zrobiłem z The Beatles.

W tym samym dniu - brytyjska premiera 12-tego oficjalnego albumu zespołu The Beatles, "Abbey Road". Wydawnictwo tylko w wersji stereo. 4 października będzie numerem 1 w Zjednoczonym Królestwie. Pozostanie tam aż przez 11 tygodni, ustępując albumowi The Rolling Stones, "Let it Bleed". Na listy będzie jeszcze wracał. Przypuszczalnie niebawem, bo za tydzień premiera tego albumu z okazji 50-tej rocznicy jego wydania. O albumie na blogu tutaj.
GEORGE MARTIN: Starałem
się wraz z Paulem stworzyć coś wartościowego starą metodą z Peppera i w
ten sposób zrobiliśmy tę drugą stronę. John miał duże obiekcje do tego,
co robiliśmy na drugiej stronie Abbey Road. Była ona wynikiem pracy
niemal tylko Paula i mojej. Reszta tylko coś dorzuciła. John był zawsze
typem Teddy boya. Był rock and rollowcem i chciał mieć kilka swoich
numerów. Poszliśmy na kompromis. John pomógł jednak także przy pracy nad
drugą stroną tego albumu. Dokładał swoje małe kawałki i miał pomysły,
jak wszyć do tej makatki trochę muzyki. Wszyscy pracowali niesłychanie
dobrze i dlatego jestem z tego tak zadowolony.
GEORGE: Nie wiedzieliśmy, lub ja nie wiedziałem, że to będzie ostatnia płyta The Beatles... ale trochę czuliśmy jakbyśmy dotarli już do końca linii...
28 września - w studiu nr 3 Abbey Road (EMI) John z Yoko kontynuują pracę nad "Cold Turkey".
JOHN:
Luz jaki słychać w 'Cold Turkey' zawdzięczam Yoko - wykorzystałem w
czasie nagrania jej technikę całkowitego braku hamowania gardła.
Zawsze czułem, że to iż Paul i George nie chcieli nagrywać "Cold Turkey" znacząco wpłynęło na odejście Johna z zespołu.
OdpowiedzUsuńTutaj podajesz jego słowa "Zaproponowałem "Cold Turkey" The Beatles, ale nie byli gotowi nagrać go jako singiel, więc zaproponowałem go Plastic Ono Band", ale znam bardziej emocjonalną wersję reakcji Johna. Według niego samego, pomyślał wtedy "walcie się, sam to nagram" (tak jest w biografii Johna napisanej przez Philipa Normana).
A tu jeszcze Dylan!
Zgadza się. I taki komentarz pada. Co do odejścia. Przeczytaj mój ostatni komentarz pod Across The Universe.
OdpowiedzUsuń