"A Hard Day's Night" - pierwszy film (cz. 2)

 

 

 


JOHN:
Cóż, moja ulubiona scena z filmu to chyba ta na polu, jak ganiamy i wyłupiamy się. 
 
PAUL: Taaa. Najlepsza chyba scena to ta, gdy biegamy po polu,
 i jesteśmy wtedy filmowani z helikoptera...

GEORGE: Niezłe są te sceny ze spacerującym nad Tamizą Ringiem, ale chyba najbardziej podobają mi się nasze wygłupy na tym olbrzymim polu...

  

Kręcenie tych scen miało miejsce w piątek 13 marca 1964, po południu. Beatlesi na lądowisku dla helikopterów (Gatwick Airport) wygłupiają się. Sekwencja ta filmowana z helikoptera zabarwiona jest podkładem z piosenką "Can't Buy me Love". Dla mnie, Autora bloga, ta scena oraz scena z pociągu z "I Should Have Known Better" to ulubione fragmenty tego fantastycznego filmu.  Zobaczmy ulubioną sekwencję Beatlesów w ... kolorze oraz moją.





Życie toczy się dalej. Tuż przed rozpoczęciem kręcenia filmu George obchodził swoje 21 urodziny (miał je faktycznie 25 lutego). Impreza odbyła się w renomowanej londyńskiej restauracji hotelu The Ivy, na którą została zaproszona ekipa ze studia EMI. Wszystkim wyjawił, żartem lub serio, że otrzymał z tej okazji 52 worki z kartkami życzeniowymi od fanów (tysiące), chociaż wśród nich nie było żadnej od kolegów z zespołu. Później w swoim stylu dodał, że "chłopcy z uprzejmości zapomnieli o jego 37-mych urodzinach . W dniu urodzin najmłodszego Beatlesa zespół zarejestrował właśnie wspomnianą wyżej "CAn't Buy Me Love" (ponadto "You Can’t Do That", "And I Love Her", "I Should Have Known Better").




 

 

JOHN: Scena w wannie była spontaniczna. Sam pomysł taki nie był, w tej scenie miałem robić to, co sobie wymyśliłem. Sporo z tego jest spontaniczne. Zrobiliśmy wiele wypowiedzi na poczekaniu, ale w filmie nie ma czegoś takiego jak zdanie na poczekaniu, bo trzeba to osiem razy powtarzać. Powiesz coś nieoczekiwanego i każdy się śmieje, śmieją się nawet technicy, ale za chwilę mówią ci, żebyś to zrobił jeszcze raz i wówczas twoje "na poczekaniu" powoli więdnie, aż w końcu wcale to nie jest śmieszne. Trzymaliśmy się z reguły scenariusza, ale niektóre gagi były nasze, albo reżysera, bo on sam sporo podrzucił. 

 
 
GEORGE: Po drodze, kręcąc, wymyśliliśmy pewne rzeczy (choć muszę przyznać, że one nie wyglądają na zbyt spontaniczne), jak choćby konferencję prasową. Wydumaliśmy dużo odpowiedzi, a Dick Lester mówił: "To jest dobre, powiedz to". Był w tym naprawdę dobry.
 
JOHN:  Podobało nam się kręcenie, ale nie lubiliśmy musicali, tego że nagle stąd ni zowąd zaczyna się w nich piosenka. Staraliśmy się więc uważać, żeby nagle nie powiedzieć: "A może zaśpiewamy piosenkę?", ale mogliśmy to zrobić  tylko w pewnym zakresie. Takie wejście byłoby dla nas wstydliwe. jest jednak taki moment w filmie, kiedy mówię ten amerykański banał: "No co, dzieciaki, może zrobimy teraz jakiś show?". Początkowo to był tylko nasz żart. Norman Rossington powiedział, że takie rzeczy zdarzały się we wszystkich tego typu starych filmach. Powiedzmy, że była to scena na pustyni i ktoś nagle mówił: "Dzieciaki, mam świetny pomysł, może zrobimy tu show?" Wrzuciłem to do filmu, ale nie wyszło, bo wygląda, że mówię to na poważnie. Myśleliśmy, że ten słowny gag da wytchnienie i każdy złapie ten żart, po którym coś zagramy. 
 
 

NEIL ASPINALL:
Mnie zagrał Norman Rossington - mały Norm. Lubiłem go, był miłym facetem. Nie rozmawiał ze mną o swojej roli, tylko trzymał się scenariusza, który był trochę frustrujący, bo nie miał nic wspólnego z rzeczywistością. Dla The Beatles ten film oznaczał sześć tygodni ciężkiej pracy. Wyglądało na to, że oni wszystko robią szybko. Nie chodziło tylko o film, ale także o napisanie piosenek, nagranie płyty i inne czynności z tym związane. John i Paul ciągle pisali piosenki, ale to nie znaczy, że mieli 14 czy 16 piosenek gotowych do nagrania. Mieli kilka, a resztę napisali w biegu. Musieli być w studiu w środę, by napisać jeden utwór, a do piątku mieli napisać parę innych. Pisali cały czas - w samolotach, siedząc całymi dniami w hotelach, na basenie, wszędzie. Gitary były zawsze pod ręką.
 

VICTOR SPINETTI zapamiętał Beatlesów i samego Johna jako pełnych chęci chłopaków, którzy byli w dobrej formie i samą charyzmą potrafili osiągnąć więcej niż ktokolwiek inny. "John podszedł do mnie po pierwszym wspólnym dniu na planie i powiedział: "Kiedy Dick krzyczy: Akcja!, pozostali aktorzy podskakują i stają się innymi ludźmi, a ty się nie zmieniasz. Czy to oznacza, że jesteś równie fatalnym aktorem jak my?" Żarty z nimi trwały od pierwszego dnia i nie zelżały ani na chwilę. Nie minęło wiele czasu, a gadałem z całą czwórką jak ze starymi kumplami. Na pewno wynikało to po części  z faktu, że wszyscy pochodziliśmy z prowincji. Ja przybyłem z Walii, oni z Liverpoolu. Zagrałem w wielu filmach, ale spotkałem tylko dwie inne osoby, które zachowywały się w ten sam sposób: Richarda Burtona i Orsona Wellesa.
Spinetti spotka się z Beatlesami za rok na planie filmu "Help!"
 
 JOHN: Razem z Paulem z przyjemnością pisaliśmy muzykę do tego filmu. Były takie chwile, kiedy naprawdę myśleliśmy, że nie zdążymy napisać całego materiału.Udało nam się skończyć kilka numerów, kiedy byliśmy w Paryżu. Trzy następne dokończyliśmy w Ameryce, wylegując się na plaży w Miami. Cztery numery naprawdę mnie biorą - "Can't Buy Me Love", "If I Fell", "I Should Have Known Better", piosenka z harmonijką, która jest podczas sekwencji z pociągiem, oraz "Tell me Why", rytmiczny kawałek, który pojawia się pod koniec filmu. 
 


 
PAUL: Wsiedliśmy do pociągu na stacji Marylebone, pociąg ruszył i nagle byliśmy w filmie! Występują w nim uczennice  w szkolnych strojach, choć w rzeczywistości były to modelki. Byliśmy nimi zafascynowani, a George nawet się z jedną z nich - Pattie Boyd, ożenił. 
 To był  wspaniały dzień. Sfilmowaliśmy scenę, w której fani wpadają na stację, a pociąg rusza i zostawia fanów na peronie. Wtedy mogliśmy kręcić następne rzeczy. Pojechaliśmy pociągiem tam i z powrotem i w tym czasie nakręciliśmy inne sceny. 
 
PATTI BOYD: Niemal natychmiast się sobą zainteresowaliśmy. Wydawał się taki beztroski o jasnym sercu.  


JOHN: Sceny z pociągiem wprawiają nas teraz w zakłopotanie. Jestem przekonany, że ludzie tego w kinach nie widzą, ale my wiemy, iż jesteśmy śmiertelnie poważni w tym co robimy, że patrzymy jeden na drugiego. Paul jest zakłopotany, kiedy patrzę, jak on mówi i wie, że ze mną było tak samo. Z reguły widać te nerwowe sceny w filmach, szczególnie końcówki, bo to kręci się jednego dnia, a drugiego kręci się początek tej sceny. My kręciliśmy niemalże całymi sekwencjami. Pierwszą [sceną] był pociąg, w którym byliśmy śmiertelnie zdenerwowani. Podczas tej całej sekwencji w pociągu byliśmy kłębkiem nerwów. 
   Jeśli ktoś nie potrafi grać, to jest taki jak pierwszy lepszy. Reżyser i my sami wiedzieliśmy, że nie potrafimy grać. Dlatego próbował nas łapać bez ostrzeżenia, tylko że tak się nie da pracować, bo w filmie trzeba na okrągło powtarzać pewne sceny. On robił, co mógł. Ten moment, kiedy jesteśmy naturalni, wystają niczym chory kciuk.
  Zawsze staraliśmy się zrobić to bardzo realistycznie, tak by kamery kręciły prawdziwe życie. Tak się nie dało,  a ponieważ to oni kręcili ten film, tak zostało.Było OK. Wiedzieliśmy, że to było lepsze niż inne rockowe filmy. Najlepsze są te momenty, kiedy nie trzeba nic mówić, tylko biegamy. Wszyscy bardzo lubiliśmy ten fragment na polu, gdy biegamy jak szaleńcy, bo to jest czyste kino. Tak jak mówił reżyser, mogliśmy być, kim chcemy.
 

PAUL:  Nie tak z reguły pracowaliśmy, bo nie pisaliśmy piosenek na zamówienie. Zazwyczaj siadaliśmy z Johnem i jeśli przyszło nam coś do głowy, to pisaliśmy o tym piosenkę. Jednak Walter Shenson poprosił Johna i mnie, czy nie moglibyśmy napisać piosenki do początkowych i końcowych napisów. Myśleliśmy o tym i uznaliśmy za idiotyczne napisanie piosenki "A Hard Day's Night". Początkowo to brzmiało zabawnie, potem jednak pojawił się pomysł jak powiedzieć, że to jest noc po ciężkim dniu, ze pracowaliśmy przez tyle dni i że wracamy do dziewczyny i że wszystko jest w porządku. No i powstała piosenka. 
 

 
Atmosfera na planie wzmacniała energię filmu oraz poziom jego muzycznej oprawy: George śpiewający "I'm Happy Just To Dance With You" wyraża rodzinne ciepło starszego rodzeństwa zachęcającego brata do wzięcia sprawy we własne ręce; rytmiczna gitara Johna podrywa mlodszego kolegę niczym ostrogi spinającego wierzchowca. Piosenkę dano do zaśpiewania, gdyż ani Paul ani John nie wyobrażali sobie by śpiewać taki tekst, co może być dziwne, prawda? Inne przecież niczym aż tak nie odbiegały swoim... romatyzmem ? W "I Should Have Know Better" Lennona znajdziemy efekt nieustającego się nakładania kolejnych warstw rozbujanej harmonijki. W "If I Fell" udanie przeprowadzone są przejścia nad emocjonalną przepaścią podszyte wątpliwościami oddania drugiej osobie. Piosenka ta śpiewana z drugim głosem w kontrapunkcie przez Paula wyposażyła Johna w ciężko wypracowaną wrażliwość, dzięki czemu staje się on najbardziej wielowymiarową postacią filmu. Wrażliwą, bardzo nawet, a jak wiemy, za kulisami John Lennon zawsze zgrywał pozycję twardziela.
 

JOHN: Jechałem do domu samochodem i Dick Lester zasugerował tytuł wcześniejszej wypowiedzi Ringa. Wykorzystałem ją w książce "In His Own Write", ale to było coś od czapy, w stylu Ringa, jedno z jego przekręceń, taki ringoizm powiedziany nie dla hecy, tylko normalnie. Dick Lester stwierdził: "Zrobimy z tego tytuł". Następnego ranka przyniosłem tę piosenkę. 

 
GEORGE: Ringo zawsze używał zwrotów niepoprawnych gramatycznie i wszyscy się z tego śmialiśmy. Pamiętam, jak kiedyś wracaliśmy autostradą M1 do Liverpoolu z Luton zefirem Ringa i maska samochodu nie była dobrze zamknięta. Dostał się pod nią wiatr i podniósł ją przed szybą. Wszyscy krzyczeliśmy: "Aaaaa!", a Ringo spokojnie stwierdził: "Nie bójcie się, wkrótce będziecie w swoich łózkach bezpieczności". 
RINGO: Teraz już jest lepiej. Kiedyś, gdy wypowiadałem jedną myśl, wpadała mi do głowy następna i wypierała tą poprzednią. Kiedyś pracowaliśmy przez cały dzień, a potem długo w nocy, więc powiedziałem: "To był ciężki dzień". Rozejrzałem się jednak dookoła i zauważyłem, że jednak dookoła nas była ciemna noc.
 
JOHN: Scena gdzie skaczemy jak wariaci, jak lunatycy, czyste szaleństwo. Dick (Lester) powiedział nam, że możemy robić co chcemy a on będzie to filmował.Mieliśmy z tego ogromną radochę. 
 


 
 
 

RINGO: W scenach gdy sam spaceruję i filmuje mnie kamera nie udawałem smutnego. Byłem na kacu...











 
 
GEORGE: Tak, oglądaliśmy już film. Nie był jeszcze całkowicie skończony. Mniej lub bardziej ale to jeszcze nie był finalny obraz. Mieli dodać jeszcze otwierającą czołówkę, trochę efektów dźwiękowych, trochę czegoś w tle. Czy zrobiła na nas wrażenie gra aktorska The Beatles? Nie wiem. Wiesz, ciężko na to tak spojrzeć obiektywnie, z boku. My raczej nie możemy... Wiesz, nikt z nas nie był nigdy aktorem, pewnie nie zagraliśmy zbyt dobrze, ale jesteśmy ogólnie bardzo zadowoleni z faktu, że ten film powstał. Mogło być dużo gorzej.
 

PAUL: Myślę, że wiele z tych piosenek ... opartych było na autentycznych przeżyciach i doznanaich Johna, na jego kłotniach z Cynthią. Ale dopiero później zdaliśmy sobie sprawę, że takie miał wtedy inklinacje.
GEORGE MARTIN: To był pierwszy film, do którego napisałem muzykę. Ponadto miałem szczęście, bo reżyser był muzykiem. Nagraliśmy piosenki do filmu tak jak normalne utwory, a Dick użył wielu piosenek, które nagraliśmy wcześniej, jak choćby "Can't Buy Me Love", która pojawia się w filmie dwukrotnie. Przygotowałem instrumentalną wersję "This Boy" jako część muzyki podkładowej i wykorzystałem ją podczas scen, kiedy Ringo plącze się w pobliżu rzeki. Zatytułowaliśmy to "Ringo's Theme" i trafiło na amerykańską listę przebojów w kategorii płyt orkiestrowych, co oczywiście bardzo mnie usatysfakcjonowało. To było nagrane i zmiksowane na czterośladzie. 
RINGO: Na samym początku było dość ciężko, ponieważ trudno nam było nauczyć się dokładnie tekstów, a tego od nas żądali. Uczyliśmy się ich w drodze na plan. W międzyczasie trochę w nich zmienialiśmy bo wydawało nam się, że będą brzmieć bardziej naturalnie.
JOHN: Czy jesteśmy zadowoleni z filmu. Tak. jest dobry jak na aktorów, którzy nigdy wcześniej nie grali w żadnym filmie, hahaha...
Każdy z ludzi w taki czy inny sposób wyobrażał siebie grającego w filmie Jamesa Bonda. Nie różniliśmy się tym od innych. I nagle przydarzyła się okazja by zagrać w filmie. Ale nie mieliśmy bladego pojęcia o robieniu filmów. Żadnego pojęcia o grze aktorskiej, choć każdy z nas instynktownie wiedział kiedy zagrał jakąś scenę tragicznie. Takich sytuacji oczywiście było mnóstwo. Wcześniej uzmysłowiliśmy Brianowi, że nie ma mowy byśmy zagrali w jakimś chłamie, który się kręci tylko po to by wstawić muzykę. U nas także była muzyka, piosenki ale wszystko poprzedzielane jakąś akcją. Nie moglibyśmy sobie spojrzeć w oczy, gdybyśmy zagrali w czymś innym.

 
GEOFF EMERICK: Film mi się zdecydowanie podobał, był o niebo lepszy od Summer Holiday z Cliffem Richrdsem i The Shadows. Niektórzy aktorzy charakterystyczni, Victo Spinetti, który grał reżysera iWilfrid Brambell, dziadek Paula, byli moimi ulubionymi.  Sami Beatlesi byli przedstawieni w filmie jako cztery stereotypy, a ja pamiętam, jak tam siedziałem i myślałem sobie: "Oni są niezupełnie tacy" – chociaż prawdopodobnie byłem tylko jedną osobą w kinie, która o tym wiedziała. Byłem dość zaskoczony  charyzmatyczną, ekranową postacią Ringo, zwłaszcza w scenie „This Boy”. Do tego czasu po prostu myślałem o nim jako o perkusiście w zespole; teraz widziałem, że miał odrębną osobowość, że wniósł coś własnego do równania.
 

JOHN: Pierwsza projekcja tego filmu była najgorsza, bo na sali byli reżyser, producenci, kamerzyści i wszyscy ludzie zamieszani w jego powstanie. Kiedy widzisz się po raz pierwszy na dużym ekranie, to oglądasz się, mówiąc: "O, spójrz na uszy, spójrz na mój nos! Zobacz jak sterczą mi włosy..." Każdy z nas tak się zachowywał. Pod koniec filmu byliśmy wściekli, bo nie wiedzieliśmy co się w nim działo.
PAUL: Nie wiem dokładnie, jaki był kontrakt na ten film, ale jeśli dobrze pamiętam, nie dostaliśmy za niego tantiem. Otrzymaliśmy jednorazowe wynagrodzenie. Lepiej było wziąć procent od dochodów. Nasz księgowy miał 3%. Nie przejmowaliśmy się  tym, mówiąc: "Jesteśmy artystami, nie interesuje nas przeszłość..." Ustaliliśmy tylko jedno: "Brian, załatw nam trochę pieniędzy, załatw najlepszy kontrakt, jaki potrafisz". 

 
 
 

Kiedy The Beatles kręcili zdjęcia do filmu, amerykański rynek nadrabiał zaległości. Na legendarnej liście przebojów "Billboardu" z 4 kwietnia 1964 roku single zespołu okupują pięć pierwszych miejsc; nigdy wcześniej to się nie zdarzyło i do dziś nikt nie powtórzył tego osiągnięcia (blisko byli Bee Gees). Łatwiej zrozumieć, kiedy przypomnimy sobie, że amerykańscy słuchacze pochłaniali albumu The Beatles wydane w 1963 roku, o czym świadczą daty nagrania piosenek:
1. Can't Buy Me Love (1964)
2. Twist and Shout (1963)
3. She Loves You (1963)
4. I Want to Hold Your Hand (1963)
5. Please Please Me (1963)
W 100-ce Billboardu były jeszcze I Saw Her Standing There, From Me To You, Do You Want To Know A Secret , All My Loving, You Can't Do That , Roll Over Beethoven oraz Thank You Girl.

Legenda otaczająca to zdarzenie jest tak wielka, że zapominamy o siedmiu kolejnych singlach Beatlesów, które znajdowały się w pierwszej setce. Wytwórnia Swan korzystała na kampanii promocyjnej Capitolu: pod koniec stycznia "She Loves You" wypchnęło z pierwszego miejsca "I Want To Hold Your Hand". W marcu wytwórnia Vee-Jay podbiła listę za pomocą "From Me to You". Do tego czasuCapitol nie zdążył wydać żadnej z tych piosenek. Nawet wytwórnia Tally, filia Vee-Jay, wypuściła "There's a Place" i "P.S. I e You", a w lutym MGM wypchnęła z powodzeniem na rynek stare nagrania zarejestrowane przez Tony'ego Sheridana w Hamburgu. Capitol został ukarany za błędy, tymczasem pozostałe wytwórnie pracowały na dwie zmiany, aby zaspokoić gigantyczne zapotrzebowanie; amerykański rynek wchłonąłby więcej piosenek, gdyby tylko jakieś istniały. Beatlemnia ? Absolutnie!



Jeszcze raz:

A HARD DAY'S NIGHT - FOTKI
FOTKI: i jeszcze "A Hard Day's Night "

Album "A Hard Day's Night"

 


 

 

 

Historia The Beatles
History of  THE BEATLES

 

 

 




1 komentarz:

  1. Tutaj można w kółko czytać ten blog, no bo dotyczy magicznego zespołu. Ubrane tutaj wszystko ładnie wizualnie no i dźwiękowo. znakomita robota.

    OdpowiedzUsuń