10. WIZYTA W USA – AMERYKAŃSKA INWAZJA THE BEATLES - 1

CZĘŚĆ
Wczesnym rankiem 7 lutego 1964 roku, gdy na ulicach Nowego Jorku wciąż jeszcze można było zobaczyć  głównie śnieg i pędzące taksówki, w radiu WMCA pojawiła się pierwsza zapowiedz nadchodzącego szaleństwa. Prowadzący audycję powitał słuchaczy: "Jest szósta trzydzieści czasu Beatlesów. Pół godziny temu opuścili Londyn. W tej chwili znajdują się nad Atlantykiem, zmierzając do Nowego Jorku. Temaperatura wynosi trzydzieści dwa stopnie Beatlesów".
 ***
RINGO: Jako zespołowi wszystko nam się układało. Nie mogliśmy tego zatrzymać. Bogowie byli po naszej stronie. Byliśmy rewelacyjnymi muzykami, mieliśmy świetnych autorów, nie wyglądaliśmy na gówno, któremu się pomaga, wszystko idealnie pasowało. Kraje padały jeden po drugim - podbiliśmy Francję, Szwecję, podbiliśmy Hiszpanię i Włochy ale martwiliśmy się o Amerykę. Z naszej czwórki jedynie George był tam wcześniej i w sklepach muzycznych pytał: Czy macie płyty The Beatles? Wtedy wydaliśmy już trzy single nakładem Vee-Jay i Swan ale nigdzie ich nie było i nikt o nich nie słyszał. Po powrocie powiedział: 'Nie znają nas, będzie ciężko'. Byliśmy już wtedy przyzwyczajeni do sławy i to nas zmartwiło.
JOHN: Nie sądziliśmy, że mieliśmy jakieś szanse. Nie potrafiliśmy sobie tego wyobrazić. Cliff (Richard) pojechał do Ameryki i padł. Grał jako czternasty wykonawca w koncercie Frankiego Avalona. Nasz pierwszy wyjazd więc był pomyślany jako wyjazd po zakup płyt. Wiem, że nasz menadżer miał plany załatwienia nam występu w programie Eda Sullivana ale my liczyliśmy, że najwyżej uda nam się go obejrzeć. To było takie zaskoczenie totalne, że to na powaliło.
GEORGE:  Jako doświadczony Beatles byłem już wcześniej w Ameryce. W 1963 pojechałem do Nowego Jorku i St. Louis by się trochę rozejrzeć. Wybrałem się też na wieś do Illinois, gdzie wtedy mieszkała moja siostra. Pochodziłem sobie po sklepach z płytami, kupiłem sobie  pierwszy album 'Booker T and the MG's' zatytułowany 'Green Onions'. Kupiłem sobie płyty Bobbiego Blanda i inne.
  Przed pierwszą wizytą The Beatles w Ameryce Brian Epstein powiedział wytwórni Capitol: 'Możecie mieć The Beatles pod warunkiem, że wydacie 30 000 dolarów na reklamę'. Tak też zrobili. Wydali jakieś 50 000 dolarów co było niewiarygodną sumą. To była część kontraktu.
JFK Lotnisko w NYC - odprawa celna
Pierwszy przylot The Beatles do USA to nie tylko mega-muzyczne wydarzenie historyczne ale przede wszystkim wielkie wydarzenie w historii XX wieku jak i w historii samych Stanów Zjednoczonych. Jak napisano o tym milion razy, nic po wizycie czterech długowłosych Brytyjczyków w Ameryce nie było już takie same. W USA żałoba po śmierci prezydenta Kennedy'ego zeszła na drugi plan – pojawiło się NOWE ZJAWISKO, z czasem pojawiły się terminy Inwazja The Beatles, Inwazja Brytyjska. Beatlesi zmienili Amerykę, zmienili swoje postrzeganie do świata oglądając z bliska ogrom i bogactwo show biznesu w USA, ludzie oglądając The Beatles – zwanych niebawem już tylko jako Fab4 - zmieniali swoje podejście do życia, do muzyki, w kwestiach kulturalnych, rasowych, geopolitycznych – zmieniała się młodzież ale w USA pokochały Beatlesów od razu całe pokolenia, w rodzimym UK na miłość ludzi wieku studenckiego, średniego i wyżej Beatlesi musieli jeszcze poczekać ale duma z „posiadania” The Beatles w Wielkiej Brytanii, Anglii była niebawem zauważalna wszędzie.Ale po kolei... Spróbujmy się przyjrzeć dokładniej temu wydarzeniu. Jak zawsze pomogą tu sami Beatlesi z Antologii oraz książki p. Normana (biografia zespołu oraz Johna). Nadmienię przy okazji, że coraz bardziej dostrzegam kłopot w tym o czym pisać a co muszę pominąć, ze względu na ograniczenia blogu.


***
Przed wylotem do USA, Harrisonowie.
Ważne są - dla wyrobienia sobie pełnej wiedzy o INWAZJI THE BEATLES NA USA - następujące informacje: Tuż przed feriami świątecznymi, które mało kogo w Ameryce wprawiały w radosny nastrój, nowojorski prawnik Walter Hofer siedział w swoim Biurze przy Zachodniej 57-tej Ulicy. Jak wielu nowojorczyków miał zwyczaj pracować na okrągło. To pozwalało wyrwać się z odrętwienia  i poczucia bezcelowości, jakie po zabójstwie prezydenta Kennedy'ego spowiło Manhattan niczym mgła. Wspomina: "Ni stąd ni zowąd zadzwonili do mnie z Capitol Records. Chcieli się dowiedzieć czy rzeczywiście jestem nowojorskim przedstawicielem brytyjskiej firmy NEMS Enterprises. Odparłem, że owszem. Powiedzieli, że próbują ustalić, kto dysponuje  prawami do publikacji piosenki zatytułowanej 'I Want To Hold Your Hand' brytyjskiego zespołu The Beatles". Capitol był skłonny wypuścić na rynek w okresie poświątecznego zastoju singiel tych nieznanych wykonawców, ponieważ spoza miasta  dotarły doń zaskakujące wieści. Pewien prezenter stacji radiowej WWDC w Waszyngtonie zdobył egzemplarz tej piosenki i puszczał go w swojej audycji, wywołując duże zainteresowanie. Płytę dostał wprost z Londynu od swojej dziewczyny, która była stewardessą. Podobne wieści doszły potem do Capitolu z Chicago. Gdy słuchacze usłyszeli tam tą piosnkę, rozdzwoniły się telefony z pytaniami o nazwę wykonawcy. Niebawem Capitol wiedział, że musi wytłoczyć nie 200 000 a 1 000 000 egzemplarzy ich najnowszego singla. Kiedy wieści te dotarły do Epsteina, przebywającego w Paryżu, sprzedaż przekroczyła już 1 500 000. Minęła noc, wszyscy odzyskali mowę i zaczęło się picie, noszenie się nawzajem na barana, a potem huczna impreza w restauracji, gdzie dołączyli do całej ekipy George Martin i jego przyszła żona, Judy Lockhart-Smith.
   Pod koniec stycznia w Nowym Jorku słychać już było tylko Beatlesów. W każdej stacji co kilka sekund nadawano jakąś piosenkę Beatlesów. Do 'Ed Sullivan Show', którego studio mogło pomieścić siedmiuset widzów, napłynęło 50 000 zgłoszeń od osób pragnących wziąć udział w programie  emitowanym 9 lutego. Tak ogromnego zainteresowania nie wzbudził nawet debiut Elvisa Presleya w 1957 roku. Równie wielka liczba osób zgłosiła się do drugiego programu Sullivana, realizowanego tydzień później w hotelu Deuville w Miami. Wyprzedano absolutnie wszystkie bilety na 1 koncert Beatlesów w USA - w Washington Coliseum, a także na oba w Carnegie Hall.
Na zdjęciu wyżej, Beatlesi słuchają samych siebie, zadowoleni, szczęśliwi. Udało sie! Hotel Plaza Nowy Jork,luty'64

 Wizyta The Beatles to wielki sukces Briana. Capitol Records po wydaniu pierwszych singli zespołu mimo wszystko dość niechętnie przystała na wprowadzenie na początku roku singla "I Want To Hold Your Hand". Zespół miał już umówiony występ w NBC programie Sullivana (pamiętajmy, że program ten zasłynął w całej Ameryce przedstawieniem wszystkim Elvisa), zakontraktowane dwa koncerty w Carnegie Hall i mimo, że to niewątpliwe doskonałe menadżerskie dokonania Epsteina, to przecież żadne z nich nie zapewniało zespołowi przełomu na listach przebojów. Ale jak wspomniałem wcześniej a najlepiej ujął to Ringo los im sprzyjał. W atmosferze wielkiego narodowego smutku po zabójstwie Kennedy'ego amerykańskie media szukały jakiegoś lżejszego tematu, mogącego rozładować napięcie. Ich wybór padł na czterech, śmiesznie uczesanych liverpoolczyków, którzy dla Amerykanów reprezentowali całe brytyjskie wariactwo ale przy okazji naprawdę fajnie grali. Już w grudniu Capitol rozpoczął przygotowania do BRYTYJSKIEJ INWAZJI THE BEATLES, choć oczywiście nikt w USA - (nikt na świeci także) nie mógł przewidzieć w jakim wydarzeniu bierze udział. Świąteczne wydania "Time", "Newsweeka" i niemal wszystkie amerykańskie gazety zamieściły obszerne wywiady na temat Beatlemanii w Europie. Nawet zaściankowy 'New  Yorker' zrobił wywiad z Epsteinem i zacytował jego proroctwo, że "The Beatles rzuci ten kraj na kolana..." 31 grudnia wpływowy "Life" poświęcił im 17stronicowy artykuł,a  cztery dni później po raz pierwszy pojawili się (na razie w formie clipu) w amerykańskiej telewizji w programie CBS "Jack Parr Show". Capitol dostrzegając tak wielkie zainteresowanie mediów, szybko powiększył 5-krotnie  ilość wytłoczonych egzemplarzy nowego singla - do miliona egzemplarzy, materiałów promocyjnych było po prostu bez liku a stratedzy firmy wszem i wobec wszystkich głosili, że 1964 rok będzie "rokiem The Beatles". Ciekaw jestem jak się czuł wtedy Elvis? 
Londyńskie Heathrow, Brian , Cynthia i John Lennon
Cyn i John a lotnisku.
   Wielka Brytania wiedziała już o nr 1 w USA i na lotnisku Heathrow wszyscy, którzy którzy tam 7 lutego się pojawili, że muzycy nie jadą na saksy, za kasą  i żegnano ich z pompą jak ambasadorów Wielkiej Brytanii lub narodową drużynę krykieta.

  Oprócz relacji z pożegnania na lotnisku  przez cztery tysiące fanów, wiwatujących  i trzymających za swoich ulubieńców kciuki, media dostrzegły jeden niespodziewany łup. Na lotnisku z Beatlesami była też nieśmiała, młoda kobieta w ubrana w nieprzemakalny płaszcz koloru kawy i biały kapelusz z rondem, która najwyraźniej towarzyszyła Johnowi, mającemu na głowie swoją "leninówkę". Dlaczego John akurat ten moment wybrał by wyciągnąć Cynthię z cienia ? Złamał tym prostą zasadę rock and rolla - którą to już w swoim życiu - żadnych żon w trasach. Oczywiście wszystkich tym zadziwił. Wg. Tony Barrowa, zrobił to pod wpływem impulsu, żeby pokazać Brianowi, kto tu rządzi.

BARROW: Żaden z nich nie mógł zabierać w trasę żadnych kobiet, ale John powiedział: "A ja to pierdolę. Zabieram ze sobą Cyn". Jednak  wkrótce miał pożałować tej decyzji, podobnie zresztą jak ona sama.
Już na lotnisku w Nowym Jorku.
 CYNTHIA LENNON: „Na Heathrow było szaleństwo. Przybyło tysiące fanów z całej Wielkiej Brytanii i zwykli pasażerowi musieli się tego dnia poddać. Krzyki, wrzaski, płacz dziewczyn, plakaty, sztandary, banery :”Kochamy Was The Beatles”, kordony policji... Wprowadzili nas do ogromnej sali konferencyjnej, dziennikarze chcieli bardzo zrobić nam zdjęcie, mnie i Jonowi – razem. Ku memu zaskoczeniu John się zgodził.Cały czas starał się mnie i Juliana ukrywać przed prasą, życiem publicznym ale tym razem, mimo całego wokół zamieszania, zgodził się. Kilka minut później chłopcy machali już tłumom ze schodów samolotu”.
Przed samym wylotem do USA wśród samych Beatlesów nie dało się wyczuć zdenerwowania
JOHN: Będzie fantastycznie (fab). Wiem, że prawdopodobnie nie będziemy mieli zbyt dużo wolnego czasu na cokolwiek ale zamierzam tam kupić mnóstwo płyt. Nikt z nas nie jest zdenerwowany z powodu wyjazdu czy czegoś w tym stylu. Amerykanie są przecież dokładnie tacy sami jak Brytyjczycy, Francuzi czy inni.
The Beatles po raz pierwszy w USA - powitanie!
GEORGE: Nie mamy żadnych kłopotów z bagażami, jak dotąd. Nie zabieramy tam naszych wzmacniaczy, Ringo także nie bierze ze sobą całej perkusji. Obiecano nam, że będziemy mieli do dyspozycji wszystko czego będziemy potrzebowali.
Na lotnisku Kennedy'ego - pierwszy kontakt z amerykańskimi reporterami.Paul, Ringo, George, John.


PAUL : Uważam, że te pieniądze (na reklamę z Capitolu), w większości wydano w Los Angeles na to, by ludzie tacy jak Janet Leigh zrobili sobie zdjęcia w beatlesowskiej peruce, bo od tego się zaczęło. To co zrobiła gwiazda filmowa rozniosło się po całej Ameryce. Od tego zaczęła się moda na "czupryny". Dzięki temu nas zauważono.
  Nikt się tego nie spodziewał ale na lotnisku były miliony dzieciaków. Dowiedzieliśmy się o tym w powietrzu. Na pokładzie byli dziennikarze a pilot poinformował: "Na lotnisku na chłopców czeka tłum". Pomyśleliśmy: No Boże, naprawdę się udało! 
  Pamiętam wspaniały moment wsiadania do limuzyny i relacje z naszego przyjazdu, którą właśnie nadawało radio: "Opuścili lotnisko i jadą w stronę New York City..." To było jak sen, najcudowniejsza fantazja.
RINGO: To było takie ekscytujące. Będąc w samolocie, który podchodził do lądowania, czułem jakby ogromna ośmiornica  złapała samolot swoimi mackami i zawlokła go do Nowego Jorku.Ameryka była Najlepsza!  Dla takich jak my, z Liverpoolu, to było jak sen. Coś cudownego. Radio było ekstra i grało jak trzeba, mieliśmy telewizję, chodziliśmy do klubów. Ponadto Ringo tam był kochany. Dlatego to dla mnie było takie wspaniałe. Kiedy przylecieliśmy do Ameryki, nie było jak zwykle: JOHN, PAUL, GEORGE i Ringo tylko bardzo często: RINGO, PAUL, GEORGE I JOHN lub jakoś tam. Nagle się wyrównało.


 _______________________________________________

NEIL ASPINALL: Zawsze się mówiło,że ich amerykańska wytwórnia obiecała dać każdemu , kto przyjdzie na lotnisko, koszulkę za 1 dolara. tak naprawdę to recepcjonistka Capitol Records odbierała wtedy telefony, mówiąc: Capitol Records - przyjeżdżają The Beatles.  Dużo się o tym mówiło w radiu. To ludzie zajmujący się sprzedaż gadżetów The Beatles zaoferowali te koszulki. Nie miałem o tym zielonego pojęcia i nie miała z tym nic wspólnego żadna wytwórnia.
Stali za tym Nick Byrne i jego partnerzy z filmy Seltaeb (Beatles pisane wspak) z firmy w Nowym Jorku,którym Epstein sprzedał nieopatrznie prawa do wizerunku zespołu na terenie USA. Jak się okazało zespół stracił na tym ogromne pieniądze a liczba gadżetów z logo, wizerunkami zespołu jak długopisy, koszulki, kubki itd szła w miliony sztuk - w miliony dolarów. Nick zaangażował  producenta koszulek oraz 2 nowojorskie stacje radiowe: WMCA oraz WINS."Co 15 minut puszczali ten sam komunikat: Każdy kto zjawi się na lotnisku, by przywitać Beatlesów, otrzyma T-Shirt za darmo".













 













 
Przylot do USA
Pierwsza konferencja na lotnisku JFK. 

Do legendy przeszła treść krótkiej konferencji zespołu na lotnisku JFK, gdzie początkowo większość dziennikarzy chciała "zjeść" Angoli, którzy pewnie są zarozumiali i argoganccy. Zobaczyli czterech uśmiechniętych, długowłosych jak na standardy amerykańskie chłopców, którzy ze śmiesznym akcentem odpowiadali tak:
- Zamierzacie się ostrzyc podczas pobytu w Ameryce?
- Byliśmy u fryzjera dokładnie wczoraj - odparował John.
- Zaśpiewacie nam coś ?
- Najpierw pieniądze.
- Na czym polega sekret waszej popularności?
- Gdybyśmy to wiedzieli, każdy z nas założyłby osobny zespół i został jego menadżerem -  skwitował George.
- Czy twoja rodzina miała jakieś związki z show-biznesem ? - pytanie skierowano do Johna.
- Tata zawsze powtarzał, że z mamy świetna aktorka.
- Czy wpisujecie się w bunt nastolatków przeciwko starszemu pokoleniu ?
- To podłe oszczerstwo.
- A co sądzicie o kampanii władz Detroit, które chcą wyplenić Beatlesów z miasta?
- My też prowadzimy kampanię - oznajmił Paul. - Chcemy wyplenić Detroit.
I tyle. W czasie eskortowania do limuzyn, jakiś fotograf wyrwał Paulowi garść włosów, chcąc sprawdzić czy to nie peruka.
 Gdy w którymś momencie siedzieli w limuzynach tak szczelnie otoczonych przez piszczące dziewczęta, że szofer musiał się wczołgiwać do środka po dachu, zapytano Johna czy to go nie niepokoi, John Lennon w ciemnych okularach z czapeczce  odparł, z rozbrajającą szczerością:"Nie. To nie nasz samochód".


Bez Harrisona.jeszcze przed występem w 'Ed Sullivan Show'


Próba : Ringo, Paul i symulujący grę na gitarze - Neil.
  Dzień przed swoim pierwszym, najważniejszym w karierze występem w programie Eda Sullivana w czasie prób lekko chorego George'a zastępuje Neil Aspinall. Prób był w ciągu dnia kilka, próba śpiewu, nagłośnienia instrumentów, oświetlenia, pracy kamer, całej ekipy technicznej. Wszyscy zauważali, że wszyscy (3) Beatlesi byli bardzo grzeczni i uprzejmi. Ed Sullivan żartował, że jeśli na jutrzejszym koncercie nie pojawi się George to on włoży perukę i będzie czwartym Beatlesem. Skarcił swojego kierownika muzycznego za to, że w wypowiedzi dla 'New York Timesa' stwierdził, iż Beatlesi nie przetrwają dłużej niż rok. 
    Nieco mniej sympatyczny zrobił się, kiedy podszedł do niego Brian i oświadczył, że chciałby się dowiedzieć, jakimi słowami zamierza zapowiedzieć występ. "A ja chciałbym, żeby się pan odwalił" - brzmiała odpowiedź Eda. On tam był Bogiem.



 NEIL ASPINALL: George miał problemy z migdałkami i zastąpiłem go na próbach przed programem u Eda Sullivana. Zastępowałem go tak - z przewieszoną gitarą - by każdy wiedział, gdzie kto będzie stał.




GEORGE: Miałem kłopoty z gardłem i dlatego nie ma mnie na zdjęciach zespołu zrobionych w Central Parku.Jest ich tam  trzech na tle panoramy Nowego Jorku.(Tak samo nie było mnie na próbach do programu Eda Sullivana). Nigdy nie mogłem zrozumieć, jak - będąc otoczeni tłumami ludzi, udało im się wejść do parku i zrobić tę sesję, przy pełnym szaleństwie wokoło. 
RINGO: Jedyne, czego byłem świadom, kiedy nagrywaliśmy pierwszy program dla Eda, to próby, które trwały całe popołudnie. Telewizja miała tak fatalny sprzęt nagłaśniający (nadal taki ma, choć wtedy miała naprawdę okropny), że nagrywaliśmy próby a później szliśmy do reżyserki, by jakoś poustawiać dźwięk na konsolecie...
GEORGE: Wiedzieliśmy, że Ed Sullivan jest bardzo ważny, bo dostaliśmy tam nawet telegram od Elvisa i Pułkownika. Słyszałem te, że podczas emisji naszego programu nie zdarzyło się żadne przestępstwo lub bardzo mało. nawet przestępcy zrobili sobie 10 minut przerwy by obejrzeć The Beatles.
PAUL: „Odnotowano wtedy około 73 000 000 widzów tego programu. Jest to nadal jedna z największych oglądalności w USA. Ten show był bardzo ważny. Przybyliśmy znikąd ze śmiesznymi fryzurami, wyglądając jak marionetki. To bardzo oddziaływało na wyobraźnię. To była jedna z największych rzeczy jaką przełamaliśmy - dotychczasowa fryzury oraz muzyka, takie prawdziwe. Wielu ojców chciało wyłączyć nas mówiąc : 'Nie dajcie się nabrać, oni mają peruki'. Więc wielu ojców wyłączyło nas, ale wiele matek i dzieciaków nie pozwoliły na to. Te dzieciaki są już teraz dorosłe i pamiętają to. To tak jakby w stylu zwrotu: 'Gdzie byłeś gdy zastrzelono Kennedy'ego? ' Tak jak powiedział Dan Aykroyd : Rety człowieku, pamiętam, ta niedzielną noc, nie wiem co nas wtedy trafiło – siedzieliśmy sobie i oglądaliśmy Eda Sullivana Show, komicy jak Jerry Lewis skończyli i nagle : The Beatles!"

  Dla pokolenia młodych Amerykanów, ledwie kilkanaście tygodni po koszmarze Dallas, miało to być kolejne wydarzenie - nieskończenie radośniejsze - które zapamiętają na zawsze. bez względu na to, czy los uczyni z nich gwiazdy pop, reżyserów filmowych, przemysłowców, polityków, prezydentów czy tylko zwykłych mieszkańców przedmieść, każdy z nich będzie przechowywał w pamięci to samo wspomnienie, nieco niekształcony czarno-biały obraz na ekranie i melodyjne dźwięki, wprawiające w taki zachwyt,że aż zdawało się to niemożliwe. Od Nowego Jorku po Chicago, Pittsburg, Los Angeles, zasypany śniegiem Środkowy Zachód, mokradła na Południu, prerie na dalekim Zachodzie - całę Amerykę urzekły w jednej chwili te cztery drobne podrygujące postaci w lśniących garniturach, z absurdalnymi fryzurami i nieschodzącym z twarzy uśmiechem. "Washington Post" uznał ich za "aseksualnych i pospolitych"
   Nazajutrz  w "New York Herald Tribune" napisano, że Beatlesi to: "75 procent reklamy, 20 procent włosów i 5 procent śpiewnego zawodzenia". Inne gazety w podobny trybie skrytykowały zespół licytując się kto bardziej obrazi Anglików z długimi włosami.
Hotel Plaza, Nowy Jork, konferencja prasowa, luty 1964
    Następnego dnia rano w Sali barokowej w Hotelu Plaza odbyła się konferencja prasowa z udziałem Beatlesów, która pobiła rekordy długości i ...bezsensu. Na każde pytanie, jakkolwiek protekcjonalne, obraźliwe, czy zwyczajnie głupie, padał rozbrajająco uprzejma odpowiedź, błyskotliwa i dowcipna. Beatlesi nie tylko byli nowatorami w muzyce, ale także tworzyli szczególny gatunek zwięzłej, chętnie cytowanej wypowiedzi, który później w  żargonie reporterów telewizyjnych zostanie nazwany "setką".  W korespondencji dla londyńskiego 'Evening Standard' Maureen Cleave (ta, której dwa lata później John powie o większej popularności The Beatles niż Jezusa) pisała:"Albo korzystają z pomocy schowanego gdzieś najgenialniejszego na świecie komika, albo powinien zatrudnić ich natychmiast Bob Hope" (amerykański aktor komediowy). 

-   Czemu ni nosisz krawata – spytała George’a jakaś dziennikarka.


- A Pani czemu nie nosi kapelusza ? - padła błyskawiczna riposta.
Po b. długim odpytywaniu, bez przerwy na lunch, hotelowa obsługa wniosła talerze z kurczakiem. Beatlesi jedząc nawet wtedy musieli odpowiadać na pytania
- Przepraszam, że przeszkadzam w jedzeniu, ale jak sądzicie, czym się będziecie zajmować za 5 lat ?
- Dalej będziemy jeść - odparł John.
- Macie już jakąś kandydatkę do głównej roli w waszym filmie ? 
- Chcemy zaangażować królową - odparł George. -  Dobrze się sprzedaje.
- Kiedy zaczynacie próby ? 
- Nie zaczynamy -  skwitował John.
- Ależ tak - wtrącił Paul.
- Nie zaczynamy. Z wyjątkiem Paula - doprecyzował John. Niektóre gazety odkryły już, że między sobą trzej pozostali Beatlesi między sobą nazywają Paula "gwiazdą".
Jay Livingstone wręcza Beatlesom Złote Płyty - luty 1964
 Amerykańscy dziennikarze oblegając zespół nie zwracali większej uwagi na innego młodego Anglika w fuluarowym szaliku w grochy, który stał z boku i obserwował całą konferencję "wyniosłym spojrzeniem", jak to określił 'New York Times'. Brian Esptein nie pozwolił sobie na moment odprężenia i uśmiech, nawet kiedy pojawił się jay Livingstone - ten sam szef Capitolu, który swego czasu  odpisał Brianowi na jego list, że "nie sądzimy by Beatlesi cokolwiek zdziałali na tym rynku" - aby im wręczyć dwie Złote Płyty za dwa miliony sprzedanych singli. Jak zauważył pewien inny ważny człowiek z Capitol Records: Epstein wcześniej miał w żyłach lodowatą wodę, teraz płynął w nich ocet. Ale ta pozorna wyniosłość Briana w tym czasie -stanowiła wyłącznie pozę. O targających nim uczuciach znacznie więcej mówiły jego  napady płaczu i ciągłe awantury. Powód był jeden : z każdą chwilą huraganu rozpętanego przez Beatlesów w Ameryce, Epstein coraz bardziej uświadamiał sobie, iż nie potrafi nad nimi zapanować. Z drugiej strony lukratywny kontrakt jaki miał z zespołem, jego totalna niewiedza o interesach swego menadżera  zapewniały mu ogromne pieniądze, z drugiej po raz pierwszy zauważał, że - będąc niewiele starszym niż "chłopcy" - chciałby również zasmakować takiej sławy i popularności jak oni. Zgryzoty Brianowi dodawała też inna rzecz : dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, jak fatalną umowę podpisał z firmą Seltaeb Nicky'ego Byrne'a. Natychmiast po występie u Eda Sullivana Amerykę zalał ocean przeróżnych towarów opatrzonych nazwą 'The Beatles' : laki, peruki, znaczki, breloczki. Nicky Byrne zgarniał 90 % wpływów a Seltaeb Inc. stawała się renomowaną firmą.

Brian - piąty Beatles ?

Muuray the K i Boys z Fab4
JOHN: W Ameryce jest tyle programów i mówili o nas we wszystkich wiadomościach. To było idiotyczne...Oczekują po nas zachowania godnego supergwiazd, ale przypuszczam, że większość ludzi woli abyśmy byli sobą. Kiedy jesteśmy naturalni to widzimy, że ich to cieszy. Jest tak: jeśli jesteśmy zmęczeni to wyglądamy na zmęczonych, jeśli jesteśmy szczęśliwi, to wyglądamy na szczęśliwych, nigdy ich nie oszukujemy.

PAUL: Murray  the K, prezenter z Nowego Jorku, był najbardziej zaangażowany w sprawę The Beatles. Przewidział to, co się wydarzy i od razu się za nas wziął. W sumie był bystrym dziennikarzem, który zadał kilka podchwytliwych pytań podczas konferencji prasowej, zamiast trzymać się z boku i udawać natchnionego. Pytał: Ok, chłopaki... a co myślicie o?....  Zrobił na nas wielkie wrażenie i dlatego dzwoniliśmy do niego radia, gdy prowadził program. Dawaliśmy mu wywiady na wyłączność, bo go uwielbialiśmy. Brał udział w koncertach i mógł rozmawiać  o takich ludziach jak Smokey Robinson, bo go znał. Smokey był Bogiem w naszych oczach.



Nowojorski Hotel Plaza, The Beatles słuchają radia z własnymi wypowiedziami. Luty 1964 USA






Murray the K zaprzyjaźniony z Fab4
NEIL  ASPINALL :  Kiedy pojechaliśmy do Ameryki, byliśmy dosyć naiwni. Nie znaliśmy się na reklamie i tego typu rzeczach. Ludzie robili to czy tamto, nie zauważaliśmy, że podczas konferencji prasowych za nami były jakieś duże billboardy.
  Wtedy w Anglii była tylko jedna stacja - BBC. W Ameryce stacje dosłownie wychodziły ci uszami i pracowało w nich masę prezenterów. Murray the k był ze stacji WINS z Nowego Jorku, ale było też wielu innych.  Szli za zespołem z mikrofonami i kiedy z nim rozmawiali, to wszystko było emitowane za pomocą ręcznych radionadajników. The Beatles pytali: "Z jakiej jesteś stacji?" I prezenter im odpowiadał, co pomagało w promocji stacji. To denerwowało inne stacje, ale ponieważ The Beatles zachowywali się  tak z każdym (bo nie potrafili być inni), nikt nie mógł na to narzekać. Oni cały czas słuchali radia i dzwonili, prosząc o różne piosenki.
 


JOHN: Byliśmy tak rozanieleni amerykańskimi stacjami, że Epstein musiał nas powstrzymywać. Dzwoniliśmy do każdej stacji w mieście, mówiąc: "Czy zagracie utwór The Ronettes?" Chcieliśmy posłuchać muzyki. Nie prosiliśmy o nasze piosenki ale o piosenki innych ludzi. Kiedyś rzecz jasna słuchaliśmy Elvisa, Chucka Berryego, Carla Perkinsa, ale teraz lubilismy Marvina Gaye'a, The Miracles, Shirelles i wszystkich takich.

  Cały dzień nie robiliśmy nic innego, tylko słuchaliśmy radia. Każdy z nas miał tranzystor nastawiony na różną głośność i jeśli leciała nasz ulubiona płyta, wtedy nastawialiśmy głośniej. To jest wspaniałe. Teraz to się zaczęło w Anglii - nazywają je pirackimi statkami, bo nadają niedaleko angielskich wybrzeży. Te stacje są podobne, zmodyfikowane nieco na angielski sposób. Puszczają cały czas dobre płyty, czego wcześniej nie było, a w Ameryce tak. Uwielbiam to.


 
The Beatles po raz 1-szy w US TV 


RINGO: Wtedy uwielbiałem Nowy Jork. 
Pojechaliśmy dorożką do Central Parku. Mieliśmy w hotelu Plaza ogromny apartament złożony z kilku pokoi, z telewizorem w każdym, w każdym radia ze słuchawkami. To było fascynując, ogromnie szybki odlot a media były takie szybkie. Pamiętam, że na jednym z kanałów pokazywali włoski film o Herkulesie. Arno jak się zbudziliśmy oglądaliśmy jego przygody. 

Wyszliśmy z hotelu, a po południu gdy wróciliśmy, oglądaliśmy znowu to samo. Potem wyszliśmy i gdy wieczorem wróciliśmy znowu oglądaliśmy ten sam film. Myślałem, że mam przywidzenia. Okazało się, że ten kanał miał Film Tygodnia, który puszczano na okrągło... To był za duży odlot dla kogoś z Anglii, kto miał w domu telewizor dopiero od kilku lat. Tu mieli kanały, które robiły coś tak idiotycznego.



W dniu samego koncertu Beatlesi nagrali jeszcze swój krotki występ, w czasie którego przed inną już publicznością w studiu niż ta, która oglądała ich debiut zaśpiewali Twist And Shout, Please Please Me oraz I Want To Hold Your Hand. Ten występ wyemitowano 23 lutego, już po odlocie zespołu ze Stanów. 

Ed Sullivan wspominał zespół w czasie tego programu wyjątkowo ciepło: Wszystkim nam jest niezmiernie przykro, że to już ostatni program z The Beatles, ponieważ ci młodzieńcy z Liverpoolu, z Anglii, ich zachowanie tutaj nie tylko jako profesjonalnych piosenkarzy ale jako grupy świetnych młodych ludzi pozostawiło swoje piętno na każdym, kto ich spotkał.
czytaj także tutaj :THE BEATLES W "ED SULLIVAN SHOW"
ciąg dalszy:INWAZJA NA USA - cz. 2
________________________

 
Ed Sullivan Show - All My Loving
Ed Sullivan Show - I Want To Hold Your Hand 


Muzyczny blog  Historia The Beatles  Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz