3 lipca – wylot z samego
rana na Filipiny, z małą przerwą w Hong Kongu, w którym to mieście sławna
Czwórka jest już drugi raz.
Na lotnisku Kaitak Beatlesi spędzają ok. 70 minut, następnie kontynuują lot do Manili.
W drodze na Filipiny, The Beatles po raz drugi w Hong Kongu, jeszcze brytyjskim. |
Na lotnisku Kaitak Beatlesi spędzają ok. 70 minut, następnie kontynuują lot do Manili.
__________________
FILIPINY
Fani w Manili jak wszędzie ... |
RINGO: ’Znienawidziłem
Filipiny. Czekały tam na nas dziesiątki tysięcy dzieciaków i kilka tysięcy
policjantów, ale wszystko było nieco podejrzane. Każdy był uzbrojony i wydawał
się mieć podejście godne nadgorliwego
katolika z hiszpańskiej inkwizycji’.
The Beatles lądują na Filipinach, Manila, lotnisko, 1966. |
Prasa na Filipinach, entuzjazm. |
GEOGRE: Gdy tylko
wylądowaliśmy, zaczęły się kłopoty. Byli tam nieprzyjemni goryle – mali ludzie
w koszulach z krótkimi rękawami, którzy się zachowywali bardzo brutalnie.
W tamtych czasach, ponieważ
wszędzie panowała beatlemania, nie podjeżdżaliśmy do lotniska i nie
wychodziliśmy z samolotu jak normalni ludzie. Samolot lądował i podjeżdżał
gdzieś do końca lotniska, gdzie z reguły wysiadaliśmy z Malem, trzymając w ręku
nasz „dyplomatyczne” torby, w których
mieliśmy przybory do golenia i inne rzeczy. Następnie wsiadaliśmy do samochodu,
mijaliśmy kontrolę paszportową i jechaliśmy na salę koncertową. Evans, Epstein
lub inni załatwiali za nas nasze paszporty i inne sprawy. Ale w Manilli jakiś
facet wydzierał się na nas: ‘Zostawcie swoje torby tutaj! Wsiadać do
samochodu!’. Po raz pierwszy na nas krzyczano. Nie okazywano nam szacunku.
Wszędzie indziej – w Ameryce, Szwecji, Niemczech – wszędzie, nawet pomimo
panującego szaleństwa, okazywano nam szacunek, bo byliśmy sławnymi postaciami
ze świata show-biznesu. W Manilli, od momentu wyjścia z samolotu, poczuliśmy
negatywne wibracje, więc byliśmy tym nieco przerażeni. Wsiedliśmy do samochodu
i odjechaliśmy w czterech z jakimś facetem, bez Neila. Nasze torby zostały na
pasie startowym i pomyślałem sobie:’ No, po tym wszystkim, to teraz nas zamkną’.Fotki z "jachtu" The Beatles , Manila 1966 |
The Beatles na Filipinach.Eskadra motocykli na początku, a potem... |
NEIL: Na lotnisku było
wojsko i trochę zbirów w koszulach z krótkimi rękawami. Mieli broń, bo wyraźnie
im się odciskała. Ci faceci wzięli czterech Beatlesów, wsadzili ich do limuzyny
i odjechali, nie pozwalając im zabrać podręcznego bagażu. Zostawili bagaż na
płycie lotniska, a w ich walizeczkach była marihuana. W całym tym zamieszaniu
włożyłem je do bagażnika, którą miałem jechać i powiedziałem: „Zawieźcie
mnie tam, gdzie zabraliście Beatlesów.”
GEORGE: Zabrali
nas i zawieźli do zatoki w Manili. Tam wsadzili na łódź i zawieźli na jacht
motorowy, który był zacumowany poza zatoką. Panowała duża wilgotność, byliśmy w
Mieście Moskitów, spoceni i przerażeni. Po raz pierwszy w historii The Beatles
byliśmy odcięci od Neila, Mala i Briana Epsteina. Żadnego z nich przy nas nie
było, a co gorsza wokół kabiny, w której byliśmy, było pełno uzbrojonych
gliniarzy. Byliśmy naprawdę smutni, zgaszeni tym, co się stało. Żałowaliśmy, że
tam przylecieliśmy, powinniśmy byli z tego zrezygnować.
NEIL: Zawieźli mnie na koniec nabrzeża, wysiadałem z samochodu i powiedziałem: Gdzie oni są? Wskazali mi: Są tam! Zobaczyłem dużą łódź, zacumowaną daleko od brzegu, gdzieś pośrodku zatoki. Tamci wyglądali na konkurencyjny, wojskowy gang. Jeden gang zabrał ich na łódź by spotkali się z jakimiś innymi ludźmi. To było bardzo dziwne, nigdy nie zrozumiałem tego, dlaczego ich wywieźli tam na ten jacht
Marcos i Imelda Marcos. |
GEORGE: Nie
mieliśmy pojęcia, dlaczego zabrali nas na tą łódź. Po dziś dzień tego nie wiem.
Godzinę lub dwie później pojawił się Brian Epstein ,z filipińskim promotorem,
naprawdę rozeźlony. Ten darł się i krzyczał. Każdy coś krzyczał i zabrali nas z
tej łodzi i zawieźli nas samochodem do apartamentu w hotelu. Następnego dnia
obudziło nas dobijanie się do drzwi w hotelu, słyszeliśmy, że na zewnątrz jest
panika. Ktoś wszedł i powiedział: Chodźcie, macie być w pałacu. A my na to: O
czym wy mówicie? Nie idziemy do żadnego pałacu. Oni: Macie być w pałacu.
Włączcie telewizor. Włączyliśmy
telewizor i zobaczyliśmy na żywo transmisję na żywo z pałacu. Po obu stronach
długiego, marmurowego korytarza stało masę ludzi z odświętnie ubranymi dziećmi,
a komentator mówił, że ciągle wszyscy czekają na The Beatles. Oglądaliśmy to
zdziwieni. Nie mogliśmy w to uwierzyć, właśnie patrzyliśmy na to, jak nie
zjawiamy się w pałacu prezydenckim.
PAUL:
Rano wyszedłem z hotelu w stronę dzielnicy w stylu Wall Street. Pamiętam, że
zrobiłem wiele zdjęć, bo tuż obok luksusowej była dzielnica biedoty. Nigdy nie
widziałem tak wielkiego kontrastu obok siebie – tekturowe domki przed ścianą
‘Wall Street’. W miasteczku biedoty kupiłem kilka obrazków na prezenty, a potem
wróciłem do hotelu na lunch.
Wszyscy byli już na nogach i właśnie byliśmy
w naszym pokoju, gdy zaczęto nam powtarzać:’Musicie iść teraz na spotkanie do
pałacu prezydenckiego! Pamiętacie o tym?!’ My na to: ‘Nie!, nie!, nie!’,
Promotorzy w białych koszulkach z koronkami, jakie chyba nosili wszyscy w
Manili, wyglądali bardzo groźnie. Kilku z nich miało broń, więc sytuacja była
bardzo trudna.
Byliśmy przyzwyczajeni, że w
każdym kraju było inaczej. Ale tutaj... Zaczęli walić w drzwi i wołać: ‘Musicie
pójść! Pójdziecie!’. My im na to: ‘Słuchajcie, zamknijcie drzwi!’. Byliśmy
przyzwyczajeni do takich sytuacji. ‘Dzisiaj mamy wolne!’. Później
dowiedzieliśmy się, że czekała na nas Imelda Marcos (wraz ze swymi butami i
stanikami. Ktoś nas do nie zaprosił, a my (uważaliśmy, że grzecznie)
odrzuciliśmy tę propozycję. Jednak ich komentator telewizyjny – odpowiednik
naszego Richarda Dimbleby’ego – mówił: „Pierwsza Dama czeka z Niebieskimi
Damami (to przypominało Amerykę – mieli Różowe Damy i one wszystkie czekały na
nas)... i wkrótce pojawi się słynna grupa”. My na to: „Niech to! Nikt im o tym
nie powiedział”. Promotorzy mówili: ‘Musicie iść, limuzyna na Was czeka’. A my,
że nie możemy. Trzymaliśmy się swojej wersji i przesiedzieliśmy cały dzień w
hotelowym pokoju. Włączyliśmy telewizor i cieszyliśmy się naszym wolnym dniem.
RINGO:
Osobiście nic nie wiedziałem o zaproszeniu nas przez Madame Marcos na obiad.
Odpowiedzieliśmy jej ‘nie’ i Brian Epstein powiedział jej ‘nie!’. Dzieliłem
pokój z Johnem i kiedy się obudziliśmy, zadzwoniliśmy do recepcji po jajka na
bekonie (czy co tam wtedy jedliśmy) i wszystkie gazety, bo lubiliśmy sobie
czytać. Siedzieliśmy sobie w łóżkach, rozmawiając i coś tam sobie robiąc, a po
jakimś czasie zadzwoniliśmy ponownie z prośbą o śniadanie. Nadal nic. Więc
włączyliśmy telewizor i zobaczyliśmy koszmarny popis Madame Marcos, która
krzyczała: ‘Oni mnie zawiedli!’. Widzieliśmy zbliżenia na puste talerze i
twarze małych dzieci, które płakały, bo The Beatles nie zjawili się. W bardzo
miły sposób odpowiedzieliśmy ‘NIE’ na to zaproszenie.
NEIL ASPINALL:
Myślę, że byli zaproszeni ale Brian zateleksował lub wysłał telegram mówiący ‘Nie’. The Beatles nie robili takich
rzeczy dla nikogo. Nie angażowali się w politykę i nie poszliby do pałacu.
Odpowiedź po prostu została zignorowano, jakby jej nigdy nie wysłano. Pamiętam,
że obudziłem się rano i jedząc śniadanie, dowiedziałem się z telewizji, że The
Beatles mają się zaraz pojawić na przyjęciu, które Imelda Marcos zorganizowała
dla dzieci. Chłopcy patrzyli na siebie, pytając: ‘O czym oni mówią?’ Na
przyjęciu oczywiście się nie pojawili.
Gdy wszystko się wreszcie skończyło, oni nie
poszli na przyjęcie, a ludzie dostawali szału, spytaliśmy Briana o to co tak
naprawdę się stało. Brian odpowiedział, że odwołał spotkanie, że nie mieliśmy
tam iść. Na Filipinach zrobiło się nieprzyjemnie. Nic nie jadłem przez trzy
dni. Przynosili nam okropne jedzenie. Nawet jeśli na śniadanie były płatki, to
mleko było gęste , jakby w kawałkach. Dawali nam kwaśne mleko. Pamiętam, że raz
zamówiłem obiad, ale jak podniosłem pokrywkę i poczułem zapach, wiedziałem, że
tego nie da się zjeść.
Materiały reklamowe o The Beatles na Filipinach. |
Wydostaliśmy się razem z Paulem, co było
czymś bardzo odważnym lub bardzo naiwnym. Wsiedliśmy do samochodu i jechaliśmy
wiele mil. Przez pięć minut miasto przypominało Manhattan, a potem wstrętne,
nędzne miasteczko, które ciągnęło się aż do wydm. Kupiliśmy parę obrazków,
posiedzieliśmy na wydmach i zapaliliśmy. Potem wróciliśmy do hotelu, gdzie
wszyscy dostawali palmy (szczególnie ochrona). Pytali: ‘Gdzie byliście? Jak się
stąd wydostaliście?’
Wprawdzie mówiono, że wizyta na
Filipinach zakończyła się porażką, jednak The Beatles zagrali dwa koncerty dla
100 000 ludzi (po incydencie z Marcos) i wszyscy fani bawili się naprawdę
dobrze. Naprawdę im się podobało. Było co prawda trochę zbirów, którzy
organizowali jakieś rzeczy (nie mieli nic wspólnego z wojskiem), ale zajmowali
się fanami, a nie nami. Samochody pojechały w złym kierunku, a garderoba była w
opłakanym stanie
4 lipca - Rizal Memorial Football Stadium, Manila, Philippines. Pierwszy zgromadził około 30 000 widzów, drugi około 50 000, Beatlesi trochę mylą się stwierdzając, że oglądało ich wtedy około 200 000 widzów.
GEORGE:
Znowu mieliśmy duży problem z koncertem. Epstein podpisał kontrakt na występ na
stadionie o pewnej liczbie miejsc, ale to co zobaczyliśmy, przypominało festiwal
w Monterey Pop. Było ze 200 000 osób, więc pomyśleliśmy: ‘Cóż, promotor dorabia
sobie trochę na boku: ‘ Wróciliśmy do hotelu naprawdę zmęczeni, rozbici zmianą
czasową, także w kiepskich humorach’. Nie pamiętam co było dalej, dopóki nie
dostaliśmy gazety i o wszystkim przeczytaliśmy i zobaczyliśmy wiadomości w
telewizji.
PAUL: Następnego ranka ktoś przyniósł gazetę, na
której wielkimi literami, na pierwszej stronie było: BEATLESI LEKCEWAŻ
PREZYDENTA! O rany! Pomyśleliśmy, że przecież wcale tego nie chcieliśmy.
‘Powiemy, że przepraszamy’. Mieliśmy tego rana odlecieć z Manili i gdy
opuszczaliśmy hotel, wszyscy w recepcji zachowywali się opryskliwie, więc
musieliśmy zmiatać, tak jakbyśmy nie zapłacili rachunków.
RINGO:
Zaczęły się dziać naprawdę dziwne rzeczy. „Wstawajcie! Wyłaźcie z łóżek!
Pakujcie się - wynosimy się stąd!’ Gdy zeszliśmy na dół i
zaczęliśmy pakować rzeczy, okazało się, że nie mamy od nikogo żadnej pomocy. Na
trasie był tylko jeden motor, w porównaniu z ich kawalkadą, która nam towarzyszyła
przy przylocie.
GEORGE:
‘BEATLESI LEKCEWAŻĄ PIERWSZĄ DAMĘ’ – tak postanowiono to przekazać opinii
publicznej. Nikt nic nie powiedział.‘Cóż, nigdy ich o to nie poproszono’.
Pewnie cały układ był dziełem agenta lub promotora, który chciał się przypodobać
pani Marcos. Cytowano później jej wypowiedzi: ‘Ach, i tak ich nie lubiłam, ich
muzyka jest straszna’.
Wszyscy się od nas odwrócili, ludzie
wrzeszczeli i krzyczeli kiedy staraliśmy się dostać na lotnisko. Nikt nie
chciał nas podwieźć, nigdzie nie mogliśmy załatwić sobie samochodu. Okazało
się, że nigdzie nie było wolnego. Wreszcie ktoś załatwił jakiś dwa i do jednego
włożyliśmy bagaże, do drugiego sami wsiedliśmy. Zawieziono nas na lotnisko.
Sytuacja była absurdalna – przedstawiciele rządu lub policjanci próbowali nas
uderzyć, krzycząc i wymachując pięściami, a za nimi były dzieciaki, które
szalały, jak przystało na fanów.
Prasa z Filipin tak się cieszyła ... |
NEIL ASPINALL:
Rzucali nam kłody pod nogi. W drodze na lotnisko, na rondzie, żołnierz kazał
nam jeździć dookoła, aż wreszcie powiedziałem kierowcy by jechał dalej.
PAUL: Gdy
dojechaliśmy do lotniska, to okazało się, że wyłączono tam ruchome schody.
Musieliśmy wchodzić pieszo. Nie było żadnych bagażowych. To było podejście w
stylu: ‘Nieście sobie wszystko sami’. ‘Ok., w porządku, jest jak jest, wynośmy
się stąd.
NEIL ASPINALL:
Nikt nie pomagał nosić nam sprzętu, więc zaczęliśmy wwozić go schodami, które
nagle stanęły. Musieliśmy sami wnieść cały sprzęt i gdy wszystko było na górze,
schody znowu zaczęły działać. The Beatles lecieli do Delhi, a sprzęt wracał do
Anglii. Przy odprawie celnicy ich wszystko mylili, ale w końcu Mal przeskoczył
barierkę i sam wszystko posortował, bo nikt nie zamierzał tego robić.
Kiepskie nastroje, w głębi smutny John. |
GEORGE:
Wszyscy nieśliśmy wzmacniacze i torby – nikt nam w niczym nie pomagał, ale szaleństwo
na naszym punkcie trwało nadal. Jedni chcieli nas dotknąć a inni uderzyć, ale w
końcu udało nam się jakoś odprawić. A odprawa wydawał się trwać całe wieki.
Dotarliśmy w końcu do poczekalni, którą był ogromny pokój ale zbiry pojawiły
się znowu. Byli to ci sami ludzie w koszulach z krótkimi rękawami, którzy
wrzeszczeli na nas. Oprócz Mala i Neila był z nami Alf Bicknel (szofer The
Beatles), który nam pomagał. W pewnym momencie zauważyłem, że jeden ze zbirów
go uderzył.
Kilku z nich podeszło do nas, rozpychając
się i krzycząc: ‘Przejdźcie tam!’ Postawili na w jednym kącie, a potem podszedł
inny i zaczął nas przeganiać, mówiąc: ‘Przejdźcie tam!’. Starałem się na nich
nie patrzeć, by ruszyć, zanim mi to każą. Czuło się bardzo negatywne
nastawienie. W pewnej chwili zobaczyłem kilku mnichów buddyjskich i ukryłem się
za nimi.
RINGO:
Wykrzykiwano do nas coś pod drodze, ludzie okazywali nam swoją nienawiść, a na
lotnisku zaczęto na nas pluć. Słynna opowieść głosi, że ukryliśmy się z Johnem
za zakonnicami, bo pomyśleliśmy, że to katolicki kraj, więc zakonnic nie
pobiją.
JOHN:
Po drodze na lotnisko ludzie do nas machali, ale widziałem również starsze
osoby, które na nas gwizdały. Byłem wystraszony, kiedy ci wszyscy ludzie
rzucili się na nas na lotnisku. Myślałem, że nas uderzą, więc skierowałem się w
stronę trzech zakonnic i dwóch buddyjskich mnichów, licząc, że to może ich
powstrzymać. Popychali mnie, może mnie nawet kopnęli, tylko o tym nie wiem.
Powtarzali: ‘Traktowany jak zwykły pasażer!
Zwykły pasażer!’. Na to my: ‘Zwykły pasażer! A jego się kopie ?’ Widziałem
pięciu w mundurach, którzy to robili – kopali, gwizdali i krzyczeli. Byłem
wystraszony i ciągle popychany. Przesuwałem się, ilekroć mnie dotknięto.
Konferencja w Manili. Grzeczna i ułożona. |
Brian to spartaczył. To on dostał
zaproszenie i je odrzucił, nic o tym nam nie mówiąc. Następnego dnia nie
chcieli przyjąć do wiadomości, tego, że odrzuciliśmy zaproszenie. Gonili nas i
popychali na lotnisku. To było przerażające.
PAUL:
Byliśmy sporo wystraszeni. Większość agresji (na szczęście dla nas) była
wymierzona przeciwko naszym ludziom. Uważam, że jeden z nich gwałtownie
zepchnął Ala ze schodów. Jednak w większości to nie było skierowane przeciwko
nam, choć oni byli bardzo źli.
Czuliśmy się nieco winni ale to nie my
spartaczyliśmy. Teraz, kiedy wiem więcej na temat ówczesnego reżimu,
podejrzewam, że oni zignorowali naszą zapowiedź, że nie przyjdziemy. ‘Niech
spróbują nie przyjść, to utrudnimy im życie’.
W rogu lotniska była grupa zakonnic i kiedy
zaczęły się przepychanki, a taksówkarze krzyczeli za oknem, wtedy podeszliśmy
do zakonnic. To mogło być niezłe ujęcie, The Beatles i zakonnice w jednym rogu.
Te same czarne ubrania... One nas chroniły, tylko stały, patrząc na to z
uśmieszkiem. Kiedy siostry ruszyły, my za nimi.
NEIL
ASPINALL: Wszystkie zbiry w hawajskich koszulach popychały nas i biły.
Jestem jednak pewien, że nikt z nas nie został dotkliwie poturbowany, bo im nie
oddawaliśmy. Gdybyśmy się im przeciwstawili, mogłoby być naprawdę źle. To było
bardzo, bardzo przerażające, nic podobnego nie przydarzyło się nam nigdy
wcześniej, nigdy później.
GEORGE:
Wreszcie zapowiedzieli lot, weszliśmy na pokład, sama świadomość, że jesteśmy w
samolocie była wspaniałym uczuciem. Ulżyło nam, jednak samolot wciąż nie
startował.
W pewnej chwili zapowiedziano przez
głośniki: ‘Panowie Epstein, Evans i Barrow... (Tony był wtedy naszym
rzecznikiem prasowym) proszeni są o opuszczenie samolotu’. Musieli wyjść,
wyglądali na przestraszonych.
Mal, przechodząc koło mnie, odwrócił się, ze
łzami w oczach i powiedział:’ Powiedz Lil, że ją kocham’ (Lil była jego żoną).
Myślał, że już po nim – że samolot poleci, a on zostanie w Manili. Wszyscy się
zastanawiali: ‘Co, kurwa, teraz?’.
PAUL: Kiedy weszliśmy na pokład, całowaliśmy
siedzenia. Czuliśmy się, jakbyśmy się znaleźli w sanktuarium. Bez wątpienia
nadal byliśmy w obcym państwie, gdzie obowiązywały inne zasady, gdzie noszono
broń. Dlatego nie byliśmy tacy hop do przodu.
Wtedy usłyszeliśmy ten komunikat: ‘Tony
Barrow miał iść z powrotem do jaskini lwa. Zmuszono go do zapłacenia
nieprawdopodobnie wysokiego podatku postojowego w Manili, który sobie wydumano.
O dziwo, ta suma była taka sama, jak nasze rachunki za podróż. Myślę, że o to w
tym wszystkim chodziło.
GEORGE:
Wydawało nam się, że siedzimy tam parę godzin. Pewnie trwało to nie dłużej niż
30 minut lub godzinę, ale było bardzo gorąco i wilgotno.
W końcu nasi ludzie wrócili na pokład,
zamknięto przednie drzwi i pozwolono samolotowi odlecieć. Odebrali nam
pieniądze, które tam zarobiliśmy i na tym się skończyło. Wydostaliśmy się
stamtąd – i to była wielka ulga. Czułem ogromną niechęć do tych ludzi.
PAUL:
Pamiętam, że kiedy wróciliśmy, jakiś dziennikarz zapytał George’a: ‘Podobało ci
się?’ A on na to: ‘Gdybym miał bombę atomową, poleciałbym tam i na nich
zrzucił’.
To była nieszczęsna podróż. Miłe w niej było
to, że na koniec (kiedy dowiedzieliśmy się co Marcos i Imelda robili swoim
ludziom i jakim kantem były ich rządy) odczuwaliśmy satysfakcję, że zrobiliśmy
to co zrobiliśmy. Wspaniale! Zapewne byliśmy jedynymi ludźmi, którzy
zlekceważyli Marcosa. Nie wiedzieliśmy jednak, jakie to miało znaczenie od
strony politycznej. Dowiedzieliśmy się o tym wiele lat później.
JOHN: Nigdy już , nie ma mowy bym nawet przeleciał się nad Filipinami. Z tego co wiem, po naszym odlocie, Prezydent Marcos wydał oświadczenie, w którym powiedział, że Beatlesi nie byli winni całego zamieszania jakie wynikło, w związku z ich niedoszłym spotkaniem z Pierwszą Damą.
RINGO:
Wydawało nam się, że wsadzą nas do więzienia, bo tam w tamtych czasach była
dyktatura, zamiast demokracji. W dyktaturze bez względu kim jesteś, tracisz
swoje prawa. Dlatego nie mieliśmy zamiaru wysiadać z samolotu. Pozwolono naszym ludziom wrócić na pokład i był to mój
pierwszy i ostatni pobyt w Manili.
NEIL : Myślę,
że i to wydarzenie, zmusiło zespół do zastanowienia się nad sensem grania
koncertów. To mógł być jeden z ostatnich gwoździ do koncertowej trumny.
Zamieszanie z odprawą na lotnisku w Manili. W tle John Lennon. |
GEORGE
MARTIN: Gdy wyjechali z tego kraju, powiedzieli: ‘Nigdy więcej, to koniec!’.
Oznajmili Brianowi, że nie będą już koncertowali. Brian na to: ‘Chłopaki,
przykro mi, ale mamy coś zafiksowane na stadionie Shea, jeśli to odwołacie,
stracicie milion dolarów’. No i zagrali na stadionie Shea.
5 czerwca - The Beatles opuszczają Filipiny. Wydarzenia z całego przebiegu pobytu zespołu na Wyspach obiegły cały świat. Fab Four leci do Delhi w Indiach.Poniżej mały przykład innego odbioru wizyty słynnych Anglików na wyspie rządzonej przez Dyktatora.
Wspomnienia mieszkanki Manili, Rosario Ponce ze spotkania z Fab 4 na Filipinach (fragmenty):
Wspomnienia mieszkanki Manili, Rosario Ponce ze spotkania z Fab 4 na Filipinach (fragmenty):
Razem z moimi dwiema siostrami i trójką przyjaciół poszliśmy na ich koncert, który był po prostu fantastyczny. Ale chcieliśmy czegoś więcej. Więc pojechaliśmy za nimi do Manila Hotel, gdzie nocowali. Było już bardzo późno gdy ich zobaczyliśmy. Hol był prawie pusty. Neil Aspinall i Mal Evans byli wszędzie, nosili instrumenty i różne rzeczy zespołu, wprost z koncertu. Zauważyliśmy spojrzenie Briana Epsteina, które nie wróżyło nic dobrego, chciał byśmy się oddalili, ale nikt z grupy nie dał takiego sygnału, nie zwracali na nas uwagi. Hotelowy boy wskazał nam numery pokojów 404 i 405 jako ich pokoje. Poszliśmy tam delikatnie, na paluszkach i nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich ... John! Spojrzał na nas tym swoim niesamowitym spojrzeniem i kiwnął nam głową. Później obok drzwi się otworzyły i pokazał się w nich Paul. Popatrzył na nas i mógłbym przysiąc, liczył nas. Potem powiedział byśmy poczekali.
Potem po zastanowieniu powiedział: ‘Alright dziewczyny, jeśli obiecacie, że będziecie cicho, możecie wejść’ . I tak się stało. Paul jako nasz gospodarz zaprowadził nas do salonu, gdzie siedzieli John i George. George miał obok siebie magnetofon, puszczał muzykę, chyba to była hinduska muzyka. Nigdy nie zapomnę uścisku dłoni Johna, był taki ciepły i mocne, no i ten jego szelmowski uśmiech. George był taki przystojny, spytał od razu :’Jeśli masz jakieś pytania...’. A ja chciałam tylko patrzeć na nich i rozkoszować się chwilą. To było niesamowite przeżycie, do dzisiaj wciąż dziwię się temu jak bardzo byli w stosunku do nas wszystkich życzliwi. Mogli nas przecież zignorować, byli wszak zmęczeni po dwóch koncertach a jednak zdecydowali się spotkać się z nami. To właśnie to, co odróżniało ich od innych gwiazd. I jestem im za to ogromnie wdzięczna. Beatles forever!
Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki
HISTORY - THE BEATLES
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki
HISTORY - THE BEATLES
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz