R.I.P. GEORGE & JOHN

Dzisiaj FOTKI nieżyjących już Beatlesów. Wspaniała dwójka muzyków, która odeszła zdecydowanie zbyt wcześnie. Tylko fotografie, ale niebawem napiszę specjalny tekst poświęcony wzajemnym relacjom obu muzyków.

 - Czy teraz jest już łatwiej rozmawiać o The Beatles ?
GEORGE (1987): Taaa…Ciągle myśleliśmy o tym okresie nasilenia wśród nas, ale przecież mieliśmy swój wspaniały okres, kiedy wzajemnie siebie wspomagaliśmy, każdy mógł na każdym polegać. Mieliśmy sporo zabawy, choć w zasadzie byliśmy wszyscy jak w klatkach dla zwierząt. To była ta dobra strona bycia w zespole, inaczej niż Elvis, samotny jeden Elvis, zdany w każdym najcięższym momencie tylko na siebie samego. Nawet jeśli miał ze sobą 29 kumpli, był tylko sam. Nas za to było czterech. Olbrzymia presja była podzielona na wszystkich, pewnie byłaby zbyt duża dla każdego indywidualnie
JOHN: Żaden z nas nie osiągnąłby tego w pojedynkę – wyjaśnił kiedyś John – bo Paul nie był wystarczająco silny, ja nie byłem dość pociągający dla dziewczyn, George był zbyt spokojny, a Ringo był perkusistą. Ale pomyśleliśmy, że każdy będzie mógł polubić przynajmniej jednego z nas, i okazało się, że tak właśnie było”.

GEORGE:  Bardzo mi go brak... Cóż mogę dodać, był geniuszem. Bezdyskusyjnie.   Przypuszczam, że nie doszlibyśmy tam, gdzie doszliśmy bez Johna... Śpiewam o tym wszystkim w "All Those Years Ago" 

GEORGE: Którejś nocy przyszedł John a jakaś laska była w łóżku z Paulem i on pociął jej nożyczkami wszystkie ciuchy, a potem podziurawił bieliznę. Każdy leżał w łóżku myśląc: Kurwa... Mam nadzieję, że mnie nie zabije. Był czasami bardzo przerażającą szaloną osobą – wiedział jak wszystkich ‘rozśmieszyć’(Derek Taylor, Fifty Years Adrift. (1984))


Relacje pomiędzy poszczególnymi Beatlesami pod koniec istnienia zespołu, jak i po rozpadzie to jeden z bardziej fascynujących tematów w HISTORII THE BEATLES. Niezależnie od żalów, wzajemnych pretensji, animozji między nimi, toczącymi się procesami sądowymi (czytaj serię HISTORIA PO ROZPADZIE), wszyscy Beatlesi nie pozwalali na krytykę pozostałej Trójki nikomu. Jak to wspomniał John w jednym z wywiadów (cytuję z pamięci, by oddać sens jego wypowiedzi i może to nie być dokładne oddanie wypowiedzi słowa w słowo): 
Mogę powiedzieć coś na Paula, jak i on na mnie, ale to dotyczy tylko nas, naszej czwórki, zostaje to w rodzinie. Innym jak np. Mick [Jagger] wara od nas. Wiem wszyscy, że najlepsze relacje po rozpadzie zespołu, zachował ze wszystkimi Ringo (choć i on miał swoje konflikty z resztą). Jak było w pozostałych -  Paul-John, Paul-George, George-John - poświęcę temu oddzielny tekst, choć ich obraz będzie się dla każdego czytającego mój blog, odkrywał w seriach HISTORIA (1968, 69-70, PO ROZPADZIE). Dzisiaj krótko o relacji ‘post-beatlesowskiej’ George’a z Johnem.
   Po rozpadzie The Beatles, od 1970/71 roku relacje między dwoma gitarzystami The Beatles były bardzo dobre. George brał udział w nagraniach Johna (np sesja “Imagine”), John odwiedził George’a w czasie sesji “All Things Must Pass”. Proces jaki Paul wytoczył trójce tym bardziej uzmysłowił jej, że warto trzymać się razem i widzieć wroga tylko w Paulu. Sporym zgrzytem w relacji George’a i Johna było niezaproszenie przez tego pierwszego Yoko na swój Koncert for Bangladesh. George zaproponował występ Johnowi, ale ten postawił warunek, że zrobi to tylko z Yoko u swego boku. Relacje ociepliły się w 1973, gdy obaj wzięli Beatlesi wzięli udział w nagrywaniu singla Starra I'm The Greatest” (kompozycja Lennona).W grudniu 1974 roku John wybrał się (podobno!) do Madison Sguare Garden na koncert George’a Harrisona (i Raviego Shankara). W setliście koncertowej był cover The Beatles “In My Life”, co z pewnością ucieszyłoby Johna. Także podobno John pojawił się krótko na scenie, witany przez George'a słowami: "Gdzie się podziewałeś, gdy Cię potrzebowałem?". Nie jest jednak do końca pewne czy John był wtedy na widowni, czy pokazał się na scenie. To prawie niemożliwe, że nie ma z tego wydarzenia żadnego zdjęcia prawda. 
Szczegółowy opis wydarzeń 1974 roku w innym miejscu na blogu i w innym czasie, ale jak już rozpocząłem ten wątek 'teoretycznego spotkania Johna i George'a w MSG' to go dokończę.

May Pang, George
Wydaje się, że ostatnie interesujące nas wydarzenia oweg grudnia 1974 roku wyglądały tak:
15 grudnia 1974 - John wraz May Pang  oglądają koncert George'a i Shankara w Nassau Coliseum Show na Long Island.
16 grudnia 1974 - George Harrison gra w The Spectrum w Filadelfii.
19 grudnia 1974 - Harrison, McCartney, prawnik Starra  oraz  Neil Aspinall spotykają się w the Plaza Hotel. Czekają na Lennona, który ma podpisać papiery rozwiązujące The Beatles. Ze względu na zły układ gwiazd w tym dniu - przedstawiony mu przez Yoko (choć jest z May) - John nie pojawia się na spotkaniu. George wkurza się, wieczorem gra koncert w Madison Sguare Garden (podobno Paul McCartneys na widowni - gdzie zdjęcia???). John ostatecznie podpisze dokumenty "rozwodowe" The Beatles 29 grudnia (w czasie pobytu w Disney Worldzie na Florydzie).
20 grudnia 1974 - Julian Lennon ogląda show George'a w MSG. Przychodzi do domu do ojca z pokojową wiadomością od George. Lennon (z Pang) pojawia się wieczornym przyjęciu w Hippopotamus Club z okazji zakończenia trasy Harrisona. 


Ostatnie wspólne zdjęcie George'a i Johna. Listopad 1974, klub Troubadur, Los Angeles.
 George będąc wtedy w Nowym Jorku odwiedził Johna w Dakocie. Wizyta ta przytłoczyła go swoim klimatem. Wspominając tą wizytę George powiedział: "I always felt there was something more that he wanted to say but didn't feel able to. There was a look in his eyes." (Zawsze czułem, że było wtedy coś, co chciał powiedzieć, ale nie był do tego zdolny. Dostrzegłem to w jego oczach). Obecność w pobliżu Yoko ??? Nie wiemy. Na tym blogu nie pojawiła się jeszcze May Pang, ale wszyscy fani wiemy o kogo chodzi. May wspomina, że kiedyś zadzwonił do niej Mick Jagger. Chciał się skontaktować z Johnem. W 1973 roku John i Yoko byli w separacji i John miał 18-miesięczny romans z May, do niedawna asystentką Lennonów (o tym szczegółowo w swoim czasie w HISTORII PO ROZPADZIE). May powiedziała Mickowi mu, że John wrócił do Yoko, na co lider Rolling Stonesów miał odpowiedzieć słowami: Chyba straciłem przyjaciela. Mick wspominał później to wydarzenie: Gdy wrócił do Yoko, to tak jakby dał się zahibernować. Mieszkał w Nowym Jorku niedaleko mnie ale byłem zaliczany do tak zwanych "negatywnych wpływów"(bad influences), tak więc nie wolno mi było się z nim spotykać". Czy George wtedy wyczuł podobne emocje w Dakota House ?


 Wydaje się, że wtedy obaj muzycy spotkali się po raz ostatni, choć utrzymywali ze sobą kontakt przynajmniej telefoniczny. W książce “The Last Days of John Lennon” Fred Seaman stwierdza, że obaj bardzo chcieli ocieplić swoje stosunki po 5 latach milczenia. Z pewnością John był zły na Harrisona, za ‘pominięcie wpływu jego osoby’ w swojej biografii “I Me Mine”. John komentował książkę: W tej książce jest wszystko, Bóg, ale nie ma kurwa mnie!
W wywiadzie Seliny Scott (korespondentka West 57th) z George’m czytamy:
Selina: W wywiadzie przed swoją śmiercią (dla Playboy’a), John powiedział, że bardzo zabolało go to, że w swojej autobiografii nigdzie nie wspomniałeś o jego wpływie na Ciebie.
GEORGE: Był poirytowany tym, że nie wspomniałem tego, że pomógł mi napisać jedną linijkę tekstu do ‘Taxmana’.Ale także nie wspomniałem o tym jak napisałem dwie linijki do ‘Come Together’ czy trzy linie do ‘Eleanor Rigby’. Wiesz, to niczego by nie poprawiło nie ? Ostatecznie mógłbym wymienić więcej takich rzeczy o nim, niż on o mnie.
S: Powiedział, że gdy byłeś młody, on był Twoim idolem...
GEORGE (przerywa): On tak myślał. Lubiłem go bardzo, był świetny. Był świetnym facetem. Ale, w tym samym czasie źle mnie odczytał. Nie zdawał sobie sprawy z tego kim byłem, to był jeden z tych głównych grzechów Johna ale i Paula. Byli w tym czasie zbyt zajęci byciem Johnem i Paulem, by zdawać sobie sprawę, że obok był ktoś jeszcze.
Cóż, może warto jeszcze bym dodał, że w swojej książce "A Twist of Lennon" Cynthia Lennon opisuje George jako nieustannie wpatrzonego w Johna jak psiak w swego pana. Dodaje, że na wielu randkach George pałętał się z nimi jak piąte koło u wozu.

Latem 1975 roku w wywiadzie radiowym (audycja 'Rock Around The Clock') George, promując swój album "Extra Texture (Read All About It)"  opowiadał o tym jak bardzo chciałby jeszcze pracować z Johnem, w przestrzeni muzycznej, ale jednocześnie dodawał, że nie mógłby już współpracować z Paulem. John oczywiście nie był zainteresowany współpracą z kimkolwiek innym niż z Yoko. George nazwał Johna geniuszem i nie odnosząc się do wcześniejszej wypowiedzi o Paulu, dodał, że fajnie byłoby nagrać jeszcze coś z The Beatles i "wykopać parę drzwi". Brzmiały te słowa jednak tylko jako ciekawa teoria.
Powiedział też gorzkie słowa o tym, jak Paul zrujnował jego wiarę w jego własne umiejętności jako gitarzysty. Odzyskał ją dopiero dzięki ludziom takim jak Eric Clapton. 
To smutne słowa prawda? Do najbardziej znanych piosenek, w których Paul "zabrał" gitarowe partie (niekoniecznie solo) George'owi należą "Hello Goodbye", "Another Girl" czy nawet "Penny Lane"

 
 

______________________________________

John na początku swego romansu z Yoko był  bardzo zawiedziony postawą George’a, gdyż wierzył, że akurat to on, nie Ringo  - z całej trójki Beatlesów - najbardziej nie przejmie się nową sytuacją w  jego życiu i go wesprze. Wspominał, jak kiedyś George powiedział mu, nie zważając na obecność obok samej Yoko, że usłyszał od Dylana i kilku innych osób, że Japonka ma złe notowania w Nowym Jorku, powoduje wokół siebie złe wibracje i żeby na nią uważał.

 JOHN: “Kurwa, powiedział to stojąc obok niej twarzą w twarz, jakby jej nie było”.





YOKO ONO: John kochał George i George kochał Johna. Ich przyjaźń była wyjątkowa.
GEORGE:  Mógłbym zagrać znowu w zespole z Johnem w dowolnej chwili.



 





















 
Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog 
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.

2 komentarze:

  1. Pradziwa męska przyjaźń :D

    OdpowiedzUsuń
  2. pociął dziewczynie Paula wszystkie cuchy uuuuuu chciała bym zobaczyć minę jej i Paula hahah z Johnem zawsze można było przeżyć coś fajnego :))) A George był cudowny zawsze wszędzie :))

    OdpowiedzUsuń