1966 raz jeszcze - cz. 2

 

 

 

Paul McCartney był "nieśmiały. zdenerwowany, niespokojny i ciągle w ruchu - jeszcze nas wszystkich zaskoczy". Był jedynym Beatlesem mieszkającym w centrum Londynu (przy Cavendish Avenue w St. John's Wood), w odróżnieniu od reszty, która osiadła na przedmieściach, miał dostęp do wszystkiego, co stolica miała do zaoferowania i zanurzył się w ezoteryce i awangardzie. Jednym z nielicznych momentów, kiedy udało się go wytropić mediom, zdarzył się na wykładzie Luciana Beria, włoskiego kompozytora muzyki klasycznej i elektronicznej (zrobiono  mu zdjęcie 21 lutego, z czego był bardzo niezadowolony). Poprzez Barry'ego Milesa (a może Peters Paul angażował się  w księgarni Indica, gdzie pomagał w zasadzie przy wszystkim, od remontów do pakowania paczek czy robienia zakupów. Czytał wtedy mnóstwo przeróżnych rzeczy, które wynajdywał w piwnicach księgarni. Po spotkaniu z Williamem Borroughsem i jego współpracownikiem Ianem Sommerville Beatles uległ też fascynacji taśmą i pętlami, cięciami, manipulacją dźwiękiem, tak że zaczął nagrywać własne eksperymentalne utwory (a więc dużo wcześniej niż robił to John z Yoko). Cleave zarejestrowała ten moment "Fascynują go kompozytorzy tacy jak Stockhausen, Berio, najchętniej sam tworzyłby muzykę elektroniczną, brak mu tylko maszyn. Zaczytuje się w dziełach francuskiego dramatopisarza Alfreda Jarry'ego (Król Ubu) i namawia Briana Epsteina, żeby je u nas wystawił. Chciałby malować, chciałby pisać. Właściwie Bóg raczy wiedzieć, co maluje i pisze, oraz w jakim przebraniu, w chwili kiedy czytamy ten tekst. Nie widzi granic dla swoich możliwości". 
JOHN: W naszej muzyce przeszliśmy od tego [wskazuje ręką podłogę] do tego [podnosi wysoko ręką]. Ale nie słucham muzyki The Beatles za często. Ktoś się czasem pojawia, więc siedzę w pokoju i muszę słuchać swojej muzyki. Czuję się wtedy zawstydzony.
 
  John Lennon był najbardziej złożoną osobowością. On i George stanowili w zespole duet największych entuzjastów narkotyków, a jako lider dźwigał psychiczny ciężar niemal obezwładniającej sławy Beatlesów. Był tym który zawsze najbardziej zmieniał się na fotografiach czy w telewizyjnych nagraniach, a w drugiej połowie 1965 wyglądał szczególnie dziwnie - długowłosy, z nadwagą i spocony, balansujący między błazenadą, a głębokim niezadowoleniem. Ogłuszony doświadczeniami LSD poprzedniego roku poświęcił swój czas wolny na dogłębną eksplorację przestrzeni wewnętrznej.  Dziennikarka opisała współczesnego cesarza, motek sprzeczności, jednocześnie zepsutego - otoczonego najróżniejszymi drogimi, niepotrzebnymi mu przedmiotami - a zarazem niesatysfakcjonowanego i poszukującego. "Teraz, gdy twarz mu się zaokrągliła, bardziej niż kiedykolwiek przypomina Henryka VIII - jest tak samo niecierpliwy, tak gnuśny, nieprzewidywalny, niezorganizowany, dziecinny, zdawkowy, czarujący i błyskotliwy". John w rozmowie rozwodził się nad swoją fascynacją muzyką indyjską i kompulsywnym czytaniem. "Przeczytałem miliony książek. To dlatego sprawiam wrażenie jakbym wszystko wiedział".
  Dziennikarka oglądała jego uginające się pod tomami regały. Na początku 1966 roku Lennon "zaczytuje się książkami na temat religii". a Cleave cytowała jego refleksje  z lektury "The Passover plot", bestsellera z poprzedniego roku autorstwa Hugh J. Schonfelda. "Chrześcijaństwo przeminie - stwierdzał. Zniknie i wyschnie.  Nie muszę tego dowodzić, mam rację i okaże się, że ją miałem [więcej o tzw. "aferze z Jezusem" - tutaj]. Już teraz jesteśmy bardziej popularni od Jezusa; nie wiem co skończy się najpierw - rock and roll czy chrześcijaństwo. Jezus był w porządku, ale jego uczniowie tępi i niewyrafinowani. To przez ich przeinaczenia spisuję to na straty". 
   "NA WZGÓRZU W SURREY..." - od tych słów zaczynała się pierwsza linijka artykułu, który ukazał się 4 marca. "TEN MŁODY CZŁOWIEK MA SŁAWĘ, KASĘ I NA COŚ CZEKA".  Dla Johna Weybridge było jak poczekalnia w drodze w inne miejsce. "Mieszkają tu bankierzy i maklerzy, dodają sobie kolejne cyferki, a Weybridge to miejsce, w którym mieszkają i myślą, że na tym koniec, naprawdę to robią. Ja myślę o tym każdego dnia - o mnie w mojej chatce z piernika. Poczekam i prawdziwy dom zdobędę, kiedy dowiem się czego chcę".
Pod koniec marca John Lennon, zachęcony przez McCartney'a, wybrał się do Indiki.  Był tu na terytorium kolegi z zespołu, i choć to wzbudzało jego nieufność, to jego instynktowny antyintelektualizm sprawił, że jego pierwsze spotkanie z jednym z właścicieli był miejsca jego wizyty (pozostałymi byli Peter Asher, brat Jane, wciąż dziewczyny Paula oraz John Dunbar), Barry Milesem wypadło dość kanciaście. "Szukał książki napisanej przez kogoś o nazwisku 'Nits Ga'. Chwilę mu zajęło, zanim zrozumiałem, że mówi o Nitschem, a to już wystarczyło, by John stał się spięty". Kiedy się rozluźnił, stał się "niesamowicie sympatyczny" i przycupnął na kanapie księgarni z egzemplarzem "Doświadczenia psychodelicznego" Larry'ego Metznera i Aperta.

25 marca 1966 członkowie zespołu The Beatles zjawili się w Chelsea, studiu Roberta Whitakera, wszyscy pełni wiedzy tajemnej. Nie sprawiali wrażenia innych niż dotąd (nadal bardzo eleganccy, w golfach, skrojonych na miarę marynarkach), a jednak przeszli głęboką przemianę i nie zamierzali kryć się z tym faktem. ich pierwszym zadaniem miał być wywiad, którego mieli udzielić dj-owi z Radia Caroline, Tomowi Lodge'owi do składanki wywiadów na pocztówkę dźwiękową 'Sound of the Stars', która miała towarzyszyć kwietniowej premierze kolorowego tygodnika powstałego w wyniku połączenia dwóch gazet muzycznych, "Disc Weekly" oraz "Music Echo". 
 
Wywiad z The Beatles w promocji nowego tygodnika to musiał być strzał w 10. Rozmowa z muzykami kosztowała Lodge'a ogromny wysiłek. Mimo jego znajomości z Brianem Epsteinem Beatlesi byli sarkastyczni i nieskorzy do współpracy. ich natychmiastowe odpowiedzi i chęć zadowolenia rozmówców, które cechowały ich początkowe zetknięcia z mediami, zniknęły wraz z niewinnością ich prostolinijnych fryzur. 
Każdy dialog był wymuszony i natychmiast się urywał. Wywiad obfitował w pauzy, mnóstwo śmiechów poza nagraniem oraz insajderskiego dowcipkowania, w czym bardzo przypominał podśmiechujki na fazie, którymi naszpikowana była telewizyjna konferencja prasowa Boba Dylana z grudnia 1965 roku. Nikt nie wiedział co oni wyprawiają, choć niezależnie od tego sporo się wydało. Beatlesi nie byli w stanie powstrzymać się od aluzji do narkotyków i tego, co stanowiło wówczas dla grup popowych radykalną ezoterykę. Lennon wspomniał "halucynacje", a McCartney opowiadał o "purpurowych serduszkach, wiesz, wszystkie kapele rockowe je teraz biorą". Kiedy Lodge zapytał Johna i Paula, czy piosenki piszą im ghostwriterzy, Lennon odparł, że pracują dla nich "Gershwin i Trocki", a McCartney dodał: "A Lennon i Bławatska piszą nam teksty".
   Beatlesi więcej uwagi poświęcali zdjęciom. Robert Whitaker zapamiętał, że ich PR-owiec, Tony Barrow "wściekał się z powodu sesji, ponieważ mieli sześciu dziennikarzy czekających w kolejce na zrobienie wywiadu, a ja się nie śpieszyłem. Beatlesi byli mocno rozbawieni tym, co wyprawiam. Dlatego potem, kiedy wywiady zaczynały się od najbardziej bezmyślnych pytań, udzielali na nie głupich odpowiedzi. W efekcie Tom nie zyskał wywiadów, które według niego miałyby doniosłe znaczenie dla świata".

   I tak doszliśmy do słynnej sesji rzeźniczej tzw. "butcher session", o której co prawda pisałem już na blogu tutaj, (fotki) to w następnym poście opisuję dokładny jej przebieg, gdyż to pierwsza i w sumie ostatnia tak niezwykła sesja zdjęciowa muzycznych ulubieńców świata. Warto byście się zastanowili w czasie czytania tego tekstu i oglądania zdjęć, ja to ponownie zrobiłem, jaką metamorfozę przeszli muzycy w ciągu ostatnich trzech lat, bo zaledwie jeszcze  1963 roku, czyli bardzo niedawno, prezentowali się w grzecznych mundurkach bez kołnierzyków.

 


Historia The Beatles
History of  THE BEATLES



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz