BRYTYJSKA INWAZJA - WYWIADY cz. 2 - 7.02.1964 - Przylot do USA - lotnisko JFK Nowy Jork





Cały lot zespołu do Stanów to jedna wielka gorączka. Amerykańskie media donosiły o kolejnych poczynaniach zespołu od momentu gdy weszli na pokład samolotu w Londynie.  Wylądowali. Histeria w całym Nowy Jorku, tłumy pod Hotelem Plaza, gdzie ma zamieszkać zespół. Na lotnisku czeka ponad 200 reporterów i fotografów z przeróżnych stacji radiowych, telewizyjnych, prasy (wśród nich przyszły wielki przyjaciel zespołu, radiowy d-jay stacji WINS Murray the K). Jak wiemy, większość obecnych na tej szybko zorganizowanej konferencji na lotnisku im. J.F. Kennedy'ego pojawiła się na powitaniu zespołu w celu by nieznanych im w większości zarozumiałych z zasady Angoli potraktować jak najbardziej nieuprzejmie, ośmieszyć czy nawet wystraszyć.  Reputacja Brytyjczyków w Stanach była ogólnie znana i takie były oczekiwania tych  czasem przypadkowo wysłanych na konferencję prasową reporterów.
Nie wszyscy znali muzykę zespołu, czasem nie wszyscy zajmowali się w swojej pracy muzyką rozrywkową, wielu z nich przybyło z polecenia swoich redakcji by opisać przyjazd nieznanego w kraju zespołu a ostatnio szalenie popularnego wśród amerykańskiej młodzieży, choć przeważali ci, co widać po pytaniach, którzy już sporo wiedzieli o zespole. Ten wywiad jednak wszystko odmienił. Beatlesi zauroczyli wszystkich i nastawienie przedstawicieli mediów z wrogiego bardzo szybko zaczęła się zmieniać w przyjazne. Cztery dni po tym wywiadzie John tak opowiadał o nim: Wszyscy znali nas doskonale, jakbyśmy razem dorastali i wszyscy znali nas tu od lat. Ringo: W samolocie już czuć było Nowy Jork, jak jego macki oplatają nasz samolot, to było takie niesamowite. Muszę też przyznać, że nie zdobyłem całego wywiadu w wersji audio, co z pewnością by mi nie pomogło, o czym piszę dalej, ale znalazłem kilka wersji tego wywiadu, wszystkie okrojone z niektórych pytań, żaden kompleksowy, niektóre inaczej zapisane. 
Połączyłem je  w miarę możliwości, by nie stracić żadnego ważnego pytania. W czasie konferencji panował tak duży poziom hałasu, że niektórym dziennikarzom trudno było usłyszeć zadawane pytania jak i odpowiedzi, stąd później publikowane wywiady w różnych magazynach sporo się od siebie różniły.
Oto cały wywiad, drugi z serii "British Invasion".
 

 


 


P: Czy jesteście trochę zakłopotani szaleństwem jakie wywołaliście?
JOHN: Wcale, jest wspaniale.
PAUL: Nie.
GEORGE: Uwielbiamy to.
JOHN: Lubimy wariatów. 
P: Jesteście zwolennikami wariactwa?
THE BEATLES:  Tak!
JOHN: To bardzo zdrowe.
P: Czy to angielski akcent?
GEORGE: To wcale nie jest angielski, to Liverpudlian. 
PAUL: Taki akcent z Liverpoolu. Wiesz, mówisz 'grass' zamiast 'grashh' i to brzmi trochę po amerykańsku. 
P: Liverpool to...
RINGO (żartobliwie): To stolica Irlandii.
PAUL: Połowę twoich folkowych piosenek napisaliśmy w Liverpoolu.
RINGO: Taaa, nie zapomnij. 
P: W Detroit Michigan rozdaje się naklejki samochodowe z napisem 'Stamp Out The Beatles' (wytłumić The Beatles).
PAUL: No cóż... po pierwsze, wydajemy kampanię 'Stamp Out Detroit'.
P: A co z kampanią  "Stłumić Beatlesów"?
JOHN: Co z nią?
RINGO: Jak duża jest?
P: To było pytanie. Każcie Murray'owi to wyciąć!
THE BEATLES: Wytnij to!
P: Czy moglibyście coś zaśpiewać.
THE BEATLES: Nie!!!
(śmiech na sali)
RINGO: Sorry.
P: Niektórzy stąd wątpią w to czy POTRAFICIE śpiewać.
JOHN: Najpierw kasa.
(śmiech na sali)
P: Ile zamierzacie zarobić pieniędzy w czasie tego przyjazdu?
JOHN: Pół korony.
RINGO: 1o dolarów.


 
P: Jak skomentujecie niektóre wypowiedzi, że nie jesteście niczym innym tylko bandą brytyjskich kopii Elvisa Presley'a?
JOHN: Ten kto to powiedział musiał być ślepy.
RINGO (kiwający się w stylu Elvisa): To nie prawda, to bzdura!
JOHN udaje taniec w stylu Elvisa.
(ogólny śmiech)
P: Czy te całe fryzury pomagają wam śpiewać?
PAUL: Słucham?
P: Czy te wasze włosy pomagają wam w śpiewie.
JOHN: Taaa, zdecydowanie.
P: Jesteście jak Sampson [biblijna postać, która straciła moc po obcięciu jej długich włosów] ? Gdy obetniecie włosy, stracicie to coś co macie, racja?
JOHN: Nie wiemy, ja nie wiem.
PAUL: Nie wiemy.
P: Ilu z was jest naprawdę łysych, że musi nosić takie peruki?
RINGO: Wszyscy z nas.
PAUL: Ja jestem łysy.
P: Naprawdę?
JOHN: No, dobrze, wszyscy jesteśmy łysi. 
PAUL: Tylko nie mówcie o tym nikomu, proszę.
JOHN: I głusi i niemi także.
(ogólna wesołość wśród wszystkich)
P: Czy znacie amerykański slang? Jesteście prawdziwi?
PAUL: Naprawdę.
JOHN: Podejdź i powąchaj.
 

RINGO wybucha śmiechem.
P: Nie ciekawi was co pomyśli o was Amerykańskie Stowarzyszenie Fryzjerów?
RINGO: Biegamy szybciej od angielskich, zobaczymy tutaj, no wiecie.
P: Słuchajcie, mam pytanie. Czy jak już tutaj jesteście zamierzacie pójść do fryzjera obciąć włosy?
THE BEATLES: Nie!!!!
PAUL: Nie, dzięki.
GEORGE: Byłem wczoraj.
RINGO: To nie jest kłamstwo, tylko szczera prawda.
PAUL: Racja.
P: Myślę, że fryzjer dużo przeoczył.
JOHN: Właśnie, że nie.
GEORGE: Absolutnie, nic a nic.
RINGO: Powinieneś był go zobaczyć dzień wcześniej.
P: Jak sądzicie, czym jest wasza muzyka dla tych ludzi?
PAUL: Uhh....
JOHN: Hm, cóż....
RINGO: Ja nie wiem. Musisz jak sądzę spytać ich. Musi coś w niej być skoro ją kupują.
P: Czemu ona ich tak ekscytuje?
PAUL: Nie mamy pojęcia. Naprawdę.
JOHN: Gdybyśmy wiedzieli stworzylibyśmy inny zespół i zostali jego menadżerami.
(śmiech)
P: A co z tym, że podobno reprezentujecie jakiś rodzaj społecznego buntu:
JOHN: To bezczelne kłamstwo: 
Pytanie (P): Co sądzicie o Beethovenie?
RINGO: Jest wspaniały, zwłaszcza jego wiersze.
(śmiech na sali)
P: Ringo, dlaczego nosisz na obu rękach pierścienie?
RINGO: Bo nie mogę ich założyć na nos.
P: Czy nie uważacie, że wszyscy z was palą papierosy, czym dajecie zły przykład dla nastolatków?
RINGO: Lepsze to niż by mieli zostać alkoholikami.
P: Co sądzicie o tym, że uważa się was dzisiaj za najbardziej popularną grupę wokalną?
JOHN: Nie mamy pojęcia dlaczego. Gdybyśmy wiedzieli, znaleźlibyśmy czterech długowłosych chłopców, połączyli ich w zespół i zostali ich menadżerami. 
P: Czego wam najbardziej brak, teraz gdy wasz sława uniemożliwia pojawianie się w miejscach publicznych?
RINGO: Chodzenia do kina. 
GEORGE: Nierobienia niczego.
JOHN: Szkoły, bo nie w niej za wiele do robienia.
PAUL: Jeżdżenia autobusami.
P: Co robicie w swoich pokojach hotelowych między koncertami?
GEORGE: Jeździmy na łyżwach.
P: Jak znaleźliście Amerykę?
JOHN: Polecieliśmy do Grenlandii i skręciliśmy w lewo.
P: Jak utrzymujecie równowagę psychiczną?
RINGO: Ważne jest, żeby nie dostać świra. Jest nas czterech, gdy któremuś odbija trochę szajba, pozostała trójka sprowadza go na ziemię.
P: Czy szaleństwo  nastolatek na waszym punkcie robi na was wrażenie?
JOHN: Kiedy mi z tego powodu odbija, patrzę wtedy na Ringo i wtedy doskonale wiem, że nie jesteśmy supermenami. 
P: A co sądzicie o ciągłym naruszaniu waszej prywatności?
RINGO: Niepokoi nas tylko wtedy kiedy zwalają się na nas i szarpią. 
P: Czy mówicie po francusku?
PAUL: Nie. 
P: Jaka jest tajemnica waszego sukcesu.
JOHN:
Mamy agenta prasowego.
P: Czy macie jakąś specjalną radę dla nastolatków?
JOHN: Unikajcie pryszczy.
P: Co się stanie kiedy pęknie ta bańka?
GEORGE: Zajmę się hokejem.
PAUL: Będę grał w koszykówkę.
P: No dobrze, czas na ostatnie pytanie.
PAUL: Moje ulubione.
P: Czy zdecydowaliście już kiedy przejdziecie na emeryturę?
JOHN: W przyszłym tygodniu.
PAUL: Nie.
JOHN: Nie, nie wiemy.
RINGO: Będziemy działać jak długo się da.
GEORGE: Dopóki nie będziemy mieli dosyć. Na razie nam się podoba.
RINGO: Za chwilę.
P: Po tym jak zarobicie tyle pieniędzy, a potem... 
THE BEATLES: Nie!
GEORGE: Tak długo jak będzie to lubić. Ponieważ lubiliśmy to zanim zarobiliśmy jakiekolwiek pieniądze.

Na zakończenie konferencji poproszono zespół jeszcze raz o przedstawienie się kolejno, ponieważ wielu zgromadzonych nie kojarzyło jeszcze określonej osoby z zespołu z imieniem.

THE BEATLES wspólnie: Paul... Ringo... George... John!! Paul... Ringo... George...John!!






 Historia The Beatles
History of  THE BEATLES

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz