BRYTYJSKA INWAZJA - WYWIADY cz. 3 - 11.02.1964 WASZYNGTON


 

Publikuję dzisiaj już trzecią część prezentowanej serii. Wczuwajmy się w położenie, nastroje (zawsze dobre) Wspaniałej Czwórki w chwilach podboju Ameryki, co w  tamtych czasach, choć jest tak i dzisiaj, jednoznaczne było z podbojem całego świata. Dwa dni po swoim pierwszym, historycznym występie w telewizyjnym show Eda Sullivana, oglądanym przez "całą" Amerykę 11 lutego 1964, zespół udał się do Waszyngtonu by w stolicy kraju na ziemi amerykańskiej zagrać swój pierwszy normalny koncert dla publiczności, choć prawie takiej samej jak ta zgromadzona w studiu tv.  Stany Zjednoczone ogarnęła już całkowita Beatlemania, która ciągle była w natarciu. Wszyscy krytycy angielskiego kwartetu zaczęli rozumieć, że to nie jest tylko chwilowa fascynacja przybyszami zza oceanu. "Kuzyni" z Anglii zauroczyli wszystkich już w czasie powitania na lotnisku w Nowym Jorku, show telewizyjny jeszcze bardziej to ugruntował.   11 lutego 1964 Waszyngton tonął w bieli. Właśnie z  powodu dużej śnieżycy The Beatles udali się tam z Nowego Jorku pociągiem zamiast samolotem. Towarzyszyli im oczywiście fotoreporterzy. Każda stacja telewizyjna, radiowa, magazyny, dzienniki etc. musiały pisać o Beatlesach, gdyż tego domagali się Amerykanie. Oczywiście jeszcze tylko ci nastoletni,  z czasem wszyscy pozostali. Tak już odtąd miało być zawsze, nie tylko na koncertach w Ameryce. Na Washington Union Station czekało na zespół ponad dwa tysiące fanów oraz kolejne rzesze dziennikarzy i reporterów. Tam też odbyła się szybko zorganizowana konferencja prasowa. O koncercie czytaj na poście tutaj.
 

 








 

Pytanie (P): Czy posiadacie jakieś muzyczne wykształcenie?
JOHN: Chyba żartujesz.
P: Co sądzicie o Prezydencie Johnsonie?
PAUL: A kupuje nasze płyty?
P: Co sądzicie o amerykańskich dziewczętach i amerykańskiej publiczności?
JOHN: Cudowna.
P: Tutaj otoczony Beatlesami nic czuję tego. Panowie, jakie to uczucie być w Stanach Zjednoczonych?
JOHN: Jest wspaniale.
P: Co waszym zdaniem jest najlepszego w naszym kraju?
JOHN: Wy!
P: Weźmiemy to pod uwagę. Macie jakieś plany w stosunku do dziewczynek Johnsona?
JOHN: Nie. Słyszeliśmy, że nie podobają im się nasze koncerty.
P: Będą dzisiaj na waszym koncercie?
PAUL: Jeśli przyjdą z przyjemnością je poznamy
P: Wraz z wami pojawił się dzisiaj w Waszyngtonie śnieg.Co o tym sądzicie ?
JOHN: Śnieg prawdopodobnie potrwa dłużej.
P: Ostatnie pytanie, słyszeliście kiedyś o Walterze Cronkite?
PAUL: Nie.
JOHN: NBC News. To ten? Taaa, znamy go.
P: Dzięki panowie, przy okazji to CBS News.
GEORGE: Ja znam, ale nie chciałem o tym mówić, bo jesteśmy w ABC.
P: To jest, uwierzcie lub nie.
JOHN: A ty jesteś Walter?
P: Nie. Jestem Ed.
JOHN: Co się tutaj dzieje?
P: Co sądzicie o przyjęciu was tutaj w Ameryce?
JOHN: Jest wspaniałe.
P: Co was najbardziej tutaj uderzyło?
JOHN: Ty!

RINGO: Już tak żartowaliśmy tutaj za pierwszym razem.
GEORGE: No cóż, robimy to znowu giermku!
P: Dlaczego jesteście waszym zdaniem tak popularni?
JOHN:
To pewnie przez pogodę.
P: Może sądzicie, że to przez wasz śpiew?
PAUL: Wątpię w to. Nie wiemy co to może być. 
P: Skąd się wziął pomysł na te wasze fryzury?
JOHN: Skąd się wziął pomysł na twoją? 
PAUL: Podobały nam się takie, więc je tak już dla nas opracowano.
P: No cóż, przynajmniej oszczędzacie na fryzjerach.
PAUL: Wrrrr....
JOHN: Sądzę, że trzymanie takich kosztuje więcej niż krótkich, mam rację.
PAUL: Taaa, oszczędzamy kasę.
P: Jesteście wciąż numerem 1 w Europie?
GEORGE: Jesteśmy numerem 1 w Ameryce.
P: Gdzie poza tym?
JOHN: Hong Kong i Szwecja...
PAUL: Australia, Dania i Finlandia.
P: I nie macie pojęcia dlaczego?
RINGO: Kładziemy się i się to dzieje.
JOHN: W Hong Kongu i w tych innych miejscach, nagle jesteś numerem jeden po wydaniu naszych płyt.  Nawet tutaj, mamy płyty, o których już prawdopodobnie zapomnieliśmy.
P: To prawda, że nazywacie swoje płyty "zabawnymi"?
JOHN: "Zabawne," taaa, te o których zapomnieliśmy.
GEORGE: To niezwykłe, ponieważ były wydane już ponad rok temu. Na przykład "Please, Please Me" jest wielkim przebojem tutaj, a ma już ponad rok.

P: Uważacie, że są muzykalne?
JOHN:Oczywiście, że są muzykalne, gdyż to muzyka, czyż nie? Tworzymy muzykę. Na instrumentach gra się muzykę. To są nagrania.
P: Jakbyście nazwali swoją muzykę, rock and roll?
PAUL: Staramy się nie definiować naszej muzyki, ponieważ zaklasyfikowano już je tyle razy źle. My nazywamy ją muzykę, nawet jeśli wy nie.
P: Ze znakiem zapytania?
GEORGE: Słucham?
JOHN: Zostawiamy to krytykom.
P: Okay, to tyle. Miłego pobytu w Ameryce.
JOHN: Dziękujemy. Kupujcie płyty i uważajcie na siebie. 

 



(i jeszcze krótki wywiad - wieczorem na przyjęciu w Ambasadzie Brytyjskiej w Waszyngtonie już tylko sam John Lennon  dzieli się  swoimi uwagami z gromadą oblegających go reporterów z wcześniejszego, jeszcze tego samego dnia koncertu w Coliseum. W ostatnim pytaniu reporter pyta Johna o jakiś amerykański zespól The Cockroaches, którego John nie zna, jak pewnie nikt. W owym czasie w USA nie było takiego zespołu i reporter pewnie pomylił jego nazwę.) 
 

P:
Który z was to który?

JOHN: Ja jestem Eric.
P: Eric, tutaj oglądają was Amerykanie (wskazuje w stronę kamer)
JOHN: Jestem John, to był żart. 
P: Tak, dobrze...John... Tutaj mamy amerykańską widownię. Ogląda was 40 milionów Amerykanów. 
JOHN (spoglądając we wskazaną przez reportera strone): Dla mnie to wygląda na jednego tylko człowieka. Aaaa... to kamerzysta.
P: Jakie są wasze opinie na temat amerykańskiej publiczności?
JOHN: Wiesz, jest najbardziej szalona. 
P: Dlaczego? 
JOHN: Nie wiem. Dzisiaj była cudowna. To niedorzeczne. Osiem tysięcy gardeł krzyczących jednocześnie! Próbowaliśmy krzyczeć głośniej od nich z mikrofonami ale nie mogliśmy ich przebić. Sądziliśmy, że będzie znacznie ciszej.  Sądziliśmy, no wiesz, że wszyscy będą nas musieli trochę poznać... ale wygląda, że wszyscy tak dobrze nas znają, jakbyśmy byli tu od lat. To fantastyczne. 
P: Czy Ameryka okazała się taką, jakiej się spodziewałeś?
JOHN: Nie, nic podobnego.  Myśleliśmy, że będzie tutaj trochę ciszej. No i wiesz, sądziliśmy, że będą musieli się jakoś do nas przyzwyczaić, poznać nas, a okazało się, że każdy zna nas, jakbyśmy byli tutaj od lat. To fantastyczne. 
P: Czy słyszałeś o jakichś nowych amerykańskich grupach wokalnych, jak The Cockroaches? Jakie są twoje wrażenia?
JOHN: Nie słyszałem ich, ale zapewne podobnych zespołów jest już w Anglii około osiemdziesięciu. Sorry Cockroaches.




Tutaj jeszcze w pociągu do stolicy, jutro szybko z powrotem, bo niebawem za 4 dni drugi występ w show Eda Sullivana i tym razem aż na Florydzie w Miami.




12 luty 1964 - zespół wraca do Nowego Jorku



 Historia The Beatles
History of  THE BEATLES

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz