The Beatles całkiem na serio w "I Saw Her Standing There"

 

 


 

Kolejny znakomity tekst Colina Fleminga. Poświęcony jednej z najbardziej popularnych piosenek zespołu z ich początkowego okresu. Jak i z całego ich katalogu nagrań. "I Saw Her Standing There" - opisana tutaj. W tekście ciekawe spojrzenie na utwór.

 Istnieje tendencja do myślenia, że „poważne” pisanie Beatlesów zaczęło się dopiero w połowie ich kariery, ale już od pierwszego momentu otwierającego ich debiutancki album Beatlesi ujawnili się jako utalentowani opowiadacze historii. "Please Please Me" było dominującym albumem w Wielkiej Brytanii w 1963 roku, stanowiąc formę mini-Beatlemanii. Album osiągnął szczyt list sprzedaży w maju, po powolnym, lecz wytrwałym wzroście od premiery w marcu, i utrzymywał się na pierwszym miejscu przez 30 tygodni. Został zdetronizowany dopiero przez drugi album grupy, "With the Beatles", tuż przed świątecznym sezonem zakupowym.
"Love Me Do" ukazało się jako singiel jesienią poprzedniego roku, a tydzień i pół po rozpoczęciu 1963 roku dołączyło do niego "Please Please Me" w formie singla na płycie 45-obrotowej. Oba utwory znalazły się na debiutanckim albumie, ale fani znali już te wcześniejsze single. Coś innego sprawiło, że "Please Please Me" odnosiło sukcesy sprzedażowe i wyraźnie utrzymywało wysoką popularność, przyciągając uwagę swoim czynnikiem „musisz tego posłuchać” oraz elektryzującą aurą „to jest to!”. Dowód na tę wyjątkowość znajduje się w pierwszym utworze albumu "Please Please Me", czyli "I Saw Her Standing There", który kryje również część sekretu, dlaczego Beatlesi trwają w pamięci w taki sposób, w jaki trwają. Cecha, która sprawia, że "I Saw Her Standing There" jest imponującym dziełem autorskim, dziś pozostaje ukryta na widoku. To tak, jakby uczono nas myśleć: „Początkowi The Beatles = bardzo melodyjni, ale nieistotni” oraz „Późni The Beatles = poważni i artystyczni”.

 


Nie da się być dużo bardziej bystrym niż Beatlesi byli w przypadku tego „emocjonującego numeru” skomponowanego przez Paula McCartneya – określenie to było ulubionym terminem producenta George’a Martina, który trafnie opisywał niemal każdy pierwszy utwór na każdym albumie Beatlesów. Numer znany wcześniej jako "Seventeen" stanowi wzorcowy przykład, a jednocześnie unikalne dzieło.  Piosenki z Broadwayu były częścią ram narracyjnych. Miały pewną narracyjną przewagę, ponieważ opowiadanie historii było integralnym elementem ich istoty — powodem, dla którego w ogóle powstały.
Piosenki rock and rollowe rzadko opowiadały historie, chociaż Chuck Berry był pisarzem w sensie opartym na słowach równie znaczącym, co Walt Whitman (poeta-narrator) czy Mark Twain (narrator-poeta). Jego utwory miały charakter wpisów w dzienniku, opisujących życie pełne ruchu i zmienności.
Słuchanie piosenki Berry’ego było podobne do słuchania audiobooka — takiego, który miał w tle najbardziej ekscytujący rhythm and blues, z tekstami, które autor pierwotnie napisał dla siebie. Nie ma dużej różnicy między utworami Berry’ego z "The Great Twenty-Eight" a wieloma zapisami w dziennikach pisarza H.D. Thoreau, poza tym, że pierwsze opisują środowisko miejskie, a drugie — wiejskie. Ty, jako czytelnik, mogłeś przypadkiem natrafić na te dziennikowe zapiski lub ich odpowiedniki, ale nie było to tak, jakby ich autorzy podchodzili do ciebie i mówili: „Możemy porozmawiać? Muszę ci coś opowiedzieć”.
Doświadczamy pewnej formy intymności zarówno z Berry’m, jak i z Thoreau, ale jest to intymność przypadku, „znalezionego tekstu”, podobna do tej, którą można poczuć, czytając wiadomości w czyimś telefonie. Intencja współuczestnictwa była radykalnym odejściem w pierwszych kilku taktach "Please Please Me". Ty i Beatlesi byliście w coś zaangażowani razem. Nie chodziło tylko o słuchanie Beatlesów jako twórców muzyki; zaczęła się przyjaźń, oparta na natychmiastowym czynniku zaufania. Beatlesi byli w pokoju, ty byłeś w pokoju, a także ten łączący element zaufania.


Ludzie, z którymi jesteśmy najbliżej, to często ci, którym najbardziej ufamy. Historia „I Saw Her Standing There” — i język, w jakim jest opowiedziana — to forma szybkiego nawiązywania przyjaźni. Czasami mamy przyjaciela, zanim w pełni sobie to uświadomimy. Zazwyczaj tak działa przyjaźń. Dwójka dzieci wchodzi do stołówki w czasie lunchu jako prawie obcy sobie, a pół godziny później wychodzi jako przyjaciele na dobre i na złe, wierząc, że nigdy się nie rozstaną, choć życie — będąc życiem — zawsze sugeruje: „Zobaczymy, jak to będzie.” Jak dochodzi do takiej przemiany? Jedno dziecko prawdopodobnie podzieliło się czymś z drugim, a to wywołało rezonans oraz wdzięczność za to, że się podzieliło. Wdzięczność ułatwia odwzajemnianie się — lub poczucie, że można bezpiecznie coś opowiedzieć, jeśli się chce — co buduje więź. Nic nie zainteresuje jednej osoby w drugiej tak bardzo, jak dobrze opowiedziana historia. Historie różnią się pod tym względem. To nie są czyjeś przekonania polityczne, myśli o meczu, uwagi o pogodzie ani plany na kolację. Gdy historia jest opowiedziana z pasją, jesteśmy skłonni podzielać tę pasję. Nasza ciekawość sama w sobie staje się niewymienionym członkiem obsady. Możemy też czuć się wyróżnieni. Ktoś wybrał nas, aby wysłuchać tej narracji. Opowiedzenie historii to forma otwarcia się. To nie jest przeciętny sposób rozmowy. Jeśli historia ma dla osoby, która ją opowiada, wielkie znaczenie, nabiera ona większego znaczenia również dla nas.Niewiele emocji jest silniejszych niż ta, która napędza potrzebę dowiedzenia się więcej. To właśnie historia, ale jakże na najbardziej fundamentalnym, ludzkim poziomie.


„I Saw Her Standing There” to tak naprawdę historia o zdumieniu. Nastolatkowie i młodzi mężczyźni zazwyczaj ukrywają swoje uczucia w sprawach sercowych. Nie okazują ich wylewnie. Zrobienie tego oznaczałoby wyglądanie na mniej twardych, co zazwyczaj jest uznawane za niepożądane. Ale wokalista w „I Saw Her Standing There” — i warto zauważyć, że to postać w opowiadanej historii, a nie Paul McCartney, Beatles z Liverpoolu — nie powstrzymuje się. Nie próbuje ukrywać swojego podekscytowania. Jego entuzjazm — i szacunek — stają się prawami w jego rozwijającym się romantycznym świecie. Kto by się przejmował, jeśli kumple będą oceniać i żartować? Niektóre historie po prostu muszą być opowiedziane. Pierwsze słowo piosenki to „Well”, po którym następuje przecinek. Często używamy tej konstrukcji, odpowiadając na trudne pytanie. Ta wersja „Well” jest również podobna do wzięcia głębokiego oddechu na krawędzi trampoliny, tuż przed skokiem. Następnie narrator przechodzi do sedna swojej opowieści i zaczyna szybko, tak jak robią to najlepsze historie. „She was just seventeen, you know what I mean.” (miała zaledwie 17 lat, wiesz co mam na myśli)  Możemy postrzegać to jako „pomiędzy” obecne w najwyższej klasy pisarstwie: to, co zostało powiedziane, to, co nie zostało powiedziane, oraz forma komunikacji pośredniej, która jest jednocześnie niewyrażoną deklaracją i intuicyjnym przekazem. Jedna linijka, a już mamy trzy zaimki. Wszyscy jesteśmy zaangażowani w tę dramatyczną sytuację. Entuzjazm przelewa się przez kolejne wersy, ale istnieje wyraźna próba zdobycia wiarygodności w następnym oświadczeniu:„And the way she looked was way beyond compare.” (jej wygląd nie dało sięz niczym porównać).

Czy znaliście dzieci, które mówiły w ten sposób? A jednak w tej linijce nie ma fałszu. To brzmi autentycznie. Narrator gdzieś podłapał to wyrażenie. Może od szanowanej ciotki? Istotne jest to, że wybiera je teraz, ponieważ chce, żebyśmy mu zaufali, i używa go jako przejawu autorytetu w służbie wyższego celu. Jeśli zazwyczaj myśli o podboju — jako o ostatecznym celu swoich starań — to teraz tego nie robi. W tej chwili jest romantykiem, próbującym podnieść naszą perspektywę, stawiając tę osobę ponad innych ze swojego kręgu towarzyskiego i przedstawicieli świata, który zna. Ta młoda kobieta wydaje się niezwykła ze względu na szczerość, którą wyczuwamy w głosie wokalisty oraz w myślach, które możemy śledzić w jego głowie. Stara się być precyzyjny. Nie byłby precyzyjny dla byle kogo. A potem robi coś zaskakującego. Zadaje pytanie. „So how could I dance with another, when I saw her standing there?” (jak mógłbym zatańczyć z kimś innym gdy zobaczyłem ją stojącą nieopodal) To zarówno figura retoryczna, jak i gest — uniesienie ramion ku niebu, losowi, cherubowi z łukiem i strzałami, prawie mówiąc: „Co oczekujecie, żebym zrobił? Nigdy nie znałem takich uczuć.” Słuchacz staje się de facto przyjacielem, ponieważ został obdarzony zaufaniem do wysłuchania tej historii. Ten opowiadacz jest na widoku. On nawet zwrócił się do słuchacza tym pytaniem.

McCartney i Beatlesi rozpoczęli swój pierwszy album historią, która jest niczym wyjawianie duszy przez młodą osobę, o czymś, co ma znaczenie dla młodego człowieka. I, szczerze mówiąc, o czymś, co ma znaczenie dla ludzi w każdym wieku — niezależnie od tego, czy patrzą wstecz z czułością i wdzięcznością, czy też chcą ruszyć naprzód, odnaleźć to, za czym tęsknią, i kogo za tym stojącego. Beatlesi zdobyli nas już po tej pierwszej zwrotce. Byliśmy z nimi. Akcja posuwa się do przodu. Serce bije z siłą „Boom!”, ale nie ma potrzeby używania defibrylatora. Dziewczyna patrzy na wokalistę, a jego wzrok spotyka się z jej. Nie używa tej frazy, ale zastosował  genialną grę słów, używając zaimka „I” dwa razy (czyli dwóch oczu).
„And I, I could see.” Został niemalże rozdwojony. Może po raz pierwszy spotkał swoją drugą połówkę. John Lennon również użył zaimka „I” w „There’s a Place”, przedostatniej piosence z albumu "Please Please Me", przekształcając go w nie mniej niż cztery sylaby, aby podkreślić wewnętrzny świat jednostki. Beatlesi malowali tekstami jak Handel, kiedy byli w najlepszej formie, a swoją najlepszą, łączącą siłę osiągnęli bardzo wcześnie. Wokalista w „I Saw Her Standing There” myśli w kategoriach tymczasowości; to tak, jakby liczył każdą ostatnią cząstkę piasku w klepsydrze i najbardziej delektował się płatkami tej nocy.


„And before too long, I fell in love with her,” (niewiele czasu minęło a już byłem w niej zakochany) mówi do nas. Historia przeskakuje do przodu, ale jest również wyznaniem, nie za grzech, lecz za wylanie radości. Opowiadacz musi opowiedzieć swoją historię. To jakby ta historia mówiła o nim — o osobie, którą jest, o osobie, którą staje się. Nie mamy pojęcia, jak ten romans się rozwinie. Możliwe, że ta historia dotyczy jednej nocy — zaczarowanej nocy. Niektóre romanse — i połączenia — mają trwać tylko kilka godzin w rzeczywistości, ale żyć w pamięci i umyśle przez resztę życia. To nie sprawia, że są mniej realne. „I Saw Her Standing There” jest w jednym sensie nieskończoną (i bezustannie odnoszącą się do nas) historią, ale także skończoną, ponieważ odbywa się w mniej niż trzy minuty. Działo się znacznie więcej — przekonał nas do mocy historii. Nie chodzi o to, że musimy być przekonywani do potęgi historii. Po prostu musimy znaleźć się w odpowiedniej pozycji, aby wysłuchać historii, którą ktoś chce opowiedzieć. Dla Beatlesów ta szczególna pozycja była na samym początku ich pierwszego albumu. Mocnym otwarciem. A zanim się obejrzymy — cóż, znasz resztę. 

 


Historia The Beatles
History of  THE BEATLES

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz