RINGO: Było dobrze. Wysiadaliśmy z autobusu, mówiąc: "Zatrzymajmy się tutaj". "Zróbmy to i tamto"."Idź na plażę". Potem dokładaliśmy do tego muzykę. Kręcenie zajęło około dwóch tygodni, montaż o wiele dłużej. Trochę pechowo wyszło z pierwszym reżyserem. Mieliśmy "chodzących kamerzystów" - chodzili i filmowali poszczególne sceny. Kiedy przeglądaliśmy ujęcia z trzech czy czterech pierwszych dni, zauważyliśmy, że reżyser zapomniał wyłączyć kamery i mieliśmy sfilmowane kilometry chodników. Dobre, co ?
JOHN: Nie mieliśmy reżyserów, mieliśmy ekipę kamerzystów. Kiedy się pojawili, zapytaliśmy: "Jesteście reżyserami ?" A oni na to: "Taaa, jesteśmy". Tak więc my dalej: "A jesteście w tym dobrzy?" A oni na to: "Taaa, jesteśmy dobrzy". Wtedy my: "Dobra, bierzemy was!". Tak robiliśmy interesy.
19 - 24 września. Kolejne dni kręcenia filmu w bazie wojskowej West Malling Air Station w Maidstone, w hrabstwie Kent. Ekipa filmowa pojechała aż tam, ponieważ w zbyt późno spróbowano wynająć studia Shepperton, Twickenham lub inne w samym Londynie.Bazę w Maidstone, NEMS Enterprises wynajęło na cały tydzień. Pierwszego dnia Paul zaprosił na plan grupę Traffic (ze Steve'm Winwoodem), by ta wykonała tutaj na potrzeby filmu swój przebój 'Here We Go Round The Mulberry Bush'. Scenę z Traffic nagrano ale ostatecznie nie została ona wykorzystana na filmie. W 2012 roku w wersji filmu 'Magical Mystery Tour' na DVD i Blue-ray w dodatkach umieszczono tą scenę, trwającą niecałe 2 minuty. 20 sierpnia nakręcono sekwencję filmową do piosenki George'a 'Blue Jay Way'. 23 sierpnia zespół nagrywa sceny do najsłynniejszej sceny z filmu - clipu do 'I Am The Walrus'.
NEIL: Działy się różne rzeczy. Byliśmy w dużym autobusie, a dekoracje leżały po jednej ze stron. Dojechaliśmy do jakiegoś miasta i autobus okazał się za szeroki, żeby przejechać przez mały most. Była zadyma...
Traffic - Here we go round the Mulberry Bush


RINGO: Używałem trzech różnych zestawów perkusyjnych. Jeden był dla giganta i tak to jest, gdy się nie przemyśli jakiegoś zakupu. Miał gigantyczny bęben taktowy, półkotły i werbel. Werbel był tak duży, że nie dosięgałem nogą do kotła i dlatego ten zestaw był bezużyteczny. Nadawał się świetnie do mimowania (kręcenie scen z playbacku). Miałem też zestawy : mini i taki normalny.
JOHN: 'Magical Mystery Tour' to jeden z moich ulubionych albumów ze względu na jego dziwaczność. A 'I Am The Walrus' to jeden z moich ulubionych numerów. Przede wszystkim dlatego, że go napisałem, ale również ze względu na to, iż zawiera dosyć szczegółów, by mógł się wydać interesujący nawet po stu latach.
Tytuł wziął się od 'The Walrus and the Carepenter' z "Alicji w Krainie Czarów". Moim zdaniem to jest piękny wiersz. Nigdy mi nie zaświtało, że Lewis Carroll w ten sposób komentował system kapitalistyczny. Nigdy nie rozpatrywałem tego w kategoriach 'Co Autor chciał powiedzieć', interesowało mnie co ludzie robią z piosenkami The Beatles. Potem przyjrzałem się temu bliżej i zdałem sobie sprawę, że Walrus to negatywna postać,a Carpenter jest pozytywny. Pomyślałem: "Cholera, wybrałem nie tego faceta". Ale wtedy to, nie byłoby tym czym jest prawda? 'I Am The Carpenter...'
Widzieliśmy ten film w Los Angeles. Walrus był wielkim kapitalistą, który zjadł wszystkie pieprzone ostrygi. Zawsze wyobrażałem sobie Walrusa czyli morsa w ogrodzie i to mi pasowało tak, że nigdy nie sprawdziłem czym on jest. Okazuje się jednak, że to pieprzony skurczybyk. Jednak ten wiersz jest tak napisany, że przyjmuje się inną interpretację. nawet ja tak zrobiłem. Wszyscy to tak przyjęliśmy, bo te moje 'Jestem Morsem' zabrzmiało jakbym powiedział 'Jestem Bogiem'. To poezja, ale to stało się też moim symbolem.
'Walrus' to jak opowiedzenie snu, słowa mało tu znaczą. Ludzie wyciągają z niego pochopnie tyle wniosków, to idiotyczne...
To wszystko napisałem z przymrużeniem oka. To, że inni widzą w tym jakąś głębię... Co właściwie znaczy: 'Jestem człowiekiem-jajkiem?' Jeśli o mnie chodzi, to mógł to być garnek puddingu. To nie jest takie na serio.
W tamtych czasach pisałem tajemniczo a la Dylan. Nigdy nie mówiłem niczego wprost, lecz podsumowałem jakąś "impresję", z której mogło wynikać mniej lub więcej. To dobra zabawa. Myślałem: "Niech mają te swoje artystyczne pieprzenie". Więcej mówiło się o cudownych tekstach Dylana niż tych tekstów było naprawdę. Ze mną było podobnie. To intelektualiści doszukiwali się różnych rzeczy u Dylana i The Beatles. Dylanowi wszystko uchodziło. Pomyślałem sobie: "Też mogę pisać takie bzdury". Łączysz kilka rzeczy i nazywasz to poezją. Z tym, że te piosenki wyszły spod pióra faceta, który napisał "In His Own Write". Było w nich też trochę żywego BBC. Słyszałem recytację Szekspira lub kogoś tam i wkładałem te linijki do piosenek.

JOHN: Czy wiesz, co mówią na końcu? "Każdy ma jeden, każdy ma jeden". Zrobiliśmy z sześć miksów i używałem tego, co wtedy słyszałem. Nigdy nie wiedziałem, że to było z 'Króla Leara'. Ktoś powiedział mi o tym kilka lta później. W sumie i tak nie wiedziałem, co mówili w radiu. Interesowało mnie tylko zmiksowanie tego ze wstawkami z radia. Na tym polegał ten sekret.


Pod koniec pobytu w wojskowej bazie tj. 24 września Beatlesi biorą się naprawdę za 'dużą produkcję filmową', choć wcześniejsze sceny do 'Walrus' z policjantami tańczącymi na murze opuszczonego wojskowego lotniska w West Mailing był także dla nich (Paula?) logistycznym wyzwaniem. Zatrudniają do filmu 160-cio osobowy zespół tancerzy Peggy
Spencer Team. Nagrywana jest scena w sali balowej z tańczącymi muzykami do przepięknej
piosenki McCartney'a 'Your Mother Should Know'.
GEORGE: Pamiętam duży hangar w Kent, gdzie jeździliśmy w kółko po lotnisku w mincooperze, filmując 'Your Mother Should Know". To było całkiem interesujące. Ta scena bardzo mi się podobała.
W nagrywaniu tej sceny z Beatlesami w śnieżno białych smokingach wzięła udział prawie cała obsada filmu oraz 24 kadetów z żeńskiego oddziału West Malling - Women’s Royal Air Force.
W tym samym dniu kręcono kolejne sceny do filmu, większość już bez udziału Beatlesów. Dwa dni wcześniej George był przeziębiony i opuszczał plan, tym razem wszyscy czterej uznali, że scena balowa ich wykończyła. Ale wszyscy udział biorą (plus pasażerowie autokaru) w scenie z Ivorem Cutleerem, śpiewającym "I'm Going In A Field" oraz grającym na białych organach (na zdjęciu poniżej).
Your Mothe Should Know
Ivor Cutler w filmie. Niestety scena została z filmu wycięta.
22 września na okładce magazynu 'Time' pojawia się rysunek Gerarda Scarfe zatytułowany: `The Beatles/Their new incarnation' (The Beatles / Ich nowe wcielenie). Scarfe zasłynie po latach grafiką do płyty oraz filmu Pink Floydów 'The Wall'.
25 września - Studio 2. 19.00-3.00. Nagrywanie: `The Fool On The Hill' (takes 1-3). Mono miks:
`The Fool On The Hill' (remix 1, z take 4). Producent: George Martin; Inżynier: Ken Scott; 2-gi Inzynier: Richard Lush. Tego samego dnia rozpoczęto prace montażowe (edycyjne) filmu. Początkowo zakładano, że proces ten będzie trwał najwyżej jeden tydzień. Trwał aż 11. Pracą zajmował się Roy Benson z londyńskiej firmy Norman's Film Productions, wcześniej pracujący jako edytor przy filmie zespołu 'A Hard Day's Night'. Tak długi okres pracy nad materiałem filmowym spowodowany był faktem, że tak naprawdę spośród Beatlesów interesował się nim tylko Paul. On decydował, które sceny mają się znaleźć w filmie, które wycięte. Decydował także o tym przewidziany czas filmu. Jego długość zakładano na maksymalnie jedną godzinę a nagrano ponad 10 godzin filmu. Ostatecznie film trwał ok. 53 minut.
Benson z Beatlesami.
Paul z Bensonem pracowali nad montażem filmu prawie codziennie od 10 rano do 18 po południu, kiedy to w studiu na Abbey Road pojawiali się pozostali Beatlesi by pracować nad materiałem muzycznym. W czasie pracy nad stołem montażowym dograno okazjonalną narrację w filmie Johna Lennona.
Neil Aspinall na pierwszym planie, John "reżyseruje".
NEIL: Gdy John i Paul montowali to cholerstwo, zauważyli, że nie mamy żadnych przebitek. Nie było ani jednego ujęcia autobusu z zewnątrz. Powiedziałem, że sam to zrobię. Wynająłem kamerzystę - Nicka Konwlanda, razem z Malem oblepiliśmy autobus plakatami i wyjechaliśmy w zachód słońca. Zatrzymaliśmy się przy małym cygańskim obozie. Załatwiłem by dzieciaki pomachały przejeżdżającemu autobusowi, a ponieważ nie było w nim nikogo poza kierowcą, kazałem mu szybko jechać. Zrobiliśmy zdjęcia nadjeżdżającego i odjeżdżającego autokaru i wreszcie mieliśmy trochę zdjęć na przebitki. Takie rzeczy się ciągle zdarzały ale ja się ciągle zastanawiałem: "Kiedy oni wreszcie napiszą muzykę?".

26 września - od nowa prace nad 'Fool on the Hill'. Tego dnia bez udziału George'a Martina (zastępował go Ken Scott). Piosenka Paula zostanie zakończona dopiero 20 października, gdy zostaną do podstawowej wersji dograne partie trzech fletów.
27-28 września - The Beatles pracują w studiu. prace nad 'Walrusem', 'F;ying', także nad 'Fool on the Hill'.
Fool on the hill - demo
29 września - Studio 1 w Wembley Studio, Program Davida Frosta, wywiad z Johnem Lennonem i George'm Harrisonem (zdjęcie wyżej). Beatlesi nie widzieli zupełnie żadnej sprzeczności w tym, że zostając
jednocześnie producentami filmowymi (i właścicielami sklepu - Appe
butik), wciąż opowiadali wszędzie o swoim nawróceniu na medytację transcendentalną i nieśli dobrą nowinę opartą na dogmacie
braku znaczenia wszelkich ziemskich dóbr. Szczególnie Johnowi medytacja
wydawał się być równie cudownym lekiem na wszystkie dolegliwości, jak
inne pigułki z reklam zapamiętanych z dzieciństwa: "Jedna tabletka i
hurra, bierzemy się do roboty!".
W studiu obaj Beatlesi opowiadają o swej fascynacji buddyzmem, religią Wschodu, medytacjach. W dalszej części programu Frost rozmawia z Maharishim Yogi (wywiady z Beatlesami są na żywo, z Maharishim nagrany wcześniej). 4 października Frost będzie ponownie rozmawiał z Beatlesami na te same tematy.
JOHN: Najgorsze dni w których medytuję są lepsze od tych najgorszych wcześniej.
GEORGE: Energia jest uśpiona cały czas w Tobie. Medytacje są naturalnym sposobem kontaktowania się z nią. Medytując codziennie dajesz sobie szansę lepszego kontaktu z nią, polepszenia jej. W konsekwencji jesteś w stanie zrobić cokolwiek normalnie robisz tylko odrobinę bardziej szczęśliwy.
- Jeden z was, zdaje się Paul McCartney, powiedział, że medytacje dają te same uczucie, które uzyskujesz przy pomocy tabletek, narkotyków. To prawda?
GEORGE: Dzięki tabletkom wskakujesz na pewien relatywny poziom. Czekasz, marzysz, to wszystko na tym poziomie. Gdy medytujesz, jesteś w stanie wejść na bardziej subtelne poziomy własnej jaźni. Tak naprawdę nie możesz tego porównywać. Dzięki dragom podnosisz swoje doświadczenia, ale jeśli myślisz, że przeniosą cie one na bardziej subtelne, osobiste poziomy świadomości to jesteś w błędzie.
W czasie wywiadu Harrison wyjaśnia Frostowi, że niektórzy przywódcy duchopwi, jak Budda czy Krishna, są istotami boskimi od urodzenia, a inni przejawiają cechy boskie dopiero w późniejszym życiu. John dodał: Tak więc Maharishi jest jednym z nich. Urodził się jako zwyczajny człowiek, ale stara się jak może.
Trzeba tutaj dodać, że media szeroko opisywały wysokości kwot jakie czterej Beatlesi przekazywali Maharishiemu, co ich zdaniem nabijało mu tylko kabzę. Dla większości dziennikarzy Maharishi był miniaturowym Rasputinem, rzucającym swoje niezdrowe zaklęcia na cztery łatwowierne caryce popkultury. Dlatego też zaniepokojenie towarzyszące ostatnim posunięciom niegdyś nieskomplikowanych chłopaków z bujnymi czuprynami sięgnęło szczytów. Niedługo po wywiadzie Frosta, Królowa Elżbieta wydała w Pałacu Buckingham popołudniowe przyjęcie dla kawalerów Orderów Imperium Brytyjskiego, wśród których znalazł się Sir Joseph Lockwood, prezes EMI. Podając mu rękę Elżbieta II, stwierdziła:
- Ci Beatlesi robią się bardzo zabawni, nieprawdaż ?
John i George u Davida Frosta
John i George o medytacji (ang)
|
|