W otoczeniu
zespołu co najmniej kilka osób zasługiwało na przymiotnik „kolejnego Beatlesa”.
Pete'a Besta nazywano „odrzuconym Beatlesem”, Stuarta - „zaginionym”, Mala,
Neila czy Briana kolejnymi numerkami jak piąty, szósty itd. Dla producenta,
mentora, poniekąd twórcy zespołu jaki znamy epitet „kolejny Beatles” moim
zdaniem nie pasuje. Beatlesi pewnie znaleźliby innego menadżera, ich talent
prędzej czy późnij by eksplodował i zwrócił na nich uwagę innego menadżera, czy
znaleźliby tak twórczego producenta muzycznego – w to wątpię.
Martin i Epstein - dwaj "Beatlesi" |
W czasie
wojny pracował jako pomiarowy oraz urzędnik w ministerstwie wojny, w 1943
dołączył do floty Royal Navy, pozostał tam do 1947 roku, zdobył tam szlify
oficerskie, choć bezpośrednio nie uczestniczył w walkach. Pomiędzy 1947 a 1950
zapisał się do Guildhall School Of Music, gdzie studiował grę na fortepianie i
oboju , muzykę Ravela, Rachmaninowa ale i Cole Portera. W tym czasie –
przypadkiem – nauczycielem jego była Margaret Asher, matka Jane
Asher.
Był dwa razy
żonaty , z Sheeną Chisholm (dzieci Alexis i Gregory) oraz Judy (dzieci Lucy i
Giles – późniejszy „producent” Beatlesów także).
Pracował jako
muzyk (grał na oboju) ale w 1955 został szefem Parlophone, wytwórni
specjalizującej się w powieściach radiowych o zacięciu komediowym (ale i nagrywał Petera Sellersa, Petera Ustinova, Dudley;a Moore'a oraz Judy Garland).. Bez względu na materiał muzyczny jaki nagrywało jego Parlophone - filia EMI, Martin w wieku 29 stał się najmłodszym producentem w Zjednoczonym Królestwie.
Od 1962 roku producent The Beatles. Brał udział jako muzyk w wielu ich nagraniach, pod jego skrzydłami zespół rozwinął się. Martin delikatnie wytykał błędy, sugerował kiedy warto jeszcze popracować nad danym utworem, uczył muzyków poruszania się w studiu nagraniowym. Skomponował muzykę do albumu The Beatles na druga stronę albumu „Yellow Submarine”. Jego wkład w wielu utworach grupy jest po prostu nieoceniony jak np. zmiana tempa w pierwszym przeboju grupy "Please, Please Me", dodanie intra w "Can't Buy Me Love" czy już cały potęzny wkład w "A Day In The Life". Martin także umiał pomagać rozwijać twórczy talent muzyków, gdy się zorientował o diamencie z jakim pracuje, czasem też odrzucał złe piosenki jak np. pierwszą piosenkę jaką przyniósł Harrison na "Sgt, Peppera". Powiedział muzykowi wprost by popracował nad czymś innym i George wrócił z pięknym dziełkiem "Without You, Within You".
MARTIN: "The Beatles zupełnie nie interesowali się tajnikami nagrywania w studiu płyt, aż do chwili kiedy przestali koncertować. Do tej pory nie mieli na to czasu. Wpadali do studia, nagrywali swoje kawałki i zostawiali nam resztę pracy. Pierwsze nasze wspólne nagrane płyty były mono, choć miałem już urządzenie do nagrywania w stereo. Żeby łatwiej było miksować, miałem glosy nagrane oddzielnie od podkładów, więc używałem urządzenia stereo jako dwuśladu..."
Oto co mówi o swoim wkładzie w muzykę Fab 4 sam Martin (Antologia):
MARTIN: " Byłem zaangażowany w wiele nagrań typu awangardowego.. Na początku, na długo przed The Beatles, dużo eksperymentowałem z muzyką elektroniczną i typu concrete. To ja pokazałem The Beatles nowe brzmienia i pomysły, ale w chwili nagrywania "Sgt. Pepper's..." chcieli wykorzystać każdy możliwy trick. Akceptowali wszystko co znalazłem."
MARTIN: "'In My Life' to jeden z moich ulubionych utworów, bo jest w nim cały John. piosenka ekstra, zarazem taka prosta. jest tam fragment, w którym John nie wiedział, co ma zrobić w środku i gdy oni zrobili sobie przerwę na herbatę, wgrałem tam swoje barokowe solo na pianinie. John usłyszał to dopiero po powrocie z przerwy. Chciałem, by wyglądało to jak nagranie na żywo, więc nagrałem dwa razy wolniej, a potem przyśpieszyłem. Jemu się to spodobało".
IN MY LIFE
Od 1962 roku producent The Beatles. Brał udział jako muzyk w wielu ich nagraniach, pod jego skrzydłami zespół rozwinął się. Martin delikatnie wytykał błędy, sugerował kiedy warto jeszcze popracować nad danym utworem, uczył muzyków poruszania się w studiu nagraniowym. Skomponował muzykę do albumu The Beatles na druga stronę albumu „Yellow Submarine”. Jego wkład w wielu utworach grupy jest po prostu nieoceniony jak np. zmiana tempa w pierwszym przeboju grupy "Please, Please Me", dodanie intra w "Can't Buy Me Love" czy już cały potęzny wkład w "A Day In The Life". Martin także umiał pomagać rozwijać twórczy talent muzyków, gdy się zorientował o diamencie z jakim pracuje, czasem też odrzucał złe piosenki jak np. pierwszą piosenkę jaką przyniósł Harrison na "Sgt, Peppera". Powiedział muzykowi wprost by popracował nad czymś innym i George wrócił z pięknym dziełkiem "Without You, Within You".
MARTIN: "The Beatles zupełnie nie interesowali się tajnikami nagrywania w studiu płyt, aż do chwili kiedy przestali koncertować. Do tej pory nie mieli na to czasu. Wpadali do studia, nagrywali swoje kawałki i zostawiali nam resztę pracy. Pierwsze nasze wspólne nagrane płyty były mono, choć miałem już urządzenie do nagrywania w stereo. Żeby łatwiej było miksować, miałem glosy nagrane oddzielnie od podkładów, więc używałem urządzenia stereo jako dwuśladu..."
Oto co mówi o swoim wkładzie w muzykę Fab 4 sam Martin (Antologia):
MARTIN: " Byłem zaangażowany w wiele nagrań typu awangardowego.. Na początku, na długo przed The Beatles, dużo eksperymentowałem z muzyką elektroniczną i typu concrete. To ja pokazałem The Beatles nowe brzmienia i pomysły, ale w chwili nagrywania "Sgt. Pepper's..." chcieli wykorzystać każdy możliwy trick. Akceptowali wszystko co znalazłem."
MARTIN: "'In My Life' to jeden z moich ulubionych utworów, bo jest w nim cały John. piosenka ekstra, zarazem taka prosta. jest tam fragment, w którym John nie wiedział, co ma zrobić w środku i gdy oni zrobili sobie przerwę na herbatę, wgrałem tam swoje barokowe solo na pianinie. John usłyszał to dopiero po powrocie z przerwy. Chciałem, by wyglądało to jak nagranie na żywo, więc nagrałem dwa razy wolniej, a potem przyśpieszyłem. Jemu się to spodobało".
5 marca 1963, Beatlesi, Dick James i George Martin pod siedzibą studia EMI. |
IN MY LIFE
O tym
wszystkim w opisie singli i albumów. Produkował wielu artystów, przeważnie tych
ze stajni Briana Epsteina.W późniejszym okresie produkował wielu artystów jak
np. Tom Jones, Celine Dion, Ultravox czy solowe płyty Paula. Założył studio
Montserrat na egzotycznej wyspie karaibskiej, w której po prostu się zakochał.
Ogromne wpływy ze sprzedaży płyt Beatlesów pozwalały mu na założenie, kupno i
wyposażenie takiego studia gdziekolwiek by tylko zechciał.
Wszyscy : Beatlesi i ich mentorzy. Brian i George M |
W 1994 i 1995
nadzorował pracę na „Antologią”, po latach ponownie z Geoffem Emerickiem, ale
odmówił wyprodukowania „Free As A Bird” oraz „Real Love”. Podobno nie czuł się
już na siłach by to robić ponownie, inne źródła podają,że po prostu uważał te
dwie nowe piosenki za słabe i mogące pogorszyć dawny obraz Beatlesów.
Prawdziwym powodem była jednak utrata słuchu. Oba nowe single wyprodukował Jeff Lynne.
Prawdziwym powodem była jednak utrata słuchu. Oba nowe single wyprodukował Jeff Lynne.
W czasie pracy nad "Antologią" - Ringo Starr, Paul McCartney, George Harrison i George Martin |
George i Giles Martin |
Ringo i dwoje Martinów - odbiór nagrody Grammy za "Love" |
W 1988 roku
za zasługi dla brytyjskiego przemysłu muzycznego został komandorem Orderu
Imperium Brytyjskiego (CBE), w 1999 został wprowadzony do słynnego Rock And Roll
Hall Of Fame a w 2006 roku otrzymał tytuł szlachecki. Wielka , wybitna postać.
1967, prace na "Sgt. Pepper's...": Paul, Martin, Lennon i Harrison |
RINGO: "Bez George Martina świat dla byłby zupełnie innym miejscem".
JOHN: "George stworzył nas od nowa w studiu. Dzięki niemu poznaliśmy język do porozumiewania się z innymi muzykami".
PAUL: „Praca z Martinem przypominała pracę nad
tworzeniem songu. Przy 'Yesterday' powiedział 'Hej, przyjedź do mnie do domu
jutro zgoda? Mam pianino, mam papier do nut. Usiądziemy sobie, na godzinę, dwie,
spróbuję się zorientować czego szukasz...'
G.Martin |
Czasem
George pokazywał mi różne możliwości, bardzo zróżnicowane, albo bardzo
podobne i potem wybieraliśmy najlepszą z nich. Mawiał: ' tak od strony
technicznej można zrobić harmonie". Dosyć często buntowałem się wobec
jego pomysłów. Myślałem: 'No dobrze, ale dlaczego to trzeba robić jak
należy?'. 'Yesterday' było tego typowym przykładem. Pamiętam jak
zaproponowałem septymę, która jest grana na wiolonczeli. George na to: '
Zdecydowanie nie możesz mieć tego w tym miejscu. To byłoby
antysmyczkowo - kwartetowe'. Ja na to: ' No i ? George, wrzuć to, muszę
to tam mieć'. Tak wyglądała nasza współpraca. On pokazywał mi "właściwą'
formę pisania piosenki, a ja sabotowałem poprawną melodię i szedłem w
tę stronę, jaką lubię w muzyce - by było to oryginalne. Nadal sądzę, że
to dobry sposób pracy. Pamiętam jak kiedyś, gdy George Martin
zastanawiał się nad jakąś nutą w "Hard Day's Night" (nie dla 'naszej'
aranżacji, ale później gdy rozpisywał je do własnego nagrania
orkiestry), powiedział dla Johna: 'Wieczorem po ciężkim dniu, gdy
pracowałem jak... czy to jest septyma, czy inna nuta, a może to jest coś
pomiędzy ? ' John na to: 'To coś między tymi dwiema'. No i George
musiał wstawić tam 'blue note' czy coś innego. To była wspaniała zabawa.
nadal jestem tym zafascynowany. W ogóle nie zamierzam się uczyć. Czuję,
że to jest jak voodoo, że to mogłoby wszystko popsuć, gdybym się
nauczył, jak należy to poprawnie robić".
Na górze Sir Paul McCartney i Sir George Martin z oprawioną tablicą upamiętniającą najbardziej popularną miłośną piosenkę na świecie: Yesterday.
Do dzisiaj Martin ma na kocie ponad 700 nagrań, w tym słynny album " Candle In The Wind" z piosenkami nagranym w hołdzie Księżniczce Dianie. Wyprodukował także album "In My Life", do którego zaprosił szereg "ciekawych" wykonawców by interpretowali piosenki Beatlesów. Na albumie tym śpiewali np. Jim Carrey, Celine Dion, Robim Williams czy Phil Collins).
-----------------
W 1964 roku John Lennon napisał tekst na okładkę płyty "Off The Beatle Track", zawierającej wyprodukowane przez Martina orkiestrowe wersje hitów The Beatles. Z czasem wszyscy Beatlesi a szczególnie John i Paul mieli żal do Martina,że zbytnio podkreśla swój wkład w rozwój piosenek, powiększając swoje zasługi a pomniejszając ich. John dokuczał zawsze Martinowi z powodu jego oficerskich, sztywnych, staroświeckich manier, które drażniły chłopców na początku kariery. Ale tutaj w 1964, w tym tekście John jest naprawdę miły.
"George Martin jest wysokim człowiekiem. Jest też muzykiem z krótkimi włosami. Pomimo tego nagrywa zespoły rockowe takie jak (Beatles,Billy J. Kramer, Gerry an the Pacemakers), że wymienię cztery, i zdobył sobie szacunek wszystkich w branży (jakie branży, możecie zapytać). Wszyscy w dużej mierze zawdzięczamy nasz sukces George'owi, a zwłaszcza jego cierpliwości w kierowaniu naszego entuzjazmu na właściwe tory (to właśnie cierpliwy George martin na jednej z naszych wczesnych sesji wyjaśnił zdziwionemu Ringo, że grać na pełnym zestawie perkusyjnym, tamburynie i marakasach jednocześnie to lekka przesada).
Nam Beatlesom, szczerze pochlebia, że "prawdziwy muzyk", jak go nazywamy, zechciał zaprząc swoje talenta do zaaranżowania płyty długogrającej z naszymi piosenkami, zważywszy, że do tej pory pracował z tak wielkimi artystami, jak Peter Sellers, Shirley Bassey, Jimmy Shand i maszyna, która śpiewa "Daisy, Daisy". Niektóre dźwięki na tej płycie mogą być nowe dla was (i mnie), to dlatego, że George ma niezwykły nawyk łączenia ze sobą z pozoru zupełnie niepasujących instrumentów (na przykład drumli i kilkunastostrunowego palca), ale efekty są doskonałe i uważam, że należy mu się podwyżka. Dlatego podłączajcie się i słuchajcie.
PS. Proszę, każcie znajomym kupić tę płytę, żeby George był sławny i bogaty - bo czemu nie ?
Pan George Martin to nasz kum
Kumpel, druh i brat
Kup tę płyt, to nasz George
Przyśle ci też psa
Refren: Tu "hau hau hau"
Tam "hau hau hau"
( zaśpiewane przez The Beatles na melodię "Old Macdonald Had An Arm")
PAUL (po latach, na temat współpracy nad swoim albumem 'Tug Of War', pierwszym po śmierci Johna): On jest po prostu najlepszy. Zawsze go podziwiałem i uwielbiałem za
to co zrobiliśmy razem z The Beatles. Trochę żal mi się go zrobiło. Ale
nie dlatego zacząłem z nim na nowo pracować. Tak przypadkiem żal mi się
go zrobiło. Został znieważony. John powiedział kilka gorzkich słów na
temat George’a, których potem żałował. George był bardzo mądry. Miał
podejście do ludzi jak lekarz do pacjentów. Czasami nie zgadzałem się z
jego pomysłami, a były to często bardzo dobre rozwiązania. Mimo tego,
George nie sprzeczał się ze mną tylko proponował: „Ok, spróbujemy to
zrobić w ten sposób, a jak ci się nie spodoba, odrzucimy to”. Podobnie
było z „Please Please Me”. Na początku zagraliśmy to w stylu Roya
Orbisona. George wtedy rzekł: „Lepiej by to brzmiało, gdyby było szybsze
tempo”. A my nie chcieliśmy tego zrobić. W końcu nas przekonał mówiąc:
„Chociaż spróbujcie zagrać to szybciej, a potem zobaczymy”. Więc tak
zrobiliśmy, a on nam powiedział „Macie swój pierwszy przebój”. I takie
sytuacje przydarzyły się z milion razy. Po prostu wiedziałem, że on jest
bardzo dobry. George zawsze miał wyczucie, kiedy coś nie pasowało. I
dlatego też chciałem z nim ponownie pracować. I bardzo go lubię – to
chyba jest największy powód naszej ponownej współpracy.
Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.
Zauważyłam błąd. George Martin zmarł 8 marca, a nie 9 lutego. A co do twojego bloga, muszę przyznać, że podziwiam Cię za twoją wiedzę o The Beatles.
OdpowiedzUsuńTak, oczywiście, zmieniłem datę w tym samym dniu gdy G.M zmarł, tj. 9 marca, gdy otrzymałem dziesiątki maili z całego świata (naprawdę, od kilku fan-clubów, z którymi współpracuję). Maile były typu , today G.M died, do you know ? Poprawiłem na blogu, potem zacząłem hm... składać mu hołd na blogu. Zapomniałem tutaj zmienić. Dziękuję za uwagę i miły mai. Liczę, że się ujawnisz i dołączysz do świata fanów F4
OdpowiedzUsuń