1966 raz jeszcze - cz. 6. Popularniejsi od Jezusa. Kończymy trasy !!!

 

 

GEORGE MARTIN: Gdy wyjechali z tego kraju, powiedzieli: "Nigdy więcej! To koniec!" Oznajmili Brianowi, że nie będą już koncertowali. A on na to: "Chłopcy, przykro mi, ale mamy coś zafiksowane na stadionie Shea. "Jeśli to odwołamy, stracicie milion dolarów". No i zagrali na stadionie Shea.
GEORGE: Zamierzamy dać sobie parę tygodni na powrót do zdrowia, zanim pojedziemy zebrać łomot od Amerykanów.
 
Po powrocie z z trasy po Japonii i Filipin jak wiemy Beatlesi odpoczywali, ale największa bomba w ich karierze  już się tliła. Lont się palił dawno zapalony, ale czwórka o tym jeszcze nie wiedziała. Ale szybko się dowiedzieli. Wszystko stało się za sprawą dawno zapomnianych wywiadów Maureen Cleave z czterema muzykami. Magazyn "Datebook" nie należał na rynku amerykańskim do największych tytułów dla nastolatków, w związku z czym główny redaktor i wydawca Art Unger uznał, że jakaś kontrowersja związana z The Beatles podwyższy sprzedaż. 29 lipca opublikował wrześniowy numer. Poza zdjęciem Paula na okładce wyeksponowano chwytliwy cytat z Johna Lennona: "Nie wiem co skończy się wcześniej - rock'n'roll czy chrześcijaństwo". Ale te słowa Lennona były tylko jednym z kilku sensacyjnych stwierdzeń z okładki:
Paul McCartney: Państwo, w którym każdego czarnego nazywają brudnym czarnuchem, to podłość!
Tim Leary: Wyłącz się odpłyń!
Scott Walker: Muzyka pop może wam pozmieniać poczucie tego, co jest ważne w życiu!
Len Barry: Angielskie zespoły nie przetrwają. Nie ma nic trwałego w śmieciach!
   Unger przedrukował wywiad Cleave, dodając do niego napis na zdjęciu: "John Lennon wypatruje kontrowersji, a potem zmierza prosto w jej kierunku. Tak właśnie lubi żyć". W ciągu kilku dni nożyce się odezwały, a najgłośniej za sprawą dj'a WAQY z Birmingham w Alabamie Tommy'ego Charlesa, który zapowiedział, że z powodu komentarzy Beatlesów nie będzie ich grał na antenie.
Sprzedaż "Datebooka" poszybowała w górę, osiągając milion egzemplarzy, a tymczasem Charles  (na zdjęciu) zradykalizował swoją  swoją retorykę i zachęcał słuchaczy, by przynosili swoje płyty Beatlesów i związane z nimi gadżety do studia w celu zniszczenia ich w rębaku. Inne stacje z Południa (z Pasu Biblijnego) przyłączyły się do bojkotu, a w KCBN w Reno nadawano cogodzinny materiał antybeatlesowski i zapowiadano wiec 6 sierpnia, a którym miało się odbyć palenie  albumów zespołu.

Te wydarzenia położyły się cieniem na premierze nowego singla i albumu The Beatles. Brian Epstein poleciał doi Nowego Jorku, gdzie na konferencji prasowej tłumaczył, że Lennonowi "chodziło o to, że wpływ Beatlesów, na pewno na młodsze pokolenie, wydaje się bardziej bezpośredni, i że John bardzo się tym przejął i żałuje, że osoby o pewnych przekonaniach religijnych mogły poczuć się jego słowami dotknięte".  
  To nie powstrzymało festiwalu nienawiści - 11 sierpnia, tego samego dnia, kiedy wyraźnie zdenerwowana cała czwórka przyleciała do Chicago, Ku-Klux-Klan urządził "Barbecue dla Beatlesów" w mieście Chester w Karolinie Północnej, gdzie płyty, gadżety rzucano w stronę płonącego krzyża.
 
 
 
Pierwszym występem grupy na amerykańskiej ziemi była napięta konferencja prasowa  w hotelu Astor Towers, na której wyraźnie  wzburzony Lennon wychodził z siebie przed kamerami ogólnokrajowej telewizji. Na nagraniu z tego wydarzenia John ubrany jest w zachowawczy garnitur (czytaj: wywiad 12.08.1966), jest cały czas poważny i trzyma emocje w ryzach. Nie rozumiał, co też takiego złego uczynił. Wiedział, że wzbudził powszechne oburzenie, ale nie pojmował dlaczego i dlaczego wybuchło po takim czasie, skoro od wywiadu, którego udzielił Maureen Cleave minęło już pięć miesięcy - dla Beatlesów było to tak, jakby udzielił go w poprzednim życiu. Lennon przeprosił - nie za to, co powiedział, ale za aferę, jaką te słowa rozpętały: "Nie mówię, że jesteśmy lepsi czy więksi, ani nie porównuję nas z Jezusem Chrystusem jako człowiekiem czy Bogiem jako bytem, czy jakkolwiek to nazwać. Po prostu powiedziałem, to co powiedziałem, i to było niewłaściwe albo zostało niewłaściwie odebrane. I teraz dzieje się to wszystko".
 George Harrison stwierdził, jak na niego przystało, bez ogródek: "Chrześcijaństwo traci na znaczeniu, każdy o tym wie i o ten fakt nam chodziło".
  Trzeba było Paula McCartney'a, by streścić zasadniczy problem. Nie chodziło tylko o pojedyncze komentarze i oburzenie, które wywołały. Chodziło o równoczesne funkcjonowanie The Beatles w dwóch porządkach, schizofreniczną biegunowość ich publicznego wizerunku oraz w coraz większym stopniu prywatnej egzystencji, co groziło im rozpadem. "Po prostu staramy się posuwać naprzód. A ludzie próbują nas jakoś zatrzymać"
 
  
W ten oto sposób Beatlesi rozpoczęli swoją trzecią trasę po USA - czternaście koncertów w ciągu siedemnastu dni - w stanie wahającym się między resentymentem, głęboką frustracją oraz najzwyklejszym przerażeniem.  Od trzech lat kroczyli po rozpiętej wysoko linie rozpiętej pomiędzy boskim gwiazdorstwem a zwykłym człowieczeństwem, między oczekiwaniami publiczności a osobistym spełnieniem, między statusem gwiazd popu a statusem artystów tego gatunku. Udało im się stworzyć niesamowity zespół zasilany talentem i wytrwałością, a teraz to osiągnięcie mogło ulec dezintegracji. Biegunowość zmieniła znak z dodatniej na ujemną. "Rzeźnicka" okładka okazała się niepokojąco prorocza, jeśli chodzi o ciosy, jakie kolejno spadały na Beatlesów. W Japonii, Manili i Ameryce służyli, jak wszystko na  to wskazywało, na odgromnik skupiający na sobie wszelkiego rodzaju napięcia - te związane z przedostawaniem się kultury zachodniej na rynki wcześniej niedotknięte jej wpływem, jak i te związane ze zmierzchem religii w obliczu pluralistycznego konsumpcjonizmu  - będące nieuniknionym wytworem gospodarki i czasów. Muzycy stali się też celem dla wszystkich tych, którzy opierali się tempu zmian. Jednego z tamtych sierpniowych dni pisarz James Morris stwierdził: "Absolutnie odrzucenie przez Beatlesów starych uprzedzeń i schematów, cechujących ich sposób bycia  radosne obrazoburstwo przyciągnęły mnie do nich, tak jak miliony innych sceptyków na całym świecie". Jednak te obrazoburstwo (ikonoklazm) niósł za sobą zagrożenia. Morris cytował znajomego w podeszłym wieku: "Powiem ci, jaki jest problem z The Beatles, oni niczego nie szanują". 

  Tymczasem zostały koncerty do zagrania. Żadnego nie anulowano, a wśród pozytywnych skutków konferencji w Chicago było i to, że Tommy Charles odwołał zamiar  palenia płyt Beatlesów zaplanowany na 19 sierpnia.  Dwa pierwsze występy miały się odbyć 12 sierpnia w Chicago. Zespół wystąpił przed mniej więcej 25 000 widownią, w przybytku, w którym czuć jeszcze było zagrodami dla bydła dla chicagowskich masarni. Wydawało się, że skandal nie wpłynął na ich popularność. Jak pisał jeden z recenzentów: "The Beatles porwali entuzjastyczny tłum. Jeżeli tak się dzieje, kiedy są na cenzurowanym, to wyobrażacie sobie, co by się działo, gdyby ich zakazać?" Następnego dnia zagrali dwa razy dla ponad 30 tysięcy ludzi w Detroit, gdzie  fanki i fani "właściwie oszaleli".
 

 
   Na prawie wszystkich prawie koncertach zdarzały się wściekłe zachowania tłumu - były wtargnięcia na scenę, z widowni leciały przedmioty, artystów atakowano w drodze do/z hoteli - jednak myśli muzyków krążyły wokół ich występu 19 sierpnia w Memphis, stolicy "pasa biblijnego".To tam miał być punkt krytyczny ich trasy. Ich PR-owiec, Tony Barrow zapamiętał, że kiedy ekipa dotarła do Memphis, "wydawało się, że jest spokojnie, a wszystko pozostaje pod kontrolą, ale gdzieś pod spodem była ta paskudna atmosfera".
  Na siły, które zwierały szyki przeciw Beatlesom, miała rzucić trochę światła ekipa niezależnej sieci ITN, wysłana do Ameryki w celu zrobienia materiału o skandalu. Reporter Richard Lindley w pierwszej kolejności udał się do Tommy'ego Charlesa, który uważał, że "ze względu na ich niesamowitą popularność na całym świecie, zwłaszcza wśród młodzieży, mogli mówić to, na co tylko mieli ochotę, bez przejmowania się tym, co pomyślą o nich ludzie, czy to jest dorosłe i co to oznacza, i nikt w żaden sposób nie próbował im przeszkodzić". Lindley odkrył, że prezenter cieszy się  szerokim poparciem  w amerykańskim Birmingham. Przeprowadził sondę i odkrył, że wiele nastolatków obojga płci jest niechętnych Beatlesom: "Myślę, że powinni uważać na to, co mówią... Kiedy ich słucham, słyszę zawsze te ich słowa,a one ranią uczucia innych ludzi..." Wielki Mag Ku-Klux-Klan Robert Shelton ostro skrytykował zespół, zarzucając mu komunizm i poparcie dla praw obywatelskich czarnych.
   Beatlesi odpowiadają na pytania dziennikarza za kulisami jako czwórka wściekłych i poważnie niezadowolonych muzyków, którzy nie mają już ochoty ukrywać złości i pogardy. John Lennon zawsze dosłownie ucieleśniał metamorfozy, które przechodzili The Beatles: na nagraniu nie jest już tym pyzatym, nieco puszystym Cezarem z teledysku "Paperback Writer"; wygląda nerwowo i jest chudy, ma krótsze włosy, ostrzyżone dzień wcześniej przez Harrisona. 
McCartney gra dyplomatę. Harrison jest szczególnie lapidarny. Lennon balansuje między ekscentrycznym humorem, brawurą i waleniem prosto z mostu. Pod koniec wywiadu ściąga na siebie zoom kamery wyrazem twarzy i słowami ociekającymi pogardą: "To nie ma znaczenia, że ludziom nie podobają się nasze płyty albo to, jak wyglądamy albo co mówimy. Wiesz, mają prawo nas nie lubić, a my mamy prawo nie chcieć mieć z nimi do czynienia i ich nie szanować".
 
 

  
Przed Mid-South Coliseum w Memphis zgromadziły się pikiety Klanu, odbył się chrześcijański wiec. Pierwszy występ minął bez incydentów, za to w trakcie drugiego, zespół wykonywał "If I Needed Someone", jacyś nastolatkowie rzucili na scenę petardę. Zespół nie przerwał, ale resztę repertuaru zagrał szybciej niż zazwyczaj. Muzycy spoglądali po sobie, sprawdzając, czy ktoś z nich nie został postrzelony. "Było naprawdę źle" - wspominał Lennon.

W 1966 roku organizacja popowych tras koncertowych była wciąż w powijakach. Beatlesi oraz ich grupy supportujące mierzyli się z fatalną logistyką, okropnym nagłośnieniem i właściwie brakiem jakiegokolwiek wsparcia technicznego. Dzień po Memphis koncert na Crosley Field w Cincinnati  odwołano w ostatniej chwili z powodu ulewy i niedostatecznego zadaszenia sceny. Kiedy Mal Evans rozstawiał sprzęt, został porażony prądem tak, że przeleciał przez scenę. Następny dzień, 21 sierpnia był sprawdzianem logistycznym. Uczestnicy trasy wrócili na Crosley Field, żeby zagrać anulowany poprzedniego wieczoru koncert, a następnie zapakowali się do samochodu, by przejechać z Cincinnati do St. Louis, skąd po koncercie mieli polecieć do Nowego Jorku. Śpiewanie na Busch Stadium okazało się kolejnym deszczowym koszmarem. Barry Tashian z "The Remanins" pisał: "Nasz technik, Ed Freeman stał przy głównym węźle prądu przemiennego i obserwował występ. by natychmiast odciąć zasilanie sceny, gdyby zauważył u kogoś oznaki wstrząsu elektrycznego". 
 
The Beatles musieli grać w ulewnym deszczu. Tego było już za dużo nawet dla McCartney'a, który najbardziej angażował się w występy na żywo: "To okazało się chyba gorsze, niż najgorszy mały koncercik z czasów, kiedy nie występowaliśmy jeszcze jako zespół. Musieli się obawiać, czy deszcze nie zaleje naszych wzmacniaczy, przez co cofnęliśmy się do czasów Cavern - to było gorsze niż tamte początki. I nie wydaje mi się, żebyśmy grali przed pełną widownią".
  W Nowym Jorku zagrali po raz drugi na Shea Stadium. Jakkolwiek traktować doniesienia o pustych miejscach, tłum szalał. Następnie od razu polecieli do Los Angeles. Na koncert na Dodger Stadium przyszło 40 000 ludzi. Po koncercie zapanował chaos. Beatlesi próbowali wyjechać opancerzoną furgonetką, którą zablokowały setki fanów i kiedy kierowcy nie udało się ich wywieźć, tkwili uwięzieni przez kilka godzin w garderobie.  Po trzech kolejnych nieudanych próbach z zastosowaniem fałszywych limuzyn i ambulansu, grupę i ich świtę w końcu uwolniła policja. 

 
 

Nazajutrz, 29 sierpnia, The Beatles udali się do San Francisco na ostatni koncert trasy, jak i w swojej karierze, na Candlestick Park. Miejsce nie było idealne - olbrzymi stadion sportowy położony nad samą Zatoką San Francisco. Wspomniany wyżej Tashian wspomina: "Po scenie we wszystkich kierunkach hulał dziki wiatr od morza. Publiczność znajdowała się jakieś  200 stóp (ok. 80 metrów) od nas, znacznie dalej niż zazwyczaj. Czuliśmy się przez to potwornie odizolowani".  The Beatles wiedzieli, że to będzie ich ostatni koncert zagrany w najbliższym czasie, jeśli nie w ogóle. Nie skończyli na wysokim poziomie, na widowni było sporo pustych miejsc, dźwięk był fatalny, zaangażowanie  muzyków w granie i śpiewanie szczątkowe - większa jego część przepadła na wietrze. Grupa ustawiła na scenie aparaty, aby utrwalić obrazy z wydarzenia. Na fotografiach widać rozmazane postacie w ruchu, jak gdyby duchem byli gdzieś daleko poza areną, jak gdyby odchodzili gdzieś w odmęty historii. I jak zwykle opuszczali stadion w opancerzonym samochodzie. 

 


Niebawem ostatni post z serii: 1966 - raz jeszcze. Dotychczasowe posty z serii "1966 raz jeszcze":

MAJ - CZERWIEC 1976


 Maj - George bierze udział w corocznym festiwalu filmowym w Cannes. Przeważnie siedzi w hotelu i dziennikarze rzadko mogą z nim porozmawiać.
 
 Rozpoczyna się kolejna, trzecia część trasy zespołu Paula, "WINGS WORLD TOUR 1975 - 1976" po Ameryce Północnej (USA i Kanada), która będzie trwała od 3 maja do 23 czerwca. Jimmy McCulloch jest już w pełni sił. 
 
  W skład playlisty wchodzą następujące piosenki:
Venus and Mars, Rock Show,  Jet, Let Me Roll It, Spirits Of Ancient Egypt, Medicine Jar, Maybe I'm Amazed, Call Me Back Again, Lady Madonna, The Long And Winding Road, Live And Let Die, 
Picasso Last Words, Richard Cory, Bluebird, I've Just Seen A Face, Blackbird, Yesterday, You Gave Me The Answer, Magneto And Titanium Man, My Love, Listen To What The Man Said, Let 'Em In, Silly Love Songs, Beware My Love, Go Now, Letting Go, Band On The Run, Hi Hi Hi oraz Soily

 


 



Trasa składa się z następujących koncertów:
Fort Worth Tarrant Country Convention Center, Texas - 3 maja
Houston Summit, Texas - 4 maja
Detroit Olympia, Texas - 7 i 8 maja
Toronto Maple Leaf Gardens, Kanada - 9 maja
Cleveland Richfield Coloseum, Ohio - 10 maja
Philadelphia Spectrum - 12 i 14 maja
Largo, Maryland Capital Center, Washington - 15 i 16 maja
Atlanta Omni - 18 i 19 maja
Long Island Nassau Coliseum - 21 maja
Boston Garden - 22 maja
Madison Square Garden, Nowy Jork - 24 i 25 maja
 
Cincinnati Riverfront Coliseum - 27 maja
Kansas City Kemper Arena - 29 maja
Chicago Stadium, Illinois -31 maja, 1 i 2 czerwca
St. Paul, Minnesota Civic Center - 4 czerwca
Denver McNichols Arena - 7 czerwca
Seattle Kingdome - 10 czerwca
San Francisco Cow Palace - 13 i 14 czerwca
San Diego Sport Arena - 16 czerwca
Tucson Community Center - 18 czerwca
Los Angeles Forum - 21, 22 i 23 czerwca


Sprzęt przewożony jest w trzech ciężarówkach z naczepami, a na dachu każdej z nich widnieją odpowiednie słowa: Wings, Over, America. Reklamą trasy miała się pierwotnie zajmować firma Solters & Roskin, jednak Paul zrywa umowę dowiadując się, że zajmuje się ona również promocją kampanii International Commitee To Reunion The Beatles.



3 maja - Podniecenie związane z pierwszym od 10 lat, czyli od czasów z The Beatles, koncertem Paula w Stanach jest źródłem takich historii jak ta, która ukazuje się dziś w Los Angeles Times: "Kiedy przygasły światła... praktycznie każda, zgromadzona na sali osoba wstała oczekując na to, co jest najbardziej godnym uwagi powrotem na sceny rockowe od czasu koncertu Boba Dylana w 1974 roku". Zgromadzona w Fort Worth publiczność liczy sobie 14 000 osób, które - zanim Wings zagrali choćby jedną nutę - gotują zespołowi 15-minutową owację na stojąco. 
PAUL: Ogromne nerwy! Wielkie amerykańskie media obwieszczały: "Ex-Beatles powraca! Jaki on będzie?" Z nerwów zbierało mi się na wymioty. Ale wychodzisz tam widzisz wokół swoich ludzi. Wszystko w porządku. Jestem w domu!"
7 maja - Po trzecim koncercie tej części trasy w Sali Olympia w Detroit, Paul denerwuje się, gdy otrzymuje od amerykańskiego dziennikarza kolejne natarczywe pytanie dotyczące The Beatles. W końcu rozgniewany artysta odpowiada: Słuchaj człowieku. Mamy 1976 rok i nie sądzę, by wiele zgromadzonych dzisiaj osób interesowało się tym co minęło 10 lat temu. Interesuje ich przede wszystkim to, co robię obecnie. Przeszłość odeszła i nie wróci. Inny, tym razem brytyjski dziennikarz , pyta go: Czy John  Lennon wystąpi z tobą w przyszłym tygodniu w nowojorskim Madison Sguare Garden? Paul odpowiada: Cóż, wiem że chce przyjechać na ten koncert, ale nie jestem pewien, czy zdecyduje się wystąpić... poczekamy, zobaczymy.

 
8 maja - wg. słuchaczy Radia Luksemburg największym przebojem The Beatles zostaje uznane "Yesterday".

9 maja - Koncert Wings w Toronto w Maple Leaf Garden (foto powyżej). Widziani są tam George i Ringo, niestety nie udało się reporterom uwiecznić momentu, czy trzej muzycy się spotkali. Prawdopodobnie tak.
 
22 maja - na amerykańskich listach przebojów "Silly Love Songs" dochodzi do pierwszej pozycji (12 czerwca osiągnie pozycję nr 2 na brytyjskich listach). 
W tym samym dniu Lorne Michaels w dzisiejszym wydaniu "Saturday Night Special" oznajmia, że wobec braku reakcji muzyków The Beatles na jego wcześniejszą propozycję ponawia apel o jeden wspólny koncert The Beatles oraz zwiększa kwotę wynagrodzenia do 3200 dolarów i zgadza się dodatkowo "dzielić koszty hotelu".
 
24-25 maja - W swoim studiu 24 maja George rozpoczyna rejestrację "Thirty Three And A Third".
 Koncerty Wings w Nowym Jorku. John Lennon oczywiście się nie pojawia. Paul z Lindą spotykają się z Jackie Onassis, wdową po prezydencie J.F. Kennedy'm, aktualnie żoną greckiego miliardera. Na przyjęciu, na którym dochodzi do spotkania jest absolutny zakaz wpuszczania dziennikarzy. Warunek Jackie.
 
 
31 maja - Capitol Records wydaje singiel The Beatles "Got To Get You Into My Life" / "Helter Skelter". Singiel wchodzi do Top 10 amerykańskich list przebojów. Wychodzi w wielu krajach na świecie (Australia, Japonia, Kanada, Niemcy), nie w Wielkiej Brytanii.  
7 czerwca. W Stanach Zjednoczonych, po ogłoszeniu, że jego sprzedaż będzie wspierana "największą kampanią handlową w historii przemysłu muzycznego" nakładem Capitol ukazuje się podwójny album kompilacyjny Beatlesów zatytułowany "Rock'N'Roll Music" (w UK ukazuje się 11 czerwca). Zawartość albumu to: Twist And Shout,  I Saw Her Standing There, You Can't Do That, I Wanna Be Your Man, I Call Your Name, Boys , Long Tall Sally,Rock 'n' Roll Music, Slow Down, Kansas City, Money (That's What I Want), Bad Boy, Matchbox, Roll Over Beethoven, Dizzy Miss Lizzy, Anytime At All, Drive My Car, Everybody's Trying To Be My Baby, The Night Before, I'm Down, Revolution, Back In The U.S.S.R., Helter Skelter, Taxman, Got To Get You Into My Life, Hey Bulldog, Birthday, Get Back




10 czerwca
- Spora część oficjalnie wydanego w 1980 roku filmu koncertowego 'Rockshow' zostaje zarejestrowana w trakcie dzisiejszego koncertu w Seattle's Kingdome. Liczba zgromadzonej publiczności wynosi 67100, co o 11 tysięcy przekracza dopuszczalną pojemność hali Kingdome, będąc jednocześnie nowym rekordem ilości osób na koncercie. 
 
 12 czerwca - John i Yoko dołączają do Ringo w Cherokee Studios. John gra na fortepianie w utworze "A Dose Of Rock'N'Roll" oraz swojej własnej kompozycji "Cookin (In The Kitche Of Love)". Piosenki znajdą się na albumie "Ringo's Rotogravure".  TO OSTATNIA SESJA NAGRANIOWA JOHNA przed 4 sierpnia 1980, kiedy rozpocznie prace na swoim ostatnim albumem, "Double Fantasy". 

Wielka Brytania. "Silly Love Songs" #2,  ustępuje o jedno miejsce na listach hitowi angielskiej kapeli scrumpy and western, czyli mniej więcej country kabaretowe, na wesoło, The Wurzels "Combine Harvester". Reszta 1-szej dziesiątki to: #3: J.J. Barrie - "No Charge", #4: ABBA - "Fernando", #5:  Real Thing - "You To Me Are Everything",   #6: Robin Sarstedt - "My Reistance Is Low", #7: The Rolling Stones - "Fool To Cry",  #8: Bellamy Brothers - "Let The Love Flow", #9: Melba Moore - "This Is It", #10: Sutherland Brothers and Quiver - "Arms Of Mary".  Prywatnie dodam, że wysokie pozycje jak i samo znalezienie się na liście piosenek z pozycji 3, 6 i 9 jest dla mnie dużą niespodzianką. 
 
19 czerwca. W trakcie przerwy w trasie (18 czerwca Paul kończy 34 lata) para McCartney'ów spotyka się z Ringo w studiu nagraniowym Cherokee, gdzie razem spędzają cztery godziny na sesji nagraniowej do napisanego przez Paula utworu "Pure Gold".
 

 
21-22 czerwca.
Forum, Los Angeles. Wingsomania. Z Japonii przylatują dwa samoloty z członkami Wings Club Tokyo, W czasie pierwszego koncertu z bukietem kwiatów na scenę wkracza Ringo i wręcza go Paulowi, sam chwytając za gitarę. Publiczność szaleje. Sytuację gdy do garderoby schodzą obaj ex-Beatlesi oraz inni znani goście możemy zobaczyć w filmie dokumentalnym, "Wings Over The World" (clip poniżej).
 Wśród widzów koncertów Wings w specjalnym miejscu dla VIP-ów można dostrzec takie osobistości jak Elton John, Diana Ross, Harry Nilsson, Jack Nicholson, Robbie Robertson (lider The Band, zespołu Boba Dylana), Leo Sayer, Dustin Hoffman, John Bonham z Led Zeppelin czy Dennis Wilson z Beach Boys.
 
 

 
 
24 czerwca.
  W California's Benedict Canyon w Harold Lloyd Estate (Beverly Hills) Paul organizuje przyjęcie mające uczcić zakończenie trasy koncertowej. Feta tzw. "White Party" kosztuje 75000 dolarów. Zaproszeni goście proszeni są o założenie białych ubiorów, przez co mają ułatwiać  wynajętym malarzom z Hawajów malowanie ich kolorowymi spray'ami. Wśród gości Jack Nicholson, Rod Stewart, Tony Curtis, David Cassidy, Chuck Norris, bracia Jacksonowie (oczywiście z Michaelem - zdjęcie niżej) oraz członkowie Beach Boys. Rewanżują się Paulowi za jego obecność kilka dni wcześniej, 20 czerwca na przyjęciu urodzinowym Briana Wilsona, lidera tej kapeli.
 
PAUL: Po rozpadzie The Beatles mógłby ktoś pomyśleć, że będzie mi bardzo trudno jeszcze raz zorganizować coś tak wspaniałego. W każdym razie ja tak uważałem... Jednak ta trasa sprawiła, że zrozumieliśmy swe znaczenie jako grupy, przekonując również o tym naszą publiczność. Bo przecież nie był to jednorazowy koncert. Czuję, że wreszcie wchodzimy na właściwe tory. Jeszcze tu wrócimy! 
 
 
25 czerwca. W Anglii, w ramach promocji albumu "Rock'N'Roll Music", Parlophone wydaje dwudziesty czwarty, oficjalny singiel The Beatles, z utworami "Back In The USSR" i "Twist And Shout": R 6016. Płyta wejdzie na listy 10 lipca, dojdzie do 19 miejsca list przebojów, an których będzie przez 6 tygodni. Z kolei EMI utwoprzy videoclip do utworu ze strony A, składajacy się z urywków koncertów zespołu z Holandii 1964 oraz w Niemczech z 1966.
 

 
 
 
 
 


 

Historia The Beatles

  HISTORY  of   THE BEATLES




1966 raz jeszcze - cz.5. Mamy dość!

 

 



W piątym już tekście o The Beatles w 1966 roku przybliżę Was kolejne miesiące zespołu w 1966, chyba najbardziej dla niego traumatyczne, które zadecydowały, że zespół zaprzestał potem wyjazdów w trasy koncertowe. Beatlemania oczywiście wciąż szalała na świecie, ale muzycy przestali  już być Pieszczochami Świata, o co im w sumie chodziło, choć może nie poprzez takie wydarzenia drugiej połowy 1966 roku.  
GEORGE: W czerwcu 1966 pojechaliśmy po raz pierwszy od 1962 roku do Hamburga. Najpierw zagraliśmy koncerty w Monachium i Essen a potem wsiedliśmy w pociąg do Hamburga... Hamburg kojarzył mi się i dobrze i źle. Dobre było to, że przyjeżdżaliśmy z koncertem po zdobyciu sławy i pieniędzy, bo wcześniej zaczynaliśmy tam karierę  grając w podejrzanych nocnych klubach. Złe było to, że pojawiło się dużo  duchów z przeszłości, ludzi, których niekoniecznie chcieliśmy znowu zobaczyć , takich którzy zostali naszymi najlepszymi przyjaciółmi w ciągu jednej nocy spędzonej na tabletkach Preludinu w 1960. jest rok 1966, przeszedłeś milion zmian, a tu nagle jeden z duchów zjawia się przed tobą.
Pierwszy koncert trasy The Beatles - do kraju po swoje nagrody  ściągnął ich muzyczny magazyn dla młodzieży "Bravo", by odebrali nagrody jako najlepszy zespół na świecie za rok 1965 - zagrali 23 czerwca w Circus-Krone-Bau w Monachium i wszyscy w zespole i wokół niego zgodnie byli co do tego, że koncert był fatalny. Jeśli nie liczyć krótkiego występu w maju na koncercie zwycięzców plebiscytu "New Musical Express" Beatlesi nie grali na żywo od sześciu miesięcy. Zamknięci w studiu przy pracy nad nowym, futurystycznym albumem nie myśleli o swoim wizerunku scenicznym i zdjęcia Roberta Whitakera pokazują ich w trakcie próby w garderobie jeszcze przed samym koncertem.

 

 

  
Na swoje trzy dni Beatlemanii w Niemczech ułożyli dziwny repertuar, który z niewielkimi modyfikacjami grali przez całą trasę. Szybkie taneczne kawałki były przeplatane wolnymi lub średnimi numerami, zapobiegając erupcjom entuzjazmu. Jedyną piosenką z 1966 był "Paperback Writer". 
Wyjazd na trasę do Niemiec miał być dla nich w pewnym sensie pewnego rodzaju powrotem do swoich korzeni, choć wszyscy wiedzieli, że przez swoją szaloną popularność nie będą mogli swobodnie pospacerować znanymi sobie ulicami w Hamburgu, odwiedzić stare kluby, gdzie rozpoczynali swoje kariery. To najbardziej wkurzało Johna i George'a, którym trasy doskwierały najbardziej. 
PAUL: Mieliśmy od dawna zaklepane granie, które należało uszanować. Spotkanie z naszymi starymi przyjaciółmi z Hamburga było dziwne. Czułem  się, jakbyśmy przemienili się w coś innego, a jednak nadal byliśmy tylko chłopakami. Zarówno "oni" jak i "my" wiedzieliśmy, że w międzyczasie staliśmy się sławni i że tak naprawdę  nie powinniśmy grać takiego koncertu jak ten.  Jednak było dobrze, pamiętam, że to był czadowy koncert. Nasi starzy przyjaciele, niemieccy gangsterzy wylali tej nocy wiele łez, panowała nostalgia za starymi czasami. Nie wiem, czy ten koncert był dobry od strony muzycznej, ale miło było wrócić tam po raz ostatni.
  Przyjazd zespołu wywołał w kraju masową histerię. Nic nowego. Wzorem magazynu "Bravo" o długowłosych muzykach "śpiewających w chórkach" zaczęły rozpisywać wszystkie media. Analizowano przyczyny tak szalonej popularności Anglików na całym świecie, o czym wiedziała niemiecka młodzież, ich rodzice już niekoniecznie. Co ciekawe, nie wszystkie niemieckie media wiedziały, że kilka lat wcześniej muzyczne szlify sławny zespół szlifował u nich w kraju, w portowym Hamburgu. Zaskoczenie co do zachowania Beatlesów było spore. Widok rozszalałych nastolatek kontrastował - jak donosił ze zdziwieniem "Münchener Abendzeitung" - z obrazem grupy, jaki dostrzegali nieodstępujący ich na krok reporterzy: 'czterej młodzieńcy po koncertach, wywiadach wycofują się do swoich apartamentów, gdzie słuchają muzyki i piją herbatę z mlekiem i cytryną. Dziennik "Mittag"donosił: "Beatlesi długo śpią, późno jedzą śniadanie, ich posiłki są bardzo proste. Niewiele jedzą, dużo piją. Ich śniadanie to herbata i płatki kukurydziane. Paul i Ringo jedli jajka na bekonie, John i George filety ze steków i sałatki. Kelnerzy przynieśli im 6 butelek Coca-Coli, 3 butelki whisky i kilkanaście Seven-up".
RINGO: Wydaje mi się, że Hamburg do dzisiaj się nie zmienił... Powrót tam w 1966 roku był dosyć nieprawdopodobny i świetny.
GEORGE: Johnowi podobał się ten powrót. Tempo było błyskawiczne, wtedy wszystko działo się w błyskawicznym tempie. Dzień po koncercie mieliśmy lot do Tokio, dlatego po koncercie wywieziono nas z Hamburga do 'schlossa' - dużego zamku służącego za hotel -  w którym spędziliśmy noc...
  Po wyjeździe The Beatles histeria czy Beatlemania trochę opadła i wszyscy odetchnęli z ulgą. Jeden z krytyków napisał: "Ich włosy może są za długie, ale są bardzo zadbane. ich koszule może zbyt ekstrawaganckie, ale czyste. Ogólnie, lubię The Beatles".
  Ciekawe jest to, że Beatlesi wiedząc doskonale, że im większa publiczność tym większe wpływy do ich kieszeni, to po dwóch występach w Monachium Beatlesi udali się do Essen. Dlaczego wybrali to stosunkowo mało ważne miasto w Zagłębiu Ruhry? Berlin negocjował z Epsteinem o ich przyjazd, ale Beatlesi odmówili gry w miejscach masowych, takich jak stadion olimpijski czy Waldbühne, które mają odpowiednio 69 000 i 22 000 miejsc. Zamiast tego wystąpili dla 8000 fanów w mniejszej hali w Essen. 


   10 lat po koncertach The Beatles rockmani z Deep Purple będą używali wzmacniaczy o mocy 10 000 watów. W Niemczech Fab Four dysponowała tylko tymi przerobionymi ze 100 na 150 watów.
 Po koncercie w Hamburgu, dwa dni później po Monachium (trasa - Germany 1966: tutaj) zespół wrócił do Londynu, by stamtąd ruszyć do Japonii - wschodnim szlakiem powietrznym, którym przelecieli na biegunem północnym. Po lądowaniu na lotnisku w Tokio  muzyków natychmiast zgarnięto  do samochodu i w towarzystwie niezwykle silnej obstawy odwieziono do hotelu Hilton w centrum miasta. Tam doświadczyli niemalże aresztu domowego, bowiem z budynku wypuszczano ich wyłącznie na występy.
 

GEORGE: Pojechaliśmy w konwoju do miasta, gdzie umieszczono nas w apartamencie tokijskiego Hiltona i na tym się skończyło. Pozwolono nam wyjść z pokoju dopiero przed koncertem. Na ludziach, którzy nie pozwalali nam wyjść z hotelu zemściliśmy się tak, że zmusiliśmy ich do przyprowadzania do naszego pokoju różnych sprzedawców. Przynosili nam różne duże pudła pełne złotych kimon, jaspisów, lichtarzy, kadzidełka i różnych rzeźbionych rzeczy, które od nich kupowaliśmy. Pokażemy im! Chcieliśmy iść na zakupy.
   Tam, gdzie jechaliśmy zawsze trafialiśmy na jakąś demonstrację. Gdy byliśmy w Ameryce, akurat odbywały się zamieszki na tle rasowym. W Japonii były zamieszki studenckie oraz demonstracje przeciwko naszemu koncertowi w Budokanie, bo ta sala miała swój dobry klimat - była zarezerwowana do pokazów wschodnich sztuk walk. Tam aprobowano tylko przemoc i uduchowienie, ale nie muzykę pop.
RINGO: Największą zabawa w Tokio była punktualność. Japończycy mieli obsesję na punkcie czasu. Chcieli, żebyśmy wyszli z pokoju o 7.14, doszli do windy o 7.15 i 30 sekund, a winda zawiozłaby nas na dół w minutę i 8 sekund. Oczekiwano od nas punktualności. Nie wyszliśmy, kiedy do nas zapukali do drzwi. Totalnie zniszczyliśmy im plany i widzieliśmy wszyscy, jak oni dostawali szału, bo nie przeszliśmy korytarzem o 7.14 i 20 sekund! Wiedzieliśmy, co im robimy. Ale takie małe wypady, były dla nas jedyną rozrywką podczas tras koncertowych. Mogliśmy wychodzić z pokoju tylko wtedy, kiedy jechaliśmy na koncert.
 
 

   Beatlesi oczywiście buntowali się wobec tak srogiego reżimu - kilkukrotnie próbując uciec, żeby doświadczyć miasta, ale za każdym razem przyprowadzano ich z powrotem jak niesfornych dzieciaków. Nie zdawali sobie sprawy z poziomu wrogości towarzyszącej ich wizycie: rozmaite osobistości japońskiego establishmentu, poczynając od samego premiera, krytykowały zespół i oświadczały, że nie są godni występować w Nippon Budokan. Narastała fala "japońskiej ksenofobii" podsycana przez nacjonalistyczne grupy, nieprzychylnie wobec zespołu wypowiadali się wpływowi dziennikarze, a nawet promotor hali Budokan. Uczniom niektórych tokijskich szkół przykazano, bu nie chodzili na koncerty, a także próbowano powstrzymać młodych Japończyków przed grą na gitarach elektrycznych, obawiając się, że muzyka rockowa zrobi z nich przestępców i chuliganów.
 

 
Być może pamiętając o swojej roli ambasadorów, muzycy zachowywali się z szacunkiem  i odpowiadali na pytania zadawane w czasie rytualnej konferencji prasowej. Zapamiętano ją ze względu na ważną wymianę zdań, w której John Lennon w końcu nie zastosował się do instrukcji Briana Epsteina, by nie zapuszczać się na żadne kontrowersyjne terytorium. Zapytany o wojnę w Wietnamie odparł: "No tak, myślimy o niej codziennie, nie zgadzamy się na nią i uważamy, że jest złą". Więcej o pobycie zespołu w Kraju kwitnącej Wiśni - tutaj).
 


 
 3 lipca The Beatles polecieli na Filipiny, na  swoją najbardziej "nieprzyjemną trasę". Choć na lotnisku witał ich 50-tysięczny tłum, co sugerowało miły pobyt, było zupełnie inaczej. Zagrali tam dwa chaotyczne koncerty na stadionie piłkarskim Rizal Memorial dla około 80 000 widzów. Następnego dnia czekała ich spora niespodzianka. Lokalna sieć telewizyjna nadawała materiał z oficjalnego przyjęcia wydanego na ich cześć przez Imeldę Marcos, pierwszą damę kraju, na którym Beatlesi nie pojawili się. Gazety były pełne nagłówków w stylu "Imelda wystawiona! Pierwsza dama nie doczekała się na kudłaczy". Pisano, że Beatlesi "napluli w twarz pierwszej rodziny". Media przedstawiają to jako wyraźny afront Anglików, a kiedy w telewizji Brian Epstein próbuje wytłumaczyć zespół pojawiają się zakłócenia w odbiorze. Zespół bawił po koncercie na specjalnym przyjęciu na jachcie dla bogatych i wpływowych mieszkańców stolicy i zwyczajnie o niczym nie wiedział. Impreza zakończyła się o 4 rano, no a Beatlesi i tak zawsze spali prawie do południa, gdy Imelda Marcos o 11.15 (4 lipca) wraz ze swymi dziećmi ((Irene, Imee i Bongbong) z grupą około 300 synów i córek członków swego sztabu, rządu czekali z niecierpliwością na sławnym muzyków.
PAUL: Następnego dnia ktoś przyniósł gazetę, w której na pierwszej stronie był ogromny tytuł: BEATLESI LEKCEWAŻĄ PREZYDENTA. O rany! Pomyśleliśmy: "Wcale tego nie chcieliśmy. Powiemy, że przepraszamy". Mieliśmy tego dnia odlecieć z Manili i gdy opuszczaliśmy hotel, wszyscy w recepcji zachowywali się opryskliwie... Pamiętam, że kiedy wróciliśmy , jakiś dziennikarz zapytał George'a: "Podobało ci się?". On na to: "Gdybym miał bombę atomową, poleciałbym tam i ją na nich zrzucił".
 
Na Briana Epsteina spadło nieoczekiwanie wezwanie do odprowadzenia podatku od zagranych dwóch koncertów - co było jawnym aktem wymuszenia, któremu towarzyszyły groźby i fizyczna przemoc - a zespół wraz z obsługą trasy nie otrzymali pomocy przy załadunku sprzętu i bagaży. Na lotnisku wszyscy padli ofiarami brutalnego ataku. Chociaż muzyków udało się osłonić przed najgorszym, to ich współpracownicy mieli mniej szczęścia: Epsteina kopnięto w krocze i uderzono pięścią w twarz, a ich asystenta Mala Evansa skopano po żebrach. nawet kiedy udało im się wsiąść do samolotu, start się opóźnił, ponieważ dwóm osobom z ekipy kazano wysiąść pod pretekstem niezgodności danych w paszportach. Kiedy wreszcie udało się wystartować, całe "beatlesowskie" towarzystwo "wybuchnęło aplauzem".
Najbardziej poszkodowany był Brian Epstein. Po powrocie do Wielkiej Brytanii natychmiast przewieziono go do szpitala z gorączką gruczołową. Jak pisał do Dereka Taylora 25 lipca, był "uziemiony". Dziękował Taylorowi za jego artykuł do "Disc and Music Echo" o "cholernych Filipinach" i dodawał: "Udało mi się skombinować egzemplarz 'Zabawy w wojnę' do obejrzenia w domu w weekend i trudno mi opisać, jak jestem pod wrażeniem tego filmu".
 
RINGO: Wydawało się nam, że wsadzą nas do więzienia, bo w tamtych czasach była to dyktatura, a nie demokracja. W dyktaturze, bez względu na to kim jesteś, tracisz swoje prawa... Był to mój pierwszy i ostatni pobyt w Manili.

JOHN: Po prostu nie będziemy już nigdy jeździć do takich domów wariatów. 
GEORGE MARTIN: Gdy wyjechali z tego kraju, powiedzieli: "Nigdy więcej! To koniec!" Oznajmili Brianowi, że nie będą już koncertowali. A on na to: "Chłopcy, przykro mi, ale mamy coś zafiksowane na stadionie Shea. "Jeśli to odwołamy, stracicie milion dolarów". No i zagrali na stadionie Shea.
GEORGE: Zamierzamy dać sobie parę tygodni na powrót do zdrowia, zanim pojedziemy zebrać łomot od Amerykanów.
 
  •   O wizycie zespołu na Filipinach czytaj: tutaj
 
Po powrocie do kraju Beatlesi mają co opowiadać
 
 Cztery dni później, wybuchła druga mina z czasów marcowego urlopu zespołu. "Afera Jezusowa The Beatles" lub inaczej nazywana "Beatlesi bardziej popularni od Jezusa". O tym w następnym poście, choć już opisywałem ją tutaj na blogu
 


Historia The Beatles
History of  THE BEATLES