PIERWSZA TRASA PO AMERYCE - vol.10


Przedostatni post z serii "Spojrzenia wstecz" na temat pierwszej - chyba największej trasy w karierze naszego ukochanego zespołu (mimo, że tylko na 1 kontynencie - dwa kraje), czyli teksty  uzupełniające (większa ilość zdjęć) moje wcześniejsze wpisy na temat danego wydarzenia w Historii The Beatles. 
Pierwsze tournee po Ameryce (USA i Kanada) opisywałem tutaj: TRASA PO USA - sierpień' 64 oraz w:
 

NOWY ORLEAN,
 KANSAS CITY, DALLAS


16 września, City Park Stadium, Nowy Orlean

Stan Luizjana i jedyny koncert w jego stolicy. Po wylądowaniu na lotnisku, Beatlesów zabrał helikopter wprost do hotelu (Congress Inn przy Chef Menteur Highway). Beatlesi odpoczywali aż do popołudniowej konferencji prasowej. Po raz pierwszy w czasie tej trasy, Brian Epstein pozwolił filmować całą konferencję i wpuścił na konferencję reporterów z kamerami.


W czasie pobytu w hotelu, burmistrz Nowego Orleanu wręczył zespołowi klucze do miasta i ogłosił dzień 16 września 1964 roku 'Dniem Beatlesów w Nowym Orleanie'.

  W tego pobytu, zespół zgłosił jedno życzenie. Wszyscy czterej Beatlesi chcieli poznać Fatsa Domino. John Lennon zawsze podkreślał, że pierwszą piosenką, którą nauczył się grać na gitarze była piosenka Fatsa "Ain't That A Shame" . George utrzymywał, że pierwszym rock and rollem, który usłyszał był numer Fatsa “I’m In Love Again.” W czasach nie tylko  hamburskich wcześni Beatlesi regularnie grali "I'm Walking" - kompozycję Fatsa.

Czarnoskóry muzyk oczywiście chętnie (wg. innych źródeł - łaskawie) się zgodził i cała piątka spotkała sie w garderobie zespołu w City Park Stadium, tuż przed koncertem.

PAUL: Podziwialiśmy Fatsa Domino. Poznaliśmy go w Nowym Orleanie. Nosił bardzo duży diamentowy zegarek, w kształcie gwiazdy, który zrobił na nas bardzo duże wrażenie.


GEORGE:  Był (Fats)  słodki jak chłopczyk. Na trasie lubiliśmy słuchać artystów Tamla Motown, takich jak Marvin Gaye i inni. Wtedy dopiero pojawił się  Stevie Wonder. Ray Charlesa lubiliśmy jeszcze z lat 50-tych. Poznaliśmy również innych, między innymi Chucka Berry'ego i Carla Perkinsa
Fab4 grają dla ok. 12 000 fanów. Koncert w Nowym Orleanie transmitowany był przez radio WNOE-AM. Mimo, że same piosenki w ogłuszającym wrzasku były całkowicie niesłyszalne, mikrofony do nagrywania były na tyle blisko sceny, że przechwytywały uwagi zespołu między piosenkami. Frustracja muzyków jest wyczuwalna w nagraniu.  Na początku ‘Can’t Buy Me Love’, 10-tej piosenki, grupa około 100 nastolatków przedarła się przez policyjne blokady i ruszyła na scenę. Policja spróbowała oczywiście ich zatrzymać. John Lennon krzyknął ze sceny: “Chcielibyśmy kontynuować koncert naszym następnym numerem... jeśli przestaniecie grać w piłkę nożną tam w środku”. Przed następną piosenką, tj. ’A Hard Day’s Night’ John znowu wykazał się swoim specyficznym humorem, (czemu zresztą trudno się dziwić): “Nasza następna piosenka... dla tych, którzy przeżyli...! Ostatnią piosenkę, ‘Long Tall Sally’, Paul McCartney zapowiedział słowami: “Chcielibyśmy podziękować wszystkim za przybycie na nasz koncert, w tym wszystkim piłkarzom”. Na koncercie był także Bruce Spizer, urodzony w Nowym Orleanie prawnik podatkowy, uznany w całej Ameryce autor wielu ciekawych publikacji na temat historii The Beatles. W swoich książkach Spizer od zawsze podkreśla, że nastanie Beatlemanii w Ameryce nie miało żadnego związku z nastrojem żałoby całego kraju po zabójstwie prezydenta Kennedy’ego, że Stany Zjednoczone( przede wszystkim wszystkie rozgłośnie radiowe), były pomimo tego faktu, zupełnie gotowe na odbiór zespołu  z talentem klasy The Beatles.


DEREK TAYLOR: Czasami ja i Beatlesi brataliśmy się z ludźmi, ale tylko trochę. Chciałem by robili to częściej. Paul i Ringo robili to relatywnie często. George nie robił tego wcale. John godził się jeśli nie spał całą noc. Jeżeli udało się go przetrzymać przez całą noc, to godził się coś zrobić rano, czyli wtedy kiedy nie mogłem się dobudzić reszty.
 Dlatego też często siedzieliśmy całą noc, pijąc i łykając tabletki. Wtedy też serdecznie i prawdziwie się zaprzyjaźniliśmy. To była męska przyjaźń, jaka się rodzi podczas wspólnego picia.


W motelu, tuż po przybyciu do Nowego Orleanu. Derek zapoznaje się z lokalną prasą.
Nowy Orlean, Ringo Starr za bębnami, czyli w swoim żywiole. Poniżej zdjęcia zespołu z konferencji prasowej w tym mieście.



17 września, Municipal Stadium, Kansas City

17 września wg.pierwotnego planu miał być dniem odpoczynku dla zespołu. Ale nie, tego dnia Fab 4 odwiedził stan Missouri.

W nowojorskich supermarketach jak ciepłe bułeczki rozchodziły się 'Oddechy Beatlesów" w puszkach. Tak więc w tym szaleństwie na ich punkcie, oferowane im sumy stały się tak wygórowane, że aż trudno było w to wszystko uwierzyć. Jeszcze na początku trasy, w San Francisco, do Briana Epsteina zgłosił się biznesmen z Kansas City, Charles O. Finley,  (na zdjęciu niżej)który zaoferował mu niesłychaną (jak na owe czasy) wręcz kwotę 100 000 dolarów, jeśli zespół da niezapowiedziany koncert w jego rodzinnym mieście. 
Pamiętajmy, że z ogromnych kwot jakie mogłyby wpływać do kieszeni zespołu, dzięki sprzedaży wszelakich gadżetów związanych z zespołem na terenie Ameryki, dzięki złej umowie jaką Brian zawarł z firmą Seltaeb, wpływy te wynosiły tylko 5%. Na szczęście dla Briana, Beatlesi niewiele wtedy o tym wiedzieli.

 Chociaż Briana niewątpliwie kusiła ta propozycja, musiał odmówić, ponieważ  5-tygodniowa trasa wypełniona była po brzegi. Ale Finley (na zdjęciu z zespołem) nie zamierzał rezygnować i aby zachować twarz wobec mieszkańców Kansas City, ciągle podbijał cenę, aż sięgnęła ona kwoty 150 000 dolarów. Wtedy Brian dał to Beatlesom pod rozwagę. John odpowiedział w imieniu całego zespołu, że zrobią wszystko co Brian uzna za właściwe. I w  ten sposób miasto, o którym tak często śpiewali w Liverpoolu i Hamburgu, znalazło się na ich trasie. Za ten jedyny wieczorny koncert każdy z nich zarobił po $4838  za minutę. Pamiętajmy, że raptem 13 miesięcy wcześniej grali jeszcze w The Cavern.
 Ale Finely miał odkryć, że nawet tak wielka forsa nie kupi mu miłości (can't buy him love). By podkreślić swój tryumf w oczach mieszkańców Kansas, chciał też, żeby Beatlesi grali o pięć minut dłużej niż zwykle. Tym razem, niestety, przeliczył się z siłą swego portfela. W błyszczącym, jedwabnym garniturze wpadł do ich hotelowego pokoju i poufale zwrócił się do nich per 'Chłopcy". Choć był tam Brian, negocjacje odbyły się między Amerykaninem i Johnem Lennonem. Finley zaproponował 5 000 dolarów za dodatkowe 5 minut, ale John tylko pokręcił głową. Finely co chwila podnosił kwotę o kolejne 5 000, aż doszedł do 50 000, ale wciąż otrzymywał odmowę. W końcu stracił panowanie nad sobą i nazwał Beatlesów "bandą chłopców" - tym razem przez małe "ch" - i wypadł z pokoju. Kiedy później za kulisami Stadionu Miejskiego było już jasne, że mimo usilnych zabiegów Finely'a w imieniu Kansas City nie udało się sprzedać wszystkich biletów, John uśmiechnął się do niego i powiedział: 
- Nie powinieneś był tyle wydawać na nas pieniędzy, Chuck!
Poniżej milioner Finley w peruce a la Beatles promujący zbliżający sie koncert w Kansas (bilety sprzedawane wśród pasażerów linii lotniczych, stewardesom itd). Czyli może zadecydowała cena zbyt dużej ilości biletów po droższej stawce, Chuck ? 
Kansas City Hey Hey Hey.  John Lennon. Bez komentarza!

Rzeczywiście, mimo szalejącej w całej Ameryce Beatlemanii, na stadion w Kansas, który mógł pomieścić ok. 41 000 widzów, przybyło ich około 20 200. Ceny biletów wahały się od 2 do 8 dolarów, tak więc te najdroższe w Kansas były jednocześnie najdroższe na całej trasie. Ci fani co przybyli szaleli tak, że koncert o mało nie został zupełnie przerwany. Za namową policji do publiczności zwrócił się Derek Taylor, prosząc o uspokojenie, zajęcie miejsc, w przeciwnym razie policja może zakończyć imprezę. Podziałało na tyle, że zespół zagrał cały swój - standardowy materiał do końca - poszerzając go jednak, ku szalonej radości wszystkich fanów o numer 'Kansas City/Hey Hey Hey', który zespół zamieści dopiero na swojej następnej płycie długogrającej, albumie "Beatles For Sale"




NEIL ASPINALL: Pamiętam jak ciągle wracała oferta z Kansas, by zagrali tam dodatkowy, niezaplanowany koncert. Zaczęło sie od honorarium 60 000, które odrzucili, bo mieli bardzo mało wolnych dni. W tym roku byli w Paryżu, nakręcili program u Eda Sullivana, potem nagrali płytę, nakręcili film "A Hard Day's Night", potem wrócili do Ameryki i znowu koncerty tym razem w Anglii... Jeszcze do tego wizyta w Szwecji, znowu Ameryka. Koncerty dla radia i telewizji. Nie mieli żadnego odpoczynku. Dzień wolny był bardzo cenny, dlatego jeśli Brian chciał taki dzień wypełnić dodatkowym koncertem, musiało to być bardzo przemyślane. Zagranie w 35-ciu miastach w Ameryce było jak na owe czasy bardzo długą trasą Grali w różnych miastach Ameryki w poniedziałek, wtorek, środę, czwartek i piątek. Przylatywali, jechali do hotelu, konferencja prasowa, koncert, powrót do hotelu i odlot. W Kansas City w końcu zdecydowali się zagrać. Oferta, która się zaczęła od 60 000 skończyła na 150 000 baksach. 


PAUL: Nasze wolne dni były czymś świętym. Wystarczy spojrzeć na nasz kalendarz w 1964 roku, by zrozumieć dlaczego tak było. Dopiero teraz sobie zdałem sprawę, że pracowaliśmy cały rok, by mieć wolne, powiedzmy 23 listopada, na które zaplanowano nasze sędziowanie w konkursie prędkości. Gdy dotarliśmy do Kansas City, zapewne chcieliśmy mieć wolne. Nie pamiętam, żebyśmy się pokłócili z Brianem z tego powodu. Raczej zawsze dyskutowaliśmy, zamiast się kłócić
Po opuszczeniu przez zespół Kansas, menadżer hotelu gdzie spali sprzedał komplety ich pościeli (prześcieradła i poduszki) dwóm biznesmanom z Chicago - za 750$. Wariactwo ? Obejrzyjcie amerykański film Roberta Zemeckisa z 1978 roku "I Want To Hold Your Hand", ujrzycie Beatlemanię i handel 'beatleso-pamiątkami" w niespotykanym stylu ("trawa, po której stąpał Paul...").





No i fragmenty z konferencji zespołu (jeszcze przed koncertem).
- Czy wobec wspaniałej oferty złożonej wam trochę wcześniej, 150 000 dolarów, zamierzacie zagrać trochę dłużej (extra) ?
PAUL: Zagramy extra dobrze! (śmiech).
- Do Paula. Czy teraz możecie ocenić przyjęcie was w Stanach Zjednoczonych. Czy spodziewaliście się czegoś takiego?
PAUL:  Spodziewaliśmy się, że będzie dobre, ale okazało się fantastyczne.
- Czy jest miejsce w Ameryce, które chcieliście zobaczyć ale nie mieliście na to szansy?
JOHN: Nowy Orlean jest jednym z takich.
Kobieta: Ringo!
RINGO: Tak?
- Czy umawiałeś się z fankami ?

RINGO: Tak, ale już mam dosyć! (pauza). Szczerze!

- Chciałbym wierzyć jak sobie radzicie w czasie koncertu, gdy nic nie słychać, jak potraficie utrzymać rytm razem.

JOHN: To brzmi głośno dla ludzi, którzy nie słyszeli naszych koncertów wcześniej. My sie już na to uodporniliśmy...
- Czy jesteście zaniepokojeni rosnącą w Wielkiej Brytanii popularnością The Rolling Stones, że wygrali z wami w jednym z sondaży?
BEATLESI:  Wooo, woooo (żartobliwie).
RINGO: Jest takich sondaży wiele. To był tylko jeden z nich...
- Czy piszecie jakieś piosenki w czasie trasy ?
PAUL: Napisaliśmy z Johnem w czasie tej trasy dwie.
- Gdzie, w samolocie ?
PAUL: Jedną w Atlantic City, dwie tutaj...
- Czy jest jakieś pytanie, które chcielibyście usłyszeć na konferencjach prasowych, a którego nigdy wam nie zadano ?
JOHN: Nie przychodzi mi żadne do głowy.
GEORGE: Myślę, że wszystkie były zadane.
- Czy zastanawiacie się nad osiedleniem się w Ameryce?
BEATLESI:  Nie! (John nuci patetycznie 'Rule Britannia').
- John, co twoja żona myśli o tych wszystkich dziewczynach, szalejących za wami?
JOHN: Cóż, ona wie, że nigdy mnie nie dostaną (śmiech). (Po latach John przyzna się, że na trasach było jedno wielkie kurestwo, burdel i korzystanie z uroków sexu za darmo. 'Każda się chciała przespać z Beatlesem' - RK)
- Czy gdy byliście w Hollywood, nagraliście z Capitolem jakiś nowy album ?
PAUL:  Nagraliśmy jeden, ale tylko na pamiątkę (Hollywood Bowl, live 1964 ).
GEORGE: Nie na sprzedaż.
Młoda dziewczyna: Paul, jak się czujesz czytając o sobie, że jesteś zarozumiały ?
PAUL: Taaa (śmieje się).
JOHN, RINGO, GEORGE: To szczera prawda (śmiech).
PAUL: Dzięki ciamajdy.
- Ringo, co robicie, gdy jesteście zamknięci w swoich hotelowych pokojach ?
RINGO: Siedzimy sobie razem, oglądamy telewizję, słuchamy radio, gramy w karty lub coś innego... lub rozmawiamy. Nawet ze sobą... (śmiech).
- Czy ktoś z was uczył się muzyki ?
PAUL: Nikt z nas nie potrafi czytać ani pisać muzyki.
RINGO: Wszystkiego się sami nauczyliśmy.
PAUL: Wszyscy chodziliśmy do szkół... no wiecie , podstawowa edukacja...
- Kogo spośród was, uważacie za najlepszego wokalistę a którego za muzyka?
JOHN: Ringo!
RINGO: Taa, ja sądzę, że John jest najlepszy.
- John, mówi się, że znasz niemiecki, jak dobrze?
JOHN: Na tyle, żeby zrobić bez problemu rundkę po Reeperbahn w Hamburgu (śmiech)...


Kansas City 
Koncert w Kansas 1964 



Konferencja prasowa - WYWIAD

The Beatles przybywają do Dallas

18 września, Memorial Coliseum, Dallas

Stan Teksas. Beatlesi odwiedzają miasto, słynne do dzisiaj z powodu zabójstwa w nim prezydenta Johna Fitzgeralda Kennedy'ego. Niecałe rok po zajściu, miasto budzi się z traumy, odżywa radośnie z powodu wizyty czterech wspaniałych chłopców. Oba wydarzenia  jako najważniejsze w historii miasta, są do dzisiaj w historii miasta wymieniane jednym tchem

Po przyjeździe do miasta, zespół i cała najbliższa ekipa (Derek, Neil, Mal i inni) zatrzymali się w Cabana Motel Hotel. Właścicielem hotelu była także Doris Day. W czasie samego wejścia do hotelu zespół, mimo że ochraniany przez policję, został dość mocno poturbowany.

Na fotce obok pamiątkowe  autografy zespołu złożone obsłudze hotelowej.

Tylko jeden koncert. Przesunięty z powodu ostrzeżenia o podłożonej bombie. Bomby nie było, koncert się odbył: ci sami artyści supportujący zespół. Widzów około 10 000, bilety rozeszły się w ciągu jednego dnia. Nie powtórzyła się sytuacja z poprzedniego Kansas.

*********************************************************************
 
 Piosenki zaśpiewane w Dallas: 
Twist and Shout,
 You Can't Do That,
All My Loving,
She Loves You,
Things We Said Today, 
Roll Over Beethoven,
Can't Buy Me Love,
If I Fell,
I Want to Hold Your Hand,
Boys,
A Hard Day's Night,
Long Tall Sally
    
 
 -------------------------------------------
W Dallas odbyła się też ostatnia w czasie tej trasy konferencja prasowa (fragmenty niżej), rejestrowana przez lokalną telewizję. W czasie konferencji Paul i Ringo próbowali odpowiadać na pytania dziennikarzy z południowym akcentem, wzbudzając tym jak zawsze śmiech i sympatię (także pozowanie do zdjęć w kowbojskich kapeluszach). Ostatnia konferencja 1-szej amerykańskiej trasy niczym specjalnie nie odbiegała od innych, sam uznałbym ją za najmniej ciekawą.
 
- Ringo, jak z twoimi politycznymi ambicjami (dziennikarze dostrzegali, że w czasie pobytu Fab4 w Ameryce, fani wywieszali plakaty z napisem: Ringo na Prezydenta).
RINGO: Żadnych, ja nawet nie palę. (mówiąc to zaciąga się papierosem, wcześniej w czasie wywiadu w Kansas, na pytanie jak się zespołowi podobała Jayne Mansfield, Ringo - tym razem on, nie John, odpowiedział, stosując ciekawą grę słów: She's a drag - Jest pociągająca. Dziennikarze zamilkli słysząc żargonowe słowo określające 'narkotyki'. Derek spokojnie wytłumaczył, że chodzi o zwykłe słowo, nie rozwijając tematu. Ach Ci Beatlesi).
- John, jakie dziewczyny lubisz?
JOHN: Moją żonę.
- George, a twój typ dziewczyny?
GEORGE: Żona Johna.
JOHN (klepiąc George'a): Nikt nie lubi zbyt inteligentnych... (ogólny śmiech).
- Czy ukażą się niebawem jakieś (wasze) nowe książki?
PAUL: Nie, jest tylko ta Johna.
GEORGE: Piszę detektywistyczny  thriller...


Po koncercie zespół ( z Brianem, Malem, Neilem i Derekiem - czyli 'beatlesowską' rodziną) poleciał na farmę w Missouri (opis niżej) odpoczywać kilka dni w plenerach iście westernowych. Ale nawet w czasie odpoczynku Beatlesi zmieniali Amerykę.


Lawrence County w hrabstwie Walnut Ridge. Krótka wizyta w tym miasteczku pozostała niezapomniana do dzisiaj wśród jego niewielkiej społeczności. 18 września, tuż po zakończeniu swego koncertu w Memorial Coliseum w Dallas (Teksas), The Beatles szybko wsiedli do samolotu, pilotowanego przez jego właściciela, Reeda Pigmana (Pigman wyczarterował im na trasę po Ameryce,jeden ze swoich samolotów ze swojej firmy American Flyers Airlines). Bogaty Amerykanin użyczył zmęczonym muzykom i ich przyjaciołom swojego rancza w Alton (Missouri), jako przystani do odpoczynku po wyczerpującej i zbliżającej się ku końcowi trasie. Przed udaniem się na ranczo w Alton, Beatlesi złożyli krótką wizytę w Walnut Ridge (miasteczko posiadało znakomite lotnisko, przede wszystkim przytulne i oddalone od dużego ruchu powietrznego). Beatlesi lądując tutaj mogli wreszcie uniknąć zgiełku, hałasu i wrzawy, jakie im towarzyszyły na każdym innym lotnisku. Beatlesi wylądowali na nim w nocy i szybko przesiedli się do małego samolotu Pigmana. Tajemniczą, nocną przesiadkę Beatlesów obserwowało troje miejscowych nastolatków i w ten sposób niebawem całe miasteczko już o tym wiedziało. Wszyscy byli pewnie, że Beatlesi znowu powrócą na ich lotnisko, w niedzielę 20 września. Tego dnia, pomimo porannej mszy w miejskim kościele, ok. 200-300 ludzi zgromadziło się na lotnisku Walnut Ridge. Nastolatki śpiewali piosenki zespołu, rodzice rzucali na płytę lotniska zdjęcia zespołu i trzymali w pogotowiu swoje małe kamery filmowe. Wszyscy czekali w napięciu na przylot małego samolociku z zespołem. Mało kto wiedział, że McCartney i Harrison przybyli na lotnisko godzinę wcześniej i obserwowali całe wydarzenie ze starej ciężarówki zaparkowanej na pasie startowym.


Wreszcie mały samolot z Lennonem i Starrem wylądował. Dwaj Beatlesi wysiedli z samolotu i przeszli się wśród podekscytowanego tłumu do większego samolotu, przy którym natychmiast zatrzymała się ciężarówka z dwoma pozostałymi Beatlesami. Wszyscy czterej Beatlesi wsiedli do samolotu i odlecieli na swój ostatni amerykański koncert w 1964 roku ale dla wielu nastolatków miasteczka Walnut Ridge była to nagle jedyna, życiowa szansa ujrzenia na własne oczy czterech Beatlesów (oglądaj zdjęcia niżej). Choć spotkanie mieszkańców miasteczka z największym zespołem świata trwało tylko krótki moment, wydarzenie to odcisnęło trwały ślad na nich. 18 września 2011 roku w mieście odsłonięto monument, wzorowany na ujęciu z okładki albumu 'Abbey Road'. W mieście przemianowano jedną z ulic na Abbey Road. Do dzisiaj miasto organizuje różne festiwale poświęcone twórczości Beatlesów. 

 

 



















 





















    
     
 

GEORGE: Z Dallas polecieliśmy na małe lotnisko, gdzie czekał na nas Pigman. Miał mały samolot z jednym skrzydłem na górze, z jednym lub dwoma silnikami. Było jak z Buddy Hollym, to było chyba najbliższe otarcie się o tak zwaną śmierć muzyka.Nie mogę powiedzieć, że samolot się prawie rozbił, bo tak nie było, ale ten facet miał na kolanie rozłożoną mapę, którą oświetlał latarką i mówił: “Och, nie mam pojęcia gdzie jesteśmy”. 
Dookoła zupełnie czarno, góry, a on przeciera szyby i próbuje pozbyć się osiadającej mgły. Wreszcie ustalił nasze położenie i wylądowaliśmy na polu z zapalonymi puszkami, które służyły do naprowadzania.




Fab4 i Reed Pigman


***************************
DEREK TAYLOR: Po nieprzespanej nocy oraz siedzeniu do rana przy pokerze, piwie i papierosach wybraliśmy sobie na przejażdżkę  całkiem niesforne konie. Pani Pigman przyglądała się z rozbawieniem, jak wybieraliśmy nasze szkapy według naszego uznania – najpierw Beatlesi, potem współpracownicy i w końcu Brian, bo tylko on spośród nas miał pojęcie o jeździe konnej







Ranczo oferowało Beatlesów mnóstwo atrakcji. Pięknie położone (Ozarks), wg słów Ringa przypominało muzykom Anglię. 12 000 akrów, bydło, konie, alejki wyłożone różami, basen, tarasy, samochody terenowe – wszystko to stanowiło letnią rezydencję rodziny Pigmanów. Na ranczu mieszkały przez cały rok cztery rodziny pracowników i obsługi rancza. Ale pamiętajmy, że trwała Beatlemania. Media roztrąbiły o tajnym miejscu gdzie wypoczywają sławni Beatlesi i w sobotę rano zaczęli się na rancza pojawiać fani, przeważnie 12-14 letnie dziewczyny. Do fanek podszedł mężczyzna (wydawało się wszystkim, że był to menadżer The Beatles), który zakomunikował, że Beatlesi poszli do basenu kąpać się nago i o ile dziewczyny nie chcą ujrzeć swoich idoli bez ubrań, niech lepiej uciekają. Dziewczyny odjechały natychmiast. Po tym wydarzeniu pozamykano bramy i bacznie pilnowano by na jej terenie znajdowały się tylko upoważnione osoby (bez prasy, fanów). Przy głównej bramie wartował cały czas Ray Dethrow i miał sporo nieprzyjemnych, czasem zabawnych scen, gdy musiał zawracać wiele samochodów, których pasażerowie „przyjechali (np. ze Springfield) tylko na chwilę by ujrzeć Beatlesów...” By zobaczyć zespół, zrobić zdjęcia, wiele osób próbowało dostać się na teren rancza przez wysokie na sześć stóp ogrodzenia.
**********************************
Ale generalnie pobyt Beatlesów przebiegł spokojnie i na ile to było możliwe, był utrzymywany w tajemnicy przed większością mediów. Dziennikarze z Kansas, obserwujący z daleka ranczo, napisali: “We haven’t seen any activity yet. If they’re here, they slipped in like beetles" (nie zauważyliśmy tam żadnej aktywności. Jeśli oni tam są, to przedarli się tam jak żuki".




 ***************************************************
BRIAN EPSTEIN: 

„Dla mnie – obok naturalnej dumy z oglądania The Beatles w takich miejscach jak Hollywood, red Rock Stadium w Colorado czy cudowne State Fair Coliseum w Indianopolis – najwspanialszy czas spędziłem na ranczu Ozark Hills w południowym Missouri. To było 19 września, w moje 30-te urodziny, dzień przed ostatnim naszym koncertem w Nowym Jorku...
Z Dallas polecieliśmy czarterem na oddalone o 70 mi lotnisko a później prywatnym samolotem na ranczo milionera, który tam na nas czekał – plus chłopcy, Derek, Neil i ja. Spędziliśmy tam wieczór, całą sobotę i następną noc, łowiąc ryby, jeżdżąc na koniach i leniuchując w gorącym, jesiennym słońcu.
To ogromnie wzmocniło fizycznie The Beatles. W czasie lotu z Dallas minutę po północy, Paul wziął mikrofon i ogłosił, że są moje urodziny i wszyscy Beatlesi zaśpiewali mi „Happy Birthday”.
Beatlesi, niespecjalnie przecież wysportowani, świetnie sobie radzili w siodłach. Jeździli na miejscowych koniach hodowlanych kilak godzin, brodząc w strumykach, galopując przez prerię.
Obyło bez upadków ale nie zabrakło kilku siniaków...








Obsługa rancza była wcześniej poinstruowana, by dla 'gości' wybierać do przejażdżki konie spokojne, mało narowiste. "To goście ze Wschodu". Czy jazda konna spodobała się Beatlesom ?
 
JOHN: Nie nazwałbym jazdy konnej sportem. To tylko sposób dostanie się do jakiegoś miejsca.

PAUL: Byliśmy posiniaczeni. Mam na myśli fizyczne uszkodzenia.


Ale każdy z Beatlesów chciał mieć zdjęcia siebie na koniu i Ronnie Combs, młody chłopak zatrudniony na ranczu wspomina, jak robił im niezliczoną ilość fotek. Ringowi w jego westernowym stroju w kapeluszu, z pistoletem za pasem. Pas z wygrawerowanym jego imieniem był prezentem od Elvisa Presley'a, broń kupił w Wollworths. Combs wspomina zabawy Ringo: Był jak dzieciak.

 Paul i Ringo byli najbardziej otwarci wobec mieszkańców farmy, John i George izolowali się i próbowali spędzać czas samotnie. Ale wszyscy wspominają jednoznacznie, że wszyscy Beatlesi byli ujmujący, czarujący i uprzejmi. Paul poznając małą, 5-letnią córeczkę jednej z mieszkanek farmy, przedstawił się: Hej, jak się masz. Nazywam się Paul i jestem z Walnut Ridge w Arkansas.

George dużo grał w karty, Paul i Ringo łowili ryby. John czytał. W czasie swego pobytu na ranczo Beatlesi wcale nie zajmowali się muzyką. Nie mieli ze sobą swoich instrumentów, na farmie także nie było żadnego.
Ranczo R.Pigmana do dzisiaj reklamuje się hasłem: Przenocuj tu gdzie mieszkali, spali Beatlesi.




The Beatles spali tutaj! 
The Beatles w Teksasie 
Wywiad w Dallas 

Muzyczny blog  Historia The Beatles  Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz