PŁYTOWISKO.PL - Internetowa Giełda Muzyczna.


Niedawno zwrócił się do do mnie czytelnik mojego bloga, pan Karol, z prośbą by zareklamować na moim blogu o The Beatles jego portal PŁYTOWISKO (https://www.plytowisko.pl/),który to ma być internetową giełdą płytową. Okazuje się, że można tam kupić już dzisiaj płytę The Beatles (link tutaj)
Oczywiście, na ile się mogłem zorientować poprzez odwiedziny tej strony, giełda ma dotyczyć wszystkich nośników z muzyką: płyty winylowe, płyty CD, kasety magnetofonowe, pewnie także koncerty na DVD czy BlueRay'u (więcej niżej). Podobają mi się wszystkie inicjatywy, które dotyczą propagowania, reklamowania muzyki, tym samym też ułatwienie wszystkim dotarcie (zdobycie) może poszukiwanego przez nich produktu (muzycznego oczywiście). Reklamowałem już na blogu strony z Meksyku, Ukrainy, Czech, Finlandii. Dlaczego nie nasz rodzimy portal. Czy będzie on konkurencją dla portali aukcyjnych jak Allegro, Ebay, nie wiem. Z pewnością mocnym argumentem, za tym bym umieścił reklamę  tego portalu na moich dwóch blogach, jest jego profesjonalna budowa i struktura, moim zdaniem przejrzysta oraz bardzo czytelna. Z przyjemnością dowiem się od Was, czy udało się tam kupić coś przez Was poszukiwanego.
 Poniżej tekst przysłany mi przez wspomnianego p. Karola, właściciela portalu.
________________________________

Płytowisko czyli internetowa giełda płytowa to pierwsze takie miejsce w polskim internecie przeznaczone do kupna i sprzedaży płyt. Niezależnie czy jesteś fanem winyla, płyt CD, kaset czy nawet taśm to Płytowisko.pl jest zdecydowanie miejsce dla Ciebie. Szczególnie jeśli od czasu do czasu sprzedajesz i kupujesz płyty.

Co wyróżnia naszą wirtualną giełdę płytową?

- dużo niższe stawki za wystawienie niż konkurencja a do końca epidemii darmowe wystawianie płyt

- miejsce dla fanów tworzone przez fanów

- przejrzysty system kategorii

- Specjalne miejsce dla zespołów, artystów i małych wydawców. Masz zespól? Udało Ci się coś wydać na nośniku?  Możesz  sprzedawać  swoje  płyty bezpośrednio swoim fanom w Strefie Artystów i Wydawców Niezależnych bez żadnych opłat czy prowizji. Na stronie już dziś można kupić wydawnictwa takich kapel jak Normalsi, Corruption, Mass Insanity czy Tyrada bezpośrednio od zespołu i ciągle pojawiają się nowe. Można też dostać super wydania od Hussar Records.

Baza ogłoszeń na giełdzie z każdym dniem się rozwija o nowych wystawców, dlatego warto śledzić ją od samego początku jej istnienia. Ważne jest to, że nie jest skupiona na jednym gatunku, więc każdy znajdzie coś dla siebie.

Zapraszamy!

________________________________



ONE AFTER 909






Kompozycja: Lennon(70%) & McCartney (30%)
Album: Let It Be
Napisana: 
Nagrana: 5 marca 1963 (Abbey Road Studio nr 2), 28-30 stycznia 1969 (Abbey Road 2, 3)
Wydana: 8 maja 1970
Producent: George Martin, Phil Spector
Wytwórnia: Apple
Podejścia: 1
Miks: 5 luty 1969, Apple Studio, 23 marca (Abbey Road 4),
Długość: 2:51
Inżynier dźwięku:  Glyn Johns, Norman Smithe (1963)


Obsada:
JOHN: wokal, gitara rytmiczna (Epiphone Casino)
PAUL: wokal, gitara basowa (Höfner 500/1)
GEORGE:  wokal, gitara (Fender Rosewood Telecaster)
RINGO: perkusja (Ludwig Hollywood Maple Drums)
BILLY PRESTON fortepian elektryczny (Fender Rhodes Electric Piano, 1969)



Dostępna:
Let It Be
Anthology 2
Let it Be ... Naked

Naprawdę "przedpotopowa" piosenka, znana także w wykonań The Quarrymen (usłyszymy ją na 1 płytce Antologii) To jedna z najwcześniejszych piosenek skomponowanych przez któregokolwiek z członków The Beatles. W tym przypadku Johna. Wiemy to z fragmentu rozmowy o piosence między Paulem i Glynem Johnsem, zastępującym wtedy George'a Martina za stołem mikserskim producenta:
Paul: To pierwsza ... jedna z pierwszych piosenek, jakie kiedykolwiek zrobiliśmy.
Glyn Johns: Czy to nie John napisał ją w wieku... około 15 lat ?
Paul: Taaaa…
"One After 909" to oczywiście jedna z piosenek, które zespół wykonał w czasie swojego ostatniego, słynnego koncertu na dachu własnej wytwórni Apple (czytaj tutaj). To także numer towarzyszący zespołowi w trakcie swoich koncertów w swoim mateczniku,  liverpoolskim klubie Cavern. Dwie wersje z wykonań utworu na żywo w tym klubie zachowały się do dzisiaj. 

W książce, biografii McCartney'a Barry'ego Milesa, "Many Years From Now" o piosence wspomina PAUL: Mam takie wspaniałe wspomnienia ze mną i Johnem próbującymi napisać bluesową piosenkę o pociągu towarowym. Było wtedy dużo takich piosenek, na przykład "Midnight Special", "Freight Train", "Rock Island Line", więc powstał "One After 909", ona nie dostała się do 909, wsiadła do 909. Tak naprawdę to było jakby w hołdzie dla Brytyjskich Kolei Państwowych, choć w tamtym czasie nie myśleliśmy o tym jak Brytyjczycy, bardziej w stylu Super Naczelnika z Omahy.  Niestety muzyk nie wspomina, że to piosenka Johna, który miał ją napisać, zanim jeszcze go poznał. Ale do pewnych interpretacji co do autorstwa niektórych piosenek i pewnych nieścisłości względem siebie w wypowiedziach Johna i Paula zdążyliśmy już się przyzwyczaić. W Encyklopedii The Beatles
Kenneth Womack uważa, że piosenka została napisana przy Forthlin Road i jeśli była głównie dziełem czy pomysłem Johna, to Paul asystował mu przy jej powstawaniu i możliwe, że dorzucił coś nieco od siebie. Zgadzam się z tym, stąd 70 i 3o w nagłówku przy twórcach piosenki. Ale drążmy temat dalej...
 Wersja "przedpotopowa" -  Cavern Liverpool

 Do piosenki w swój zakręcony sposób nawiązał JOHN w 1970 roku w wywiadzie dla magazynu Rolling Stone: "One After 909" napisałem gdy miałem 17 a może 18 lat. Zawsze pisaliśmy oddzielnie, ale pisaliśmy też razem, gdy nam się chciało lub podobało. Abo musieliśmy do tego podejść jak do pracy do zrobienia, bo trzeba było napisać kilka piosenek na album.
 W książce Jonathana Cotta Yoko i John - "Dni, których nigdy nie zapomnę" czytamy:
Popołudnie było zimne i wietrzne, a na nieosłoniętym od wiatru dachu wydawało się, jakby Beatlesi rzeczywiście występowali na górnym pokładzie statku. Paul miał na sobie czarny smoking, George nosił ciemne kudłate palto, Ringo wystroił się w pomarańczowy plastikowy płaszcz nieprzemakalny, John włożył grube brązowe futro pożyczone od Yoko, a Billy Preston, który grał z zespołem na klawiszach, garbił się nad swoim pianinem elektrycznym ubrany w brązową skórzaną marynarkę. Z ulicy na dole słuchałem z zachwytem czterdziestodwuminutowego koncertu, który pomimo całej tej zjadliwej gry wstępnej podczas prób rozbrzmiewał płomiennymi interpretacjami takich piosenek, jak I’ve Got a Feeling, Don’t Let Me Down, Dig a Pony, a także zapierającym dech w piersiach, ponadczasowym wykonaniem One After 909, piosenki, którą John i Paul – znów wyglądający jak towarzysze broni – skomponowali dwanaście lat wcześniej, kiedy byli zaledwie nastolatkami zauroczonymi Chuckiem Berrym i Buddym Hollym. Hm... Cott z pewnością pisząc swoją książkę znał wszystkie wypowiedzi i wywiady Johna.

One After 909 (Anthology 1)


W życiu Johna szczególne znaczenie miała cyfra 9. Pamiętamy "Revolution 9", "Dream #9". 
JOHN: Napisałem "One After 909" gdy miałem 17 lat. Mieszkałem przy 9 Newcastle Road. Urodziłem się 9 dnia dziewiątego miesiąca! To tylko liczba, która podąża za mną, ale numerologiczne jestem szóstką albo trójką, ale to wszystko są części dziewiątki.

PAUL: To był numer, przy którym zbyt dużo nie pracowaliśmy, ale zawsze go lubiliśmy.  I odkryliśmy go na nowo. Było kilka numerów, nad którymi się zastanawialiśmy, dlaczego ich nigdy nie wydaliśmy. Albo nie podobały się wystarczająco George'owi Martinowi, może w tym czasie faworyzował inne. Nie było to może jakaś wspaniała piosenka, ale była jedną z moich ulubionych.
Pierwsze nagranie piosenki miało miejsce 5 marca 1963 (zdjęcia z tego dnia) roku w studiu Abbey Road w czasie sesji do piosenki mającej być następnym singlem zespołu, "From Me To You". Trzecim. Na stronę B wybrano piosenkę "Thank You Girl", po nagraniu której zespół chciał nagrać jeszcze dwie, oryginalne kompozycje Lennona i McCartney'a.Właśnie "One After 909" oraz "What Goes On". Ale było już późno i czasu starczyło tylko na pracę nad jednym dodatkowym nagraniem. Beatles nagrali więc pięć podejść do "One After 909". 
Dokładnie w tym dniu The Beatles nagrali: "From Me To You" (take 1,2,3,4
Jedno wprowadzenie  na gitarze do tego nagrania prawie identyczne lub bardzo podobne do tego w "Thank You Girl". Nagranej tuż przed.  Cóż, ta sama sesja, ze względu na czas nerwowa, zmęczenie, znużenie, brak reakcji Martina oraz pewnie brak u wszystkich jakichś pomysłów na aranżację piosenki. Stąd tylko jedno podejście nie zostało zmarnowane. Mylił się Paul, który uznał, że po gitarowym solo będzie inna nuta. Muzyk przyznawał, że nagranie jest za trudne by zagrać na basie bez kostki. Szwankowała też gitara Harrisona i sam George, gdyż po jednym z nich zdziwiony John spytał: "A co to za solo?". Tak więc dobry był tylko jeden take. Ale fani na nagrania z tej sesji musieli czekać aż do 1995 roku - mowa oczywiście o oficjalnej płycie The Beatles - kiedy to wydano "Anthology", na której (1) mogą usłyszeć kombinację take 4 oraz 5. Obserwując tekst piosenki  zamieszczony na dole zauważycie zmianę w zwrocie "I said move over...", np. w pierwszej zwrotce. Tak śpiewają The Beatles już w wersji z 1969. We wczesnej wersji z 1963 słyszymy tam twarde "shaid" (akcent liverpoolski: "shaid move over ...").

Zdjęcia z sesji 5 marca 1963



Sześć lat później zespół wrócił do piosenki. W czasie sesji styczniowych w 1969 roku, począwszy od 28 stycznia zespół nagrał wiele wersji piosenki. Sesja w tym dniu była bardzo produktywna, bo zespół nagrywał tego dnia dwie piosenki przeznaczone na następny singiel zespołu, "Get Back" Paula oraz "Don't Let Me Donw" Johna (prócz odkurzonej "One After 909" Beatlesi przypomnieli sobie na sesji także "Love Me Do"; cóż, z pewnością zabieg zagrania swoich wczesnych, bardzo wczesnych piosenek miał przywrócić w zespole "dobrego ducha").
"Dobrego ducha" czyli lepszą atmosferę wśród czwórki Beatlesów w chłodnych przestrzeniach ogromnego studia w Twickenham  zapewniało im wtedy towarzystwo piątego muzyka, rzecz na sesjach The Beatles niezwykle rzadka. Zawsze towarzyszył im wtedy młody klawiszowiec, Billy Preston, który także wyjdzie z nimi na dach wytwórni Apple, gdzie zespół zagra na żywo po raz ostatni, choć publiczność w tym dniu była przypadkowa i znajdowała się kilkanaście niżej na ulicach oraz na dachach budynków wokół budynku Beatlesów (link do tego wydarzenia zamieściłem w tekście wyżej). Wykonanie "z dachu" było tak dobre, że znalazło się na albumie oraz filmie "Let It Be". To wyjątek, by nagranie w zasadzie "stricte" live umieszczone zostało na albumie z nagraniami studyjnymi, choć wersja ta została poddana takiej edycji, że dopiero na koniec nagrania można się zorientować o odgłosach nie tylko pochodzących od muzyków (słyszymy tam żartobliwą improwizację Johna z "Danny Boy". Jeśli piosenka miała być lekko bluesowa, jak wspominał wyżej Paul, to z pewnością zyskała nieco więcej elementów rythm and bluesa gdy dołączył w nagraniu Preston. Phil Spector nie miał w tym nagraniu zbyt dużo do roboty. Nie mógł tutaj dołożyć orkiestry, chórków i tak dalej, stąd jego miks nagrania brzmi na płycie prawie tak samo jak na koncercie. Także na na albumie "Let It Be... Naked"  wydanym po latach ('2003), w którym dzięki decyzji Paula McCartney'a o wydaniu materiału jakiegokolwiek miksu Spectora, "One After 909" brzmi prawie identycznie, z tym, że odgłosy muzyków (np. w 34 sekundzie nagrania) nie zostały wyciszone tak jak to zrobił Spector. Warto powiedziedzieć  na koniec opisywania piosenki, że akurat w jej przypadku to wersja na żywo zyskuje dużo bardziej niż np. wczesne wersje studyjne z 1963 roku. Muzycy na dachu trochę fałszują, głosy zanikają (Paula przy fragmencie: “I begged her not to go and I begged her on my bended knees”), ale to tylko wzmacnia rockową siłę utworu. Pomijając już fakt, że "One After 909" z pewnością nie jest najlepszą kompozycją spółki Lennon & McCartney i pod względem jej coverowania (między innymi przez gwiazdę country, Willy'ego Nelsona) ustępuje wielu nagraniom zespołu, to na pewno mogło o tym decydować wahanie się potencjalnego artysty, czy warto nagrywać Beatlesów, którzy w tym numerze na żywo brzmią tak świetnie i świat zna tylko taką ich wersję.







My baby says she's travelling on the one after 909.
 I said move over honey I'm travelling on that line.
 I said move over once, move over twice,
 Come on baby don't be cold as ice.
 I said I'm travelling on the one after 909.
 
 I begged her not to go and I begged her on my bended knee.
 You're only fooling around, you're only fooling around with me.
 I said move over once, move over twice,
 Come on baby don't be cold as ice.
 I said I'm travelling on the one after 909.
 
 I've got my bag,
 Run to the station.
 Railman says
 You've got the wrong location.
 I've got my bag,
 Run right home.
 Then I find
 I've got the number wrong.
 
 I said I'm travelling on the one after 909.
 I said move over honey I'm travelling on that line.
 I said move over once, move over twice,
 Come on baby don't be cold as ice.
 I said I'm travelling on the one after 909.
 
 I've got my bag,
 Run to the station.
 Railman said
 You've got the wrong location.
 I've got my bag,
 Run right home.
 Then I find
 I've got the number wrong.
 
 My baby says she's travelling on the one after 909.
 I said move over honey I'm travelling on that line.
 I said move over once, move over twice,
 Come on baby don't be cold as ice.
 I said I'm travelling on the one after 909.
      
      
                    





        Historia The Beatles
HISTORY of  THE BEATLES







The Beatles i Frank Sinatra



Maureen Cox, z czasem Pani Starkey, żona Ringo była wielką fanką Franka  Sinatry. Amerykański wokalista pod koniec lat 60-tych przeżywał ponowny rozkwit swojej kariery. Jemu, przeciwnie niż Elvisowi, w żadnym stopniu nie przeszkodziła popularność czwórki młodych Anglików, którzy w 1964 roku szturmem zdobyli jego kraj i w 1969 wciąż pozostawali na tronie. Miał szacunek do nich i ich muzyki. Kompozycję George'a Harrisona z "Abbey Road", "Somthing" nazwał "być może najpiękniejszą miłosną piosenką XX wieku". 
George Harrison, który poznał osobiście Sinatrę, powiedział, że był poproszony przez pieśniarza o napisanie specjalnie dla niego piosenki. W clipie na samym dole zobaczycie jak pięknie Frank śpiewa piosenkę Harrisona i jakże pięknie ją komplementuje.Para Harrisonów odwiedziła Franka w studiu Western w Los Angeles 13 listopada 1968 roku, gdy ten nagrywał swój album "Cycles". Harrisonowie zaś byli w Stanach z powodu premiery w Hollywood filmu "Yellow Submarine" (zdjęcie) W swojej biografii Patti Harrison wspomniała, że widzieli wtedy, jak za jednym podejściem Sinatra nagrał "My Way", co niestety nie potwierdził sam Fran z kolei w swojej biografii. "My Way" została nagrana 30 grudnia 1968 i nie zmieściła się na "Cycles" a więcej o tej piosence tutaj, bo mój numer 2o mojego prywatnego Topu Wszech-Czasów. 

W 1967 roku Paul McCartney pożyczył od Sinatry jego prywatny odrzutowiec, gdy musiał polecieć (towarzyszył mu lal Evans) do Denver. Dlatego gdy zgłosił się do niego Ringo... 
Zacznę jeszcze raz. Żona Ringo Starra, choć tylko rocznik 1946, była wielką fanką Sinatry i jej mąż doskonale o tym wiedział. I spowodował powstanie nagrania dla firmy The Beatles, Apple, które choć nie zostało nigdy przez firmę wydane, z biegiem lat zyskało wśród fanów The Beatles (pewnie także i Franka) niemal legendarną sławę. Ringo zrobił to oczywiście z wielkiej miłości, która miała niebawem mieć urodziny. Perkusista The Beatles chciał jej zrobić wyjątkowy prezent. Wpadł na zaskakujący pomysł. Choć na takie coś mogłoby wpaść bardzo nieliczne grono śmiertelników, Ringo wiedział, że w końcu jest nie byle kim, jest Beatlesem, zna go cały świat i Ameryka. Niewykluczone, że poznanie w 1968 roku w czasie swego pobytu Mii Farrow, wciąż żony Sinatry (rozwiedli się w sierpniu 1968), mogło skierować jego myśli w odpowiednim kierunku. Za pośrednictwem Petera Browna, asystenta The Beatles do spraw wszelakich (niektóre źródła wskazują Rona Kassa) skontaktował się z przedstawicielami Sinatry i poprosił go nagranie specjalnego nagrania dla jego żony.



Jak wspomniałem, Sinatra był w tym czasie u szczytu sławy i bez żadnych konsekwencji dla swojej kariery (jego publiczność była inna, choć zdjęcie obok, podpisane "znalazłam te płyty w szafie moich rodziców" może negować tę tezę) mógł odmówić tej niecodziennej prośbie. Ale wg. niektórych źródeł, Sinatra, uważając się wciąż za kogoś lepszego niż prości Beatlesi, zgodził się. Z kaprysu, z uprzejmości, nie wykluczałbym także wyrachowania. Gdy zgłosili się do niego ludzie od Ringa był w trakcie załatwiania formalności rozwodowych z gwiazdą filmu Romana Polańskiego, "Dziecko Rosemary", Farrow, siostrą tytułowej Prudencji z ballady Johna, "Dear Prudence". Warto podkreślić, że FRank oraz Ringo wcześniej się nigdy nie widzieli. Sinatra dowiedział się, że Maureen kończyć będzie niebawem 22 lata i zdecydował, że nagra nową piosenkę swojego numeru z 1957 roku, "The Lady Is A Tramp", który został wykorzystany w filmie "Kumpel Joey" (Pal Joey). Piosenkarz poprosił swojego ulubionego autora tekstów, Sammy'ego Cahna o napisanie nowego tekstu, który nosiłby tytuł "Maureen Is A Champ" (Maureen jest Mistrzem). Nagrał utwór w studiu Columbii w Los Angeles, tylko z akompaniamentem fortepianu, na którym, wg. Browna, miał zagrać Cahn.

  Już na początku piosenki w tekście słyszymy zdanie, które niekoniecznie mogło się spodobać Ringo, choć na pewno na twarzy Paula wywołało uśmiech: "wyszła za Ringo, choć mogła mieć Paula, i dlatego to najlepsza z dam". Jednakże finalny wydźwięk tego zdania jest dla Ringo pozytywny, więc wyprodukował z nagrania taśmę i podarował ją swojej 22 letniej żonie. Niewiele kobiet do dzisiaj może się poszczycić tym, że piosenkę dla niej i o niej zaśpiewał Frank Sinatra. Także niewiele jest wymienianych z imienia na nagraniach The Beatles, a w czasie słynnego koncertu na dachu Apple, ostatniego The Beatles, po bardzo "beatlesowskiej" reakcji Maureen na skończoną przed chwilą piosenką "Get Back" Paul woła "Thanks Mo!".
Wyprodukowana w firmie Beatlesów płyta z nagraniem Sinatry podobno miała numer "Apple 1", ale nigdy nie potwierdzono tej informacji. Maureen zachowała na zawsze oryginalną taśmę. Co się z nią dzieje dzisiaj, nie wiem. po latach Maureen poznała osobiście Franka, sama nie będąc już żoną Beatlesa. Powyżej wersja oryginalna wielkiego Sinatry live i wspomniana "Something"



 
 

     Historia The Beatles
HISTORY of  THE BEATLES








175. FOTKI: GEORGE

GEORGE: The Beatles byli tym, co się wydarzyło. To kwestia nauczenia się, że bycie na górze i na dole jest tym samy.. Wszystko się zmienia i zawsze jest jakaś równowaga, a to co się dzieje, zależy od nas samych. Morał z tego jest taki, że jeśli się godzisz na osiągnięcie szczytów, to musisz też przeżyć upadki.
 

 Jeśli chodzi o The Beatles, to nasze życie było wyolbrzymioną wersją tego, jak nauczyć się miłości i nienawiści, sukcesu i porażki, dobra i zła, zdobywania i tracenia. To była hiperwersja tego, przez co każdy z nas musiał przejść. W sumie to wszystko wychodzi na dobre. Wszystko, co się zdarzyło, jest dobre, jeśli czegoś dzięki temu się nauczymy. Jest źle, jeśli nie odpowiemy sobie na pytania: "Kim jestem, dokąd idę? skąd przyszedłem?"


GEORGE: Nie byłoby nas, gdyby nie wewnętrzna determinacja, którą zawsze mieliśmy. Zawsze byłem pewien, że jednak coś się wydarzy, choć mieliśmy trochę szczęścia, spotykając George'a Martina. No i o to chodzi, o czym wie każdy, kto doświadczył zdołowania i poniżania (o czym wiemy jako proletariusze z Liverpoolu), a potem przychodzi sukces i wszyscy się przymilają. Każdy kocha zwyciężcę, ale kiedy przegrywasz, przegrywasz w samotności.


 
GEORGE (1968):  Wierzę, że przedłużyłem sobie życie o 20 lat. Wierzę, że w Himalajach są Bods, którzy żyją od wieków. Gdzieś niedaleko jest taki jeden, który urodził się przed Chrystusem i nadal żyje.






















GEORGE:  Myślę, że powód naszego rozejścia się był taki sam jak w przypadku innych ludzi. Wszyscy potrzebowaliśmy więcej przestrzeni i The Beatles zwyczajnie na ograniczali. Wprawdzie byliśmy światową rewelacją nagraniową, ale The Beatles byli małą firemką. Kiedy, mówiąc o The Beatles, dochodzimy do tego, czym było życie każdego z nas, to okazuje się, że nie mogliśmy zbytnio w nic się wgłębić, bo wszystko wyznaczały ramy The Beatles, a nas interesowały zupełnie inne rzeczy. Wszyscy musieliśmy się z tego wydostać. Zostaliśmy zakwalifikowani do pewnej przegródki. Przerośliśmy The Beatles. Uważam, że jako jednostki każdy z nas czterech przerósł ten zespół. 
  Ponadto mieliśmy dosyć tego stresu. Od 1963 roku żyliśmy w ogromnym stresie, choć początkowo nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy. To się wdzierało stopniowo. Chodzi o presję związaną z trasami koncertowymi i napięte terminy. Nie sposób sobie dzisiaj wyobrazić, by ktoś nagrał tyle płyt i zagrał tyle tras co my.






     Historia The Beatles
HISTORY of  THE BEATLES