14 maja 1997 roku George Harrison udzielił swojego, jak się później okazało ostatniego swojego wywiadu. Rozmowa miała dotyczyć jego nowego projektu muzycznego. Rozmawiał z nim John Fugelsang ze stacji VH1 (na zdjęciu z Harrisonem). W czasie wywiadu George zaśpiewał i zagrał na gitarze - to także był ostatni występ publiczny sławnego "cichego" Beatlesa. Przypomnę, że zmarł on 29 listopada w 2001. W czasie wywiadu obecny był Ravi Shankar ze swoją małżonką. Program nazywał się "George Harrison & Ravi Shankar: Yin & Yang". Data emisji programu: 24 lipca 1997
W 2013
John Fugelsang wspominał tamto wydarzenie:
To było dla mnie naprawdę bardzo ważne. Miałem jechać do Londynu, aby przeprowadzić wywiad z McCartneyem w ramach specjalnego programu na żywo, i poprosili mnie, abym został w Nowym Jorku dodatkowy dzień. Powiedzieli: „Przyjeżdżają George Harrison i Ravi Shankar ". George właśnie wyprodukował "Chants of India". Byłem największym fanem George'a Harrisona na świecie. Urodził się jako katolik, moi rodzice byli katolikami więc także wychowałem się jako katolik. Podziwiałem sposób, w jaki wykorzystywał swoją wiarę. Wielu katolików, których znałem, porzuciło wiarę i zostało ateistami. George wykorzystał to jako trampolinę do głębszego i szerszego zbadania swojej wiary.
Więc chciałem porozmawiać o Bogu i medytacji, i o tym, co się dzieje, kiedy umierasz, i o duszy. I przez cały czas producent mówi mi do ucha: „Namów go, żeby mówił o Johnie Lennonie!” Wiesz, George, wcześniej tak naprawdę nie lubił rozmawiać o Beatlesach, a skończyło się na tym, że był to jego ostatni publiczny występ. Więc rozmawialiśmy o tych wszystkich rzeczach, które frustrowały moich producentów, ale w końcu wziął gitarę do ręki i zagrał cztery piosenki, których nigdy wcześniej nie grał na żywo, i ostatecznie był to ostatni raz, kiedy grał publicznie. P
óźniej, kiedy zachorował, byłem w Montrealu na Festiwalu Komedii. VH1 poprosiło mnie, abym przyleciał, aby pomóc ponownie przeprowadzić wywiad jako specjalny. A kiedy umarł, wyemitowali go ponownie i przywrócili wszystkie religijne treści, które zostały wycięte. Teraz wiem, byłem okropnym dziennikarzem. Byłem bardzo młody, spotykałem się z moim idolem, robiłem nieodpowiednie żarty, przerywałem mu, jąkałem się, nie mogłem się zamknąć. On dobrze znosił mnie. Myślę, że to mój brak polerowania sprawiał, że podobało mu się to doświadczenie. I fakt, że interesowałem się rzeczami, o których on lubił mówić. Wstydziłem się za to, że w końcu spotkałem mojego idola i byłem durniem, i dopiero wiele lat później, kiedy program został wyemitowany, wrzucili z powrotem cały materiał. Więc w dniu śmierci George'a, VH1 nadawało przez cały dzień wywiad jakiegoś 25 latka z George'em, który opowiada o Bogu i duszy oraz o tym, co się dzieje po śmierci.
Kiedy zaczęliśmy to nagrywać, w studiu nie było nikogo. Skończyło się na tym, że George został na cztery godziny, co wszystkich zszokowało. Nikt nie wiedział, dlaczego tak długo tu został, a kiedy skończyliśmy, Rick Rubin był tam, także Timothy White z Billboard Magazine, byli tam niektórzy dyrektorzy wytwórni płytowych. byli w studiu. Kiedy wywiad się zaczynał, byłem tylko ja, George, Ravi i żona Raviego. Czy wszystko zostało umieszczone w wywiadzie ? Hm... W pewnym momencie powiedziałem: „Wiesz, George, przeczytałem w Beatle Fan Magazine, że jak byłeś w klubie w Monte Carlo, podszedłeś do pianina i oznajmiłeś: "To jest mój nowy singiel” i zagrałeś piosenkę. Czy zamierzasz wkrótce wydać album?" Bo minęło dziesięć lat od jego ostatniego solowego albumu. A on po prostu powiedział: "Och, prawdopodobnie byłem wtedy pijany". Wywiad ... czekałem, bo wiesz, sprawy między nim a Paulem były napięte, więc zadałem kilka ostatnich pytań. Jedno z ostatnich pytań, które rzuciłem, brzmiało: "Co myślisz o Jeffie Lynne?", który wyprodukował Wilburys i który wyprodukował płyty George'a. Powiedziałem: „Co myślisz o Jeffie Lynne, który wyprodukował kilka utworów dla Paula McCartneya?”, a George zaczął się śmiać i po prostu powiedział: „Kto? Co? Kto? Kto?" Wszyscy w pomieszczeniu eksplodowali śmiechem.
Dwa dni później rozmawiałem o tym z menadżerem McCartney'a i opowiedziałem mu o tym. Powiedział: "No tak, z tobą spędził ponad cztery godziny, ale z nami nie będzie pracował". To był wtedy takie trochę dziwne. Uważam jednak, że się kochali, ale George miał swoje urazy, jeśli widziałeś na DVD kopie "Let It Be", ale myślę, że można zrozumieć, dlaczego Paul starał się bardzo mocno kontrolować zespół a także dlaczego George był oburzony przejęciem tej kontroli przez Paula... Nie rozmawiałem z George'm o piosenkach Johna z "Anthology" nagranych ponownie. George chciał wydać własną antologię, a Olvia zaczyna to robić teraz z nowym albumem zatytułowanym "Early Takes: Volume 1". Yoko dała Paulowi trzy piosenki, które były demo Johna. Ukazały się dwa z nich: „Real Love” i „Free as a Bird". Oba są moim zdaniem wspaniałymi nagraniami. Uważam, że „Free as a Bird" jest po prostu piękne i zasługuje na miano prawdziwej Piosenki The Beatles i pod wieloma względami jest. Myślę, że poradziła sobie mimo upływu czasu. Trzecia piosenka się nie ukazała, ponieważ George ją zablokował...
Różnice między Paulem i George'm, które zauważyłem podczas moich z spotkań z nimi?
Och, Paul jest po prostu zupełnie innym typem osobowości. Miałem przyjemność pracować z nim kilka razy. Nie sądzę, żeby kamery telewizyjne uchwyciły jedną dziesiątą tego, jak bardzo jest interesujący w Nigdy nie widziałem wywiadu, który choć trochę pokazywałby, jak bardzo jest wyrafinowany, bystry, czytelny i kompetentny.
Moje tłumaczenie, więc jak zawsze, proszę o wyrozumiałość.
JF: Porozmawiajmy o koncercie, ponieważ jest po prostu wspaniały, i jest uznawany za taki pierwszy charytatywny koncert z udziałem gwiazd, prekursor Live-Aid i innych tego typu koncertów w latach 80-tych. Jak udało ci się namówić do udziału w nim tyle gwiazd? Eric Clapton, Ringo, Bob, Billy Preston.
GEORGE: Właśnie byłem w Los Angeles i rozmawiałem przez telefon., Był tam jeden facet, hinduski astrolog, którego poznałem w L.A., i powiedziałem do niego: "Hey, jest jakiś dobry dzień na zorganizowanie tego koncertu?" A on odparł, sierpień, w sierpniu, 1-go lub 2-go sierpnia. No więc pomyślałem sobie, że Nowy Jork jest do tego najlepszym miejscem, ponieważ wszystkie te media, leży pomiędzy Europą i L.A. I sprawdziłem czy Madison Square Garden jest wolne w tych dniach. 1-go czy też 2-go.
JF: 1-go
GEORGE: Zacząłem wydzwaniać, zacząłem od ludzi pewnych, takich, na których mogę liczyć, naprawdę mogłem na nich polegać i to byli Ringo i Kletner, którzy byli perkusistami.
GEORGE i Ravi: Dzięki
JF: George, w jaki sposób poznałeś Raviego i odkryłeś tą muzykę? GEORGE: W czasie tych dni kiedy trwało to szaleństwo, Beatlemania, zacząłem kupować dużo płyt i kupiłem tak kilka płyt Raviego, słuchałem ich, ale tak naprawdę wtedy mój intelekt nie wiedział co się w tej muzyce dzieje. Nie wiedziałem zbyt wiele o tej muzyce, ale brzmiała znakomicie i po prostu bardzo mi się spodobała. Uderzyła mnie jednak głęboko, zacząłem się w niej rozpoznawać. Miałem wtedy przeczucie, że się z nim poznam. To była jedna z tych rzeczy a wtedy grałem na sitarze dla The Beatles, zresztą bardzo źle, a Ravi wtedy przybył do Londynu. Wielu dziennikarzy chciało zorganizować takie spotkanie, ale chciałem tego uniknąć. Nie chciałem, żeby to znalazło się na pierwszych stronach gazet jako ważny news, bo to znaczyło dla mnie coś więcej. Pomyślałem więc sobie, cóż, poczekam i spotkam się z nim w swoim czasie. I tak się stało, przy okazji, wizyty w stowarzyszeniu o nazwie Asian Music Circle, a facet, który to nim kierował, a którego poznałem, powiedział, że Ravi przyjdzie, był w Londynie, miał przyjść do nich na lunch, i tak się poznaliśmy. Potem Ravi odwiedził mnie w domu i nauczył mnie trzymać sitar i dał kilka podstawowych lekcji gry na sitarze. JF: Ravi, zawsze chciałem cię o to zapytać, co czułeś, kiedy usłyszałeś po raz pierwszy "Norwegian Wood”? Tak szczerze, co naprawdę pomyślałeś o grze George'a na sitar?
Ravi: Kiedy moja siostrzenica i siostrzeńcy kazali mi tego wysłuchać, a było to po tym, jak spotkałem już George'a, wcześniej tego nie znałem, to nie zrobiło to na mnie większego wrażenia. Ale widziałem wpływ [piosenki] na młodych ludzi, nie mogłem w to uwierzyć, nawet w Indiach. Bo to się działo nie tylko na zachodzie, wydawało się, że po prostu to wchłaniali jak to się mówi. Tak bardzo to kochali.
JF: Jaka była reakcja pozostałych trzech Beatlesów, kiedy zacząłeś ... kiedy pojawiłeś się z tym instrumentem w studio ?
GEORGE: Cóż, w tamtych dniach, wiesz, rozwijaliśmy się bardzo szybko, bardzo wiele rzeczy inspirowało nas, wpływało. Myślę, że to była najlepsza rzecz w naszym zespole. Mieliśmy bardzo otwarte umysły na wszystko i słuchaliśmy wszystkich rodzajów muzyki, które znasz. Jak muzyki awangardowej, która później stała się wyznacznikiem i bardzo wielu różnych jeszcze rzeczy. Więc wiesz, oni po prostu dobrze zareagowali, uznali że to dobrze, podobało im się to brzmienie, a "Norwegian Wood” to była po prostu jedna z tych piosenek, które potrzebowały tylko tego małego dodatku, a sitar, który kupiłem bardzo tanie w sklepie o nazwie India Craft w Londynie... i chociaż brzmiało to kiepsko, nadal pasowało do piosenki i dodało jej trochę więcej, więc byli z tego całkiem zadowoleni. Pojechałem do Indii, żeby być z Ravim, zobaczyć Indie, nauczyć się trochę muzyki i po prostu doświadczyć Indii, ale chciałem też wiedzieć coś o Himalajach. To jest to, co zawsze mnie fascynowało, mam na myśli... wiem, ze to zabrzmi trochę wzniośle jak na VH1 , co my robimy na tej planecie. Myślę, że przez te całe doświadczenie z The Beatles rozwinęliśmy się bardzo, i to w bardzo krótkim okresie czasu. Doświadczyłem tak wielu rzeczy i spotkałem tak wielu ludzi, ale zdałem sobie sprawę, że nie ma już nic, co by mnie podniecało, co robiłoby na mnie wrażenie. Chciałem czegoś lepszego, pamiętam, że pomyślałem, że chciałbym poznać kogoś, kto naprawdę zrobi na mnie wrażenie, i wtedy poznałem Raviego. Co jest zabawne, bo to taki mały koleś, z tym mało znanym z naszego punktu widzenia instrumentem, a jednak doprowadził mnie do takich głębin. I myślę, że to jest najważniejsze, nadal dla mnie jest. Wiesz, że jestem zdezorientowany, kiedy rozglądam się po świecie i widzę, że wszyscy biegają w kółko i wiesz, jak napisał Bob Dylan, "on nie jest zajęty narodzinami, jest zajęty umieraniem", a jednak nikt nie próbuje dowiedzieć się, co jest przyczyną śmierci i co się stanie, gdy umrzesz. Mam na myśli to, że dla mnie jest to jedyna rzecz, która ma jakiekolwiek znaczenie. Cała reszta jest drugorzędna. Wierzę w to, co przeczytałem wiele lat temu, co chyba było w Biblii: „Zapukaj, a drzwi się otworzą” i to jest prawda. Jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć o tym życiu, wystarczy, że zapukasz do drzwi. Niezależnie od tego, czy zrobisz to fizycznie do czyichś drzwi i zadasz tam pytania, czy też, co miałem szczęście znaleźć, jest medytacją, że wiesz, że to wszystko jest w środku, w tobie. I właśnie dlatego ta płyta jest dla mnie ważna, ponieważ jest kolejnym małym kluczem do otwarcia wnętrza. Aby każdy mógł usiąść i odwrócić się, um……wyłącz swój umysł, zrelaksuj się i popłyń w dół ["turn off your mind relax and float downstream" - cytat z "Tomorrow Never Knows" The Beatles] i posłuchaj czegoś, co ma swoje korzenie w transcendencji, ponieważ tak naprawdę nawet wszystkie słowa tych piosenek niosą ze sobą bardzo subtelną duchową wibrację. I to naprawdę wykracza poza intelekt. Więc jeśli pozwolisz sobie na to, by miało to na ciebie wpływ, może to mieć wpływ, pozytywny wpływ.
JF: Ravi, jak to było z tobą, kiedy spotkałeś po raz pierwszy George'a? Jaki był twój stosunek do Beatlemanii?
Ravi: Wstyd mi przyznać to, ale nic co tym nie wiedziałem, kiedy ich pierwszy raz spotkałem, oprócz tego, że są bardzo popularni. Spotykając ich na przyjęciach, byłem pod wielkim wrażeniem George'a, który wyglądał o wiele młodziej i był taki dociekliwy. Pytał o tak wiele różnych rzeczy. Przede wszystkim o muzykę, sitar i oczywiście o wszystko z tą pewną duchowością… i jest jedna rzecz... Czułem, że jego entuzjazm był tak prawdziwy, widzisz, i chciałem oczywiście dać z siebie jak najwięcej przez mój sitar, bo to jedyna rzecz, na której się znam. Reszty nie jestem w stanie wyrazić. On [George] mówi tak pięknie. Jest przyzwyczajony do słów. Pisze wiersze. Pisze piosenki. Czasami robię to głupio, ale nie aż tak bardzo… Wyrażam się poprzez nuty, nuty, więc jest to inny sposób... w każdym razie tak uważam. Tak jak powiedziałeś, kiedy go poznałem i po kilku dniach od razu zaczęliśmy, tak jak powiedział wcześniej, jak prawidłowo siedzieć, jak trzymać sitar i wiesz, jak radzić sobie z pozycją palców i tak dalej, podstawowe rzeczy. Był bardzo zainteresowany i tak szybko się uczył, a potem natychmiast ustaliliśmy, że przyjedzie do Indii i przyjechał. Poprawialiśmy wszystko przez sześć tygodni, ale niestety do końca się nie udało, bo ludzie rozpoznali go po jakimś tygodniu, w Bombaju było takie zamieszanie, że musieliśmy uciekać do Cashmere i mieszkać w barce i tak dalej. Ale niestety musiał wyjechać...
GEORGE: Wtedy zdaje się zaczynał Sergeant Pepper lub coś w tym stylu...
Ravi: Wtedy pomyślałem sobie, dobry Boże, nie mogę uwierzyć, że czterech ludzi potrafi wywołać taką burzę na całym świecie.
GEORGE: The Spice Boys. Ravi: I nie chodziło o to, że byłem dla ludzi nieznany, anonimowy, no wiesz. Grywałem przecież koncerty w Carnegie Hall i innych miejscach, ale jako klasyczny indyjski muzyk, ale moment, w którym dowiedziałem się, że został moim uczniem, był jak pożar. Stałem się nagle tak popularny wśród młodych ludzi i zostałem odkryty na nowo, jak to mówią, a potem dzięki niemu przez wiele lat czułem się statusem supergwiazdy. Ale wiesz, że to wszystko szło trochę nie po mojej myśli z powodu włączenia się w to wszystko narkotyków i tym podobnych rzeczy. Więc naprawdę miałem także bardzo trudny czas przez kilka następnych lat, umieszczając moją muzykę we właściwym kierunku lub we właściwym miejscu, ale ponieważ udało mi się to jestem tutaj dzisiaj. Siedząc z tobą. Inaczej by mnie tu nie było. Ludzie naprawdę zrozumieli głębię i powagę naszej muzyki wraz z całą, no wiesz, zabawną jej częścią, częścią rozrywkową, która jest tam, ale także jej prawdziwe korzenie, których projekcje są na tej konkretnej płycie. JF: Chciałbym porozmawiać teraz o wczesnych latach 70-tych, Koncercie dla Bangladesh, jak do niego doszło. Czy to ty Ravi byłeś jego pomysłodawcą ?Ravi: Tak. To był okres kiedy Wschodni Pakistan chciał się odłączyć od kraju i chciano by się nazywał Banglades. Chodziło głównie o kwestie językowe. Taki był początek, od tego się zaczęło, a potem to stało się wielką sprawą polityczną. Ale martwiliśmy się… martwiłem się, bo było tam wielu moich krewnych. Przyjeżdżali jako uchodźcy, dużo dzieci. Wszystko to było dla mnie bardzo bolesne i planowałem wtedy dać program charytatywny i może zebrać 20 000… 25 000… 30 000 dolarów i wysłać je, wiesz jako… a George był w tym czasie w Los Angeles i on zobaczył, jaki jestem nieszczęśliwy gdy mu o wszystkim opowiedziałem. Zareagował: "To nic, zróbmy lepiej coś wielkiego" i natychmiast, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zadzwonił, zarezerwował Madison Square Garden i wszystkich jego przyjaciół, Erica Claptona, Boba Dylana, i to była naprawdę magia. I napisał tę piosenkę także „Bangladesh”. Więc z dnia na dzień ta nazwa stała się znana na całym świecie.
GEORGE: Ameryka faktycznie wysyłała broń do Pakistanu, która, wiesz, po prostu masakrowała wszystkich, a im więcej o tym czytałem i rozumiałem, co się dzieje, myślałem, że musimy coś zrobić i to musi być szybkie. A tak naprawdę to tylko zwróciliśmy na to wydarzenie uwagę. To właśnie to czułem.
Ravi: To było coś unikalnego. Cały piękny duch tego wydarzenia, koncertu Bangladesh.
GEORGE: To była czysta adrenalina i szczęśliwie wszystko się udało, ponieważ nie wszyscy muzycy byli na próbach. Ćwiczyliśmy trochę różne kawałki ale nigdy w tym samym czasie nie było wszystkich aż do samego występu. Mieliśmy szczęście, że wszystko razem ostatecznie zagrało.
[George brzdąka delikatnie na gitarze akustycznej]
JF: Chcę spróbować jedną z piosenek The Beatles? Może spróbujesz "Something"? Piosenkę Boba? Carla Perkinsa? Wezmę George piosenkę Ricka Astley'a s, składankę Spice Girls.
GEORGE: Zagram jedną swoją jeśli jakaś mi przyjdzie na myśl. Ktoś spoza kamery krzyczy:
All Things Must Pass GEORGE: Naprawdę? [śpiewa dwa pierwsze wersy z “All Things Must Pass” zamieniając słowo "gray" na "way"]
JF: Chciałbym prozmawiać teraz o albumie „Chants of India”, ponieważ to jest naprawdę piękna płyta, płyta, jakkolwiek to nazwiemy w dzisiejszych czasach. Myślisz, że amerykańska publiczność będzie w stanie utożsamić się z muzyką na tej płycie? GEORGE: Myślę, że tak. Po pierwsze to nie jest naprawdę muzyka sitarowa, wiem, Ravi tiutaj siedzi z sitarem, każdy zna go z jego gry na sitarze i takiej muzyki, ale tam nie jest sitarowa muzyka. Tam jest zasadniczo duchowa muzyka, duchowe pieśni, starzytne mantry, cytaty z ksiąg Vedy, które są najstarszymi księgami na ziemi. I tak oto te starożytne pieśni, które w całości są muzyką duchową, ale próbują umieścić ją w kontekście, w którym nie zmienia jej to, czym jest zasadniczo, ale jednocześnie jest instrumentacja, która sprawia, że jest ona przyjemna nie tylko dla mieszkańców Zachodu, ale także dla wszystkich.
Ravi: Cóż, zawsze miałem to na uwadze, żeby zbytnio nie utrudniać muzyki dla ludzi nie przyzywczajonych do naszej muzyki. Ale oczywiście oprócz słów, które są bardzo stare i wszystkie znaczą prawie to samo, wiecie, pokój, miłość, równość, drzewa, natura, ludzie, ciało, dusza, wszystko. Około 30, 40 lat temu nie było ich absolutnie słychać. Nie wolno było nawet… mogłeś tylko swoim uczniom i to także prywatnie do ucha, nie głośno. Ale teraz wszystkie te książki są drukowane. Wszystko jest dostępne, nawet w sieci. Więc jeśli chodzi o słowa, to są teraz otwarte, ale melodia, którą musiałem dodać, lub lekką orkiestrację w tle, była właśnie z tą myślą, aby pasowała do tego starego sentymentu całego duchowego kontekstu, któryon zawiera w sobie. Jednocześnie nie może być zbyt wiele ani nie brzmieć zbyt rytualnie, fundamentalistycznie lub cokolwiek w tym stylu. To główna rzecz, którą próbowałem zrealizować. [powraca brzdąkanie na gitarze] JF: No cóż, jako dzieciak z Long Island nigdy nie pomyślałem, że mogę wypowiedzieć te słowa w telewizji. Zapraszam do obejrzenia "Prabhujee" z "Chants of India", z udziałem żony Ravi'ego Shnakara oraz jego samego i George'a Harrisona. 
Pamiątkowe zdjęcie po programie: George Harrison, John Fugelsang i jego żona Charmaine
George Harrison - metamorfoza muzyka : 1957 - 2001
Zaglądnij tam po więcej o The Beatles:
Historia The Beatles
History of THE BEATLES