10 najlepszych gościnnych występów w nagraniach The Beatles

 

 Z The Beatles tak już jest, że ktokolwiek się z zespołem nie zetknął w czasie jego istnienia na innej płaszczyźnie niż będąc ich fanem, jak 3/4 naszej planety, zapisał się w  historii zespołu, tym samym w historii muzyki. Większość materiału muzycznego nagrała tylko czwórka muzyków zespołu, ale na jego płytach możemy usłyszeć wielu muzyków studyjnych. Zespół za sprawą swego genialnego producenta, który zresztą uczestniczył najczęściej z muzyków obcych na ich płytach, George'a Martina, czasem sam próbował do nagrań zaprosić dodatkowych.  

Czasami nie wiedzieli, jak grać na jakimś instrumencie, jakiego wymagała ich zdaniem - czy Martina - dana piosenka. Innym razem chodziło o poprawę dynamiki zespołu poprzez zaproszenie artysty z zewnątrz jako swego rodzaju gościa specjalnego. Wiele nazwisk na tej liście może być nieznanych wszystkim oprócz najbardziej zagorzałych fanów Beatlesów, ale wszystkie ich wkłady odegrały kluczową rolę w powstaniu niektórych z najbardziej zapadających w pamięć utworów z cenionego katalogu zespołu. Zobaczcie sami:


1. Andy White on Love Me Do (1962)

Chociaż Ringo Starr był już członkiem zespołu, perkusista sesyjny White został zaproszony do nagrania pierwszego w historii singla zespołu już pod nazwą The Beatles.
Nie jest to najbardziej skomplikowana piosenka dla perkusistów — a Starr zagrał ją znakomicie w wersji albumowej — ale White przynajmniej nie przeszkodził jej w umieszczeniu się na liście Top 20 hitów w Wielkiej Brytanii, zapewniając zespołowi kolejne sesje w studiu. Zamienili je w hitowy hit „Please Please Me”, który na dobre zapoczątkował Beatlemanię.



2. Johnnie Scott on You've Got To Hide Your Love Away (1965)
 

Piękna ballada Johna Lennona z albumu "Help!" Jego ścieżka dźwiękowa otrzymała integralną pomoc instrumentalną z nieoczekiwanego źródła, gdy Johnnie Scott dodał swoją niesamowitą partię fletu na końcu utworu. Ta odrobina egzotyki w utworze popowym sprawiła, że  przestał on być typowym akustycznym walcem i przekształciła go w coś bardziej tajemniczego i wyjątkowego.
 
 

3. George Martin on In My Life (1965)   

Ta klasyczna ballada wywołała zamieszanie w późniejszych latach, kiedy zarówno Lennon, jak i McCartney twierdzili, że napisali większość tekstu. Nie można zaprzeczyć, że barokowe solo na fortepianie zagrane w połowie było nieco bardziej zaangażowane, niż którykolwiek z członków grupy był w stanie znieść. Martin też nie do końca był w stanie to zrobić, ale jego pomysł, aby odtworzyć solo w połowie prędkości, a następnie przyspieszyć taśmę, był dokładnie tym, czego oczekiwał utwór.
 
 

4. Alan Civil on For No One (1966)

Jeden z najbardziej rozdzierających serce wolnych utworów McCartneya na albumie "Revolver" zyskuje duże wzmocnienie waltorni granej przez Civila w przerwie instrumentalnej. Podobno Civil był zirytowany naleganiem McCartneya na dodatkowe powtórki, ale opłaciło się; w jego części oddano zranioną godność nieszczęsnego bohatera piosenki, który zdaje się ostatnią osobą, która zdaje sobie sprawę, że jego miłość się rozpada i nic nie może na to poradzić.
 
 
 

5. David Mason on Penny Lane (1967)


Podczas wczesnych sesji dla "Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band", McCartney został zahipnotyzowany pewnego wieczoru, podczas oglądania w telewizji koncertu z klasykami Bacha. Od razu zdecydował, że coś w tym stylu będzie właściwym uzupełnieniem tej piosenki, opisującej szczegółowo wspomnienia Liverpoolu z dzieciństwa. Zaangażowano znanego trębacza, Davida Mason, który dodał majestatyczny akcent trąbki piccolo.
 
 
 
 
 6. Anna Joshi, Amrit Gajjar, Buddhadev Kansara oraz Natwar Soni on Within You Without You (1967)
 
Samotna kompozycja Harrisona na "Sgt.
Peppers's Lobely hearts Club Band",w której  znakomicie połączył on swoją fascynację muzyką Wschodu ze znajomością struktury piosenek Zachodu. Wymienionym powyżej indyjskim muzykom udało się stworzyć hipnotyczny rytmiczny fundament, z którego wywodzi się śpiewająca melodia Harrisona, tworząc wrażenia dźwiękowe niepodobne do niczego, z czym większość fanów Beatlesów spotkała się do tej pory.
 

 
7. Eric Clapton on While My Guitar Gently Weeps (1968)
 
Harrison najwyraźniej miał dość sprzeczek między członkami zespołu i zaprosił swojego przyjaciela Erica Claptona, już wtedy legendę gry na gitarze elektrycznej, do wykonania "płaczliwego" fragmentu gitary w tym ponurym, wyróżniającym się utworze z albumu The White Album. Claptonowi udało się wygłosić pełen udręki gitarowy komentarz do enigmatycznych tekstów Harrisona, nie wyrywając utworu ze strefy komfortu The Beatles.
 

8. Chris Thomas on Piggies (1968)

Thomas został zastępcą tymczasowego producenta zespołu, podczas gdy George Martin udał się na krótkie wakacje podczas sesji do albumu "The Beatles" (znanego jako "The White Album"). Zagrał także na klawesynie w satyrze Harrisona na chciwość i nadmiar. Wiktoriański charakter instrumentu stanowi doskonały kontrapunkt dla opowieści Harrisona o świniach, które zwracają się same przeciwko sobie  i potrzebują „cholernie dobrego lania”.


9. Billy Preston on Get Back  (1970)

Oto kolejna sytuacja, w której Harrison próbował nakłonić innych Beatlesów do wspólnej miłej gry, sprowadzając szanowanego muzyka spoza grupy, aby rozładować nieco napięcie. Grupie tak bardzo spodobała się twórczość Prestona, że ostatecznie zaczął grać na klawiszach we wszystkich piosenkach z sesji "Let It Be". Być może jego najbardziej pamiętny i pełen emocji zwrot nastąpił w dynamicznym singlu McCartneya.

 10. Brian Jones on You Know My Name (Look Up The Number) (1970)


Zanim w 1970 roku ukazał się ten długo oczekiwany, komiksowy utwór na stronie B, Jones już nie żył. Jednak jego skrzecząca solówka na saksofonie jest odpowiednim sposobem na zakończenie tej listy. W końcu jego umiejętność gry na różnorodnych niezwykłych instrumentach, w tym na marimbie, sitarze i flecie, oznaczała, że The Rolling Stones, główni rywale Beatlesów w walce o dominację w ramach British Invasion, rzadko potrzebowali gościnnych muzyków ze względu na szczególne akcenty w swoich piosenkach.





Historia The Beatles
History of  THE BEATLES



LISTOPAD - GRUDZIEŃ 1978

 

 

W otwartym niedawno przez Paula studiu Replica Studios, usytuowanym w piwnicach jego biur MPL przy londyńskiej Soho Square, trwają dalsze prace nad albumem "Back To The Egg". Studio otrzymuje swą nazwę ze względu na fakt, że jest idealną repliką Abbey Road Studio Two (ulubionego przez wszystkich czterech Beatlesów), a zostaje stworzone ponieważ te oryginalne, należące do EMI, faworyzowane szczególnie przez studio Paula było dla niego kilkukrotnie nieosiągalne. 
W trakcie sześciotygodniowego okresu Wings zajmują się dodatkowym overdubbingiem nagranych już utworów, między innymi "Getting Closer" oraz "Baby Request". Grupa zajmie się ponownie pracami nad przyszłym nowym albumem w styczniu przyszłego roku.  Chris Thomas, współproducent albumu wspominał, że nad albumem "za dużo pracowano, Paul starał się zbyt mocno wszystko dopracować, przedstawiając ciągle nagrany materiał wielu osobom z prośbą o ich opinię". Wrócimy jeszcze do tego tematu na blogu przy omawianiu albumu.



Pod koniec miesiąca w zaciszu domowym apartamentów w Dakota, podczas oglądania telewizyjnych wiadomości, John improwizuje parodię utworu Boba Dylana, używając prezentera jako tekstu spontanicznie wymyślonego utworu. Zarejestrowana w ten sposób kompozycja będzie wkrótce znana jako "News Of The Day (From Reuters)".

 

5 listopada - Na pokładzie jachtu w Przystani Boston, Denny Laine poślubia swoją długoletnią przyjaciółkę, amerykańską modelkę  Jo Jo Wood, słynną "rockową laskę lat 70-tych". Jo Jo zanim poznała Denny'ego jako słynna groupie miała krótkie relacje z Jimi Hendrixem, Jimem Morrisonem a nawet Rodem Stewartem. Zauroczony miał nią być Jimmy Page z Led Zeppelin. W chwili zawarcia śluby z Denny'm są parą od 6 lat, ale po ślubie razem będą nią tylko rok, rozwiodą się w 1980. Mieli ze sobą dwójkę dzieci. Jo Jo opisując swoje życie, wspominała o stracie dziewictwa z Hendrixem oraz jak jako 20 latka jeździła za Wings zakochany w Denny'm. Potem już jako jego partnerka objechała świat z Wings, dobrze poznała Paula i Linda, chociaż z Lindą nigdy się blisko nie zaprzyjaźniła. Po latach, kiedy Heather Mills rozwodziła się z Paulem, oskarżając Beatles o przemoc w domu i branie narkotyków, Jo Jo bardzo go broniła: To nie Paul, to nie w jego stylu, te wszystkie jej zarzuty to stek bzdur. Nigdy nie podniósłby ręki na kobietę i zawsze odmawiał przyjęcia kokainy, gdy zaproponowano mu ją podczas trasy koncertowej". Lata picia alkoholu odcisnęło na niej piętno. Zachorowała w 2006 roku na raka, po upadku ze schodów nie odzyskała przytomności i zmarła.
 

22 listopada - W Stanach Zjednoczonych zostaje wydany album kompilacyjny Wings z największymi przebojami zespołu. Album zawiera następujące utwory: Another Day, Silly Love Songs, Live and Let Die, Junior's Farm,  With A Little Luck, Band On The Run, Uncle Albert  - Admiral Halsey,  Hi-Hi-Hi, Let'em In, My Love, Jet oraz Mull Of Kintyre.  W Wielkiej Brytanii dojdzie do piątego miejsca list przebojów, za oceanem do 29. W ramach jego promocji Paul zleca wykonanie 30-sekundowej reklamy telewizyjnej, w której pewien mężczyzna fałszując śpiewa w wannie "Mull Of Kintyre", szef dużej kuchni wyśpiewuje "Silly Love Songs", potem.... Zresztą sami zobaczcie poniżej. Przez następne dwa tygodnie reklama będzie się pojawiać regularnie na antenie ITV. Na tylnej okładce wykorzystano zdjęcie Wings w składzie 5-0s0bowym, jeszcze z Joe Englishem i Jimmy McCullochem, ale ponieważ w chwili wydania LP nie było już ich w składzie Wings, zostali z fotki "skasowani".

 

 

W grudniu w Stanach Zjednoczonych wydana zostaje pierwsza, odrzucona wcześniej wersja albumu Capitolu pt. "Rarities. Kolejna wersja, poprawiona ukaże się 24 marca 1980 roku. Na płycie znajdują się następujące piosenki: Across The Universe, Yes It Is, This Boy, The Inner Light, I'll Get You, Thank You Girl, I Want To Hold Your Hand, You Know My Name, She Loves You, Rain, She's A Woman, Matchbox, I Call Your Name, Bad Boy, Slow Down, I'm Down oraz Long Tall Sally.
 
 

 W dwa lata od pierwszej próby, brytyjscy fani Beatlesów ponownie wystosowują do BBC petycję, żądając  powtórzenia emisji filmu "Magical Mystery Tour". Tym razem korporacja zdaje się dostrzegać  żądania swoich telewidzów i rozważa zgodę. Od czasów premiery jakość obrazu  w telewizyjnych odbiornikach, już tylko kolorowych, co ma ogromne znaczenie dla urody filmu, znacznie się poprawiła. W 1967 roku piękne ujęcia choćby z lotu samolotu na czarno-białym ekranie były niedoceniane, jak również cała bogata choreografia oraz scenografia w filmie

 


7 grudnia - George bierze gościnnie udział w koncercie Erica Claptona  w Guilford Civic Hall w Surrey. prócz niego także gościnnie wystąpili Muddy Waters i Elton John. George i Elton zagrali z Claptonem tylko w jednym numerze w "Further On Up The Road", Muddy w "Standing Around Crying". Występ George'a zarejestrowany przez Rexa Pipe'a, pojawia się w 75-minutowym filmie Angle z 1980 roku pt. "Eric Clapton And His Rolling Hotel", chociaż przez  te wszystkie lat nie doszło do jego emisji. Film zostanie jedynie pokazany na National Film Festival w Londynie i innym w Nowym Jorku. Nawiasem mówiąc tytułowy 'Rolling Hotel' to skonstruowany przez Hermanna Goeringa pociąg, w którym muzycy i obsługa niemieckiej trasy Claptona z 1979 roku przebywać będą począwszy od 27 marca.

Bardzo rzadkie zdjęcie trójki młodych muzyków, od lewej Paul, John, George.


28 grudnia
- W Liverpoolu, w znajdującym się w dzielnicy St. John's klubie Romeo & Juliet, Bob Woller i Alan Williams są gospodarzami imprezy 'Beatles Christmas Party', na której występują na żywo grupy muzyczne, przeprowadzane są quizy o Beatlesach, a także odbywa się dyskotek w rytmie piosenek zespołu.
 Nieco później, w położonym na drugiej stronie ulicy ABC Theatre, Wooler i Williams organizują 'All Night Beatles Film Show' w ramach którego dochodzi do pokazu filmów "A Hard Day's Night", "Help!", "Yellow Submarine", "Let it be" oraz "I Won The War" Koszt całodniowego biletu to za ledwie 5 funtów. Oczywiście wspomina się zespół. 

Bob Woller (+ 2002) i Alan Williams (+2016) to postacie swego czasu bardzo powiązane z The Beatles. Woller  to ważna postać u zarania Merseybeatu, prezenter w klubie Cavern. W historii Fab Four zasłynął jako ten, który przedstawił młodych Beatlesów ich przyszłemu menadżerowi, Brianowi Epsteinowi. Jest też inne wydarzenie łączące Woolera z The Beatles.

Woller i Paul
Paul McCartney z okazji swoich  21-ych urodzin  zorganizował 18 czerwca 1963 roku przyjęcie  w domu swojej ciotki Gin w Huyton w Liverpoolu. Na liście gości znaleźli się oczywiście inni muzycy (z grup The Shadows i Pacemakers) i chociaż dla wszystkich była to po prostu dobra zabawa, wieczór często najlepiej zapamiętywany jest przez incydent pomiędzy Johnem Lennonem a DJ-em Cavern Club Bobem Woolerem. W trakcie imprezy Wooler nazwał wyprawę Johna z Brianem Epsteinem do Hiszpanii jako ich "miesiąc miodowy", przez co John oczywiście wpadł w furię. Jego ówczesna żona Cynthia Lennon wspomina: „Naskoczył na Boba i zanim go odciągnięto, Bob miał podbite oko i mocno posiniaczone żebra. Zawiozłam Johna do domu tak szybko, jak mogłam, a Brian zawiózł Boba do szpitala”. Cynthia, która na własnej skórze doświadczyła, jak to jest być obiektem wściekłości Johna Lennona, skomentowała: Myślałam, że te dni już minęły. Ale John wciąż był wściekły, mamrocząc, że Bob nazwał go pedałem.

 

Dzień lub dwa później, kiedy już ochłonął, poczuł się zawstydzony”.
Według niej wysłał Wooler telegram o następującej treści: „Naprawdę przykro mi, Bob, przestań się strasznie martwić, gdy zorientujesz się, co zrobiłem, przestań, co jeszcze mogę powiedzieć, John Lennon”.  

Na nieszczęście dla wszystkich zaangażowanych stron o zdarzeniu dowiedziała się lokalna prasa, a dziennik Daily Mirror opublikował o nim artykuł, choć wobec rodzącej się Beatlemanii artykuł w kraju starano się przemilczeć i ignorować. 

 W wywiadzie z 1971 roku John Lennon wyjaśnił, co wydarzyło się tego wieczoru: Zasugerował, że ja i Brian mieliśmy romans w Hiszpanii. Straciłem zmysły przez drinka. Wiesz, kiedy dojdziesz do punktu, w którym chcesz pić ze wszystkich pustych szklanek, to jesteś pijany. A on mówił: „No dalej, John, powiedz mi” – coś w tym stylu – „Opowiedz mi o tobie i Brianie, wszyscy o tym wiemy”. I oczywiście musiałem się bać tego pedała, który we mnie siedział, że tak się wściekłem”. Wiesz, kiedy masz dwadzieścia jeden lat, chcesz być mężczyzną i tak dalej. Gdyby ktoś to teraz powiedział, gówno by mnie to obchodziło. Następną rzeczą, jaką zapamiętał, było „biłem go bardzo mocno, a także  go dużym kijem,  wtedy po raz pierwszy pomyślałem: «Mogę zabić tego gościa». Po prostu to zobaczyłem, jak na filmie ekran – że jeśli uderzę go jeszcze raz, to będzie koniec. To była zła impreza dla Johna. Według obecnego na niej także Billy J. Kramera, John miał zaatakować jeszcze jakąś dziewczynę. John bywał niestety wtedy bardzo agresywny, złośliwy. W książce "Raz, dwa, trzy, cztery, Beatlesi i ich czas" Craig Brown przypomina imprezę z 1963 roku, kiedy Beatlesi spotkali się po raz pierwszy z Jane Asher, na której to John bardzo niegrzecznie wypowiadał się o fakach zespołu, chcących od zespołu tylko seksu, kończąc temat pytani8e do Jane, w jaki sposób zabawiają się same ze sobą młode dziewczyny. Jane zignorowała Johna, przeszła do sąsiedniego  pokoju razem z Paulem, gdzie rozpoczęła się ich piękna znajomość. W drugiej połowie lat 70-tych John przepraszał w swoich wypowiedziach za siebie, ze swego młodzieńczego okresu nieokrzesanego macho, kiedy nie doceniał w życiu tego, jak ważną rolę pełnią w nim kobiety, zwłaszcza w jego, zdominowanym w dzieciństwie i młodości właśnie przez nie. Piękny dziękczynny hołd przeciwnej płci (nie tylko Yoko)  złożył w utworze "Woman" ze swego ostatniego wydanego (czytaj tutaj).

Paul i John z Bobem Woolerem, bo jego wyjściu ze szpitala. Grzecznościowa fotka dla lokalnej prasy.
 Alan Williams to brytyjski biznesmen, promotor, zasłynął tym, że był pierwszym menadżerem  tzw. "wczesnych Beatlesów", których wysyłał koncertować do Hamburga. Zdaniem wielu historyków Fab Four to właśnie Williamsowi Beatlesi zawdzięczają muzyczny rozwój poprzez koncerty w niemieckich klubach, poszukiwanie tam przez nich nowych piosenek, zgrywanie się ze sobą dzięki wielogodzinnym koncertom dzień w dzień. Muzyków i menadżera poróżniły finanse, kiedy zespół po powrocie z Hamburga, już bez Stuarta Sutcliffe'a niezadowolony z tego, co po opodatkowaniu w Niemczech przywieźli do kraju, nie chcieli Williamsowi wypłacić jego 10% prowizji. 


Powyżej słynne zdjęcie zrobione przy Arnhem War Memorial w Holandii (156 sierpnia 1960) w drodze zespołu do Hamburga. Od lewej Allan Williams, jego żona z Chin Beryl, trynidadzki partner biznesowy Williamsa Lord Woodbine (nazywany tak z racji swego uzależnienia do tej marki papierosów), przyjaciel Beatlesów, "jakby" ich mentor, Stuart Sutcliffe, Paul McCartney, George Harrison oraz Pete Best. Szkoda, że na zdjęciu zabrakło Johna Lennona, możliwe, że to on robił tą fotkę (ewentualnie jadący wtedy z całą ekipą w furgonetce George Sterner, zastępca Bruna Koschmidera, właściciela klubu Indra, do którego zespół jedzie).  Co ciekawe, pierwszą żoną Boba Woolera była także kobieta o imieniu Beryl, Adams, która pracowała w sklepie NEMS Briana Epsteina, z czasem została sekretarką właściciela klubu Cavern, Ray'a McFall'a). Jak to kiedyś powiedział George Harrison: "W Liverpoolu wszyscy się znali i wszyscy ze wszystkimi mieli jakieś relacje". 

W 1977 roku Williams opublikował swoją biografię pt. "The Man Who Gave the Beatles Away" (napisaną wspólnie z Williamem Marshalem) i to w ramach jej popularyzowania wpadł na pomysł organizowania wszelakich imprez, konwentów związanych z The Beatles, w tym właśnie "Beatles Christmas Party". Wszystkie imprezy wspólnie z Wollerem, z którym przeszłość i powiązanie z The Beatles  zawiązał bliską przyjaźń. Na zdjęciu egzemplarz swojej książki podarowanej przez Williamsa Woolerowi. 

________


Pod koniec roku na listacg przebojów w Wielkiej Brytanii numerem 1. jest christmasowy singiel Boney M, "Marys' Boy Child". Kolejne utwory pierwszej 10-tki to: 2. "YMCA" - The Village People, 3. kabaretowy numer
"A Taste of Aggro" - Barron Knights, 4. "Too Much Heaven" -  Bee Gees, 5. "You Don't Bring me Flowers" -  Barbra Streisand i Neil Diamond, 6. "Lay Your Love On Me" - Racey, 7. "I Lost My Heart To A Starship Trooper" - Sarah Brightman & Hot Gossip,  8. "Da' Ya Think I'm Sexy" - Rod Stewart, "Le Freak" - Chic i na 10. "Song For Guy" - Elton John.  Za oceanem: 1. "Le Freak" - Chic, 2. "Too much Heaven" - Bee Gees, 3. "You Don't Bring me Flowers" -  Barbra Streisand i Neil Diamond, 4. "My Life "-  Billy Joel, 5. "I Love The Night Life" - Alicia Bridges,  6. "I Just Wanna Stop" -  Gino Vanelli,  7. "Sharing The Night Together" - Dr. Hook,  8. "YMCA" - The Village People, 9. "(Our Love) Don't Throw It All Away" - Andy Gibb i na 10. "Hold The Line"  -  Toto.





Historia The Beatles
History of  THE BEATLES



 

PAUL & JOHN, JOHN & PAUL. Genialna - uzupełniająca się - rywalizacja.


Początkowe fragmenty  z naprawdę rewelacyjnej, najnowszej książki o The Beatles autorstwa Craiga Browna, "Raz, dwa, trzy, cztery, Beatlesi i ich czas" (tutaj) o Johnie i Paulu, ich muzyce (oraz oczywiście ostatnia ofensywa wydawnicza Apple Records czyli singiel "Now and Then", nowe wydania Czerwonego i Niebieskiego Albumu) skłoniły mnie do napisania tego postu, ich zacytowania oraz  przy okazji rozwinięcia tego tematu dodatkowymi cytatami,
GEORGE: Trudno napisać coś lepszego, gdy masz w zespole Lennona i McCartney'a.
PAUL: Kiedy był dzieckiem, uznano, że jego matka nie jest wystarczająco dobra, aby go wychować. … Jego ojciec opuścił dom, gdy John miał 3 lata. Zatem nie jest to zbyt cudowne. Dorastał, doświadczając tego rodzaju drobnych tragedii przez całe życie. Dzięki temu zdałem sobie sprawę, dlaczego miał taką wrażliwość. Zawsze podziwiałem sposób, w jaki sobie z tym radził, ponieważ nie jestem pewien, czy poradziłbym sobie tak dobrze z rzeczami, przez które przeszedł.

Życie zespołu kręciło się wokół kontrastowych osobowości Paula i Johna. Realizator nagrań Geoff Emerick obserwował, jak razem pracują:  Różnili się od siebie tak bardzo, jak to tylko możliwe. Paul był staranny i uporządkowany, zawsze miał przy sobie notatnik, w którym metodycznie, ładnym charakterem pisma zapisywał słowa piosenek i akordy, John przeciwnie, jakby żył w chaosie: wciąż poszukiwał skrawków papieru, na których naprędce bazgrał jakieś pomysły. Paulowi komunikacja przychodziła łatwo, urodził się z tym: John nie umiał mówić o swoich pomysłach. Paul był dyplomatą, John - agitatorem. Paul wysławiał się łagodnie, niemal zawsze był grzeczny; John potrafił być  głośny i dosyć grubiański. Paul był skłonny długo pracować, by dobrze coś zagrać; Johnowi zawsze brakowało cierpliwości, zawsze szybko zaczynał coś nowego. Paul zazwyczaj dokładnie wiedział czego chce, i często obrażał się za krytykę, John zaś miał grubszą skórę i był otwarty na to, by posłuchać, co inni mają do powiedzenia".


GEORGE MARTIN (producent prawie wszystkich nagrań zespołu The Beatles): Paul twardo stąpał po ziemi,  był dziwną mieszaniną — okazał się najskuteczniejszym z nich, ale był dziwną mieszanką banalnej muzyki show-biznesu oraz esencji rock & rolla. Paul byłby tak samo wiarygodny w świetnym „Helter Skelter” lub dla odmiany w „Long Tall Sally”, jeśli miałby na to ochotę. I śpiewał aż do bólu, żeby uzyskać odpowiedni dźwięk. Właściwie robił sobie krzywdę, robiąc to przed nagraniem. Miał swoje dwa oblicza.. John był z pewnością najbardziej zbuntowanym członkiem grupy. Paul napisał kilka swoich lepszych piosenek właśnie pod jego wpływem. Było całkiem oczywiste, że jeśli ktoś miałby napisać muzykę w stylu Cole'a Portera, byłby to Paul McCartney, a nie John Lennon. Ponieważ John był buntownikiem, Dylanem grupy i bardziej człowiekiem słowa niż Paul. O słowach Paul wiele  dowiedział się od Johna.... John i Paul ... Wyobraźmy sobie dwie osoby ciągnące linę, uśmiechają się do siebie i cały czas ciągną w swoją stronę z całych sił. Napięcie między nimi stworzyło więź.

JOHN [w swoim ostatnim wywiadzie przed śmiercią w 1980]:  Paul... jest dla mnie jak brat.  Kocham go. Jak to w rodzinach… z pewnością mamy swoje wzloty i upadki oraz nasze kłótnie. Ale ostatecznie, kiedy już wszystko zostanie powiedziane i zrobione, zrobię dla niego wszystko. Myślę, że zrobiłby wszystko dla mnie. 


  

John był ostry, wymagający i złośliwy; Paul pojednawczy, ujmujący, zgodny. Niektórzy jednak pod przykrywką uroku Paula widzieli coś świadczącego o determinacji, być może nawet o egoizmie. Tony Barrow, pierwszy rzecznik prasowy zespołu, miał poczucie, że to John najczęściej kłócił się z Epsteinem: "Ale to Paul pozwalał, by John brał na siebie ciężar, kiedy dochodziło do sporu z Brianem. Paul wkraczał później i w końcu go przekonywał. John czasem doprowadzał Briana do płaczu, za to Paul, który w większym stopniu był dyplomatą, wykorzystywał dyskretną perswazję, by postawić na swoim. John więcej szczekał, niż gryzł. Zachowywał się tak, by ukryć niskie poczucie wartości... Paul ciągle wszystkim coś obiecywał, jakieś bilety, prezenty, a spełnianie tych przyrzeczeń zostawiał ludziom takim jak ja. Chciał uchodzić za dobrodzieja, chociaż dużo mówił, a mało robił. Był czarusiem, ulubieńcem PR-owców, mistrzem tworzenia wizerunku. Jest i był czystym showmanem, od czubków palców aż do szpiku kości. On karmi się uwielbieniem publiczności".

Paul był ładniutki, uporządkowany, dziarski, ugodowy, pełen energii i melodii, przymilny, optymistyczny, towarzyski, wesoły, sentymentalny, troskliwy. John był chudy i kościsty, niedbały, ckliwy, trudny, leniwy, pełen sprzeczności, drażliwy, gorzki, pesymistyczny, samolubny, ponury, chłodny, brutalny. Paul myślał o sobie, że jest sympatyczny. John wierzył, że jest kimś, kogo nie da się kochać.

Joshua Wolf Shenk (pisarz): Pomimo mitologii wokół idei samotnego geniusza, słynne partnerstwo Johna Lennona i Paula McCartneya ukazuje błyskotliwość twórczych par... Przez stulecia górował nad nami mit o samotnym geniuszu, którego cień przesłaniał prawdziwy sposób wykonywania pracy twórczej. Próby rozbicia partnerstwa Lennona i McCartneya pokazują, jak mylący może być ten mit, ponieważ John i Paul byli w oczywisty sposób bardziej kreatywni jako para niż jako jednostki, nawet jeśli czasami wydawało się, że działają w opozycji do siebie. Mit o samotnym geniuszu nie pozwala nam zmagać się z szeregiem paradoksów dotyczących twórczych par: odległość nie utrudnia intymności, a często jest jej kluczowym składnikiem; że konkurencja i współpraca często są ze sobą powiązane... Mitem jest, że John i Paul zostali twórczo związani na początku lat 60., ale rozstali się po tym, jak zaprzestali koncertowania w 1966 roku. Prawdą jest, że pojawił się między nimi nowy dystans – pod względem czasu spędzonego osobno, wpływów i faktycznej geografii. Paul zamieszkał w Londynie, a John wraz z żoną przeniósł się na eleganckie przedmieścia. John pogrążył się w LSD (uważał, że „musiał odbyć tysiąc tripów”), ale Paul stwierdził, że „nie zależało mu aż tak na tym, by stać się aż tak dziwnymi” i "odjechał" tylko kilka razy (jego trip uczynił go królem  swingującego Londynu, przesiadującego ze wszystkimi, od artysty Andy'ego Warhola po reżysera Michelangelo Antonioniego).  

Ale przecież odległość niekoniecznie utrudnia kreatywność; często popycha parę do przodu. Rozwijamy się dzięki ciągłemu strumieniowi nowych wpływów i nowych pomysłów. Prawdą jest również, że wpływa na nas nie tylko to, co ludzie nam wprost mówią lub ich jawny wkład w naszą pracę, ale także sposób, w jaki wchodzą nam do głowy. Pewnym sposobem na osiągnięcie tego jest konkurencja lub coś, co w biznesie nazywa się „konkurencyjnością”, w której dwa podmioty jednocześnie sprzeciwiają się sobie, ale i wspierają... Mimo to, kiedy John i Paul poświęcili się swojej muzyce, wszystko wydawało się w porządku. Podczas swojego ostatniego występu na żywo, kultowego koncertu na dachu budynku Apple Corps, w styczniu 1969 roku, przyjęli pozycje, które zajmowali przez 12 lat: John po lewej stronie, Paul po prawej stronie, obaj patrząc na tłum – lub w tym przypadku okoliczne dachy, ale w jednej chwili można się odwrócić, żeby się widzieć. George stał po ich lewej stronie, twarzą do nich obu. Podczas „Don't Let Me Down” John zapomniał słów do trzeciej zwrotki i przeszedł do nonsensownego refrenu, czystego bełkotu, ale potem, dosłownie, nie tracąc rytmu, on i Paul zwrócili się do siebie i podchwycili poprawną teksty jakby nic się nie stało. John promieniał. Paul kiwał głową w górę i w dół w pierwotnym potwierdzeniu... Trudno o lepszą ilustrację tego, co ekspert ds. małżeństw John Gottman nazywa „naprawą” – powrotem do siły partnerstwa, które łagodzi skutki jego słabości. W miarę upływu miesięcy wysokiego napięcia pojawiały się inne przykłady. W kwietniu 1969 roku John i Paul nagrali wokale do „You Know My Name (Look Up the Number)”, fantastycznie dziwnej strony B [singla Let It Be"], o której Paul powiedział, że jest prawdopodobnie jego ulubionym utworem Beatlesów „tylko dlatego, że jest tak szalony”. W tym samym miesiącu John pobiegł do drzwi Paula z napisaną przez siebie piosenką „The Ballad of John and Yoko”. George i Ringo byli niedostępni, więc John i Paul sami nagrali piosenkę w ciągu jednego długiego dnia, z Johnem na gitarze i głównym wokalem, a Paulem na basie, perkusji, fortepianie, marakasach i harmonijnym wokalu. Tym, co ostatecznie przerwało ich wspólną pracę, nie były twórcze nieporozumienia, ale biznesowe. 
Podczas przejmowania władzy John był wspomagany przez
przebiegłego i wątpliwego menedżera Allena Kleina, z którym natychmiast podpisał kontrakt. George i Ringo poszli w jego ślady – była to czysta polityka podążania za liderem. Ale Paul tego nie zrobił. I tak legenda głosi, że Beatlesi rozpadli się nieodwracalnie. Tyle że tak naprawdę nigdy tego nie zrobili.... Dopóki John i Paweł obaj żyli, istniała możliwość, że "pobiorą się" ponownie. Według Lindy McCartney w latach 70. Paul „desperacko chciał ponownie współpracować z Johnem”. John wycofał się z muzyki w drugiej połowie dekady, ale w 1980 roku wraz z Yoko wydali Double Fantasy. Został zamordowany 8 grudnia 1980 roku. Gdyby żył, kto wie, co by się stało? Jack Douglas, który wyprodukował Double Fantasy, powiedział, że John aktywnie planował współpracę z Paulem w następnym roku.

Pewnego razu Paul próbował wytłumaczyć, co ich ukształtowało: Przez swoje wychowanie i burzliwe życie rodzinne John musiał być twardy, bystry, zawsze gotowy się maskować, odpyskiwać, zawsze musiał mieć pod ręką kąśliwy dowcip. Tymczasem jak dorastałem w wygodzie, w licznej rodzinie, otoczony ludźmi, jak to na północy: 'Może herbatki, skarbie?' Moja powierzchowność stała się gładka. Uspokajać ludzi, rozmawiać z nimi, być miłym, jak jest miło, to jest miło... Nikt nie jest w stanie mnie zranić. A z Johnem... Jego ojciec  odszedł, więc ciągle ktoś rzucał: "Gdzie masz ojca, gówniarzu?" Jego matka miała faceta, co wtedy nazywało się 'życiem w grzechu', więc za to też mu się dostawało, i to poniżej pasa. John  musiał  się często bronić, przed atakami z wielu stron, i to ukształtowało jego osobowość; był bardzo skrytą osobą... Sporo ciągnęło się za nim już od dzieciństwa".


PAUL: Patrząc wstecz na to wszystko jako fan, myślę, że jakie to miałem szczęście, że po wyjściu z busa spotkałem tego dziwnego teddy-boy'a, grającego taką samą muzykę jak ja, że spotykaliśmy się razem pisząc muzykę i wspaniale się uzupełnialiśmy.

  Niezwykła siła muzyki Beatlesów, jej magia i piękno, bierze się właśnie z przemieszania tych przeciwstawnych cech. Inne zespoły były hałaśliwe lub refleksyjne, odważne lub tradycyjne, patetyczne lub wesołe i swojskie, seksowne lub agresywne. Ale kiedy się słucha album The Beatles, ma się poczucie, że zaklęto w nim wszystko, czym jest życie. Jak ujął to John, kiedy wspólnie komponowali, Paul "dawał od siebie lekkość, optymizm, podczas, ja zawsze szedłem w smutek, łamałem harmonię, zapewniałem bluesowy pazur". To właśnie przeciąganie linii sprawia, że ich muzyka jest tak bardzo ekspresywna, w jednej i tej samej chwili uniwersalna i jednostkowa. Już jako nastolatkowie podchodzili do pisania piosenek z poczuciem celu. Paul zrywał się ze szkoły, a John dołączał do niego w domu McCartney'ów przy Forthlin Road. Paul otwierał szkolny zeszyt, taki z niebieskimi liniami na białych kartkach, zapisywał na nowej stronie "Kolejna oryginalna kompozycja Lennona/McCartney'a" - i tak zaczynali tworzyć  następną piosenkę. Wspominając ten czas, Paul z trudem próbował sobie przypomnieć bezowocne popołudnie: "Nigdy nie mieliśmy bezowocnej sesji... Przez te wszystkie lata ani razu nie skończyliśmy, mówiąc: "Chrzanić to, nic nie napiszemy".

PAUL: Rzadziej pisaliśmy razem, ale więź była. On pisał "Strawberry Fields Forever", no to zostawiłem go i zabrałem się za "Penny Lane".  Gdy pisałem „I'm Down”, on odszedł  i napisał coś podobnego. Aby ze sobą konkurować. Ale to była bardzo przyjazna rywalizacja, ponieważ oboje i tak mieliśmy podzielić się nagrodami.

Czasami wkład każdego z nich do piosenki był taka charakterystyczny, że odnosi się wrażenie, jakby odtwarzali swoje karykatury. Paul proponuje "Damy sobie rady", a John od razu to podważa: "Życie jest bardzo krótkie"  ("We can work it out"). Paul śpiewa "Jest coraz lepiej", a John wciska się z "Gorzej być nie może" ("Getting Better"). W "A Day In The Life to Johna, kompulsywnego czytelnika gazet, bawi historia faceta, który rozwalił sobie łeb w samochodzie, a wesoły Paul budzi się, wstaje z łóżka i czesze włosy grzebieniem.

  Wiele z ich piosenek ma wesołe melodie, ale ponure słowa - lub mroczną muzykę i wesołe teksty. Słowa "Help!", "Run For Your Life", "Misery" i "Maxwell's Silver Hammer" opowiadają o depresji i psychozie, ale ich tłem są beztroskie dźwięki. Solowym piosenkom Beatlesów, pozbawionym zażartej rywalizacji współzawodniczących partnerów, często brakuje tej przeciwwagi. John popada w użalanie się nad sobą, a Paula ponosi fantazja.

PAUL w 1984: Wiem, że straciłem pazur... Potrzebuję zastrzyku, zewnętrznej stymulacji, której już nie mam. Trzeba pamiętać, że ten pazur pochodził od wszystkich Beatlesów - jeśli Ringo i George'owi coś się nie podobało, to odpadało. Bez tych bodźców moje kawałki stały się bardziej popowe, ale z drugiej strony przecież zawsze lepiej się czułem w piosenkach o miłości i hymnach.

Wraz z upływem czasu ich współpraca straciła na intensywności, coraz więcej piosenek komponowali oddzielnie, ale wciąż napędzało ich poczucie współzawodnictwa; pragnęli nawzajem swojego uznania. To było idealne połączenie - napisał krytyk Ian McDonald.  Śmiali się z tych samych rzeczy, tak samo szybko myśleli, szanowali swoje umiejętności i wiedzieli, że ich niewypowiedziane pragnienie. by przebić i zaskoczyć drugiego, jest kluczowe, jeśli ich muzyka ma dalej mieć w sobie tyle życia.

PAUL: Dorastaliśmy razem. To jak wchodzenie po schodach i zawsze byliśmy na tych schodach ramię w ramię. Jestem jak fan. Po prostu pamiętam, jak wspaniale było z nim pracować i jaki był wspaniały. Ponieważ nie śpiewałem z byle kimś, śpiewałem z z Johnem Lennonem. To było coś... To prawda, mówi się, że  go go kochałem, a jako 17-letnie dzieciak Liverpoolu nigdy nie mógłbyś tego powiedzieć. Nigdy czegoś takiego nie było. . Dlatego nigdy tak naprawdę nie powiedziałam: „John, kocham cię, kolego”. Nigdy się do tego nawet nie zbliżyłem, więc teraz wspaniale jest uświadomić sobie, jak bardzo kochałem tego człowieka.


 


Historia The Beatles
History of  THE BEATLES